Mały Rocznik Statystyczny 2015 /cd./

W poprzedniej mojej publikacji na temat Małego Rocznika zwróciłem uwagę na wskaźniki naszego „dobrobytu” pod panowaniem UE.

Obecnie chciałbym się zająć niektórymi aspektami demograficznymi naszej obecnej sytuacji.

Według GUS na koniec 2014 roku było nas 38.479 tys. co oznacza że od początku 2013 roku ubyło nas 54 tys. Nie jest to dobra wiadomość, ale przecież jest nieprawdziwa. W odróżnieniu od poprzedniej edycji MRS nie podano bowiem zjawiska zwanego eufemicznie „czasową emigracją” – głównie zarobkową.

W ten sposób GUS wywołuje, a nawet zmusza do popełniania spekulacji umysłowych na temat: - ilu naprawdę Polaków wyemigrowało w poszukiwaniu pracy której nie ma we własnym kraju. Według różnych źródeł liczba ich waha się od 2 do 5 mln.

Nie wdając się w polemikę można poprzestać na najniższym szacunku skupiając się na problemie przekształcania emigracji czasowej w stałą.

Niestety przedłużający się stan wysokiego bezrobocia w Polsce, a także ciągle niski poziom zarobków nie wystarczający na utrzymanie powodują że zjawisko przedłużania pobytu na emigracji i praktycznego pozostania na stałe ma tendencje wzrostowe.

Mamy zatem do czynienia z oczywistym fałszerstwem w odniesieniu do podanych przez GUS liczb ludności w Polsce. Ale przecież to tylko część prawdy której wydźwięk jest dla Polski dramatyczny jeżeli nie wręcz tragiczny.

Ubywa nam bowiem stale 2 miliony ludzi w najlepszym wieku produkcyjnym, najczęściej lepiej wykształconych i bardziej aktywnych.

W chwili obecnej nie ma dla nich pracy w Polsce, ale jeżeli uznamy że ten stan się zmieni w najbliższym czasie to brak tych ludzi może zadecydować o faktycznej niemożliwości dźwignięcia się ze stanu upadku w jakim się znajdujemy.

Stworzenie w Polsce możliwości rozwoju gospodarki i potrzebnych służb publicznych nie oznacza że automatycznie nastąpi powrót z emigracji.

O ile wyjazd na emigrację zarobkową jest zabiegiem dość prostym, o tyle powrót wymaga stworzenia określonych warunków bytowych, a przede wszystkim zapewnienia względnie stałej i godziwie wynagradzanej pracy.

Z obecnego stanu gospodarczo społecznego w Polsce niczego takiego nie można gwarantować jeszcze przez wiele lat.

 

Problem leży w tym że nawet przy najlepszej woli polskiego rządu nie ma on w swojej dyspozycji dostatecznej ilości niezbędnych elementów przebudowy gospodarki.

Wystarczy dokonać przeglądu grupy największych przedsiębiorstw w Polsce, a okaże się że nawet te które się mienią „spółkami skarbu państwa” są obciążone znacznym, a nawet decydującym udziałem zagranicznych posiadaczy.

Z reguły traktują oni lokatę w Polsce jako źródło szybkiego zwrotu włożonego kapitału i wyciągnięcia maksimum zysku przy minimalnym wkładzie. Główne źródło zysku to niska płaca, kilkakrotnie niższa od płaconej w krajach eurolandu.

Równocześnie zakłady ulokowane w Polsce, a sterowane z zagranicy, traktowane są jako elementy rezerwowe podlegające największym redukcjom w przypadku osłabienia koniunktury.

A klasycznym przykładem może służyć przemysł samochodowy ulokowany w Polsce.

Likwidacja rodzimego przemysłu samochodowego nastąpiła przy czynnym udziale rządu warszawskiego, który zerwał współpracę z Berardim w modernizacji Poloneza poszukując „inwestora strategicznego” czyli takiego który okaże większe zrozumienie dla żądań decydentów. Skończyło się na koreańskim bankrucie i pogrzebaniu wszelkich szans na rodzimy przemysł samochodowy.

Obiektywnie trzeba przyznać że dziedzictwo pogierkowskie w polskim przemyśle samochodowym bardzo sprzyjało jego likwidacji, ani produkcja FSO, ani „maluch” nie tworzyły perspektyw rozwojowych.

Miały je zapewnić obce firmy lokujące swoje zakłady w Polsce.

Hałaśliwa propaganda wokół otwieranych w Polsce filii różnych firm ucichła gdyż okazało się że żadna z nich nie daje nam cienia szansy na zbudowanie własnego, polskiego przemysłu. Są to tylko montownie lub zakłady produkcyjne wykonujące ściśle określone zadania swoich central. Dla polskiego zarządu czy jakiejkolwiek polskiej inicjatywy twórczej nie ma w tym miejsca.

Ponadto potwierdza się wybitnie koniunkturalna pozycja zakładów lokowanych w Polsce. W okresie lepszej koniunktury produkowały one nawet 900 tys. samochodów osobowych rocznie, w roku 2014 zaledwie połowę z tego czyli 474 tys.

Stało się to w czasie spadku produkcji samochodów w wielu krajach, zresztą w skali znacznie mniejszej nie przekraczającej globalnie 10 %, ale kontynuowane jest również w okresie europejskiego wzrostu produkcji jaki odnotowano w ubiegłym roku.

Ponadto, jak to już miałem okazję pisać Polska jest jedynym, relatywnie dużym krajem unijnym o tak niskiej produkcji samochodów. Z dużych krajów Niemcy mają produkcję rzędu 6 mln. sztuk, Francja i Hiszpania 2 mln. Wk. Brytania 1,5 mln, a nawet tak mały kraj jak Czechy produkuje rocznie ponad milion, przegoniła już nas Słowacja.

 

Wniosek narzuca się nieodparcie, nie można liczyć na rozwój gospodarki opartej na udzielaniu gościny obcym, jedyną drogą rozwoju jest promocja rodzimej wytwórczości dla własnych potrzeb i eksportu.

Jest tylko pytanie: -kto ma to robić? Skoro sama podstawa polskiego przemysłu – hutnictwo i produkcja koksu znajduje się w obcych rękach i praktycznie rozmiar jej produkcji jest ciągle redukowany. Doszliśmy już do około 8 mln. ton stali z produkowanych niemal 20 mln. ton rocznie i dzieje się to niezależnie od światowej koniunktury mimo że nasze hutnictwo znalazło się w posiadaniu światowego potentata, który ma dostęp do wszystkich rynków.

Hutnictwo niemieckie które ciągle pozostaje w niemieckich rękach nie podlega takim niekorzystnym fluktuacjom jak polskie. Wynika to z innej polityki niemieckiego rządu broniącego pozycji rodzimego przemysłu, a rząd w Warszawie rękami pogrobowców PZPR sprzedał polskie huty wraz z koksowniami za śmieszną sumę 8 mld. zł – stanowiącej równowartość rocznej produkcji koksu i to po najniższych cenach.

 

GUS podaje że polski dochód narodowy liczony w PKB wzrósł w 2014 roku o 3,4 %.

Jak to mogło się stać skoro z przeglądu podstawowych produktów wynika że spadła nam produkcja węgla kamiennego i brunatnego, gazu, przerobu ropy i wytwarzania energii elektrycznej, a także wielu podstawowych wyrobów przemysłowych i budownictwa.

Szczególnie bolesny jest spadek liczby mieszkań oddanych do użytku w świetle braku globalnego a specjalnie dla młodych małżeństw.

GUS w tej dziedzinie, jak i w wielu innych, wzorem swojej peerelowskiej przeszłości tworzy „wirtualną” rzeczywistość podając że liczba mieszkań w Polsce sięga 14 mln czyli w stosunku do liczby gospodarstw domowych mamy chyba nawet formalnie nadwyżkę /piszę „chyba” bo GUS nie pofatygował się poinformować nas ile tych gospodarstw jest/.

Tylko że cały ten rachunek jest oczywistą fikcją, w 1989 roku było według GUS niecałe 11 mln. mieszkań na 13 mln. gospodarstw domowych, brakowało zatem 2 mln mieszkań. W ciągu całego ćwierćwiecza oddano do użytku około 2,5 mln. mieszkań, nawet gdyby nie zlikwidowano w tym czasie ani jednego mieszkania to i tak nie będzie 14 mln, a tylko około 13,5 mln.

Faktycznie ze stanu istniejącego w 1989 roku musiało ulec likwidacji przynajmniej 2 mln. mieszkań, a zatem w 2014 roku nie mogło ich być więcej niż 11,5 mln, co oznacza deficyt przynajmniej 1,5 – 2 mln mieszkań pod warunkiem że liczba gospodarstw domowych nie wzrosła.

Wszystko to świadczy o jednym, a mianowicie że problem gospodarki mieszkaniowej dla warszawskiego rządu nie istnieje, w przeciwnym wypadku nie pozwolono by na tworzenie takiej fikcji.

 

Od samego początku „transformacji” powtarzam że budownictwo mieszkaniowe stanowi podstawowe zadanie dla całej organizacji państwa z rządem i samorządem terytorialnym na czele. Dałem temu wyraz w opracowanych programach zarówno dla polskiej chrześcijańskiej demokracji, AWS, a nawet i PiS, tylko że mimo zatwierdzeń i akceptacji nikt tego zadania nie podjął się

To dzieło na skalę ogólnonarodową ma podwójne znaczenie:

- stwarza materialną podstawę dla rozwoju polskich rodzin,

- jest motorem napędowym polskiej gospodarki wraz ze wzmożonym eksportem,

 

Może wreszcie nowy rząd jaki powstanie na gruzach obecnego układu podejmie się po przeszło ćwierćwiekowym opóźnieniu – realizacji tego zadania.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

31-07-2015 [11:04] - NASZ_HENRY | Link:

Młodzi wyjechali w ZUSie POwstała dziuuuuuuuuuuuura ;-)