Co z tym TVN czyli przestaję rozumieć…

Rozumiem, że wczorajszy temat dnia (jak się u jego schyłku okazało), czyli hmmm… pewne niedociągnięcia w organizacji i przebiegu wizyty „zespołu reanimacyjnego” Trójkąta Weimarskiego wywołał oddźwięk głownie w postaci wymiany ciosów niezbyt merytorycznych. I nie odnoszę się tu wyłącznie (jeśli w ogóle) do tego miejsca. tak w ogóle było o parasolu i takich tam… Nawet w TVN.

I to mnie dopiero zastanowiło. Pewnie nie miałoby szans gdybym, skacząc zwyczajowo po telewizyjnych kanałach, nie natknął się na ten moment „Szkła kontaktowego” w którym dyskusja odbywała się w cieniu szokującego dla mnie, zacytowanego zwyczajem programu na dolnym pasku, sms-a o Treście (cytuję z pamięci) „Nie podobał się wam kartofel no to macie buraka”. I gdyby na tym poprzestano, wszak trudno odpowiada za uszanowanie wolności wypowiedzi telewidzów, to jakoś bym to przetrawił. Ale dyskusja, oczywiście i o tym nieszczęsnym parasolu również, trwała dalej i to z udziałem już nie „przypadkowego widza” ale i prowadzących. Na stronie TVN24, co z miejsca wyklucza argument, że to takie „żarty” bo „Szkło” to „program satyryczny”, znalazłem analizę wczorajszych wydarzeń pod jakże znamiennym tytułem „Prezydentowi zabrakło towarzyskiego obycia”*. W nim nie tylko wyliczono mniejsze i większe wpadki zaliczone przez Bronisława Komorowskiego i jego współpracowników ale i pozwolono wygłosić panu specjaliście od protokołu tytułowa opinię, będąca taką kulturalną wersją powiedzenia o „słomie w butach”.

Jeszcze w czasie tego „Szkła” demaskującego rodzaj wyściółki prezydenckiego obuwia zastanawiałem się niemal jak Lis Tomasz „Co jest z tym TVN-em?”. I przez chwilę przyszła mi na myśl teoria pierwsza:

Teoria nr 1

Pomyślałem, że wobec nie dającego się ukryć za kulisami „zjednoczonej i jednomyślnej” fasady Platformy konfliktu między liderami nr jeden i nr dwa ten mocniejszy i obyty w takiej robocie nie od dziś powrócił do operacji wyrzynania nadmiaru „tenorów”. Jak wiadomo nie tak dawno media obwieściły, że czas jednowładztwa w PO minął i że na czele znów jest triumwirat. jak wiadomo jednego z „triumwirów” Donald Tusk ostatnio „kopał przez cztery godziny” by w końcu usłyszeć „przepraszam”. Wyszło mi, że to robienie przez TVN, w którym wszak „mamy przyjaciół”, „buraka” z trzeciego „triumwira” to metoda by i on nie za bardzo podskakiwał. tym bardziej, że nie ma dnia by z jego otoczenia nie wyciekła jakaś plotka o krojącym się vecie.

Teoria nr 1 obowiązywała jednak tylko kilka minut. Dokładnie do momentu, w którym do „Szkła” nie zadzwonił pierwszy telewidz. W swej wypowiedzi odniósł się on do wcześniejszego programy pani Moniki O. , Stokrotki mojej ulubionej, w którym, co według niego było oczywistym skandalem, nie dała ona szans panu Ministrowi Janu Vincentowi ( „Janu” napisałem świadomie) by wyjaśnił narodowi o co mu chodzi i przekonał naród, że to, o co mu chodzi to jest fajne nie tylko dla niego ale i dla narodu. Ów telewidz, pan Maciej (z imieniem nie pamiętam na 100%) z Radomia (to na pewno bo telefon dał panom od „Szkła” pretekst do żartów o p. Kępie) zakończył zapewnieniem, że przez Stokrótkę mą ulubioną naród nie miał szans pojąć pana Jana Vincenta, zapewnił, że akurat on pojął świetnie i na koniec zaapelował dramatycznie by z tym, czego się dopuściła Monika O. „cos zrobić!”. Ciekawe co?- spytam tak na marginesie. „No koniec świata!” pomyślałem a zaraz po tym i to też, że TVN gra nie przeciwko konkretnym ale przeciw wszystkim „tenorom” z tym głównym włącznie. I przeciw towarzyszącej im całej orkiestrze. Ostro gra…

I przyszła mi wtedy na myśl teoria nr 2:

Teoria nr 2.

TVN pojął, że ta ciążąca nam już od ponad trzech lat nie jest w stanie urodzić choćby i myszy. A po co komu góra, która tylko leży sobie i nic poza tym? Tak więc zaczęła się oglądać za alternatywą i z wszystkich możliwych (czyli dwóch i pół) wybrała tę najbardziej perspektywiczną. I na nią zaczyna grac. Ale, niestety, nowy pupil nie z tych, co sam się chodzić nauczy. Trzeba mu pomóc. I w tym sedno tej wczorajszej „kampanii buraczanej” i tego doprowadzenia pana Jana Vincenta do stanu, w którym pojąc go był zdolny tylko jeden pan Maciej z Radomia. To pokazuje jak mało wiary byłoby w poszerzającej najwyraźniej spektrum zaprzyjaźnionych środowisk „prywatnej telewizji” w możliwości nowego pupila. Zamiast zachwycić naród (i pana Maćka z Radomia) pomysłami, które same z siebie by zawstydziły Jana Vincenta, trzeba, nie tak dawnym zwyczajem, zacząć z jednych robić „buraki” a innych zagłuszać. Może inaczej się nie da?

Ta teoria legła w gruzach za sprawa dwóch przesłanek. Pierwsza jest domniemanie znakomitego rozeznania „zaprzyjaźnionej telewizji” we wszystkim, co w politycznej „trawie piszczy”. Drugą zaś dzisiejszy wynik badania opinii, wedle którego wszystkim lekko w górę drgnęło tylko nowy pupil zaliczył istny „zjazd na ryju”. jakby nagle ktoś Napieralskiemu wentyl wykręcił. A skoro o „zjeździe wiem dziś i ja to „najlepiej poinformowani” musieli wiedzieć już wtedy gdy „cztery godziny” kopali Jana Vincenta i gdy prowadzili ;’kampanię buraczaną”. Bez sensu takie spektakularne odcinanie się od pewnego wsparcia na rzecz tak niestabilnego.

Teorii trzeciej na razie nie mam. A właściwie mam ale niedopracowaną. Zilustruje ją scenką z dość często przywoływanego przeze swego czasu mnie komiksu „Wilq superbohater”. W odcinku w którym zadaniem Wilqa jest poskromienie antyamerykańsko- proirackiej manify, sunącej ulicami Opola, sprawę załatwia on za pomocą kilku zabójczych dla manifestantów- lewaków słów w języku angielskim („this is the window…”) oraz rzuconego w tłum Big Maca. Na koniec kumpel Wilqa wykonuje dziwna figurę gimnastyczną.

- A ty co? – pyta Wilq

- Robię gwiazdę. Skojarzy się im z amerykańską flagą i jeszcze bardziej ich pop*****li! – odpowiada Alcman.

Przy tej liczbie „gwiazd”, których robienia mało kto na naszej scenie politycznej zdołał uniknąć, nie zdziwiłbym się, gdyby to właśnie była właściwa odpowiedź i ta moja teoria nr 3. Że z tego wszystkiego TVN po prostu pop****ło. I nic ponad to!

Dziękujemy za uwagę…