Moje Waterloo

Znam trzech facetów, którzy na bitwie pod Waterloo wyszli jak Zabłocki na mydle. Dwóch poszło siedzieć, a mnie się udało. Pierwszego wszyscy znają, nie szło mu od jakiegoś czasu, do tego ten cholerny atak hemoroidów. Nic dziwnego, całe życie w siodle i to fatalne odżywianie na biwakach, takie jakieś nie francuskie. Solidnie solone mięso: to musiało się tak skończyć dla cesarza Francuzów. O tym trzecim, któremu nie wyszło, napiszę na końcu.

Teraz moja kolej Messieurs, Dammes. Do Brukseli dotarłem późnym wieczorem. Stanąłem na kwaterze u znajomej, która akredytowała się  w Brukseli bez niczyjej protekcji w czasach kiedy Donek - na kominie gdańskiej rafinerii - dyndał jeszcze  na linie. Wino kupiliśmy w markecie sieci  GB ( ŻiBi ) jak mawiają miejscowi. Po krótkiej naradzie sztabowej ustaliliśmy, że następnego dnia odwiozę znajomą do pracy, a natarcie na Waterloo przeprowadzę ok 11: 00, dochowując wierności historii. Kwaterę opuściliśmy po godzinie 9 : 00 i od razu stałem się ofiarą ataku połączonych sił walońsko - flamandzkich. Za wycieraczką samochodu był mandat karny w języku francuskim i flamandzkim wystawiony przez miejscowy magistrat za parkowanie po godzinie 9:00 w strefie płatnego parkowania bez uiszczenia opłaty. Do mandatu dołączony był uprzejmy list od władz miejskich mojej nowej unijnej stolicy, informujący że najlepiej dla mnie będzie jak opłacę mandat w magistracie co pozwoli mi uniknąć  dodatkowych kosztów zwiazanych z przelewami bankowymi. Obiecano mi nawet jakis rabat. Odwiozłem znajomą do pracy, a sam udałem się do magistratu z zamiarem napyskowania brukselskim urzędasom. Niestety uprzejma pani obezwładniła mnie już po dwóch zdaniach. Na wyrażoną przeze mnie pretensję, że informacja o strefie parkowania nie była napisana po angielsku, pani odpowiedziała : 
- Dzięki Bogu angielski nie jest  jeszcze w Belgii językiem urzędowym. 
Może to i lepiej, z niemieckim jako trzecim językiem urzędowym w Belgii, pewnie uda się Donkowi dotrwać do końca kadencji bez niepotrzebnego i rujnującego stresu. Zapłaciłem mandat bez dalszego szemrania i ruszyłem w stronę Waterloo. Pani doradziła mi jedynie bym kupił tarczkę zegarowa i ustawił godzinę 9:00 co, nastepnym razem, pozwoli mi na opuszczenie strefy płatnego parkowania z 15 minutową zwłoką.  W stosunku do historii miałem opóżnienie ok. 30 minut, a ta mi tu o kwadransie za free opowiada.

Po przerwaniu pierscienia autostradowego i minięciu wszystkich korków wyrwałem się z Brukseli, opóźnienie w stosunku do historii wzrosło o dalsze 10 minut. Wiedziałem, że nie będzie łatwo i wygranie tej bitwy nie jest takie oczywiste. Pewnie nie zdążę odebrać znajomej z pracy i nie pojedziemy do Antwerpii oglądać przez szybę prawdziwe diamenty. Bo przecież nie kupować.

Wyjechałem na drogę N2, nawigacja zamilkła bo nic tu się nie dało sknocić. Droga była prosta jak wystrzał napoleońskiej armaty, oczywiście bez uwzględniania efektu Coriolisa. Nacierałem coraz szybciej, na piątym biegu. Po kilkunastu minutach usłyszałem komendę - a gauche ! skręciłem w lewo. Szwoleżer od Jerzmanowskiego powinien znać podstawowe komendy po francusku. Następnie nawigacja zakrzyknęła - tout droit ! Wjechałem prościutko na szkolne boisko, na którym dzieciaki pracowników eurokołchozu igrali w miacz‡. Wycofałem się dyskretnie, jednak szwoleżerowie nigdy się nie poddają. Jechałem dalej drogą szutrową słuchając komend nawigacji, minąłem dwa żywopłoty, dwie zagrody dla owiec i wjechałem do gumna jakiegoś podbrukselskiego bambra. Przede mną były drzwi od stodoły. Zaraz !  zaraz ! przecież to nie ta epoka żeby latać na drzwiach od stodoły. Pan Bronek urodzi się dopiero za 137 lat. Przeprosiłem bambra i wróciłem na szutrówkę. Bamber się nie gniewał, powiedział tylko, że to stara droga do Waterloo. Wyłączyłem nawigację żeby opoźnienie w stosunku do historii nie zwiększało się. Zanim wjechałem na podwórko bambra mignął mi między żywopłotami Kopiec Lwa, postanowiłem kierować się na kopiec. Nie chciałem dotrzeć pod Waterloo po feldmarszałku Blucherze. Po kilkunastu minutach, po minięciu kilku zagród dla owiec i koni, krętą ścieżką poprzez las, wyjechałem prosto na parking przed rotundą mieszczącą panoramę bitwy pod Waterloo. Teraz należało jedynie wziąć kopiec szturmem z marszu. Jednak pokonanie ponad 200 schodków i wdrapanie się na wysokość 40 metrów okazało się ponad siły nawet takiego szwoleżera jak ja. Jednak szwoleżerowie nie kapitulują. Po trzech postojach osiągnąłem szczyt, zapłaciłem parę eurocentów i zlornetowałem pole bitwy. Było już dawno po wszystkim, wszystko zamiecione, zagrabione, trawa posiana. Gdyby wówczas było tak gładko, może bitwę wygrałby cesarz Francuzów. Choć wygranie jednej jeszcze  bitwy niczego by nie zmieniło. Napoleon był bez szans w starciu z koalicją. Po zejściu z kopca udałem się do rotundy. Nasi chłopcy od Jerzmanowskiego jak żywi, jak malowani. Jeszcze słychać śpiew i rżenie koni. Potem wizyta w La Haya Sainte i odwiedziny napoleońskich marszałkow w gabinecie figur woskowych. Po wyjściu z gabinetu figur woskowych poczułem silny głód. Na szczęście tuż obok była restauracja " Cambronne " A więc to ten gość z wiersza Broniewskiego ? Miło się zrobiło.
- Merde ! - Gówno ! - Zamknięte ! 
Powiedziałem to samo co rzekł Cambronne, oczywiście nie powiedzialem tego nad Wisłą jak chciał Broniewski. 
Gwardia umiera, ale się nie poddaje. Wróciłem do Brukseli i obiad zjadłem na stacji " Shella " kupiłem równiez tarczkę parkingową by Frytkojadom nie nabijać portfela. A do Antwerpii oglądać diamenty pojechałem następnego dnia. Nasi ziomale z Leżajaska całkiem nieźle sobie radzą w obrocie diamentami. Choć zauważylem - to znak nowych czasów - sporo handlarzy diamentów z Kaukazu. Gruzina i Ormiaszkę poznaję bez pudła.

W moim przypadku bitwę  pod Waterloo trzeba uznać za nierozstrzygniętą.

Trzecim facetem, który pośliznął sie na Waterloo był Marc Brunel, angielski inżynier, wynalazca, projektant i wykonawca pierwszego tunelu pod Tamizą. Autor niezliczonej ilości patentów, min. tarczy do drążenia tuneli. Brunel na długo przed Batą opracował technologię konwejerowej produkcji butów. Jak wiadomo żołnierz potrzebuje nie tylko prochu, karabinu i buławy w plecaku, ale także butów. Kontrakt z ministerstwem wojny na produkcję  obuwia dla wojska wydawał sie dla Brunela biznesem życia. Niestety wszystko rozstrzygnęło się pod Waterloo, minister wycofał sie z kontraktu, angielscy żołnierze wrócili z kontynentu w trofiejnych, francuskich butach, a Brunel został z wekslami, kredytami i fabryką wojskowego obuwia, która wkrótce spłonęła. Trzeba było swoje odsiedzieć. Niespłacanie zobowiazań to wszak przestępstwo. Na szczęscie pragmatyczni Anglicy dla takich " przestępców " mieli specjalne więzienia dla dłużników ( debt prison ) gdzie karę odbywało się w towarzystwie żony i dzieci. Pewnie dzieci Marca Brunela zanudziłyby się w tym więzieniu, gdyby nie car, który wyraził zamiar wykupienia weksli Brunela, a wraz z wekslami kupiłby i Brunela, po to by  zlecić mu budowę mostów na Newie. Na utratę takiego inżyniera Anglicy zgodzić się nie mogli i sami wykupili weksle Marca Brunela. Dzięki temu pierwszy na świecie tunel - czynny do dziś - wydrążono pod Tamizą, a nie pod Newą. To jednak temat na  inną notkę.

Dziś 200 - setna rocznica Bitwy pod Waterloo. Pamiętajmy o tym. Pamiętajmy, że w naszych żyłach płynie krew szwoleżerów od Kozietulskiego i tych od Jerzmanowskiego i Krasińskiego. Nie pozwalajmy Michnikom, Walterom i reszcie ferajny ze szwadronu "intelektualnych oszustów " na robienie z nas kacapów i kałmuckich poganiaczy wielbłądów. Bo My z tych szwoleżerów, nie z kacapów.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

19-06-2015 [09:47] - NASZ_HENRY | Link:

200 lat temu Rothschild pod Waterloo wygrał pierwszą bitwę o pieniądz ;-)