Kooperatywa. 2.

Musiałem przepchać ubikację na siódmym piętrze. Ktoś nawrzucał papieru bez umiaru, jak zwykle w tego typu interwencjach. Właśnie wracałem z zestawem gdy ją zobaczyłem. Szczupła, czarnowłosa, trzymała miotłę z gracją ale machała nią całkiem energicznie. Uśmiechnąłem się, odwzajemniła uśmiech i zobaczyłem urocze dołeczki na policzkach.
Nowy?
Tak, wczoraj przyjechaliśmy.
A, słyszałam. Rozrabiasz?
Czasami mnie ponosi, ale coraz rzadziej, nie warto. Antek jestem.
Ewa.
Roześmieliśmy się oboje. Musiałem jeszcze zrobić osiem łazienek, więc powiedzieliśmy sobie do zobaczenia i rozeszliśmy się.  Ładna, nie jakaś wyjątkowa, ale bardzo przyjemnie zajmuje się na nią patrzy. Kiedy robiłem trzecią łazienkę przyszedł Jan.
Witaj. Ta Wasza wczorajsza sprawa nie chce się tak po prostu skończyć, ten, któremu rozbiłeś nos to siostrzeniec notabla. Jakiś wiceminister zdaje się. Strasznie się pluli. Na szczęście całe zajście było sfilmowane z różnych perspektyw, widać wyraźnie że byliście ofiarami. Pamiętaj, nigdy więcej.
Dobrze, przepraszam.
Wierzę ze Ci przykro. Ale nie możecie tu zostać, w hotelu jest cała masa ludzi, możesz nawet trafić na tego z rozbitym nosem, albo na innych. Przeniesiemy Was do konserwacji na górę a ktoś Was zmieni.
Uśmiechnąłem się i powiedziałem.
Robisz mi świństwo, jestem wśród porcelany i ludzi a wysyłacie mnie tam gdzie nawet ptakom nie chce się latać. Jan się roześmiał.
Tak naprawdę chciałem pojechać na górę i zobaczyć konstrukcję, widziałem na zdjęciach i na szkicach. Mieliśmy z Markiem spróbować w sobotę załapać się do ekipy na wolontariat, a tu taka niespodzianka. Tyle tylko że trzeba pracować w skafandrach i z butlami tlenowymi, nigdy nie ma pełnego szczęścia.
Kiedy rano biegaliśmy z Markiem, patrzyliśmy w górę, Teraz siedzimy w windzie i patrzymy w dół. Jest jak przy starcie samolotu, wszystko coraz mniejsze i nagle staje się jasne, że świat jest wielką kulą. Na osiemnastu kilometrach jest wiatr całkiem spory. Ładujemy sprzęt i oddajemy się pod rozkazy Pabla, robota zespołowa. Powłoka jednego członu rozerwała się, dosyć duże uszkodzenie, nie do zrobienia przez standardowego robota. Trzeba wymienić cały płat materiału a potem podpompować.  Zgrzewamy na gorąco, bez płomienia. Dwóch naciąga a jeden zgrzewa. Ten balon jest helowy, ale trzeba ostrożnie. Kiedyś używano wodoru, ale mógł zapalić się a nawet wybuchnąć. Teraz wodór stosuje się tylko w mieszance z helem i tylko co pięć członów. Powłoka jest z jakichś lekkich polimerów, niepalna, odporna na rozerwanie i nieprzepuszczalna. Skoro jednak tu jesteśmy to znaczy że nie jest odporna na rozerwanie.
Mamy w sobotę kolokwium z historii spółdzielczości. Więc powtarzaliśmy sobie z Markiem pewne daty i kwestie.
-Rochdale?
-1843
-Jakie większe miasto?
-Manchester.
-Zasady spółdzielcze?
-Dobrowolnego i otwartego członkostwa, demokratycznej kontroli członkowskiej, ekonomicznego uczestnictwa członków, autonomii i niezależności, kształcenia, szkolenia, informacji, współdziałania, troski o społeczność lokalną.
-Jaką zasadę wprowadzono w XXI wieku?
-Absolutnej i bezwzględnej uczciwości.
-Z jakiego powodu?
-Realizacji programów tworzenia spółdzielni przez polskie firmy pośredniczące.
 
 
Kilkaset kilometrów dalej w kancelarii wiceministra odbywało się spotkanie.
-Szef chce żeby coś na nich znaleźć.
-Trudno będzie. Miejscowi są nimi zachwyceni. Kilkanaście tysięcy okolicznych mieszkańców jest członkami kooperatywy, albo adeptami. Mają najskuteczniejszy program edukacyjny i najtaniej załatwiają kwestie socjalne. A zaplecze mają takie, że wiele potrafią osiągnąć. Lepiej być ich sojusznikiem niż wrogiem.
-Poszukajcie czegoś, wszyscy mają coś na sumieniu, korupcja, skandale seksualne, spiski, alkohol, narkotyki. Nie ma świętych.
-Oni wszystkie takie sprawy załatwiają na bieżąco.
-Ktoś coś zapomniał powiedzieć?  Pedofilia?
-Bardzo tego pilnują, tak naprawdę wszystkiego bardzo pilnują. Mają system kontroli i system braterstwa. Oba się uzupełniają. Nie ma szans aby do ich strefy trafił alkohol, narkotyki albo broń.
-Jesteście wywiadem. Dajcie mi coś.
-Amerykanie próbowali, Izrael próbował. Rozmowa z pojedynczym spółdzielcą jest jak anons w prasie. Nic się nie da zrobić.
-Pieprzeni szmaciarze. Nie przestrzegają reguł gry. Mamy ich na naszym terenie, jest ich tysiące. Musimy znaleźć jakiś punkt zaczepienia. Dziś mamy trzeciego lutego. Trzeciego marca zapraszam do mnie i chciałbym usłyszeć coś ciekawszego