Good job dla Prezydentowicza

Wielce Szanowny Panie Prezydencie Z wielkim zdziwieniem przeczytałem w mojej ulubionej gazecie opiniotwórczej, Super Ekspresie, iż syn pański poszukuje pracy a być może nosi się z zamiarem wyemigrowania do Wielkiej Brytanii. Taka sytuacja przed II turą wyborów prezydenckich jest czymś niesamowitym i źle wróży.

Wydaje się co najmniej dziwne, że pan, osoba na tak eksponowanym stanowisku nie jest w stanie pomóc własnemu synowi w znalezieniu pracy. Chciałbym od razu zastrzec, że nie uważam za rzecz naganną sytuacji, w której rodzice pomagają dziecku w znalezieniu pracy. Wręcz przeciwnie : jestem zdania, że to pierwsza i najważniejsza rodzicielska powinność. Oczywiście pod warunkiem, że wszystko odbywa się z zachowaniem elementarnej przyzwoitości i bez tego swojskiego zapaszku nepotyzmu. Ja sam pierwszą pracę dla syna wychodziłem osobiście, co zabrało mi ponad  3 miesiące.

Proszę wszelkimi możliwymi sposobami wybić synowi z głowy emigracyjne pomysły. Emigracja to nie zabawa, nie wyjazd turystyczny, tu okrzyk - ahoj shogunie ! - przez gardło nie przechodzi gładko. Czy po odejściu ze stanowiska, mam nadzieję, że nie stanie się to w tym ani w następnym tygodniu, stać będzie pana i małżonkę na 3 - 4 wypady  do Wielkiej Brytanii, w ciągu roku ?  Tym bardziej, że ten oszołom Michael O'Leary, szef Ryanaira, zapowiedział, że w pewnych określonych sytuacjach cena biletu może być zależna od wagi podróżnego.

Pamiętajmy, że emigracja to wnuczęta oglądane przez dziadków  na niewielkim ekraniku Skype' a. Tacy dziadkowie rzadko bywają świadkami kiedy ich wnuczka sklei cztery polskie wyrazy i powie je w sposób, który można będzie uznać, za pierwsze poprawnie wypowiedziane zdanie po polsku. To jest doświadczenie niezwykłe. Może być sytuacja gorsza : rodzice oglądający własne dzieci na ekranie Skype'a. Pozornie wszystko jest w porządku, kochani, solidni dziadkowie opiekujący się wnuczętami i rodzice zabezpieczający byt materialny. Tylko czy to własciwa kolej rzeczy ?

Są ojcowie, których dzieci i żony z jakichś powodów zostały w kraju. Sytuacja też pozornie w porządku, byt materialny zabezpieczony, raz w roku wyjazd do Hiszpanii, ojciec jest na Boże Narodzenie, potem maratoński objazd rodziny i już w Nowy Rok ojca nie ma... a to już 10 lat. 10 - letnia dziewczynka nie wiedzieć kiedy stała się 20 - letnią panną. Ten ojciec jest w porządku, tylko jakiś taki dziwny. Ojciec składający wizytę, a tak by się chciało dziewczynie, ojcu w mankiet wypłakać. Nie ma kiedy, przecież tego nie da się zaplanować. Nie da się zaplanować płakania w mankiet 27 grudnia o 11:30 - póżniej się nie da - zamknięcie bramek o 16:00.

Emigracja to płacz i smutek dziadków przy pożegnaniach, to tęsknota rodziców za dziećmi. Tego nie można lekceważyć. Czy emigracja to antidotum na życiowe i materialne problemy ? Na pewno tak, choć wypadałoby zapytać 55 - letnią dyrektorkę domu kultury, pakujacą pizze w Edynburgu, której powiedziano, że kultura, która nie może sama się wyżywic jest do doopy. A to był jedyny dom kultury w powiecie, miejsce gdzie dzieci po raz pierwszy mogły uczyć się rysunku, tańca, muzyki. Tylko komu potrzebne takie rozwrzeczane bachory. Należałoby również zapytać 40 - letniego managera średniego szczebla pracującego dla korporacji, który z dnia na dzień stał się w Polsce zbędny i musi ciągać wózek w fabryce wiader. Na szukanie pracy - zgodnej z kwalifikacjami - w Polsce nie było czasu. Raty. Ci windykatorzy z banku to jednak ludzie wyprani z poczucia humoru. Oczywiście są i ludzie, którzy pracują zgodne z kwalifikacjami. Na przykład małżeństwo ichtiologów z Krakowa, pracujące w przetwórni ryb w Kingston. Ona obsługuje maszynę do zamykania puszek a on pracuje przy rozbiorze tuńczyka. Tylko czy to znowu o to chodzi ?

Obraz emigracji i emigracyjnych " słodkości " oczywiście przerysowuje. To wszystko są kwestie indywidualne, kwestie osobistych porażek i osobistych sukcesów.  Na pewno powody do zadowolenia mają rzemieślnicy. Pracownicy budowlani, mechanicy, blacharze, lakiernicy, kucharze. Robią to co robiliby w Polsce i nie doświadczają żadnego dyskomfortu czy  frustracji, bo to co robią jest zgodne z ich możliwościami  i kwalifikacjami. Do tego dochodzi gratyfikacja finansowa, jakoś trudno wyobrazić mi sobie polskiego mechanika zarabiającego 750 funtów tygodniowo, a tyle zarabia mój sąsiad, dobry fachura - mechanik samochodowy.

Emigracja nie jest zła, poznawanie świata, zdobywanie doświadczenia, poznawanie innych kultur, w tym i innych kultur pracy, na przykład urzędniczej kultury pracy. Można wiele się nauczyć. Dobra jest emigracja w wydaniu angielskim czyli tzw. gap year. Roczne peregrynacje po świecie młodych ludzi zanim podejmą studia uniwersyteckie. Ktoś jedzie do Bombaju i pracuje jako wolontariusz w szpitalu. Okazuje się, że wymarzony zawód lekarza to nie to co chciałby robić. Inni jadą realizować projekty edukacyjne w Afryce i znowu okazuje się, że połowa z nich nie cierpi bachorów. Po powrocie zweryfikują plany zawodowe i nie będą z frustrowanymi nauczycielami ani lekarzami - patałachami.

Inna angielska emigracja, to emigracja pogodowa - kierunek Australia. Tam znajdują pracę i swoje miejsce na Ziemi. Inny typ  emigracji to emigracja emerytalna, ci wybierają południe Francji lub Hiszpanię. W departamencie Correzze, który znam dość dobrze, mieszka tylu Anglików, że wydaje się dla nich codzienną, lokalną gazetę.

Jak widać są różne emigracje, niektóre nawet przyjemne. Emigracja zła nie jest, zły jest exodus, czyli to z czym chyba mamy do czynienia w Polsce. Exodus jest szkodliwy  na krótką metę, a w perspektywie odleglejszej może okazać się wręcz tragiczny, na przykład dla polskich emerytów.

Zdaję sobie sprawę, że  wszystkie moje rady dotyczące emigracyjnego życia pan prezydent zlekceważy i wypchnie swojego syna na emigrację, fundując mu emigracyjną kromkę chleba. Inaczej być nie może, bowiem pan prezydent i jego formacja, której jest " niezależnym kandydatem " uczyniła z emigracji instrument rozwiązywania problemów z kolejnymi rocznikami wchodzącymi w wiek produkcyjny. I nie ma w tych słowach drobiny przesady skoro psycholog społeczny prof. Czapiński woła dramatycznie w Gazecie Prawnej: 

Rośnie fundamentalistyczny radykalizm w młodym pokoleniu Polaków. Módlmy się, by jak najszybciej wyemigrowali, dzięki czemu ochronimy porządek.

Zawsze miałem marne zdanie o naukowym warsztacie tego psychologa społecznego, jednak po takich słowach muszę niestety dodatkowo zaliczyć go do grona utytułownych durniów i szkodników... cóż swój ciągnie do swojego. 

 http://www.gazetaprawna.pl/art...

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

16-05-2015 [10:44] - NASZ_HENRY | Link:

Ten nie wygląda
https://www.youtube.com/watch?...
jakby się gdzieś wybierał ;-)