Naród sprawców czeka na przeprosiny od Sojusznika

O ironio: naród "sprawców" czeka na "przeprosiny" od "Sojusznika".
Ups...czas minął i w takiej formie jak tego oczekiwaliśmy, nie nadejdą. O ironio, od jedynego sojusznika.
Od tego jedynego sojusznika, od którego nie pomnę, abyśmy dostali realne wsparcie. Kiedykolwiek. Jak nie przymierzając vice versa Kosciuszko, czy Pulasky.
O ironio, rosyjska dyplomacja nigdy nie wyprała nas tak po pysku, jak Prezydent Obama i Jego przedstawiciele najwyższych urzędów, oraz mediów.
Mimo że USA to sojusznik, a Rosja gnębi nas tak ze 300 lat razem wespół z tutejszymi wspólnikami.

O ironio nasz Prezydent, również domaga się wyjaśnień od szefa FBI, skoro w 2010 roku suflował całemu światu, iż jesteśmy narodem sprawców. I niemała reszta POlityków i innych celebrytów, którzy zgodnie twierdzą, że co prawda James Comey nas obraził, no ale przecież...
O ironio, najważniejsze jest dla nich to "no ale przecież"!
No ale przecież trzeba uderzyć się w piersi. Bo pogromy, bo Jedwabne, bo żydożercy.
A można było uczyć historii, zamiast bić się w piersi. Że nie jesteśmy narodem sprawców. Tak jak nie jesteśmy narodem pedofilów, dzieciobójczyń i ruskich zdrajców. Że zdarzają się szuje. Jedna na sto? Na tysiąc? Na dziesięć tysięcy?
I jeśli mielibyśmy bić się w piersi za przodków, jeśli musimy, to było nakręcić sto filmów, może tysiąc o tym, a może i dziesięć tysięcy o tym, kto tak naprawdę przeciwstawiał się obu totalitaryzmom i kto prosił, a gdy odzewu nie było, kto żebrał o ratunek dla Żydów?
Zamiast tego mamy "Pokłosie", "Idę" i Prezydenta.
To ile teraz filmów trzeba nakręcić i ile wyborów należy wygrać, żeby zachować godną proporcję? Czy damy radę się z tego wygrzebać?
MP