Co dalej z Europą?

W Europie zebrało się dość zjawisk wskazujących na stan kryzysu tak głębokiego, że można spodziewać jego katastrofalnych skutków.
Najgorsze jest to, że nikt z tych którzy, przynajmniej formalnie, ponoszą odpowiedzialność za losy Europy nie podjął się poważnej próby przedstawienia programu wyjścia ze stanu grożącego totalną katastrofą.
 
Objawy omawianego kryzysu to przede wszystkim:
- całkowity niewypał z wprowadzeniem euro, które przyniosło zyski tylko niemieckiej gospodarce,
- dopuszczenie do stanu bankructwa na koszt UE w wielu krajach europejskich
- brak spójnej polityki rozwojowej i stagnacja gospodarcza pogłębiająca różnice poziomu dochodów w poszczególnych krajach
- panoszenie się jałowej i szkodliwej, ale bardzo kosztownej biurokracji unijnej,
- promocja demoralizacji i konsumpcyjnego stylu życia,
- rosnące bezrobocie powodujące migracje w poszukiwaniu pracy i rozkład życia rodzinnego i społecznych więzi.
 
Wszystkie te i inne choroby unijnej Europy są rezultatem braku jakiejkolwiek idei łączącej narody europejskie.
 
Historyczne próby zjednoczenia Europy czynione kilkakrotnie właściwie poza imperium rzymskim nie zakończyły się powodzeniem głównie z racji nieumiejętności znalezienia wspólnego języka między inicjatorami a resztą Europy.
Nie wspominając prób brutalnego panowania przez Niemcy i Rosję / głównie bolszewicką/, ani Karolowi Wielkiemu ani Napoleonowi nie udało się dokonać skutecznego zjednoczenia Europy ze względu na brak dostatecznego wykorzystania więzi kulturowych. Nawet najlepsza administracja nie jest w stanie ich zastąpić, może najbliżej realizacji tego celu byliśmy w średniowieczu, kiedy Europę łączyło chrześcijaństwo, niestety wielka schizma, a potem protestantyzm położyły na wieki kres tym tendencjom.
Współcześnie usiłuje się ją zjednoczyć pod fałszywymi hasłami tolerancji, rzekomej demokracji, a głównie totalnego konsumpcjonizmu, który ma zastąpić wszelkie idee.
Los takiego związku jest z góry przesądzony, rozpadnie się on pod wpływem pierwszego niepowodzenia, nikt bowiem nie będzie walczył o jego utrzymanie; - niby w imię jakiej idei? 
 
Europa stanowi jednak ciągle łakomy kąsek, dzisiaj znajduje się on w rękach niemieckich, ale i Rosjanie, mimo że nie potrafią uporać się z podstawowymi problemami egzystencji swego narodu, a także są obciążeni historycznym garbem bolszewizmu, pretendują do przewodniej roli w Europie zjednoczonej według ich reguł. Jest to zresztą tylko pewien wariant niemieckiej Europy, w którym Rosja z racji swoich zasobów naturalnych mogłaby odegrać rolę niemieckiego partnera na specjalnych warunkach.
Szanse na taką rolę są raczej minimalne mimo posiadania ciągle jeszcze znacznej siły militarnej, przynajmniej w zestawieniu z pozostałymi krajami europejskimi.
Dla Niemiec, nie mówiąc już o innych europejskich partnerach, taka rola Rosji jest nie do przyjęcia, bowiem włączenie do ich sfery interesów rosyjskiej „Europy po Władywostok” nosi w sobie groźbę przejęcia wszystkich rosyjskich konfliktów związanych z ich obecnością na azjatyckiej Syberii.
Te konflikty będą narastać w miarę rozwoju chińskiej gospodarki, a w konsekwencji tworzenia wspólnoty interesów z pozostałymi dalekowschodnimi „tygrysami”.
Ze względu na włączenie do tego zespołu Hong – Kongu, Singapuru, krajów półwyspu Indochińskiego, Tajwanu, a nawet Japonii, główna ekspansja musi zwrócić się w kierunku rosyjskiego stanu posiadania oczekującego odpowiedniego zagospodarowania. Rosja mimo wpływu z tego terenu wielkich pieniędzy nie jest w stanie ucywilizować azjatycką część swego państwa, podobnie zresztą jak i europejską.
Co potrafią zrobić Chińczycy można zaobserwować na fragmentach przyamurskiego kraju gdzie pozwolono im inwestować. Dla Rosji jedyną szansą na utrzymanie Syberii jest wciągnięcie Europy, a szczególnie Niemiec do procesu zagospodarowania wschodnich regionów swego państwa.
Nie jest to jednak wybór dość fortunny, UE ma sporo kłopotów wewnętrznych, z którymi nie może sobie poradzić ze względu na brak jakiejkolwiek koncepcji rozwojowej. Jedyną jej troską jest utrzymanie wysokiego poziomu dobrobytu i sybaryckiego trybu życia w wybranych krajach, a Niemcy chcąc utrzymać przewodnią rolę muszą to zapewniać.
W tych okolicznościach pójście na ryzyko tworzenia wspólnoty gospodarczej z całą Rosją jest mało prawdopodobne.
Niemcy będą wolały traktować Rosję jako wyłącznie swoją domenę wpływów wyznaczając jej rolę dostawcy dla niemieckiej gospodarki, obecne trudności Rosji temu znakomicie sprzyjają, gdyż zmuszają ją do akceptowania niemieckich warunków.
Nie są to jednak warunki europejskie, które polegają głównie na uzyskaniu gwarancji na pokojową współpracę i wyeliminowanie rosyjskiej agresji.
 
Ani niemieckie ani rosyjskie działania i zamiary nie odpowiadają potrzebom narodów Europy włączywszy w to również naród niemiecki i rosyjski.
Historyczne doświadczenia rozwoju stosunków niemiecko rosyjskich kosztem innych narodów są tego najlepszym świadectwem. 
 
Obecna sytuacja w Europie powinna zmusić do refleksji i rozpoczęcia procesu poszukiwania drogi wyjścia z zagrożenia nieuchronną katastrofą w przypadku kontynuowania obecnej polityki prowadzonej od kilkudziesięciu lat przez Niemcy przy współpracy ze strony krótkowzrocznych, a nawet sprzedajnych polityków francuskich i innych żyjących z ochłapów z niemieckiego stołu.
Tą drogą jest wyłącznie generalna przebudowa warunków zjednoczenia narodów europejskich.
Na jakich warunkach ma to być dokonane pisałem wielokrotnie, tylko ze względu na pozorny brak zagrożenia nie było bodźców do działania. Obecnie sytuacja jest sprzyjająca ze względu na fakt ofensywy sił agresywnych, z jednej strony rosyjskiej, a z drugiej islamskich terrorystów.
Wprawdzie największe zagrożenie egzystencjalne tkwi w wewnętrznym rozkładzie europejskich społeczeństw, ale tego nie tylko, że nie dostrzega się, lecz wręcz przeciwnie uważa się to za największe osiągnięcie cywilizacyjne, podobnie jak w Polsce przed rozbiorami traktowano liberum veto.
Ci wszyscy, którzy chcą ocalić swój naród, a też i całą Europę powinni skorzystać z powstałej sytuacji i rozpocząć działania ofensywne.
Podatny grunt istnieje, wystarczy wspomnieć manifestacje w obronie rodziny.
Szczególną rolę ma do spełnienia instytucjonalny kościół katolicki, który powinien podjąć się misji rechrystianizacji Europy, a szczególnie wesprzeć i umocnić pozycję papieża Franciszka pozwalając mu na przeniesienie swojej misji na szerszą skalę i bezpośrednie zaatakowanie strupieszałych, zdemoralizowanych i niezdolnych do działań pozytywnych tych warstw społeczeństwa europejskiego, które korzystając z powszechnej bierności przejęły ster rządów prowadzących wprost ku katastrofie.
 
Potwierdzeniem faktu rosnącego poczucia zagrożenia w Europie są między innymi zainteresowania zbrodnią smoleńską. Dotychczas panowało w Europie zachodniej przekonanie, że tej sprawy lepiej nie ruszać ze względu na interesy w Rosji, podobnie zresztą jak w swoim czasie było ze zbrodnią katyńską.
Obecnie świadomość zagrożenia każe bliżej przyjrzeć się wszystkim okolicznościom sprawy, co oczywiście wywołało reakcję Rosji w postaci przedstawiania „nowych dowodów” zrzucających winę na ofiary, co jest typowym objawem bolszewickiej mentalności i czekistowskich metod śledztwa.
Nawet nie zwrócono uwagi na fakt, że te „dowody” zostały sfabrykowane w pięć lat po zbrodni, a to powinno tym bardziej obudzić czujność Europy i zmusić do refleksji nad całą dotychczasową polityką ustępstw przed bezwzględną agresją.
Przecież jeszcze żyją ludzie, którzy mają w pamięci skutki takiej polityki, a piąta rocznica smoleńskiej zbrodni obchodzona w szczególnych okolicznościach przywołania w pamięci faktu ustosunkowania się do niej sprawców i ich pomocników, powinna może nawet w większym stopniu aniżeli agresja na Ukrainie wpłynąć na obudzenie się ze złudzeń europejskich społeczeństw.