Niemcow i Tupolew

Prawda bywa nie do wytrzymania. Prawdy w Rosji znieść nie mogą. Tak było za cara, za bolszewika, i tak jest teraz, za czasów smuty Jelcyna i po smucie, za Putina. Dlatego od czasu do czasu musiał zginąć ktoś, kto znał prawdę, więcej, szukał jej i nie mógł pozostawić dla siebie. Musieli oddać głowę dziennikarze - Gongadze (z rąk wtedy prorosyjskich władz Ukrainy) i Politkowska, zbuntowany Litwinienko z tajnych służb, zapłacił życiem Niemcow, który zbierał dowody na wojskowe zaangażowanie Rosji na Ukrainie. Niech Mu ziemia lekką będzie.
I teraz świat, wychowany na Dekalogu, ten świat żąda prawdy, żąda śledztwa. Nie zabijaj, nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu – to najwyższe nakazy. Nie chce się Europa i świat zachodni zgodzić na jawne kłamstwa i mordowanie jako sposób na walkę polityczną.
Niepojęte – dlaczego godzi się w takim razie na fałsze rozmaitych komisji samolotowych? Dlaczego godził się na codzienne dawanie fałszywego świadectwa przeciwko polskiemu prezydentowi i jego współpracownikom, a potem na zacieranie śladów?
Bo musi to na Rusi, a w Polsce jak to chce, a że Polska koło Rusi, to i w Polsce musi...?
---------------
komentarz ukazał się we środę 4 marca br. w "Gazecie Polskiej Codziennie"
Józef Śreniowski trafnie zauważył, że w Europie to mamy zestawienie prawda-nieprawda, a w Rosji to prawda-krzywda. Kto tam wytknie nieprawdę, ten krzywdę zrobił.