Żołnierze Wyklęci, dziękuję

Dzień Żołnierzy Wyklętych to dzień szczególny. Dzień zasłużonej pamięci nie tylko wreszcie (!) w skali państwa i wspólnoty narodowej, ale osobistych emocji, prywatnej wrażliwości wielu z nas wobec tych dzielnych Polaków.

Jako dzieciak, jeszcze w szkole podstawowej, wychowywano mnie w kulcie „Ognia” ‒ Józefa Kurasia, co się komunistom na Podhalu nie kłaniał. Gdy chodziłem do szkoły w Rabce, nasz wychowawca, jakoś niespecjalnie przejmując się władzą, choć był to koniec lat 70-tych, pokazywał nam gospodę, w której miano urządzić zasadzkę na „Ognia”, z której oczywiście się wymknął, zadając jeszcze straty wrogom Polski.

Z kolei ci, z mojej rodziny pochodzący z Kresów Wschodnich opowiadali z dumą i godnością w oczach o „Łupaszce” Zygmuncie Szendzielarzu, tym reprezentancie kresowego honoru i kresowej niezłomności, które zapewne były powodem, że Józef Piłsudski zwykł mawiać – iż „Polska jest jak obwarzanek” czyli to, co najlepsze jest na zewnątrz.

A potem w moim dorosłym życiu spotkałem skromnych, starszych uczciwych ludzi, z partyzanckim i więziennym życiorysem, którzy posłuchali Norwida i po Jałcie „nie kłaniali się okolicznościom”, a prawdom „nie kazali, by za drzwiami stały”.
Dzięki nim także jestem, jaki jestem. I za to im dziękuję.

*jest to pełny komentarz, który ukazał się także w „Gazecie Polskiej Codziennie” (28.022015)