Rządy PO są jak śpiew Anny Muchy

Rządy PO są jak śpiew Anny Muchy

 

            Sobotni wieczór, żona krząta się po mieszkaniu, a mój synek bawiąc się piłką słucha lecącego na Polsacie programu „Jak oni śpiewają”. Programy tego typu są ostatnio w modzie we wszelkich możliwych stacjach. „Gwiazdy tańczą na lodzie” w Telewizji Polskiej, na TVN też tańczą gwiazdy, ale na tradycyjnym parkiecie, a na Polsacie, te same zresztą często gwiazdy, sobie śpiewają. Już Jerzy Stuhr w swoim legendarnym występie na festiwalu w Opolu w 1977 r. udowodnił, że „Śpiewać każdy może”, a ta śmiała teza mimo upływu ponad 30 lat nic nie straciła na aktualności. Właściwie nawet można powiedzieć, że dopiero teraz w ramach telewizyjnej inwazji programów rozrywkowych z udziałem gwiazd szklanego ekranu, teza ta została wypełniona treścią.

            Siedzę sobie i pracując przy komputerze, a trochę przy okazji jestem świadkiem jak po raz kolejny śpiewa Anna Mucha. Śpiewa jak zawsze beznadziejnie. Co ciekawe już się coraz mniej stara, aby śpiewać lepiej. Aczkolwiek odniosła dziś historyczny sukces bo w opinii pani Elżbiety Zapendowskiej w całej piosence udało jej się zaśpiewać dwie nuty dobrze! Jakie to ma jednak znaczenie? Wygłupia się na scenie, a przecież chodzi o show, więc zachwycona publiczność krzyczy „sześć” i jak opętana śle smsy, byleby tylko za tydzień znów ją oglądać, bo chyba nie słuchać? Gdyby oceniać stronę wokalną to nawet do przysłowiowego kotleta w najgorszej mordowni by się tej jej śpiew nie nadawał, ale jakie to ma znaczenie, kto by tam zwracał uwagę na śpiew? W kolejnym programie to dopiero będzie show! Obiecała, że zaśpiewa w duecie z samym… Jerzym Urbanem! Gdy publiczność to usłyszała wpadła w szał zachwytu. Czyż można sobie wymarzyć coś wspanialszego niż śpiewającego na scenie rzecznika reżimu gen. Jaruzelskiego z okresu stanu wojennego i Annę Muchę? Chyba tylko sam gen. Jaruzelski mógłby przebić swojego rzecznika towarzysząc na scenie aktorce?

            Zabrzmi to nieco hardcorowo, ale Anna Mucha ma wiele wspólnego z polityką, a z Platformą Obywatelską w szczególności. Nawet nie dlatego, że panna Anna Mucha była kiedyś radną w Warszawie właśnie z ramienia PO, ale z tego powodu, że jej „wokalny sukces” jest bardzo podobny do sukcesu polityczno – sondażowego Platformy Obywatelskiej. Platforma pojęcia nie ma o rządzeniu, tak jak Anna Mucha o śpiewaniu. Jakie to ma jednak znaczenie? Ważne, że publiczność jest zachwycona! Liczy się przecież show! Spektakl z laptopami, z immunitetem, z kastrowaniem, z PZPN-em, z dezubekizacją, z samolotem. Nic z tego nie wynika. Same fałszywe tony. Uderzają w dźwięki, a brzmią jak Anna Mucha. Liczą się jednak pozory. Wrażenie. Puste gesty. The Show Must Go On. No i kasa oczywiście. Bo podobnie jak panna Anna Mucha inkasuje za każdy program stosowne honorarium, tak i PO przecież czymś się jednak zajmuje. Szpitale chociażby mają iść pod młotek. Nic wielkiego w sumie, takie sobie zwykłe „kręcenie lodów”. Ale kto by na to zwracał uwagę? Ważne, że poseł Palikot pomacha sztucznym penisem, założy koszulkę z jakimś prowokującym napisem, albo przyniesie do telewizyjnego studia świński ryj. Gdy zabranie pomysłów Palikotowi z pomocą przyjdzie marszałek Stefan Niesiołowski. Jego ujmujący sposób bycia i kultura języka da się porównać tylko z wokalnym talentem Anny Muchy. O obecnym prezydencie był Pan Marszałek łaskaw wyrazic się w następujący sposób: „Lech Kaczyński potrzebuje kuracji, która doprowadzi jego system nerwowy do porządku. Pytanie, czy to chwilowa zapaść, nerwica czy trwałe uszkodzenie, które wcześniej czy później skończy na komisji lekarskiej”, o obecnym liderze SLD, pośle Napieralskim mówił niedawno: „Obrzydliwy załgany hipokryta i obłudnik”.

            Powie mi ktoś, że może pan marszałek Niesiołowski nieco przesadza z językiem, ale słusznie definiuje problemy? Pewnie i jemu się to nieraz zdarza. Sam pamiętam jego bardzo trafną wypowiedź z 2001 r. gdy powstawała Platforma Obywatelska (zamieszczoną w dzienniku „Życie” z 1 sierpnia 2001 r.): „Platforma jest przede wszystkim wielką mistyfikacją.(...) W istocie jest takim świecącym pudełkiem. Mamy do czynienia z elegancko opakowaną recydywą tymińszczyzny lub nowym wydaniem Polskiej Partii Przyjaciół Piwa, której kilku liderów znakomicie się odnalazło w PO”.

             I tu się Panie Marszałku wyjątkowo muszę z Panem zgodzić.