Książka Wojciecha Muchy o Ukrainie - "Krew i Ziemia"

  Została zaprezentowana w dniu 27.01.2015 w Domu Pielgrzyma "Amicus" przy parafii św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu /koło pl. Wilsona/.  Przyszło stosunkowo niewiele osób - ok. 25-30.  Spotkanie filmowała jednak telewizja Vod.gazetapolska.pl i w sieci już jest relacja wideo  /TUTAJ/.

  Impreza zaczęła się o 18:15 krótkim zagajeniem red. Tomasza Sakiewicza - naczelnego "Gazety Polskiej".  Wyraził on głębokie zadowolenie z tego, że jak słychać ze źródeł amerykańskich /m.in. Stratforu/ Stany Zjednoczone planują powrót do koncepcji Międzymorza i zgromadzenie znacznej ilości swego sprzetu wojskowego w Europie Środkowo- Wschodniej /mniej entuzjastycznie odnosi się do tych zapowiedzi dr Jerzy Targalski  /TUTAJ//.  Potem Sakiewicz omówił krótko książkę Wojciecha Muchy, podkreślając jej pionierski charakter.

  Zaczęła się nastepnie rozmowa Wojciecha Muchy z prowadzącym spotkanie Samuelem Pereirą.  Reporter powiedzial, że kiedy pierwszy raz przyjechał na Ukrainę 5 grudnia 2013 roku, nie miał pojęcia, czego się spodziewać.  Zaskoczyło go ciepłe przyjęcie ze strony Ukraińcow.  Nacjonalizm ukraiński jest w tej chwili antyrosyjski, a nie antypolski.  Mucha słyszał w ciągu 11 miesięcy tylko o dwóch antypolskich incydentach, z których jeden był prawdopodobnie wyssany z palca.

  Faktem natomiast jest popularność UPA i jej czerwono czarnych sztandarów.  Nie wynika to jednak z wrogości wobec Polski, ale z tego, iż jeszcze długo po wojnie UPA walczyła z Sowietami i jest postrzegana jako coś w rodzaju ichnich "Żołnierzy Wyklętych".  O rzezi wołyńskiej wielu Ukraińców nie słyszało, a ci co  wiedzą o niej - nie sądzą, by akurat teraz, w obliczu agresji rosyjskiej, należało się zajmować przeszłością.

  Wojciech Mucha mówił też o aktualnej sytuacji na froncie, w szczególności o ofensywie "separatystów" i nieudolności ukraińskiej armii, której znów grozi zamkniecie w kotle, tak jak we wrześniu pod Iłowajskiem, tylko że obecnie w rejonie Debalcewa, między Donieckiem, a Ługańskiem.  Dobrze wyrażał sie natomiast o oddziałach ochotniczych, batalionie "Ajdar" i pułku "Azow".

  Problem polega jednak na tym. iż to "pospolite ruszenie" nieźle radzi sobie z rosyjskimi najemnikami i dywersantami, ale gdy zaczynają oni mieć kłopoty, Rosja przysyła im z odsieczą swoje regularne, doborowe wojska, na które ochotnicy są za słabi.  Potem, pod wpływem nacisków Zachodu, część wojsk rosyjskich zostaje wycofana i wszystko zaczyna się od początku.  Wrześniowy rozejm, wynegocjowany w Mińsku, nigdy tak naprawdę nie był przestrzegany, a ostatnio załamał się zupełnie.  Walki trwają.

  Zarówno Sakiewicz, jak i Mucha twierdzą, ze naród ukraiński powstaje dopiero teraz - po Majdanie.  Wojciach Mucha zauważa, że na Ukrainie wciąz króluje korupcja, a wielu Ukraińców, zwłaszcza w takich rejonach jak Ruś Zakarpacka, czy Bukowina nie czuje żadnej wspólnoty z Donbasem i nie chce go bronić.  Nie jest jasne, jaki kształt przybierze "nowa Ukraina".  W każdym razie Kijów był przed Majdanem miastem rosyjskojęzycznym.  Teraz wszyscy mówią tam po ukraińsku.

   Rozmowa Pereiry z Mucha trwała około godziny, padło potem kilka pytań z sali, a o 19:30 Wojciech Mucha zaczął podpisywać swoją książkę.  Od wczoraj zdązyłam juz ją przejrzeć.  Jej pierwsza część zatytułowana "Krew" - to w istocie kronika wydarzeń na Majdanie i wokół niego w dniach 5.12.2013-26.02.2014, do powołania rządy Jaceniuka i poczatku inwazji Rosji na Krym.  Druga zaś, zatytułowana "Ziemia" to relacje Muchy z podroży po Ukrainie od poczatku kwietnia 2014 do wyborów prezydenckich 25.10.2014.

  Autor odwiedza m.in. Bar, Równe, Winnicę, Donieck, Czerniowce, Użgorod.  Kontaktuje się z tamtejszą Polonią.  Pisze też o pozarze w Odessie i bitwie pod Iłowajskiem.  Książkę uzupełniają przypisy oraz wykaz osób.  Tomasz Sakiewicz ma rację nazywając dzieło Muchy "pionierskim".  Nigdzie indziej nie zarysowano tak całościowego obrazu wydarzeń na Ukrainie.