UE wsparła prześladowców

Wszystkim optymistom, którym wydaje się, ze Unia Europejska to instytucja dbająca o wartości ogólnoludzkie takie jak swoboda wyznawania swojej wiary, czy przestrzeganie najbardziej podstawowych standardów humanitarnych, muszę rozczarować. W poniedziałek UE dała czytelny sygnał prześladowcom chrześcijan – macie wolną rękę, my was napiętnować nie będziemy.

Chodzi o comiesięczne spotkanie, na którym miano przyjąć deklarację w sprawie prześladowań religijnych, ze szczególnym uwzględnieniem chrześcijan. Niestety w tekście deklaracji końcowej przygotowanej przez szefową unijnej dyplomacji, Catherine Ashton, ograniczono się jedynie do ogólnikowych stwierdzeń, a słowo „chrześcijanie”w ogólne nie pada. Jest jasnym, że tego typu deklaracja, przejdzie bez echa i będzie kolejnym papierkiem na stole biurokratów z Brukseli.

Włoski szef dyplomacji Franco Frattini bez ogródek nazwał poniedziałek „czarnym dniem w historii Unii Europejskiej”. Jego dezaprobata dotyczy postawy szefów dyplomacji z innych państw unijnych, którzy nie stanęli w obronie prześladowanych chrześcijan. Dla Frattiniego jak i dla innych dyplomatów popierających apel o ich publiczną obronę, w tym z Polski, jest jasne, że tylko nazwanie rzeczy po imieniu może wywołać wśród rządzących jakiś odzew i zmienić nastawienie do chrześcijan.

Jak ujawnił szef włoskiej dyplomacji, za wyraźnym stanięciem w obronie chrześcijan opowiedziało się 15 państw. Przeciwko były m.in. Luksemburg, Portugalia, Hiszpania i Irlandia. W takiej sytuacji postanowiono dyskusję nad dokumentem odłożyć na później. Deklaracja bez wzmianki o chrześcijanach byłaby mało wiarygodna – zaznaczył minister Frattini. W jego przekonaniu wczorajsza porażka to zasługa skrajnego laicyzmu, który psuje reputację Europy.

O ile postawa krajów zlaicyzowanych w pewnym sensie nie dziwi, choć z drugiej strony taka pomoc nic nie kosztuje i można było bez obaw stanąć w obronie prześladowanych. O tyle zdumieniem napawa postawa krajów katolickich, takich jak: Portugalia, Hiszpania czy Irlandia. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że ich stanowisko związane jest z zapaścią gospodarek i pomocy finansowej obiecanej przez międzynarodowe instytucje finansowe. Nie chciałbym wyjść na taniego moralizatora, ale odwrócenie się krajów UE od prześladowanych chrześcijan, raczej źle wróży tej instytucji. W tym świetle, wydają się bardzo zrozumiałe lęki państw środkowoeuropejskich, przed państwami dużymi i bogatymi, które bez skrupułów mogą ingerować w ich sprawy wewnętrzne. Nasz krzyk być może usłyszą, ale raczej nam nie pomogą.