Rosyjski łącznik przyjeżdża do Warszawy!

W kancelarii Prezydenta, oby żył wiecznie i kancelarii rządu, oby trwał wiecznie ( w zakładzie karnym Wronki, konkretnie) radosne podniecenie, pospieszne porządki, zamiatanie, woskowanie podłóg, pan Zenek podmalowuje zielonym sprayem trawniki. Nie byle kto przyjeżdża! Podobnie, jak towarzysz generał Prezydent Jaruzelski był niższy stopniem służbowym, niż szef Połączonych Sił Zbrojnych UW, nie mówiąc już o samym genseku, którego w najuniżeńszych słowach prosił o akceptację swojego wyboru, niczym kniaź moskiewski chana tatarskiego jakieś 600 lat wcześniej, tak i teraz Pan prezydent i Płemieł, oby żyli wiecznie ( miejsce, jak wyżej) nie mogą, oczywiście się równać w hierarchii służbowej z samym towarzyszem Patruszewem, sekretarzem Rady Bezpieczeństwa Rosji i przyjacielem W. Putina.

I tak jest lepiej, niż było, bo kiedyś każdy kolejny kniaź musiał odbyć długą drogę do chana, by ten oficjalnie wszedł po kniaziu na siodło swego wierzchowca, co zastępowało długie i zawiłe traktaty o przyjaźni i współpracy, zresztą obaj mężowie stanu nie za bardzo posiadali trudna sztukę czytania, więc taka uproszczona forma była nawet lepsza, wszystko było jasne bez długiego strzępienia ozorem i marnowania atramentu. A tu proszę, sam przyjeżdża i nawet nie słychać, by miał po Prezydencie, oby żył wiecznie, wsiadać do limuzyny, w każdym razie nie przed kamerami, co tam się dzieje w cztery oczy, już nie wiemy.

Jak słyszę, Patruszew jest oskarżany o to, że był głównym koordynatorem akcji promocyjnej pułkownika Putina, zupełnie nieznanego nikomu oficera slużb specjalnych ( to tak, jakby w Polsce nagle wystartował i wygrał pułkownik Pietruszka i to jeszcze zanim stał się sławny przez swój udział w morderstwie ks. Jerzego), promocji w specyficznych warunkach rosyjskich obejmującej wysadzenie rosyjskich domów mieszkalnych z ich mieszkańcami, co stało się bezpośrednią przyczyną drugiej wojny czeczeńskiej. Gościmy zatem nie byle kogo, zachwyt Wyborczej i anonimowego polskiego dyplomaty jest więcej, niż uzasadniony!

Po zaproszeniu ministra Ławrowa na odprawę polskich ambasadorów, po zaproszeniu TW Wolskiego na posiedzenie BBN, po wyskomleniu przez rzecznika polskiego rządu- „Izwinitie” mamy kolejny przykład twórczego redefiniowania polskiego interesu narodowego, polskiej godności i honoru. Patruszew weźmie udział w konferencji z okazji 20 lecia BBN, będzie miał spotkania z szefem MON, psychiatra i pacyfistą, żyjącym przez lata z pieniędzy niemieckich fundacji ( cóż to będzie za spotkanie równych sobie partnerów! Palce lizać, albo gryźć z rozpaczy!), wysokimi urzędnikami MON, kancelarii Prezydenta.

Uwaga- „Rosjanie zgodzili się, by temat polskich uwag do raportu MAK został włączony do rozmów”, cieszy się anonimowy urzędnik BBN. Uff, zgodzili się! Obawiam się, że stanowisko strony rosyjskiej zostanie przekazane w postaci tak zwanej „blachy” w czoło wymierzonej rubasznie Panu Prezydentowi, oby żył wiecznie, co w języku dyplomacji określa się „wysokie strony poinformowały się o swoich stanowiskach i zgodziły kontynuować przyjazny i owocny dialog i wymianę stanowisk w przyszłości”.
To znaczy, ja to sobie tak wymyśliłem, ale kilka linijek niżej jest, jak byk: „Rozmawialiśmy, były różnice, ale przekazaliśmy swoje stanowisko. Najważniejsze, ze dialog miedzy nami się toczy” mówi dyplomata. Jest to samo? Dokładnie! Nawet moja wersja lepsza!

Właściwie mógłbym im pisać te komunikaty za połowę ceny, albo i za darmo, w końcu czasy ciężkie, budżet coraz trudniej dopiąć, zatem i ja, na swoim odcinku mógłbym pomóc, zgodnie z hasłem „pomóż, nie stój z boku!”. Komunikat byłby gotowy i przesłany z aktualnego miejsca na kuli ziemskiej (przy założeniu, ze będziemy mieli sygnał, bo różnie z tym bywa), natychmiast po zakończeniu rozmów, albo i krótko przed ich rozpoczęciem, bo w końcu, co za trudność przewidzieć, jak będzie komunikat wyglądać. Podobnie zresztą z raportem MAK, już w kwietniu wiedziałem dokładnie, jak będzie wyglądać, właściwie, to już 10 kwietnia w okolicach południa mogłem usiąść i pisać, nic bym się nie pomylił. Ruskiej czcionki nie mam, jedyna trudność.

„Nie ma lepszego kanału, by dotrzeć z naszym stanowiskiem do najważniejszych osób w Rosji”, mówi dyplomata. Oj, to już telefony nie działają? Kanałami trzeba się porozumiewać. To znaczy, że nasz pan Płemieł, oby trwał wiecznie ( już ustaliliśmy, gdzie) po rozwaleniu kolei wziął się za telefony i trzeba kanały ustanawiać? Przecież tacy dobrzy kumple i to po przełomie powinni się rozumieć bez słów, jeden SMS powinien wystarczyć, w każdym razie tak nam mówili przez te wszystkie miesiące i Płemieł i Prezydent, oby żyli wiecznie w jednej celi.

Czytam dalej artykuł, mimo wzrastającego ciśnienia krwiobiegu, sam nie rozumiem, po co to czynię, nawet surrealizm ma swoje granice, ale mam nagrodę- prawdziwa perełkę:
„Rosyjskie wizyty na tak wysokim szczeblu to dla polskich dyplomatów znak, że mimo sporów o katastrofę w Smoleńsku Moskwa wciąż chce utrzymywać stosunki z Warszawą. – Gdyby chcieli nas ukarać, albo wysłać sygnał, że są z czegoś bardzo niezadowoleni, nie doszłoby do tych wizyt- mówi „Gazecie” wysokiej rangi dyplomata.” Uffff! Ciekawe, co powiedziałby dyplomata niskiej rangi. Bo żeby powiedzieć cos tak straszliwie kretyńskiego, to rzeczywiście trzeba wysokiej rangi.

Hosanna, Rosjanie jednak nie chcą nas ukarać, nie są bardzo niezadowoleni, no, ocieram zimny pot z czoła!
Rosja chce utrzymywać stosunki- oby mięśnie Kegla naszych Mężyków Stanu, oby żyli wiecznie i wiecznie zażywali tych stosunków, wytrzymały tą niełatwą próbę!

Oglądałem sobie swego czasu zdjęcia z wizyty Adolfa Hitlera w Gdańsku, w mojej Gdyni, (na dzisiejszej ulicy Piłsudskiego, przy Prezydium, budynek wyglądał dokładnie tak, jak dzisiaj, tylko flaga wisiała inna), z defilady w Warszawie, gdzie ten przywódca socjalistyczny Adolf Hitler stał na trybunie i zastanawiam się, czytając ten kuriozalny artykuł, gdyby zaprzyjaźnieni gwałtownie w czasie przełomu w naszych stosunkach, który nastąpił we wrześniu 39 (czyli, używając dzisiejszych pojęć: Przełomu Wrześniowego i nowego otwarcia w niełatwych stosunkach) przywódcy Rzeszy Niemieckiej chcieli nas ukarać, albo wysłać sygnał, że są z czegoś bardzo niezadowoleni, nie doszłoby przecież do tych wizyt na tak wysokim szczeblu, zgodnie z logiką wysokiej rangi dyplomaty i wysokiej rangi bęcwała, który to spisywał? Takie wizyty to wszak dla polskich dyplomatów znak, że mimo sporów o incydent w Gliwicach Berlin wciąż chce utrzymywać stosunki z Warszawą!
P.S Dziękuję za głosy w konkursie! Ale…

Pytanie pana pirata jest jak najbardziej zasadne! Apeluję o mobilizację- mamy szanse dać nauczkę „onetowcom” na ich podwórku! Mój blog wyszedł na prowadzenie, jest na pierwszym miejscu! Mniejsza o jakieś tam nagrody, ale byłaby to świetna promocja i możliwość „nawrócenia” wielu onetowiczów na właściwą drogę, niczym ewangelizacja!
Będę bardzo wdzięczny za SMS na numer 7122, z treścią D00041. Przy czym, 000 to trzy zera, a nie ”o”.

http://niepoprawni.pl/blogs/se...
http://seawolf.nowyekran.pl/