Jak skończy Tusk?

Ostatnie sondaże wskazują, że Platformie Obywatelskiej gwałtownie spada poparcie. Pamiętać trzeba o poziomie ośrodków badawczych, któremu mogliśmy przyjrzeć się z bliska podczas ostatnich wyborów prezydenckich. Jakie wnioski z nich wyciągać? Ogólne tendencje: komu spada i w jakich okolicznościach. A te już teraz każą pytać, jak skończy Tusk?

Szef rządu ma kilka opcji po kolejnej batalii: wygrać, pomimo tąpnięć i konfliktów wewnątrz partii, kolejne wybory i utrzymać się przy władzy, odejść w cień i czekać na intratną posadę w instytucjach europejskich, zostać wykolegowany przez Schetynę i odejść w polityczny niebyt z piętnem politycznym, jaki pozostawiła katastrofa smoleńska.

Tusk popełnił w ostatnim miesiącu taką ilość błędów wizerunkowych, jaka nie zdarzyła mu się od kilku lat. W ciągu zaledwie paru tygodni w żałosny sposób wyjechał w Dolomity, kiedy wiedział o prezentacji raportu MAK. Paweł Graś zapewniał, że to wydarzenie nie będzie tej rangi, by premier musiał wracać. Po czym dzień po tych słowach sam wybrał się do Tuska, by omawiać z nim strategię. Upadł mit polityka, grającego na emocjach wyborców, który doskonale potrafi się w nie wkomponować. Premier przestał być "Słońcem Peru"- mistrzem bajeru.

W tym samym mniej więcej czasie panował chaos na kolei. Minister Grabarczyk robił dobrą minę do złej gry i kiedy wydawało się, że dymisja z punktu widzenia społecznych reakcji jest wskazany - by nie stracić na sondażach, bo to przecież kluczowa sprawa dla Tuska - bronił go jak lew, obwiniając za wszystko opozycję, a uratowanemu koledze platformersi zgotowali fantastyczne przyjęcie z racji zachowania teki - kwiaty. Takiego kabaretu, buty wymierzonej w podróżnych, ze strony Tuska trudno się było spodziewać. Dlaczego? Bo tak jak można ukręcać aferę hazardową, niewidoczną gołym okiem dla przeciętnego wyborcy, który przesłuchań komisji śledczej nie słucha z reguły, a bajkę o złym Kamińskim i pułapce na premiera łyknie, tak pociągami czasami podróżuje.

Teraz PO pod rządami Tuska ma problem z orlikami, spółdzielnią Grabarczyka, drogami, które mimo planów jednak nie zostaną wybudowane, podwyżką podatków, medialnym linczem ze strony nie tylko PiS, ale i autorytetu salonów - Balcerowicza. W dodatku w partii rządzącej odzywają się coraz silniej frakcje - schetynowcy i bronkowcy, chcący mieć większe wpływy. Tusk wyciął ostatnio ludzi marszałka Sejmu ze spółek. W zamian Schetyna odciął się od słów Tuska ws. raportu MAK i go skrytykował za późną reakcję.

Jakie są scenariusze? Rok 2011 z jednej strony będzie przełomowy, bo obóz władzy czeka zużycie. Znowu wygra on wybory, ale różnica między PO a PiS będzie dużo mniejsza. Pytanie, jakie się nasuwa, to czy po wyborach utrzyma się Tusk. Przy zawiązanej koalicji z SLD, premierem może być ktoś inny. Schetyna, a może nawet...Balcerowicz?