Mądrość króla Salomona

„Salomonowy wyrok” to zgodnie z podręcznikiem gimnazjalnym związek frazeologiczny określający wyrok sprawiedliwy, uwzględniający interesy obydwu stron. Trudno o większe nieporozumienie. Wyrok Salomona jest faktycznie sprawiedliwy, ale dlatego i tylko dlatego, że był to fortel za pomocą którego Salomon odróżnił prawdziwą (dziś powiedzielibyśmy biologiczną) matkę od uzurpatorki. Prawdziwa matka była -jak pamiętamy - gotowa zrzec się praw do dziecka byle tylko nie stała mu się krzywda. Fałszywa matka z satysfakcją przystała na propozycję „ sprawiedliwego” przekrojenia dziecka na dwie równe części.

Fałszywy związek frazeologiczny dobrze ilustruje powszechny pogląd na temat dobra dziecka i prawa do sprawiedliwego dostępu do dziecka dla obojga rodziców. Sądy coraz częściej orzekają ( w przypadku rozwodu) „wyrok salomonowy” czyli opiekę naprzemienną sprowadzającą się do tego, że dziecko jest „rozcięte” między dwa domy. Ma w każdym domu łóżeczko, w każdym biureczko, a w każdym z biureczek te same komplety książek. Przezywa konflikt lojalności. Musi się przecież układać z nową partnerką ojca czy nowym partnerem matki. Jest przekupywane prezentami i liberalnym podejściem do wybryków. Uczy się manipulować i rozgrywać na swoją korzyść konflikt między rodzicami. W wyrokach sadów rodzinnych pojawia się często uprzedmiotowiający zwrot „ udostępnić dziecko” , który jasno pokazuje , że jest ono traktowane jak samochód, który faktycznie można z powodzeniem użytkować naprzemiennie. Pomimo deklaracji, że sąd zawsze kieruje się w swych decyzjach dobrem dziecka nikt nie zastanawia się nad tym jak dziecko odbiera taką niejasną sytuację i jak ona się odbija na jego psychice.

Salomon chciał oddać dziecko biologicznej matce. Wiedział, że niezależnie od okoliczności tylko ona naprawdę troszczy się o los tego dziecka. Tymczasem sądy rodzinne odbierające dzieci rodzinom niezamożnym i „niewydolnym wychowawczo” dopuszczają do szczególnej licytacji. Czy rodzina, która ma cztery pokoje zapewni lepsze warunki dziecku niż rodzina, która ma dwa pokoje? Czy dziecku będzie lepiej w rodzinie, która kupi mu komputer? A może dziecku należy się skuter ? A może wakacje za granicą, własny koń i własny jacht? Każdy powinien rozumieć, że taka licytacja nie ma końca. Zawsze znajdzie się ktoś bogatszy, lepiej wykształcony czy bardziej ustosunkowany od rodziców biologicznych.

W świadomość społeczną udało się wdrukować przeświadczenie, że najlepszym rozwiązaniem dla dziecka jest piecza zastępcza sprawowana przez rodzinę zawodowo zajmującej się odebranymi rodzicom dziećmi, która za swoją pracę otrzymuje wynagrodzenie, albo przez dom dziecka. I że w tych placówkach dziecko jest bezpieczne. Kilka przypadków z ostatnich dni podważa zaufanie do tego stereotypu. Oto one. Sąd rodzinny w Opolu powierzył dwoje dzieci emerytowanemu policjantowi Dariuszowi H. Dzieci odebrano rodzinie biologicznej gdyż zdaniem sądu była „niewydolna wychowawczo”. Dziewczynka gdy trafiła do rodziny zastępczej miała cztery lata , a jej brat sześć lat. Szkoła zgłaszała, że dzieci są w rodzinie zastępczej brutalnie karane i boją się przybranego ojca, ale sąd nie zmienił zdania. W 2008 roku zaginęła bez śladu żona Dariusza H. We wrześniu tego roku dzieci bez zgody sądu zamieszkały z prawdziwymi rodzicami. Okazało się, że 14- letnia dziewczynka jest w ciąży. Przybrany ojciec molestował ją od chwili gdy skończyła 9 lat. Sąd zdecydował się rozwiązać rodzinę zastępczą a Dariusz H. został aresztowany.

W styczniu 2012 r. w Pucku do małżeństwa mającego dwójkę własnych dzieci trafiła piątka rodzeństwa w wieku od roku do 6 lat odebranych biologicznej matce za ubóstwo. W kilka miesięcy później 3-letni chłopczyk, Kacper zmarł w niejasnych okolicznościach. Dopiero gdy w tej samej rodzinie zmarła 5-letnia siostra chłopca Klaudia zainteresowano się okolicznościami rzekomych wypadków. Ostatecznie kobieta została skazana za podwójne morderstwo na dożywocie, a mężczyzna któremu udowodniono tylko znęcanie się nad dziećmi na 5 lat. Okazało się, że biologiczna czyli prawdziwa matka dzieci informowała Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Pucku, że dzieci są katowane, ale nic nie wskórała. Dyrektor PCPR nadal uważa, że nie ma sobie nic do zarzucenia.

Kucharka pracująca w domu dziecka w Lidzbarku Welskim przez wiele miesięcy bezskutecznie starała się zainteresować różnych urzędników losem wychowanków sierocińca. Zawiadomiła o tym co dzieje się w sierocińcu marszałka województwa, starostę oraz dyrektora Powiatowego Ośrodka Pomocy Rodzinie, który formalnie nadzoruje pracę domu. Kontrole nic nie wykazały. Okazało się, że dyrektorka placówki, kazała za karę polewać dzieci pomyjami, jednego z wychowanków wywiozła za miasto i zostawiła w lesie, a innych zamykała w karcerze. W wyniku kontroli zarządzonej przez Rzecznika Praw Dziecka, która potwierdziła, że w sierocińcu mogło dochodzić do znęcania się nad dziećmi dyrektorka i jej zastępca zostali odsunięci od pełnienia obowiązków .

Nie jest znana tak zwana „ ciemna liczba” podobnych wydarzeń. Gdyby przybrani rodzice z Pucka bili z mniejszym zapałem, gehenna dzieci mogłaby trwać bardzo długo. Władze ufały swoim pracownikom. Byli to przecież rodzice zastępczy zawodowi, to znaczy przeszkoleni, którzy za swą pracę otrzymywali spore sumy. Powiedzmy wprost- żadne szkolenie nie zastąpi instynktu macierzyńskiego. Możemy się wzruszać historyjkami o kotce, która wykarmiła pieski , ale musimy być świadomi, że to anomalia, zwichrowanie tego instynktu. W zwykłych okolicznościach trudno „podłożyć” suce cudzego szczeniaka, albo nakłonić klacz ze źrebakiem, żeby karmiła dodatkowo cudze źrebię.

Tymczasem w poprawnościowej mitologii taką anomalię traktuje się jako normę. „Matka to nie ta co urodziła lecz ta co wychowała” - wmawia się ludziom żeby łatwiej było odebrać im dziecko i oddać na wychowanie innej matce, albo lepiej dwóm tatusiom. Obnażanie tych poprawnościowych stereotypów jest początkiem drogi do normalności.
Tekst drukowany w numerze 51-52 ( 392-393) Gazety Warszawskiej

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Dyletant2

21-12-2014 [22:27] - Dyletant2 | Link:

Zwrocila Pani uwage na oczywista roznice miedzy podejsciem biologicznej matki, a matkami "zawodowymi".

Ale "matki zawodowe" to chyba jednak nie ta sama kategoria, co biologiczni ojcowie. Skad wiadomo, ktore z rozstajacych sie rodzicow jest lepszym wyborem do opieki nad dziecmi? Skad wiadomo, ze dzieci chca mieszkac tylko u jednego z rodzicow, albo chocby, ze powinny tylko u jednego mieszkac? Czy typowe dzieci nie kochaja obojga rodzicow i nie chca z obojgiem przebywac? ...a karykature "takiego samego biureczka z takimi samymi ksiazkami" mozna przeciez zalatwic kupujac inne biureczko. Zatem, jesli dzieci maja sie przyzwyczajac do do nowego partnera matki, dlaczego nie moga sie przyzwyczic do nowej partnerki ojca? I wreszcie, kto powiedzial, ze w takich sytuacjach jest jakakolwiek niejasnosc? Dzieci dobrze rozumieja kto jest ich rodzicem, a kto nie. Nie rozumiem, dlaczego przy calym Pani sprzeciwie wobec zbyt czestego uzycia "rodzin zastepczych" nie zauwaza Pani, ze emocjonalna alienacja jednego z rodzicow nie jest pozadanym dla dziecka skutkiem rozstania rodzicow.

Ja to wszystko pisze nie tylko w celu skrytykowania Pani pogladow, ale i z zawodowego zainteresowania; mam na ten temat dokladnie odwrotne zdanie.

Obrazek użytkownika izabela

21-12-2014 [22:59] - izabela | Link:

Jako zawodowa nauczycielka wiele razy zmuszona byłam wysłuchiwać zwierzeń dzieci i młodzieży, często już ludzi dorosłych, ktore znalazły się w takiej sytuacji. Pewien student SGH wioząc mnie na Mazury opowiadał jak podczas Świąt spotykają się jego rozwiedzeni rodzice, ich nowi partnerzy, dzieci tych partnerów z ich poprzednich związków. " Matka myśli, że to jest bardzo fajne, taka rodzina z klasą, tolerancyjna, otwarta. Nie widzi, że my się nienawidzimy, każdy patrzy w talerz i modli się żeby ta stypa się już skończyła" . Słyszałam podobne zwierzenia wiele razy. Dlatego uważam, że taka rodzina (nie wiem jak się ona nazywa) to w najlepszym wypadku nieporozumienie towarzyskie. Dzieci są zazdrosne o siebie nawzajem w jednej rodzinie.  Taki kalejdoskop relacji jest dla nich trudny do zniesienia.

Obrazek użytkownika Dyletant2

21-12-2014 [23:18] - Dyletant2 | Link:

Ale, czy alternatywa polegajaca na wyalienowaniu jednego z rodzicow, z reguly przy akceptacji partnera drugiego jest na pewno lepsza? Ja rozumiem, ze relacje podobne do opisanych przez Pania sa czesto efektem rozstan. Jednak takie resentymenty nie rosna bez udzialu zainteresowanych. Patrzac na takie sytuacje z podobnego, pesymistycznego punktu widzenia, jasniej i klarowniej moze byc dla dziecka nienawidziec ojczyma, lub macochy, bo zastapili ukochanego rodzica. Ale, czy to rzeczywiscie lepiej? Natomiast, to, co u mnie nazywaja "shared custody" pozwala dzieciom utrzymac wiez z obojgiem rodzicow, i twierdza tu, ze takie rozwiazanie jest najlepsze.

Obrazek użytkownika andzia

22-12-2014 [20:42] - andzia | Link:

Pani Izabelo,zgadzam się z Panią we wszystkim,o czym Pani pisze.Raz,że pracując przez trzydzieści lat z dziećmi,dwa - znam sposób "przydzielania" dzieci danemu rodzicowi po rozwodzie w latach osiemdziesiątych.Niestety nie wiem,kiedy te zasady się zmieniły.
Sędzia wcale nie pytał,kto "chce" dzieci.Oznajmił tylko,że wkrótce (żadnego uzgadniania daty),pojawi się w domu psycholog-kobieta i ma być przyjęta jako ktoś znajomy,a dawno nie widziany.Chodziło o to,żeby obecność obcej osoby nie wzbudziła w dzieciach ewentualnego strachu.
Pani psycholog,miła i sympatyczna piła kawę rozmawiając o codziennych sprawach,ale kątem oka bacznie obserwowała dzieci.Czasem rzucała im krótkie pytanie - niby bez związku z sytuacją domową.
Na kolejnej rozprawie był już werdykt:pod czyją opiekę trafiają dzieci.
Wtedy nikt nie tworzył sztucznych sytuacji w nieznanych dziecku pokojach i tak jak dzisiaj,z psychologiem z nadętym ego,albo przekupionym ...
Dorośli tworzą dzisiaj dzieciom koszmarny świat,a przecież one są takie jak kiedyś.Chciałby się bawić,śmiać,lizać lizaki i -co najważniejsze- nie bać się dorosłych.

Obrazek użytkownika stachu

26-12-2014 [19:55] - stachu | Link:

w Norwegii odbiera się dzieci bo np.były smutne w szkole,lub jak ostatnia historia zakończona szczęśliwie zostawieniem dziecka u biologicznych rodziców ,chłopiec Norweg był wyjątkowo uzdolniony matematycznie z godnie z prawem rodzice poprosili szkołę o dodatkowe zajęcia z matematyki,dyrektor szkoły zamiast pomóc uczniowi i załatwić mu dodatkowe zajęcia powiadomił instytucję do spraw dzieci,rodzina przeżyła gehennę przesłuchiwano ich jak przestępców chciano z nich zrobić wariatów,wypytywano też lekarza rodzinnego o rodzinę ,przez trzy miesiące nie znaleziono żadnych uchybień ze strony rodziców w wychowywaniu syna ,na koniec sprawy urzędnicy gminy orzekli,że chcieli pomóc dziecku.Telewizja norweska zainteresowała się sprawą po jej interwencji zapewniono chłopcu dodatkowe zajęcia z matematyki.

Obrazek użytkownika stachu

26-12-2014 [20:11] - stachu | Link:

W Norwegii skutki odbierania dzieci rodzicom i umieszczania ich w rodzinach zastępczych są tragiczne pomijam,że dzieci odbierane są z błahych powodów ,umieszczane są w rodzinach zastępczych gdzie są wykorzystywane seksualnie i bite.Gwałconymi i bitymi dziećmi w rodzinach zastępczych już nikt się nie interesuje,dzieci popadają w uzależnienia alkohol, narkotyki nie chodzą do szkoły i nikt im w tym oczywiście nie przeszkadza,deprawowane spadają na dno społeczne.Stada urzędasów ,psychologów po jakiś kursach mogą dzięki temu egzystować.Na stronie www.knut.com poczytajcie sobie(można włączyć tłumaczenie)tragiczne losy tych dzieci. W 2011 roku gazeta ,,Aftenposten,, 52 dzieci zostało wykorzystane seksualnie w rodzinach zastępczych.Nie pozwólcie w Polsce aby rolę rodziców przejęło państwo!!!!!!!