Pięć polskich prawd po marszu 13 grudnia

Poniższe pięć punktów powstało w marcu 1938 roku, podczas I Kongresu Polaków w Niemczech. Za półtora roku już nie miało być ani Związku Polaków w Niemczech, ani i tych Polaków, którzy uchwalili te „Pięć prawd Polaka". Nie wiadomo, ilu z 5 tysięcy uczestników Kongresu ocalało.

1. Jesteśmy Polakami
2. Wiara Ojców naszych jest wiarą naszych dzieci
3. Polak Polakowi Bratem!
4. Co dzień Polak Narodowi służy
5. Polska Matką naszą - nie wolno mówić o Matce źle!

Spójrzmy teraz na ile te „Pięć Prawd" jest aktualne dzisiaj, i co one dla współczesnych Polaków znaczą?
A więc po pierwsze – czy jesteśmy Polakami? Polakami, tak jak to rozumieli twórcy tych pięciu punktów?
Bez wątpienia większość z nas, może za wyjątkiem jakiegoś zdziwaczałego marginesu „europejskiego” uważa się za Polaków i wyznaje wartości, które uważamy za ”polskie”. I nie chodzi tu tylko o hasło „Bóg Honor Ojczyzna”, lecz także o cały zbiór poglądów, zachowania i tradycji, które nas konstytuują i to jest bardzo szerokie spectrum – od kulinariów skończywszy na gotowości oddania życia w obronie Polski. Polakami jest zatem ta większość czująca wzruszenie na widok białoczerwonych barw wciąganych na maszt, czująca dumę z polskiej historii, kochająca polski krajobraz. Czy kochająca innych Polaków? Czy my, Polacy jesteśmy dla siebie braćmi, czy służymy na co dzień narodowi, czy przekazujemy naszą wiarę i czy bronimy Ojczyzny przed pomówieniami?
Pojęcie braterstwa jest immanentnie związane z polskością. Jest u korzenia tego, co jest naszą tradycją. Wszak Rzeczpospolita była budowana przez braci w szlachectwie – i to szlachta była początkowo narodem. Potem, dzięki stuleciu pracy wszystkich polskich patriotycznych środowisk słowo naród rozszerzyło się na wszystkie warstwy społeczne. Jednak u podstawy, korzenia pojęcia narodu w polskości jest braterstwo właśnie. Braterstwo rozumiane nie jako pochodzenie z tej samej uprzywilejowanej warstwy społecznej jak na początku, lecz poprzez wyznawanie tych samych wartości. Braterstwo Polaków wynika z czegoś, co nazywam „wysokopoziomowym egalitaryzmem”. Jest to postawa, która wyraża się poczuciem równości, które w większości mamy – poczuciem, pochodzącym od właśnie szlacheckiego etosu równościowego (szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie). Otóż przy faktycznych nierównościach wśród szlachty polskiej jednak to poczucie równości wynikające z praktyki politycznej i procesu wyborczego zaszczepione zostało w polskie spojrzenie na relacje międzyludzkie, co w połączeniu z demokratyzowaniem się Polski po 1918 roku dało to wyjątkowe zjawisko. Polacy uważają się za równych sobie i są praktycznie społeczeństwem bezklasowym, przy równoczesnym uznawaniu wzajemnej autonomii co nawet oddaje język potoczny. W Polsce jest „pan profesor”, „pan doktor” ale i „pan hydraulik” i „pan woźny” i „pani kucharka”. Powszechnie używany jest zwrot grzecznościowy „Proszę Pana”, co jest odmienne niż „Sir” w angielszczyźnie, ma inną konotację relacji – w polszczyźnie nie ma wydźwięku podległości. Polacy czują się równi sobie, bez względu jaki kto ma majątek, zawód i – równocześnie – przy przeświadczeniu, że równość wynika z samego faktu przynależności do wspólnoty narodowej, a nie urodzenia w konkretnej klasie społecznej, posiadania majątku czy indywidualnych zdolności. Równocześnie polskie społeczeństwo jest skrajnie zdemokratyzowane, co jest wynikiem doświadczeń II wojny światowej i komunizmu. Ta demokratyzacja wynikła nie tylko z tego, że praktycznie znikły przedwojenne „warstwy wyższe”, ale także z tego, że wchodząca w ich miejsce „nowa burżuazja” w postaci nomenklatury komunistycznej została przez większość narodu odrzucona, nie uzyskała szacunku ani akceptacji istnienia (co przeniosło się także na postkomunistyczną oligarchię z korzeniami w nomenklaturze ubecko-partyjnej). A więc z jednej strony mamy egalitaryzm, który powstał niejako w kontrze do narzuconych stosunków społecznych, przy równoczesnej akceptacji niesionych przez nowy ustrój postulatów równościowych, a z drugiej – to odrzucenie powoduje, że dalej w Polsce istnieje podział na „MY” (Naród) i „ONI” (Władza/funkcjonariusze Systemu). I czy jest tu miejsce na braterstwo? Czy można być bratem dla „onych”?
Dobrze to było widać podczas Marszu 13 grudnia. Oczywiście nie będziemy się tu zajmować bredzeniem funkcjonariuszy medialnych lecz prawdą.
Po pierwsze podczas marszu było widać radość ze wspólnoty – że spotkali się Polacy wyznający podobne wartości. Było widać braterstwo.
Po drugie – te kilkadziesiąt tysięcy ludzi wykazywało spokojną determinację, spokojne dążenie do zmiany .
Po trzecie – widać był jednoczący wpływ wspólnie wyznawanej wiary.
Po czwarte – w przekonaniu uczestników ten marsz jest początkiem jakiejś drogi do zmiany, a więc początkiem drogi w służbie Narodowi.
Po piąte – biel i czerwień, którą wszyscy ze wzruszeniem dzierżyliśmy w dłoniach, nasze przywiązanie do wartości narodowych determinowało to jaki ten marsz był.

Zarówno przed, w trakcie jak i po marszu mamy do czynienia z nagonką medialną w najgorszym stylu Urbana, a sama premier rządu używa sformułowania wziętego z rzecznika rządu Jaruzelskiego – o seansach nienawiści. Była to oczywista prowokacja, mająca na celu rozjuszyć uczestników marszu, po to, żeby marsz przerodził się w zamieszki, co potem byłoby wykorzystane przez agresywną propagandę rządową.
I tu powstaje pytanie – czy organizowanie nagonek na współobywateli mieści się w kanonie polskości? Czy tak mogą się zachowywać ludzie poczuwający się do polskiej tradycji, do tego wszystkiego czym jest polskość, a co w największym skrócie można streścić w słowach „umiłowanie wolności” i „braterstwo”?
To właśnie zachowanie tych ludzi powoduje, że mówimy o „ONYCH”. Sam fakt, że zamilcza się teraz kwestie wiarogodności wyborów, że zarówno eksponenci rządu jak i rządowych mediów mówią w kółko, że „nic się nie stało” powoduje ten podział. Dla nich kwestie fałszerstw wyborczych nie są ważne, a to oznacza, że stawiają się poza nawias wspólnoty Polaków.
Polska tradycja demokratyczna sięga XIV wieku. Elementem polskiej tradycji jest wybieranie swoich przedstawicieli do ciał wybieralnych, wybieranie tych, którzy w naszym imieniu mają ustanawiać prawa. Polacy wybierali króla, wybierali posłów, dawali im swoje poparcie lub go odmawiali, potrafili się skonfederować w obronie swoich praw. Ta nasza wielka przeszłość powoduje, że procedury demokratyczne (których w ostatnich ponad 200 latach nam odmawiano) są rdzeniem polskości. I fałszerstwa wyborze dokonane 16 listopada 2014 roku i w dniach późniejszych są wprost uderzeniem w polskość, w polską tożsamość. I jak powiedziałem – ci, dla których to nic nie znaczy stawiają się poza nawiasem i tej tradycji, i tej tożsamości.
Patrzmy zatem gdzie są rządzący i dlaczego mówimy „ONI”, tak jak mówiliśmy o komunistycznej, okupacyjnej nomenklaturze.
Marsz był jasnym opowiedzeniem się po stronie „MY”.
Musimy iść dalej, żeby przypilnować wyborów.
Właśnie powstaje Ruch Kontroli Wyborów. To jest następny krok.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika milady

15-12-2014 [21:52] - milady | Link:

Dziękuję za tak mądrą, a co najważniejsze konstruktywną ocenę naszego narodu. Proszę tak pisać częściej. Bardzo mało Polacy wiedzą o swoich dokonaniach i zaletach, a bardzo dużo o wadach prawdziwych i zmyślonych. Ostatnio czytałam wywiad z A. Afdiejewem, który stwierdził, że Polacy multi-kulti praktykują od wieków. Najpierw szok, a potem myśl: przecież to prawda. Z jednej strony mam świadomość polskiej wspólnoty kulturowej z Żydami, Niemcami, Włochami, Francuzami, Ormianami, Tatarami, Litwinami, Ukraińcami, Białorusinami, Czechami, której najpełniejszymi wytworami są Warszawa, Łódź, Zamość, Lwów, Kraków, Wilno, promieniowanie polskiej kultury na Syberii - a z drugiej strony nigdy bym o tym nie powiedziała multi-kulti. A moglibyśmy sprzedawać Zachodowi za ciężkie pieniądze receptę jak się multi-kulti robi, bo im nie wychodzi i długo nie wyjdzie. Za to mówią nam te państwa, co jeszcze 200 lat temu nie mogły się scalić w naród, że wszystko robimy źle. Brak nam jako narodowi nazwania swojej historii współczesnym językiem. Mówimy: zabory. Być może powinniśmy mówić: okupacja przez Rosję carską, Prusy i Austro-Węgry. Określamy swe zalety archaizmami, których nie rozumiemy. Może trzeba mówić współcześnie - zamiast wieszcz - wizjoner. Może wtedy w końcu do siebie dotrzemy. Co do ONYCH - czasami mam wrażenie, że to raczej OBCY; w różnych znaczeniach, także w tej odpowiedzi na pytanie: kto idzie? swój!

Obrazek użytkownika milady

15-12-2014 [22:30] - milady | Link:

Dopisek prawie nie na temat. Czytałam kiedyś taką historyjkę biznesową. Dawno, więc pamiętam tylko sens, a historyjka jest taka: pewna duża firma postanowiła wejść na rynek kraju w Afryce. Wysłała po kolei kilka osób, żeby sprawdziły czy inwestycja przyniesie zyski. Pierwszy pojechał sprzedawca, obejrzał sytuację i stwierdził: nic tam nie sprzedamy - ONI NIE NOSZĄ BUTÓW. Następnie pojechało jeszcze kilku fachowców i ich ocena była taka sama. Na końcu pojechał gość z marketingu i szefostwo otrzymało wiadomość: Inwestować! ONI WSZYSCY POTRZEBUJĄ BUTÓW! I ta prosta historia wyjaśnia, że ludzie kiedy patrzą na to samo, to nie to samo widzą. Niemcy, Amerykanie, Rosjanie będą się różnić w swoim widzeniu od Polaków i każdy ma rację. Z tym, że tych kilkunastu pierwszych fachowców widziało brak sensu, a ten ostatni widział szansę. I my powinniśmy mieć tego świadomość, że Polacy zawsze stworzą sobie szansę, bo tak jest od wieków. Być może tamci tych szans nie widzą. Jeśli stanowisz zagrożenie ich dominacji, jeśli jesteś w stanie tę przewagę podważyć, co może prowadzić do jej zniwelowania to jesteś groźny. Nie dlatego, że działasz, tylko dlatego, że jesteś. Nie wszyscy są tacy z natury braterscy jak my i nie na tym ich siła się opiera. Niektóre narody są razem, bo podstawą jest wspólne przeszkolenie wojskowe.