W oparach absurdu po szaleju opozycji

Dziś coraz rzadziej słyszę modną niegdyś reakcję na wszelkie sytuacje absurdalne: Mrożek by tego nie wymyślił. Po dramaturgu pałeczkę groteski przejął reżyser “Misia”, ale i o powoływaniu się na Bareję coraz ciszej. Najwyraźniej farsa spowszedniała. Tyle, że teraz nie istnieje w żadnej dziedzinie, od obyczajów, przez sztukę, po politykę, kanon absurdu możliwy do jednoznacznego zdefiniowania. Bo też samo pojęcie jest tak pojemne, że może stanowić synonim skrzeczącej pospolitości. Czyżby więc otaczał nas wszechogarniający obciach?
Na szczęście(?) rozmaite montypajtonowskie poczynania, poglądy i paroksyzmy emocji się nie sumują, choć niestety nie ulegają także wzajemnej redukcji. Tylko kotłując się we wspólnej dla wszystkich przestrzeni publicznej judzą populację do
frustrującego balansu między udręką obcowania z cudzymi absurdami, a ekstazą własnej doskonałości. Zdając sobie więc sprawę, że nie istnieje absurd obiektywny, spróbuję naszkicować, bez wnikania w szczegóły, obraz owego mętliku.
Polska pod autorytarnymi rządami mniejszości, gdyż zjednoczoną prawicę poparło w wyborach zaledwie 28 procent uprawnionych do głosowania, zmierza ku faszyzmowi. Ten marsz wkrótce przyspieszy, gdy tylko kaczystowski reżym wyprowadzi kraj z Unii Europejskiej, a potem z NATO I ONZ, FIFA i MKOl, aż wreszcie z równowagi.
Represje stanu wojennego były niczym w porównaniu z obecnymi prześladowaniami opozycji demokratycznej. Koncyliacyjnie nastawionych bojówek KODiI Obywateli RP siepacze Błaszczaka nie wpuszczają do sejmu. Policja nie pozwala blokować dostępu do Sali obrad KRS. Zakłóca mir brukowy wypoczywającemu na jezdni Frasyniukowi. Chwytając bezceremonialnie za ręce i nogi obrońców praworządności wylegujących się na trasach przemarszów prorządowych manifestacji, przenosi ich na trotuary. Podobną technikę stosowały komanda obsługujące komory gazowe w obozach zagłady wlokąc zwłoki więźniów do krematoriów! Potem służalcza prokuratura kieruje do sądów dęte akty oskarżenia przeciw zacnym zawalidrogom. Jednak sędziowie z niemal samobójczą determinacją uniewinniają szkalowanych bohaterów. Bo ostatnia Masada prawa, Sąd Najwyższy, broni się zaciekle nadal. Ale bez desantu z Luksemburga nie przetrwa do jesieni.
Generatory rzeczywistości urojonej nie bacząc na szalejącą cenzurę, która wprawdzie na razie jedynie szczerzy swe kły, lecz wkrótce zacznie kąsać, co tam kąsać, szarpać na strzępy wolność słowa, wykorzystują do imentu ostatnie dni swobody. Koryfeusze nadziemnej opozycji, których reżym nie zdołał jeszcze represjonować, przemykając opłotkami docierają przed obiektywne kamery TVN 24. Niektórzy w obawie przed szykanami zamieszkali przy Wredniczej na stałe. Nie próżnują też powielarnie z Oszczerskiej…
A nad stołeczną Sparszałą rozbrzmiewa coraz głośniejsza pieśń wiary w zwycięstwo sił postępu i demokracji: “Krew naszą długo leją katy. Wciąż płyną ludu gorzkie łzy. Nadejdzie jednak dzień zapłaty. Sędziami wówczas będziem my!” Podobno w konspiracyjnych chawirach zbawców społeczeństwa powstają już listy proskrypcyjne. Kogo do Trybunału Stanu, a kogo do zwykłego lochu zadecydują wspólnie Budka z Brejzą, albo Lubnauer ze Schetyną. Zaś mecenasi Kalisz i Giertych odmówią obrony przestępców z Nowogrodzkiej. Przed procesem, przy którym norymberski to mały pikuś, zgromadzenie parlamentarne nadwiślańskiego landu przywróci karę śmierci. Skazanych zbada przed egzekucją doktor Arłukowicz. Ostatniego namaszczenia udzieli im ksiądz Lemański… I jeśli prezydent Biedroń nie skorzysta z prawa łaski, znów na stokach cytadeli wyrosną szubienice.
Nim wszak kat Stefan N.(dane pacjentów chroni RODO) otworzy zapadnię pod stopami sprawcy kierowniczego, przybędzie gajowy Marucha i przywoła wszystkich do stołu.
 
Sekator
 
PS.
 
- A ostrzegałem cię - mruczy mój komputer, - że to nie miętówka, tylko blekot.
- Nie blekot, tylko szalej - wyjaśniam. - Skosztuj strawy opozycji. Poniewiera mocniej niż dopalacze.