Powraca komunistyczna nowomowa

Słowa o „sfałszowanych wyborach” wypowiedziane przez Jarosława Kaczyńskiego rozwścieczyły salon. Nie spodobały się też Łukaszowi Warzesze, który na portalu wPolityce.pl napisał: Wybory nierzetelnie przeprowadzone, fałszowane miejscowo, oznaczają w sumie wybory zafałszowane.
No tak, nakłucie jedną igłą to jeszcze nie akupunktura, tylko przypominamy redaktorowi, że te „miejscowe fałszerstwa” dotyczą nie dziesiątek, setek czy tysięcy, ale milionów głosów zakwalifikowanych jako nieważne. Czasem trzeba bezczelnie porazić obywateli tak wielką i bezczelną skalą fałszerstwa, aby ono po prostu nie mieściło się normalnym ludziom w głowach. To dlatego nawet początkujący fakir nie siada nigdy na jednym gwoździu, ale kładzie się na desce gdzie wbite są ich setki. Po prostu w ten sposób nic mu nie grozi.
Czyżby Łukasz Warzecha proponował nam powrót do stosowanych w PRL-u gier językowych, które Orwell nazywał nowomową? Jak pamiętamy strajki to były „nieuzasadnione przerwy w pracy”. Puste półki w sklepach i nocne przed nimi kolejki spowodowane były „przejściowymi trudnościami w zaopatrzeniu” zaś demonstracje to były „niepokoje inspirowane przez zachodnie ośrodki dywersji propagandowej”. Mamy już pierwszą powyborcza jaskółkę świadczącą o tym, że współcześni „językoznawcy” są czujni. Krytykowana książeczka, która przecież nie była jak wymaga tego ustawa kartą do głosowania dość szybko nazwana została „kartą zbroszurowaną”. Proponujemy zatem Łukaszowi Warzesze lansować taki oto opis sytuacji: „Kaczyński mija się z prawdą mówiąc, że wybory były sfałszowane. One zostały tylko zafałszowane zbroszurowaną kartą do głosowania”
Pytanie tylko czy to nas przybliża do prawdy, czy bardziej do PRL-u?
Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi" (Mt 5, 37).

Już jutro w kioskach nowy numer tygodnika Warszawska Gazeta