Z mojej budy

Konieczna jest weryfikacja podręczników historii. Żaden bowiem sąd nie udowodnił Bierutowi, że sfałszował „3 x tak”. Musimy być konsekwentni. Jeżeli teraz nie ma dowodów na fałszerstwa wyborcze, to każde wybory, które zostały zatwierdzone przez przeznaczoną ku temu władzę nie mogą być zaskarżane w jakiejkolwiek formie. Skoro tak, to Bierut miał pełną legitymizację swego wyboru na prezydenta przez Sejm Ustawodawczy (cholera, nawet nie mogę togo napisać małymi literami), który go wyłonił. Mało tego, on był Prezydentem RP (też jestem zmuszony pisać przez duże ”P”)! Tak, tak. Dokładnie tak jak Mościcki. No sorry, ale takie są proste konsekwencje polityki i propagandy Partii-Matki.
 
Najgłupszy komentarz jaki usłyszałem na temat mijających wyborów był taki: „zawinił system a nie ludzie”. Całe szczęście, że w tym czasie nie prowadziłem samochodu lub nie byłem w trakcie popijania herbaty bo mogłoby się to źle dla mnie skończyć. System jako wiatropylna, samorodna istota. Która pojawia się nagle jak filmowa Godzilla z odmętów oceanu (czytaj szaleństwa).
 
Ale skoro zawinił system to co trzeba zrobić? O, widzę pan się wyrywa do odpowiedzi. Tak słucham. No nic nie, pan nic nie zrozumiał. Jeżeli zawodzi system to Partia-Matka zawsze i wszędzie wymienia ludzi. Na jeszcze bardziej swojszych. Proszę to sobie zapamiętać.
 
Aby nie było, że nie jestem konstruktywny to zgłaszam formalny wniosek. Obecne wybory kosztowały nas konkretną kwotę. Od tej kwoty odejmujemy koszty druku kart i ich transport do lokali, zielonego obowiązkowego sukna na stoły komisji, wazonu, wody do niego i pęku czerwonych goździków. Kosztów długopisów nie zwracamy. Myślę, że z tego pozostanie całkiem niezła sumka. Zróbmy więc przy następnych wyborach tak, że wszystkie osoby zaangażowane w organizację wyborów dostają minimalną gratyfikację (tę kwotę odejmujemy też od tej sumy). Członkowie komisji tylko skromny catering aby nie zasłabli w czasie elekcji. Członkowie obwodowych i centralnej PKW średnią krajową pensję przez cały czas pomiędzy wyborami (przecież wybory to jest święto demokracji i zaszczytny obywatelski obowiązek). Myślę, że nadal pozostaje całkiem niezła kasa do podziału. I teraz zasadniczy punkt naprawy państwa. Każdy, kto wykryje nieprawidłowości w wyborach dostaje z tej puli kasę stosownie do skali odkrytego wyborczego oszustwa. Jeżeli nikt niczego nie zauważył a dopiero zauważył to przewodniczący PKW to zgarnia całą pulę. Gdy nikt nic nie wykryje, no to sorry, obywatele prowadzący działalność gospodarczą mają tak na co dzień i żyją z niewielkiego profitu. Zresztą członkowie komisji i tak wykonują to raz na cztery lata, więc nie jest to dotkliwa strata. Ale jest dobra wiadomość. Ta pula, której nikt nie zgarnął przechodzi na następne wybory, składowana w banku, który da najwyższy procent. Im bardziej będą uczciwe wybory tym większa kumulacja. Gdy taka naprawa systemu zaistnieje to nikogo nie trzeba będzie namawiać na przeźroczyste urny, wszystkie będą tak przeźroczyste, że będzie to wyglądało jakby jej wcale nie było. Kamery w lokalu wyborczym? Że co, że się nie da tego przeprowadzić? W każdym lokalu każdy z członków przy pomocy rodziny zainstaluje tyle kamer, że ho, ho. Wokół będą stały całe rodzinne wozy transmisyjne nagrywające każdy szczegół a najmłodsze latorośle będą biegać z metrówką budowlaną i liczyć odległość od najbliższego plakatu wyborczego do drzwi wejściowych lokalu wyborczego. Gdy coś wykryją to będą biegły do lokalu z krzykiem: „mamo, mamo, a kandydat peło ma plakat o pół metra za blisko!”.  
 
Proszę tę notkę potraktować jako ujadanie psa łańcuchowego czującego w nozdrzach zapach nieznanego zagrożenia.