Może chrześcijańscy politycy w PE staną się odważniejsi

Portal Fronda.pl: Wczoraj w Parlamencie Europejskim przemawiał Ojciec Święty Franciszek. Jak Pan odebrał jego wystąpienie? Jak zostało przyjęte przez europarlamentarzystów?

Ryszard Czarnecki: Ważne jest samo wystąpienie papieża w Parlamencie Europejskim, ale także kontekst tego wystąpienia. Nie pamiętam, kiedy ostatnio sala plenarna parlamentu była tak wypełniona, jak wczoraj. Frekwencja była olbrzymia. Mimo wcześniejszych zapowiedzi, wizycie Ojca Świętego nie towarzyszyły hałaśliwe demonstracje przeciwników Pana Boga i przeciwników papieża. To dobrze, bo dzięki temu media skupiły się na relacjonowaniu wystąpienia Franciszka.

Co było w nim najważniejsze?

To było wystąpienie człowieka, który krytycznie ocenia europejską rzeczywistość. Człowieka zatroskanego tym, że w różnych miejscach na świecie mordowani są chrześcijanie i dzieje się to przy milczącej aprobacie tego świata. To bardzo ważne, bo pamiętam takie sytuacje w Parlamencie Europejskim, kiedy ta kwestia nie była taka oczywista, na przykład przy okazji przyjmowania rezolucji o prześladowaniu chrześcijan w Chinach. Franciszek zaś bardzo dobitnie powiedział o mordowanych chrześcijanach. Można to odczytać jako zarzut pod adresem parlamentu, że za mało w tej sprawie działał. Choć i tak zrobił więcej, niż na przykład Komisja Europejska, bo na przykład przewodniczący José Manuel Barroso przez tydzień milczał, gdy mordowano Koptów w Egipcie. Papież powiedział to, czego katolicy mogli oczekiwać od tego wystąpienia, a co mogło być zaskoczeniem dla niektórych osób, postrzegających Ojca Świętego wyłącznie w sferze popkultury. Franciszek bardzo jednoznacznie potępił aborcję, odbieranie życia nienarodzonym dzieciom. Apelował o ochronę życia poczętego. W swoim wystąpieniu mocno zaakcentował również kwestie socjalne – mówił o biedzie, ubóstwie, pomocy dla imigrantów. Nie wszyscy wtedy bili brawo.
Trudno mi to oceniać. Dla mnie było to wystąpienie osoby, która będąc autorytetem moralnym, jednoznacznie nazywała pewne rzeczy po imieniu. Franciszek jasno i konkretnie mówił o ochronie życia poczętego, nierozerwalności małżeństwa... To było znaczące wystąpienie. Myślę, że zostało dobrze przyjęte, choć część osób w pewnych momentach mogła poczuć się niewygodnie. Nie sądzę, by można było zarzucać Franciszkowi, że czegoś nie powiedział albo nie podkreślił mocniej. Uważam, że to, co zrobił, było może nie nazbyt ostre w formie, ale za to twarde w treści. To było wystąpienie, w którym papież bronił fundamentów chrześcijaństwa. W Parlamencie, w którym wielokrotnie padały słowa przeciwko preambule do konstytucji europejskiej, papież mówił o chrześcijańskich korzeniach Europy, chrześcijańskim dziedzictwie. Dobrze, że tak się stało.

Ogólna ocena całej inicjatywy jest jednak bardzo pesymistyczna. Bo choć przewodniczący PE Martin Schulz odnosił się do papieża z wielką atencją, to wystąpienie to nie ma żadnego wpływu na prace Parlamentu Europejskiego, który w większości jest niechrześcijański, a nawet antychrześcijański” - powiedział prof. Ryszard Legutko w rozmowie z „Gościem Niedzielnym”. Zgodzi się Pan z tą opinią?

Ja powiem inaczej. Obecność Ojca Świętego w PE, jego wystąpienie pomoże wielu politykom chrześcijańskim, którzy zasiadają w parlamencie, by byli odważniejsi, śmielsi. Bardzo wielu ochrzczonych polityków siedzi w Parlamencie Europejskim cicho, jak mysz pod miotłą, podczas gdy lewica, liberałowie i lewactwo atakują wartości chrześcijańskie. Oni już się z tym pogodzili. Może właśnie to spotkanie pomoże im i przypomną sobie słowa innego papieża, Jana Pawła II „Nie lękajcie się”. Może to spowoduje, że chrześcijańscy politycy staną się odważniejsi, nie będą chować głowy w piasek, gdy atakowane są wartości związane z ich wiarą.

Rozm. MaR