Bilans łupkowy korzystny vs. spada tempo poszukiwań

Niedawne konferencje poświęcone łupkom potwierdziły starą prawdę: punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Przedstawiciele ministerstwa środowiska zachwalali „korzystny bilans” Polski w porównaniu z innymi krajami unijnymi w pracach nad pozyskiwaniem gazu i ropy z łupków. Z kolei organizacja inwestorów podkreślała, że tempo poszukiwań spada. Wynika to jej zdaniem z biurokracji i wymagających warunków geologicznych.
Niestety coraz bardziej widać, że bliższa prawdy jest ta ostatnia opinia. Mimo początkowych dużych nadziei na mający „lada dzień” nastąpić łupkowy boom obecnie rzuca się w oczy zastój w pracach poszukiwawczych, wycofywanie się kolejnych inwestorów z naszego kraju i brak większych sukcesów. Nie potwierdzają się obietnice składane jeszcze przez premiera Tuska, że to właśnie obecny rok miał przynieść „przełom”. O rozpoczęciu wydobywania gazu (ropy naftowej) z pokładów łupkowych jakoś cicho.
Jakoś nie pomagają uchwalone i planowane zmiany legislacyjne. Proces tworzenia otoczenia prawnego i administracyjnego przyjaznego inwestorom, o którym mówił na konferencji Shale Gas World Europe Sławomir Brodziński, wiceminister środowiska, Główny Geolog Kraju, wciąż nie przynosi zamierzonych przez rząd rezultatów. Cóż z tego, że jak stwierdzał Brodziński w porównaniu z krajami członkowskimi UE bilans zmian przeprowadzanych w prawie „po stronie polskiej jest korzystny”. Na niewiele się także zdają: największa w Europie liczba odwiertów, najwięcej przeprowadzonych zabiegów szczelinowania, a także „największe doświadczenie administracji i największe poparcie społeczne dla gazu z łupków”.
Znacząca większość inwestorów skupiona w Organizacji Polskiego Przemysłu Poszukiwawczo-Wydobywczego (OPPPW) podczas konferencji „Polski Gaz Ziemny 2020 – Doświadczenia. Bariery. Szanse” nie ukrywała, że w tym roku wykonała mniej odwiertów na złożach niekonwencjonalnych niż w roku ubiegłym. Zaś kluczową kwestią dla branży pozostaje ograniczenie biurokracji i skrócenie do minimum czasu poświęcanego na przygotowanie każdej inwestycji od strony formalnej.
Według Kamlesha Parmara, prezesa OPPPW „uchwalone w tym roku nowelizacja prawa geologicznego oraz ustawa o opodatkowaniu węglowodorów (…)nie spowodują, że firmy będą wierciły więcej. W kluczowych sprawach operatorzy nadal mają do czynienia z biurokratycznym bezwładem, który stanowi hamulec dla rozwoju tempa działań. Efektywność nowych przepisów będzie w pełni zależeć od tego, jak zostaną one wprowadzone w życie przez urzędników”.
Jedną z podstawowych przyczyn obecnego zastoju są przewlekłe procedury administracyjne, które zwiększają ryzyko inwestycyjne. Wg OPPPW czas rozpatrywania wniosków i uzyskania pozwoleń związanych z budową i uruchomieniem placu wiertniczego wyniósł w 2014 roku średnio 7 miesięcy. W zeszłym roku na takie samo zezwolenie oczekiwano średnio 8 miesięcy. Ponadto operatorzy podkreślają, że zdarzają się sytuacje, w których przygotowanie inwestycji od strony administracyjnej zajmuje firmom blisko rok.
Jednak bariery administracyjne stanowią tylko jedną z przyczyn zastoju. Wg szacunków OPPPW średni koszt wykonania jednego odwiertu pionowego w Polsce wynosi ok. 35,5 mln zł, zaś odwiertu kierunkowego wraz z pełnym szczelinowaniem hydraulicznym co najmniej 60 mln zł. Łączny koszt poniesionych dotąd przez inwestorów w Polsce inwestycji pochłonął ok. 2,5 mld zł. W ramach tej kwoty w br. wydano 550 mln zł.
Na placu boju w poszukiwaniach łupkowych zostaną więc firmy najbogatsze i najwytrwalsze, które nie zrażą się nowymi i przygotowywanymi regulacjami prawnymi, jak również spadającymi na świecie cenami gazu i ropy, co dodatkowo osłabia rentowność inwestycji poszukiwawczych w naszym kraju.