"Czasu cofnąć" się nie da. Policja dziennikarzom

Niezwykłe i emocjonujące było ostatnie posiedzenie Zespołu Parlamentarnego ds. Wolności Słowa. Naprzeciwko aresztowanych i oskarżonych dziennikarzy ich pracodawców zasiadła Policja, w osobach  komendanta stołecznego i rzecznika Mariusza Sokołowskiego. Od Policji sejm zażądał wyjaśnień na temat akcji w PKW z 21 listopada br., podczas której zatrzymano kilkanaście osób, w tym ewidentnie wypełniających swe służbowe obowiązki dziennikarzy – Jana Pawlickiego z Telewizji Republika i Tomasza Gzella z PAP. W miarę rozwoju obrad do świadomości publicznej doszło też nareszcie, że zatrzymano również  dziennikarzy tzw. II obiegu, Hannę Dobrowolską z portalu Solidarni2010 i Witolda Zielińskiego z Niepoprawnegoradia.pl, tylko o nich nie ma zwyczaju wspominać.
Obrady były niezwykle pouczające. Wszędzie na portalach można znaleźć dokładne relacje, skupię się więc na sprawach moim zdaniem najważniejszych i wnioskach.  
Po  pierwsze, w dobie masowego filmowania, na szczęście nie jest łatwo twierdzić, że jakichś faktów nie było. Są dostępne liczne filmy z akcji, wyciekł nawet film nakręcony przez policję.
Po drugie, policja musi wypełniać standardy demokratyczne i prawa obywatelskie, i szanować przywilej dziennikarzy, zapisany w kilku aktach prawnych, zarówno w polskich, jak i międzynarodowych. Z filmów wynika, że kilkoro konkretnych dziennikarzy z niepojętych przyczyn wyłuskano z tłumu obecnych pracowników mediów i w kajdankach wyprowadzono z sali. Policja nie umiała odpowiedzieć na kilkakrotnie zadane pytanie: dlaczego akurat ci, a nie inni.
Po trzecie, policji nie wolno przeprowadzać akcji z łamaniem prawa. Policja weszła w  okresie wyborczym do lokalu wyborczego czyli siedziby PKW ma wezwanie osoby z zewnątrz, p. Komornickiego z Kancelarii Prezydenta. Nie wzywał jej nikt z PKW. Jest to przestępstwo zagrożone trzema latami więzienia, jak zauważył Tomasz Sakiewicz z Telewizji Republika. PKW wynajmuje tam lokal i administratorowi nic do tego.
Na marginesie, ale nie najmniej ważnym – zwykłego obywatela też nie wolno zatrzymywać bez powodu, każdy ma prawo do manifestacji. Nie wolno przetrzymywać zatrzymanych bez zawiadomienia rodziny. Hannę Dobrowolską trzymano samą w lodowatej furgonetce, a gdy wreszcie dobiła się głosu, policjanci podgrzali temperaturę do nieznośnej wysokości. To już zakazana tortura, to skandal, który mam nadzieję zakończy się w sądzie, opis  jej zatrzymania znaleźć można na stronie http://solidarni2010.pl/29533-...
Po czwarte, Policja nie może się tak ośmieszać, jak wynikało z tekstu „zarzutów” wobec dziennikarzy, które skierowała do sądu. Brzmią one: „utrudniali pracę policjantom, podsuwając im mikrofon” . Tekst jak do kabaretu, tylko ludzi sponiewierano. Dla mnie już same oskarżenia o „naruszenie miru domowego” trąci jakimś dziwactwem. Każdy wie, jak trudno zwykłemu mieszkańcowi skłonić policję do interwencji w przypadku hałaśliwej knajpy zakłócającej mu życie, nie mówiąc o skierowaniu takiej sprawy do sądu. Można by znaleźć lepiej brzmiące przepisy, dotyczące raczej obiektów publicznych, niż „domu”. Ale to drugorzędne.  Zawiadomienie sądu o przestępstwie, którego nie było, to także przestępstwo karane przez prawo, a wygląda na to, że tego dopuściła się policja.
Tragikomiczne są wyjaśnienia komendanta stołecznego, że dziennikarzy aresztowano, by móc im postawić zarzuty w trybie 24-godzinnym. Jak mantrę komendant powtarzał, że ostatecznie rozsądzi sąd. Idąc tym absurdalnym tokiem myślenia, każdemu można postawić jakieś zarzuty, i czekać, czy sąd ich zwolni czy skaże.
Złe wrażenie zrobiła uwaga rzecznika policji do Sakiewicza, że życzy mu, by „jak usłyszy pan pukanie do drzwi o 6 rano, to żeby to było do pana, a nie po pana”. Obecnym, często z doświadczeniami z milicją w PRL, zrobiło się zimno od takiego żarciku z ust przedstawiciela instytucji, która nie wahała się pobić posła i naruszyć cywilizowanych standardów wobec dziennikarzy na służbie.
Wnioski. Po pierwsze, wielkim szczęściem było zatrzymanie reportera PAP. PAP jako medium publiczne swoją rangę, nie dało się sprawy zakopać pod dywan.
Po drugie, policja jest głucha i ślepa na argumenty, ale być może tylko podczas obrad tak było i przemyśli się tam sprawę przeprowadzania podejrzanych akcji, ewidentnie na polityczne zamówienie.
Po trzecie, policja powinna przemyśleć sprawę swojego wizerunku i opinii na świecie. Takie numery jak prowadzenie dziennikarzy w kajdankach nie przejdą niezauważone.
Posłowie nie zostawili na policji suchej nitki, postanowili skierować tę sprawę do kilku komisji sejmowych. Poseł Sellin zauważył, że ten obraz zostanie dla historii: dziennikarze prowadzeni w kajdankach przez policję.
Rzecznik Sokołowski skomentował sprawę podczas obrad faustowskim westchnieniem: „Ja tak bardzo chciałbym cofnąć czas! Tak bardzo chciałbym, żeby tego nie było!”
Niestety, żeby cofnąć czas, trzeba zaprzedać duszę Mefistofelesowi. Faustowi nie wyszło to na dobre.
----------
Felieton ukazał się dziś na portalu sdp.pl