Julia "Porażka" czyli Pitera ma Kłopotek. Raport z działalności minister Julii Pitery

Julia „Porażka” czyli Pitera ma Kłopotek

Raport z działalności minister Julii Pitery

 

            Julia Pitera jest jednym z „najlepszych” ministrów rządu Donalda Tuska. Każdy rząd ma jakieś priorytety, główne cele jakie stawia przed sobą. Rząd Donalda Tuska zajmuje się przede wszystkim robieniem dobrego wrażenia i działaniami o charakterze marketingowym. Nie ważne czy coś robisz i czy przynosi to pozytywne zmiany, ważne żebyś miał „dobrą prasę” i wmawiał w miarę skutecznie ludziom, że się starasz i robisz co możesz by „żyło się lepiej wszystkim”. Mistrzem w tych działaniach jest sam Premier, prekursor tego sposobu uprawiania polityki, ale i reszta członków rządu stara się jak może, aby spełnić oczekiwanie swojego szefa. Jednym z „najlepszych” ministrów w rządzie PO – PSL zgodnie z tymi kryteriami jest sekretarz stanu do spraw korupcji w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Julia Pitera.

            Wprawdzie Julia Pitera, podobnie jak cały rząd, zajmuje się wypełnianiem swoich zadań dopiero niespełna rok, ale już kilka razy zmieniał się zakres jej kompetencji. Zaczynała jako minister do spraw korupcji wśród Indian. Na samym początku jej urzędowania (grudzień 2007 r.) na okładce i w środku jednego z najbardziej poczytnych tygodników politycznych ukazała się czytelnikom w stroju kowboja z Dzikiego Zachodu mierzącego do wszystkich z rewolweru. Szybko jednak zorientowała się, że Indian nad Wisłą nie ma i trzeba znaleźć sobie bardziej rodzime zainteresowania.

            W następnym wcieleniu stała się pełnomocnikiem rządu do praw likwidacji Centralnego Biura Antykorupcyjnego (początek 2008 r.). Zapowiedziała z wielką pompą ujawnienie raportu, który ostatecznie skompromituje CBA i jej szefa Mariusza Kamińskiego dając premierowi Tuskowi niezbędne argumentu do jego odwołania. Wielotygodniowe dochodzenie, śledztwo, szukanie haków, pisanie tajnego raportu doprowadziły tylko do tego, że efekt prac Juli Pitery był tak dobry dla CBA, że został utajniony, aby nie przyznać publicznie, że jest to instytucja wzorcowa i doskonale spełniająca swoja rolę czyli zwalczająca wszelkie przejawy korupcji. Na chwile szczerości zdobył się jedynie premier Donald Tusk, który jak doniosły media miał na tajnym posiedzeniu Klubu Parlamentarnego PO, pytany przez członków swojej partii o to kiedy wreszcie się rozprawi z Kamińskim i tym całym CBA, powiedział, że nie zrobi tego, bo Centralne Biuro Antykorupcyjne działa wzorcowo, a biorąc pod uwagę co słyszał o części zamiarów swojego politycznego zaplecza, to lepiej aby ktoś jednak poza Julią Pierą go pilnował, bo boi się, że jak nie CBA to towarzystwo wokół niego zacznie kraść na całego, a on skończy niczym Leszek Miller. Rzadko się z premierem Tuskiem zgadzam, ale tym razem miał rację.

            Czym by się tu wobec tego zając? Julia Pitera znów została bez konkretnego zajęcia. Jak to czym PiS-em! Wszystkiemu winien PiS. Na pewno narobili przekrętów korzystając z kart kredytowych jakie są przypisane do ministrów, kiedy pełnia swoje funkcje. Cała wiosna roku 2008 upłynęła Juli Piterze na sprawdzaniu wszelkich możliwych rachunków z czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości. Miał być porażający raport. Ujawnienie niebotycznych nieprawidłowości. Pokazanie bizantyjskiego prowadzenia się ekipy PiS. I co się okazało? Okazało się, że powstał raport, który niespecjalnie życzliwi PiS dziennikarze określili kompromitacją Pitery i najlepszym dowodem na to, że PiS nie tylko sam był wzorem racjonalności w korzystaniu z możliwości jakie daje sprawowanie władzy, ale potrafił w tym zakresie upilnować własnych koalicjantów (co, jak wszyscy wiedzą, wcale łatwe nie było). Całe, kilku miesięczne, dochodzenie minister Juli Pitery wykazało, że jedyne co w dwa lata nie rozliczono prawidłowo za rządów PiS to zakup kawałka dorsza za ok. 8 zł. Po tym raporcie Julia Pitera przez przychylne Platformie Obywatelskiej media nazwana została Julią „Porażką”.

            Nie zrażona tym minister Julia Pitera znalazła sobie nowy obiekt zainteresowania. Nie udało się znaleźć w Polsce Indian, nie udało się znaleźć jakichkolwiek haków na CBA czy PiS, wiec może warto poszukać coś, tam gdzie na pewno się znajdzie? A gdzie się znaleźć musi? Na własnym podwórku. Kto jak kto, ale liberałowie (KLD – UW – PO) i ludowcy spod znaku PSL zawsze słynęli z dość pazernego i mało wyszukanego sposobu uprawiania polityki. Co by jednak nie wchodzić w konflikt z własną partią, minister Julia Pitera skupiła się na ludowcach. Od kilu tygodni prawie każdego dnia jesteśmy raczeni spektaklem pod tytułem Pomóżmy Swoim Ludziom (PSL) i buńczucznymi zapowiedziami Juli Pitery, że zrobi z tym procederem porządek. Ostatnio rzuciła „Piaskiem po oczach” posła PSL Eugeniusza Kłopotka. Chłop się tak zdenerwował, że zapowiedział, że ma już tej Pitery dość, i że tak naprawdę Pitera już nie żyje. Znaczy się nie, że zagroził jej śmiercią. Po prostu stwierdził, że Pitera popełniła polityczne samobójstwo, a on w poniedziałek przedstawi przekonujące dowodu, że to co widzimy na ekranach od kliku dni sądząc, że to minister Julia Pitera, to tylko polityczne zombie.

            No to Pitera ma Kłopotek. A miało być tak pięknie: „kochajmy się, zaufanie, dość politycznych sporów”! Odbudowany po latach uśpienia Front Jedności Narodu pod przywództwem Platformy Obywatelskiej na nowo doprowadził do sojuszu mieszkańców miast (choć coraz mniej już robotniczych) i wsi (choć coraz mniej już chłopskich). Pewnie nawet by się udało gdyby nie to, że jak uczy stare ludowe przysłowie „żadne grabie nie grabią od siebie”.