Odpluskwianie (debugowanie) wyborów

Za oknem plucha, trochę deszczu, trochę śniegu. Zero słónca, zimny przenikliwy wiatr. Szara rzeczywistość PRL-bis. Partia-Matka przytula tylko dzieci, które ją kochają, dla innych jest złą i wredną macochą. Taka atmosfera to bardziej zachęta do konkretnego działania niż błogiego wylegiwania się. Pomyślałem więc sobie co można i należy zrobić aby w sposób cywilizowany nabrać zaufania do procesu wyborczego na zasadzie "zrób to sam"? Bo jak na dziś to mamy taką sytuację, że po zakończeniu wyborów, z wysokich schodów ginących gdzieś w dymie kadzideł, oparach mgieł, schodzi państwowa komisja wyborcza niosąc gliniane tabliczki z wynikami. Potem wracają na swój Olimp i zapadają na kilka lat w sen zimowych misiów, przerywany okresowymi dostawami pełnych garnców miodu. No to może chociaż stronę internetową mają nowoczesną? Taką sobie. Stronę PKW odwiedzałem nie raz szukając informacji o wyborach. Zawsze uderzałem w ścianę zagregowanych już danych nie mając opcji „do ściągnięcia” abym mógł pobrać pliki typu CSV z wynikami i mógł je sobie sam przetworzyć w takim jakim przekroju w jakim chcę w danej chwili. Ciągle mam w pamięci wrażenie jakie na mnie zrobiło internetowe archiwum Parlamentu Wielkiej Brytanii. Kilka lat temu poszukiwałem w nim informacji o dyskusji parlamentarzystów po powrocie premiera Chamberlaina z Monachium gdzie podpisał Układ Monachijski z Hitlerem dokonującym aneksji Czechosłowacji. Jakież było moje zdumienie gdy mogłem czytać skany protokołów Parlamentu JKM z lat 1938-39 tak jakby były napisane wczoraj. Byłem pod wrażeniem gigantycznej pracy jaką trzeba było wykonać oraz pieczołowitości wykonania. Sam wertowałem internetowe archiwum Sejmu RP i po spędzeniu na nim kilku godzin trafiłem na błąd linkowania dokumentów. Błąd zgłosiłem, dostałem podziękowanie za kilka dni ale nie obeszło się bez refleksji, że spędzając czas na obejrzeniu niewielkiego wycinka archiwum trafiłem od razu na poważny błąd przypisujący wypowiedź nie temu kto ją wygłosił. To ile może być tam takich kwiatuchów.

Przed obecnymi wyborami, kilka miesięcy temu wysłałem do PKW zapytanie, kiedy będą dostępne pliki opisujące położenia komisji wyborczych oraz listy kandydatów. Odpowiedź dostałem po kilku dniach chociaż zawierała bodajże jedną linijkę tekstu. Takie coś można machnać w kilka minut po wpadnięciu e-mail’a do skrzynki odbiorcy. Byłem zniesmaczony taką sytuacją i taka opieszałością gdy suweren – a jakże by inaczej, trzeba mieć tego świadomość – zadaje pytanie urzędnikowi.

A jak mogłoby być?

Serwis internetowy komisji przeprowadzającej wybory w kraju powinien być całkowicie transparentny. Z tego serwisu powinienem mieć możliwość ściągnięcia skanów protokołów wszystkich komisji od najmniejszego do największego szczebla. Powinienem mieć możliwość ściągnięcia pliku (lub plików) CSV zawierającego odzwierciedlenie tych protokołów aby móc zrobić własną agregację danych cząstkowych. Profesjonalista w przetwarzaniu baz danych nie miałby problemu zrobienia z tego aplikacji bazodanowej, która błyskawicznie przeliczyłaby wszystko i mógłby sam zweryfikować ostateczny wynik wyborczy. Przecież algorytm przydziału mandatów to na dobrą sprawę – jak mawiają programiści – cztery działania podstawowe plus instrukcja GO TO. Pewnym problemem byłaby wiarygodność wyników. Ale od czego mam skany protokołów? Teraz należałoby sięgnąć po aparat matematyczny weryfikacji hipotez statystycznych przy założonym poziomie ufności co do uczciwości wyborów. Z tej statystyki wynikałoby ile protokołów komisji należałoby wylosować do takiej weryfikacji, komputer wylosowałby komisje, oglądamy skany, porównujemy z danymi z pliku i mamy odpowiedź, prawda czy fałsz. Uważny czytelnik mógłby zadać pytanie, a jeżeli skany są spreparowane? Tu też jest rozwiązanie, trzeba byłoby poczekać na potwierdzenie aż wszyscy mężowie zaufania wszystkich komitetów wyborczych potwierdzą zgodność protokołów z własnymi. Proste i przeźroczyste. Wszystko dostępne na własnym laptopie, w ulubionej przeglądarce internetowej. Prosta implementacja społeczeństwa obywatelskiego.

Ktoś mógłby powiedzieć: ale komu się będzie chciało to zrobić? Czy w masie 30 356 100 uprawnionych do głosowania (tylko w tych wyborach) nie znalazło by się  10 sprawiedliwych gotowych do wykonania takiej pracy gdyby tylko była taka możliwość? Pięciu też nie? Dwóch też nie? Jeden? W książce „Wielki short. Mechanizm maszyny zagłady” Michael Lewis opisuje głównego bohatera, który ma taki nietypowy autystyczny feler, że ma obsesję drążenia danych finansowych. I z tej obsesyjnej mrówczej pracy ślęczenia nad arkuszami kalkulacyjnymi, wielokrotnej weryfikacji hipotez z wynikami, błądzenia i znajdowania rozwiązań rodzi się przekonanie, że kredyty sub prime udzielane w Stanach przed rokiem 2008 spowodują wielkie finansowe tsunami. I tak ostatecznie się stało w roku 2008 gdy wybuchł światowy kryzys finansowy.

Nie znajdzie się ani jeden sprawiedliwy aby wykonać taką pracę? Nie znajdzie się tylu chętnych, którzy ruszą swoje ‘cztery litery’ i posiedzą od otwarcia do zamknięcia lokali wyborczych i będą patrzyć na ręce liczące głosy i będą zabierać liczącym długopisy? Nie znajdzie się? Jeżeli nie to niech gwałcą nas do woli w każdych wyborach. 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika K.W.

21-11-2014 [23:20] - K.W. | Link:

A było normalnie i komuś to przeszkadzało.
W pierwszych wyborach samorządowych, po reformie, dobierano członków komisji z pośród osób rekomendowanych przez poszczególne ugrupowania.
Dziś to robią "zaufani" pracownicy urzędów. .