Polski wywiad nad Ebro (1)

Organizowane po wybuchu wojny domowej misje polskiego wywiadu w Hiszpanii kończyły się bardzo szybko niepowodzeniem.
 
           Do połowy lat 30. Warszawa nie była bezpośrednio wywiadowczo zainteresowana Półwyspem Iberyjskim. Starano się jedynie gromadzić informacje o wzroście wpływów niemieckich oraz sowieckich w Hiszpanii. Jedyna polska placówka wywiadowcza o kryptonimie „Carlos”, założona w 1933 roku, miała charakter informacyjno-obserwacyjny. Placówką kierował Jozef (Józef) Postel, Austriak czeskiego pochodzenia, zwerbowany w latach 20. przez por. Tadeusza Górowskiego.
 
          Po wybuchu hiszpańskiej wojny domowej i zaangażowaniu się weń Niemiec i Włoch po stronie gen. Franco oraz Związku Sowieckiego po stronie rządu ludowego, nastąpił zasadniczy wzrost zainteresowania sytuacją w Hiszpanii ze strony polskiego wywiadu. Pozostawało to w ścisłym związku z najważniejszym polem zainteresowania polskiego wywiadu, jakim były Niemcy i Związek Sowiecki. Główny wysiłek polskiego wywiadu skoncentrowano na obserwacji wyposażenia wojskowego – niemieckiego i sowieckiego, które używały obie strony hiszpańskiego konfliktu.
 
          W październiku 1936 roku do Hiszpanii wyjechał znany korespondent wojenny „Kurjera Warszawskiego” i „Polski Zbrojnej” Roman Fajans, który jednocześnie zbierał informacje dla polskiego wywiadu. Robił to samo rok wcześniej w Abisynii. W trakcie pobytu na froncie dane mu było zapoznać się z dwoma zdobytymi sowieckimi czołgami, których opis umieścił w raporcie. Rozmawiał także z kilkoma sowieckimi jeńcami. Po powrocie reportera do Polski na początku 1937 roku polski wywiad planował wysłanie go także na stronę „czerwoną”, do czego jednak nigdy nie doszło, z uwagi na opublikowanie przez niego książki „Hiszpania 1936”, w której opisał barbarzyństwo „czerwonych”, co zapewne nie ułatwiłoby mu pracy po stronie republikańskiej.
 
         Pierwszym wysłannikiem polskiego wywiadu był mjr pilot w stanie spoczynku Stanisław Ratomski, uczestnik wojny polsko-bolszewickiej, odznaczony Krzyżem Virtuti Militari V klasy. Jego wyjazd był pierwszą misją ad hoc , zorganizowaną przez II Oddział Sztabu Głównego WP.  Ratomski udał się w grudniu 1936 roku do Hiszpanii, aby formalnie zaciągnąć się do armii gen. Franco w charakterze pilota. Polecono mu zbieranie informacji o sprzęcie oraz działaniach Niemców i Sowietów w Hiszpanii, ze szczególnym uwzględnieniem sowieckiego uzbrojenia lotniczego, przeciwlotniczego, pancernego i przeciwpancernego.
 
           Zgodnie z sugestią polskiego posła w Lizbonie Tadeusza Romera porzucił myśl o zaciągnięciu do zdominowanego przez Niemców i Włochów lotnictwa, występując w roli korespondenta „Bellony”. Hiszpanie zgodzili się jedynie na oglądanie przez niego świeżo zdobytej broni sowieckiej. Niewielkie efekty jego pracy sprawiły, iż w końcu stycznia 1937 roku wrócił do Lizbony.
 
           Kolejną nieudaną próbą umieszczenia polskiego agenta w Hiszpanii była misja mjr. dypl. Jerzego Stawińskiego, b. oficera armii rosyjskiej, b. oficera II Oddziału SG WP. Miał on przedostać się na stronę „czerwoną” za pośrednictwem biura werbunkowego we Francji. Celem jego misji  była obserwacja sprzętu oraz taktyki Sowietów. Wyjechał do Francji w grudniu 1936 roku. W biurze werbunkowym zażądano od niego przedstawienia listu polecającego od polskich środowisk lewicowych. Próba jego uzyskania nie udała się i Stawiński po miesiącu wrócił do Polski.
 
            Następnym wysłannikiem polskiego wywiadu do Hiszpanii po narodowej stronie frontu był mjr inż. pilot w st. spocz. Kazimierz Ziembiński, który od końca 1936 roku pozostawał w kontakcie z oficerami gen. Franco pośrednicząc w sprzedawaniu im polskiej broni. Wcześniej w sierpniu 1936 roku pilotował samolot dla powstańców. Ziembiński miał wyjechać do Hiszpanii z kilkoma mechanikami, mającymi zmontować zakupione przez powstańców polskie samoloty PWS-10.
 
            Ziembiński miał za zadanie zakup od strony narodowej pojedynczych egzemplarzy zdobytej broni sowieckiej. Jednocześnie gen. Franco za pośrednictwem, znanego Ziembińskiemu, mjr De las Morenas zaproponował Polakom bezpłatne dostarczenie sprzętu sowiego, prosząc w zamian o sprzedanie mu 12 sztuk PZL P.24. Przedstawiciele polskiego wywiadu uzależnili swoją zgodę od zorientowania się jakim sowieckim uzbrojeniem dysponuje strona hiszpańska.
 
            Ostatecznie w końcu grudnia 1936 roku Ziembiński znalazł się w Salamance, gdzie spotkał się z szefem lotnictwa narodowego gen. Alfredo Kindelana Duany. Hiszpanie poinformowali go, iż transakcja nie dojdzie do skutku, bo „Niemcy i Włosi są ich wyraźnymi sojusznikami, a Polska jest niewyraźna, bo zawiera zgodę z Francją, która jest usposobiona wrogo do narodowej Hiszpanii i przyjaźni się z Rosją Sowiecką. Polski pilot spotkał się także z zarzutem, iż strona polska sprzedała bardzo drogo stare typy PWS-10, które były zbyt wolne, aby można je było wykorzystać na froncie. Fakty te zadecydowały o fiasku misji Ziembińskiego.
 
           W grudniu 1936 roku zorganizowano kolejną akcję, której celem było umieszczenie polskiego agenta w wojsku republikańskim. Do Hiszpanii wysłano b. majora piechoty Aleksandra Gileśko-Lisowskiego, współpracownika Lisa-Kuli w POW na Wschodzie, wydalonego z szeregów WP za przegranie w karty służbowych pieniędzy. Na początku stycznia 1937 roku udało mu się uzyskać w paryskim biurze werbunkowym przydział do armii republikańskiej. Kontakt z nim urwał się w lutym 1937 roku. Nie udało się ustalić dalszych jego losów.
 
          Innym wysłannikiem polskiego wywiadu, którego zadaniem była obserwacja sowieckiego sprzętu pancernego i lotniczego był wysłany w grudniu 1936 roku por. w st. spocz. Józef Kiesewetter, który występując jako korespondent PAT uzyskał zgodę na pobyt po stronie rządowej. Nieznajomość języka hiszpańskiego i słaba znajomość francuskiego sprawiły, iż nie był w stanie wykonać zadania. Po powrocie przyznał samokrytycznie, iż funkcja korespondenta PAT była dla niego przeszkodą, której „przy skąpych moich wiadomościach w tej dziedzinie” pokonać nie był w stanie. Jego wyjazd trzeba rozpatrywać w kategorii kompromitacji polskiego wywiadu.
 
              Fiasko pierwszych misji wywiadowczych, organizowanych ad hoc, sprawiło, iż postanowiono skorzystać z usług osób dysponujących odpowiednimi kwalifikacjami do wypełnienia postawionych im zadań wywiadowczych.
 
CDN.