Przebaczenie – droga donikąd

Niezbyt się komfortowo czuję, publikując ten wpis... „Trudne są bowiem te nauki” i nie wiem, „któż ich może słuchać”. W związku z tym archaicznym poczuciem odpowiedzialności: żeby nie zgorszyć nikogo, w pierwszej publikacji na niniejszej blogosferze starałem się naświetlić tę trudną dzisiaj kwestię wychodząc bardzo ostrożnie – z samych źródeł – i rozważając przebaczenie i miłosierdzie w świetle podstawowych dogmatów wiary.

Ale nie o to chodzi, by w pojedynczej publikacji dowieść prawdziwego znaczenia pojęć: trzeba jeszcze to prawidłowe znaczenie przywrócić powszechnej świadomości.

Oczywiście: Kolumbia pozostaje świadectwem dla świata, powinniśmy umieć sobie przebaczać nawzajem, nie powinniśmy dopuszczać, by w stosunkach z innymi ludźmi zaślepiały nas i kierowały nami nienawiść i mściwość, nakręcanie spirali nienawiści natomiast stanowi „drugą stronę medalu”, który tutaj opisuję.

Wszystko to prawda, ale jednak wystarczająco już długo obserwuję jak to, co miało – i nadal powinno – służyć budowaniu i utrzymywaniu wspólnoty, wykoślawione i nauczane wspak, staje się narzędziem wołającej o pomstę do nieba niesprawiedliwości, która tę wspólnotę rozbija i niszczy a w konsekwencji – jak każda utopia – doprowadzi do wydarzeń, którym właśnie miało – w teorii – zapobiec.

Zamieszczam zatem poniższe rozważania, które powinny myślącemu odbiorcy podpowiedzieć kiedy i dlaczego przebaczenie staje się drogą donikąd i co zrobić, by prowadziło tam, dokąd – według Boskiego planu – prowadzić ma.

* * *

Przebaczenie – o czym się dzisiaj często zapomina – jest niejako odwróceniem procesu zawinienia. Przebaczenie zgładza winę. Nie może więc działać w innej przestrzeni duchowej aniżeli wina. Aby zjawisko winy wystąpiło, musi być pokrzywdzony i musi być winowajca. Taki sam warunek potrzebny jest do zajścia przebaczenia: ono również zachodzi pomiędzy pokrzywdzonym i winowajcą.

Nie może zatem przebaczenie – jak to się dzisiaj błędnie i powszechnie twierdzi – zajść jedynie w sercu pokrzywdzonego, (nie będę tego po raz drugi udowadniał – zrobiłem to we wspomnianym pierwszym tekście). Pokrzywdzony może – jeśli uzna to za słuszne – nie dokonywać odwetu, czy też nawet powstrzymać się od negatywnych uczuć względem winowajcy, ale nie jest w stanie Przebaczyć w wymiarze duchowym, jeśli brak jest woli winowajcy, aby Przebaczenie uzyskać.

To co mówię nie jest – a przynajmniej nie powinno być – jakimś wielkim odkryciem... W zasadzie jest to sprecyzowanie i ubranie w prozaiczne słowa tego, co genialnie przeczuł i wyraził w „Przesłaniu Pana Cogito” Zbigniew Herbert...
„i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie”

Oczywiście wiem dobrze, że w tym miejscu spotkam się z zarzutami, że Herbert pisał o przebaczaniu w imieniu cudzym... Taka interpretacja jest jednak moim zdaniem naiwna. Kontekst powstania wiersza jednoznacznie wskazuje na to, że zalecenie „nie przebaczaj” odnosi się do stalinowskich morderców i siepaczy... Watro zwrócić uwagę, że Herbert mówi po prostu „nie przebaczaj” a nie „nie przebaczaj w imieniu tych, których zdradzono o świcie”. Adresat, do którego zwraca się Pan Cogito może mieć przecież ze stalinowcami swoje własne rachunki krzywd. Ale „nie przebaczaj”, bo jeśli im przebaczysz, to będzie to przebaczenie nie tylko w twoim imieniu, ale i w cudzym właśnie. A tego nie jesteś w stanie dokonać. To już nie jest w twojej mocy.

Herbert genialnie wyczuł tutaj, że w opisywanej sytuacji nie tyle istnieje jakaś wymówka, która uprawnia nas do zemsty, ile że przebaczenie po prostu nie zajdzie, bo nie jest w ludzkiej mocy sprawić, by zaszło. Pan od Poezji z właściwym sobie wyczuciem przywołuje argument za jednym zamachem prawdziwy i nie do zbicia z punktu widzenia teologii katolickiej ani teraz ani w czasach, w których powstawało „Przesłanie...”.

To jest właśnie jedna z tych sytuacji, które sprawiają zwykle kłopot wierzącym pięknoduchom: kiedy trzeba sprawdzić gotowość karabinów, wyostrzyć noże i iść do walki, bo po prostu nie da się przebaczyć. Kto by próbował, jedynie wzmoże zło: pacyfiści mają na rękach krew kolejnych ofiar...

Jaśniej może będzie całą rzecz widać, gdy się zwróci uwagę na kolejną sprawę, również bardzo źle w dzisiejszych czasach rozumianą...

Sakrament, w którym Bóg przebacza nam grzechy jest nazywany Sakramentem Pokuty, ale również Sakramentem Pojednania. Przebaczenie i Pojednanie są bowiem nierozerwalne. O tym się dzisiaj również często zapomina i nader często są na ten temat głoszone błędne twierdzenia.

Dlatego właśnie – tak samo jak poprzednio – biorę za przykład Przebaczenie, którego udziela nam Bóg. Z tym Przebaczeniem zaś jest tak, że winy, z których Bóg nas oczyścił w Sakramencie Pojednania nie istnieją już od tej pory jako winy. Zobaczmy: od momentu uzyskania Przebaczenia w Sakramencie Pokuty mamy już prawo przystąpić do komunii z Bogiem, pomimo tego, że popełniliśmy grzechy śmiertelne: „co się stało, to się nie odstanie”.

A co oznacza słowo „komunia”? Pochodzi ono od łacińskiego „communio”, czyli wspólnota, jedność, wzajemna więź...

No więc właśnie: „zaiste nie w twojej jest mocy” być w stanie komunii z kimś, kto drwi sobie z ciebie i twojej chęci przebaczenia. Kto nadal cały czas uważa, że dobrze zrobił krzywdząc cię a jeśli będzie miał okazję, to będzie krzywdził cię dalej.

Zapominanie o nierozerwalności Przebaczenia i Pojednania przyczynia się do wygenerowania mylnego wrażenia jakobyśmy byli w stanie przebaczyć komuś, kto nas o to nie prosił i nie rozeznał swojej winy. Oddzielanie od siebie tych dwóch zdarzeń stanowi – w związku z tym – jedną z ważnych przyczyn tego, że wiara katolicka, czy też nawet ogólniej: chrześcijaństwo, są postrzegane w powszechnym odbiorze jako oderwane od rzeczywistości idealistyczne doktryny, według których nie sposób żyć.

W tym miejscu warto wziąć na cel jeszcze jedną popularną pojęciową kalkę: „Przebaczyć nie znaczy zapomnieć”... Rafał Ziemkiewicz w swojej książce „Ciało obce” dosyć trafnie przedstawił obłudę i pustkę postawy, która się zwykle pod tym zwrotem kryje a także jej konsekwencje...

Prawda bowiem jest taka, że Przebaczyć, to w zasadzie znaczy właśnie Zapomnieć. Jak mówiłem „co się stało, to się nie odstanie”, ale jednak od momentu, gdy pojednam się z wrogiem, ani ja ani on nie chcemy dalej pamiętać, przypominać, czy też wypominać sobie przeszłych win. Jeśli zaczniemy tak robić – pokłócimy się z powrotem.

Jasne, że w przypadku pojednania pomiędzy narodami (np. polskim i ukraińskim) nie może być mowy o zagubieniu pamięci o historycznych faktach. Ale pojednanie narodów nie jest tym samym, czym jest pojednanie ludzi. Pod jednym słowem kryją się tu nietożsame zjawiska: narody mogą się pojednać, ale wielu zbrodniarzom z UPA nic to pojednanie nie pomoże w sensie ostatecznym: i tak za popełnione zbrodnie będą smażyć się w piekle. To żyjącym będzie lżej...

Może mi ktoś zarzuci, że czynię przebaczenie trudnym. Cóż: ono po prostu jest trudne. Trudne, nie zawsze możliwe i nie zawsze wskazane. Nawet Chrystus w nauce o Upomnieniu Braterskim nie nakazuje Przebaczenia bez względu na okoliczności a tylko pod pewnymi warunkami.

Rozpieszczeni naukami o wszechmocnym Bożym Miłosierdziu zapominamy, że przede wszystkim po prostu trzeba nie popełniać win. Jasne, że to też nie zawsze jest możliwe. Ale przynajmniej trzeba chcieć, trzeba się starać. Zbyt łatwo zapominamy, że jak długo trwa historia, tak co rusz widać w niej przerażające konsekwencje zła. Najczęściej jest to całkiem powszednie „zwykłe” zło, które dobrzy ludzie widzą, ale nic w związku z nim nie robią. Czasami zasłaniając się szczytnymi ideami pacyfizmu i unikania przemocy. A temu złu jest potrzebne właśnie tylko tyle.

Powszechnie dziś zadekretowane, urągające Sprawiedliwości hurtowe przebaczenie, ta postulowana bezwarunkowa kapitulacja przed winowajcami „na lądzie, morzu i w powietrzu”, tak wygodna dla wszelkiej maści ludzkich gnid bez czci, honoru i sumienia, jest po prostu zwykłą ułudą serwowaną nam przez te gnidy właśnie (za różnorakim pośrednictwem: czasami również „pożytecznych idiotów”).

To nie jest droga ku postulowanej przez Jana Pawła Drugiego Cywilizacji Miłości... To droga ku powszechnemu skundleniu, poczuciu bezkarności najgorszych szumowin i zbrodniarzy oraz do powszechnej akceptacji tego, co nie tylko absolutnie akceptowane być nie powinno, ale musi być surowo potępiane za każdym razem, kiedy się wydarzy i to również z powodów związanych z wiarą: bo jeśli zostanie dopuszczone w naszym Mieście jako norma, to po prostu podzielimy los Sodomy i Gomory.

Niestety sam Kościół Katolicki dał się na tym polu podejść komunistom, którzy podnosząc argumenty na rzecz pacyfizmu i zręcznie żeniąc je z ideą Przebaczenia i Miłości Bliźniego zrealizowali po prostu skutecznie założenia wschodnich sztuk wojennych nakazujące wykorzystywać siłę wroga przeciwko niemu.

Przypomnę więc na koniec słowa kogoś, kogo ten Kościół uważa za świętego (i nie jest to zresztą „szeregowy święty”): „Niech zginie świat, byleby stało się zadość sprawiedliwości.”.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika corcaigh

18-11-2014 [23:27] - corcaigh | Link:

Zasymilowani panie bloger. Nie asymilowani.

Obrazek użytkownika 3rdOf9

19-11-2014 [13:26] - 3rdOf9 | Link:

Asymilowani, panie komentator-nie-na-temat, też funkcjonuje, więc raczej poczekam.

Obrazek użytkownika Najka

19-11-2014 [13:38] - Najka | Link:

W stosunkach bilateralnych między ludźmi Przebaczenie zawsze gdzieś tam głęboko w człowieku drzemie i nawet głośno niewypowiedziane zaczyna działać gdy czas pokrywa kurzem winy. Natomiast w obszarze społecznościowym, międzypaństwowym, czy cywilizacyjnym, powiązane z lansowanym szeroko na świecie słowem "przepraszam" jest kapitalnym narzędziem trzymania krótko za twarz państw czy nacji. I tu się zgadzam z Panem, że jest to znakomita droga do skundlenia ludzi. Dodam - droga, po której kroczą globalni architekci.
Pozdrawiam