Bieganie, czyżyki, wielbłądy – oraz Gdynia Radio


Podobno człowiek pierwotny poruszał się biegając a nie chodząc, tak twierdzą amerykańscy*  naukowcy. Czy to jest jednak prawda tego nie wiadomo. Naukowcy różne rzeczy twierdzą, które potem okazują się nieprawdą. Kiedyś, ja to jeszcze pamiętam, cukier był dobry, sól też. A teraz jedno i drugie jest złe. Co tam złe, jest wręcz synonimem żywnościowego zła. Biała śmierć mówią. Podobnie było z masłem. Masło było złe a margaryna była dobra, teraz jest odwrotnie. I wiele innych rzeczy tak samo. Kiedyś były dobre a teraz są złe i odwrotnie. I w takiej sytuacji trudno zachować równowagę ducha, sypiąc szczyptę soli do jedzenia na talerzu. Albo słodząc herbatę. Jednak, w tym co mówią naukowcy o bieganiu, że kiedyś na początku swoich dziejów, człowiek przemieszczał się z miejsca na miejsce biegnąc a nie idąc, chyba coś jest. Świat staje się coraz bardziej nowoczesny i skomplikowany. A bieganie, ta prymitywna forma poruszania się, staje się coraz bardziej popularna. Choć w innym celu niż to było wtedy, gdy człowiek mieszkał jeszcze w jaskini. Wygląda na to, że pierwotna natura w człowieku nie poddaje się. I pewnie dlatego ludzie biegają. Ja też.
Z krzaka, który akurat mijałem, w poprzek drogi przefrunęły dwa małe ptaszki, podobne do wróbli. Ale to nie były wróble. Te które przeleciały, miały żółte brzuszki a wróble mają szare. Sympatyczne i bardzo miłe, chyba czyżyki. Dwa, najwyraźniej parka. Ptaki, tak jak ludzie żyją w związkach monogamicznych. Często na całe życie. Matt Ridley w swojej książce ‘Czerwona królowa. Płeć a ewolucja natury ludzkiej’ podaje ciekawą informację w tej sprawie. Ptakom, podobnie jak ludziom nie obca jest zdrada małżeńska. Zdarza się tak, że samiec oprócz oficjalnej ‘żony’, z którą żyje w jednym gnieździe ma ‘kochankę’ mieszkającą w innym gnieździe w pobliżu. Którą często odwiedza. Oczywiście sam, żony w taką wizytę nie bierze. Czy te dwa czyżyki, które przeleciały przez drogę, są sobie wierne czy też zdarza im się to co i ludziom? Szczególnie ludziom we współczesnym i nowoczesnym świecie, gdzie małżeństwo i rodzina, jakby przestały być trendy. Po co się będziesz męczyć, rozwiedź się. Tak często mówi dzisiaj psycholog. Ty jesteś najważniejszy i twoja osobowość. Musisz realizować siebie i swoje ja. I możesz a nawet powinieneś krzykiem uwalniać swoje emocje. A że odbywa się to kosztem innych a przede wszystkim dzieci? E tam, kto by pamiętał o innych, w tym szukaniu siebie i swojego ja. Tak mi to wszystko przemknęło przez głowę, jak ta para małych ptaszków, z żółtymi brzuszkami, przeleciała w poprzek polnej drogi, tuż przede mną.
Biegłem dalej. Gdzieś z boku śpiewał kos albo drozd. Melodyjnie i głośno, tak jak by kogoś wołał. Gdynia, to była niegdyś biedna, kaszubska wioska. Wokół tej wioski, dla której los był łaskawy, były inne wioski. Te bliższe zostały dzielnicami Gdyni. Te dalsze miały mniej szczęścia i nadal są wioskami. Ziemie wokół Gdyni to nieurodzajne piaski i ludzie w tych wioskach klepali biedę. Świadczą o tym bieda domki, których jest tam jeszcze wiele. Mijałem akurat jeden z nich. W zagrodzie obok domu pasł się koń. Podniósł głowę zaciekawiony, kto to biegnie. Konie są mądre i ciekawe. Być może zdziwił się, że ktoś biegnie sam, zamiast wsiąść na niego i pogalopować razem. Bo to nie był koń roboczy, to był koń do jazdy wierzchem. Kiedyś dawno temu i zupełnie gdzie indziej widziałem ciekawy obrazek. To było w Maroku i zdarzyło się tak, że jadąc z agentem, w jakiejś statkowej sprawie, jechaliśmy do innego miasta. Nie pamiętam już, do jakiego i po co. W każdym razie przejeżdżaliśmy przez wiejskie tereny. Miejscowy, marokański chłop orał pole. Do pługa zaprzężony był koń i wielbłąd. Zabawnie to wyglądało, mały arabski koń a przy nim wielki wielbłąd. Wielbłądy tak jak konie to też mądre stworzenia. Ale z wielbłądami jest inna ciekawa sprawa. Wszystkie udomowione zwierzęta mają lub miały swoich dzikich kuzynów. Z wielbłądem jest inaczej. Dziki wielbłąd nauce nie jest znany. Nie ma żadnego śladu po nim. A może nie było dzikiego wielbłąda?  Może od początku wielbłąd był udomowiony? Ale gdyby tak było oznaczałoby to, że człowiek i wielbłąd pojawili się tutaj na ziemi w tym samym czasie. A to przeczyłoby ewolucji, która wyjaśnia w jakiej to było kolejności. Koń w zagrodzie patrzył na mnie z ciekawością. Kaszubska wioska Rewerendy pod Gdynią a ja o wielbłądach. Można powiedzieć jedno oko na Maroko a drugie na Kaukaz.
Jak się minie Rewerendy jest otwarta przestrzeń. I widać maszt radiowy w Chwaszczynie. Ten maszt, również przywołuje wspomnienia. Gdyni Radio* już nie ma, ale maszt w Chwaszczynie nadal stoi smukły i wysoki. Maszt ten (choć nie służył do komunikacji ze statkami) zawsze kojarzył mi się z tą radiostacją morską. Dzisiaj komunikacja statku z lądem odbywa się za pomocą telefonu satelitarnego oraz e-maili też satelitarnych. Oczywiście jest jeszcze telex. Ale praktycznie już nie jest używany. Natomiast radiostacja dawno została zamknięta i wycofana. Ale ja pamiętam, gdy jeszcze była. I gdy się czekało na połączenie z Gdynią Radio. Aby porozmawiać z żoną i z dziećmi.
Tak samo w sprawach zawodowych, gdy trzeba było sprawy statkowe uzgodnić z armatorem. Jak były radiostacje to byli radiooficerowie. Ale potem był krótki czas, że radiooficerów już nie było a radiostacje jeszcze były. Wtedy samemu trzeba było nawiązywać łączność za pomocą ‘kataryny’. Oczywiście nie naszej, sławnej koleżanki blogerki, ale radiostacji lampowej, która zajmowała całą ścianę kabiny radiowej. Nawiązanie łączności za pomocą takiej radiostacji nie było łatwe. Trudno było złapać sygnał i dostroić się do częstotliwości stacji lądowej. Ale z Gdynią Radio było łatwiej niż z innymi. I zdarzało mi się – będąc ma Morzu Celtyckim na zachód od Wysp Brytyjskich –  rozmawiać z armatorem w Londynie, za pomocą Gdyni Radio. Tak to było. I wróciło w pamięci, gdy ten maszt radiowy w Chwaszczynie widziałem przed sobą.
Przed Chwaszczynem tam, gdzie była kiedyś giełda towarowa, czas zawracać. Toteż skręciłem mocno w lewo z powrotem w stronę Gdyni. Utrzymałem też tempo, a nawet poprawiłem. To był siódmy kilometr i endomondo zameldował mi ‘lap’s time’ - 6 minut 1 sekunda. Najlepszy kilometr w całym biegu. Jak byłem już przed domem i otwierałem furtkę do ogródka, sąsiad wychodził z teczką do pracy. Ja nie idę do pracy, jestem na urlopie. Nawet gdybym nie był na urlopie i chciał pójść, to i tak nic z tego. Moje miejsce pracy znajduje się gdzieś daleko na morzu. Choć tym razem wyjątkowo blisko, bo jak to pokazuje MarineTraffic, statek jest na naszym Bałtyku. W drodze z Gdyni do jednego z portów w Szwecji.

* amerykańscy naukowcy – trochę sarkastyczna aluzja do przekonania, że wszystko co przedstawiane jako naukowe jest prawdziwe.
* radiostacja morska Gdynia Radio przez wiele lat zapewniała łączność ze statkami na morzu. Aż do opublikowania  tej notki byłem przekonany, że maszt w Chwaszczynie był wykorzystywany przez Gdynię Radio. Moje przekonanie, że tak było wzięło się z błędnej informacji, którą kiedyś usłyszałem. Czytelnicy na portalu Salon24, gdzie wcześniej opublikowałem tę notkę, wyjaśnili nieporozumienie. Radiostacja Gdynia Radio korzystała z ośrodka nadawczego na Oksywiu.
 
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Kazimierz Koziorowski

17-06-2018 [12:48] - Kazimierz Kozio... | Link:

gdynia radio anteny glownie w rekowie miedzy reda a puckim. jeszcze podzial na anteny nadawcze i odbiorcze.
"Dzisiaj komunikacja statku z lądem odbywa się za pomocą telefonu satelitarnego oraz e-maili też satelitarnych." z felietonu mozna wywnioskowac ze klasyczna lacznosc radiowa jest passe, a tymczasem na statkach, za wyjatkiem bardzo malych jednostek, nadal jest obowiazek utrzymywania radostacji nadawczo odbiorczych na falach krotkich i posrednich wiec mimo ze gdynia radio nie istnieje to inne stacje brzegowe sa w pelnej gotowosci i pokrywaja zasiegiem caly glob.  

Obrazek użytkownika Tadeusz Hatalski

17-06-2018 [16:45] - Tadeusz Hatalski | Link:

@ Kazimierz Kozio...
Oczywiście, że są. Ale obecnie używane w sytuacji 'emergency' a nie do normalnej komunikacji. Kto by się łączył za pomocą radia na falach krótkich lub pośrednich z biurem armatora, jak jest e-mail i słuchawka telefonu satelitarnego. Daj pan spokój.

Obrazek użytkownika jazgdyni

17-06-2018 [14:02] - jazgdyni | Link:

Witam serdecznie!

Tyleż wspólnych tematów i równoległych przemyśleń. Aż radość bierze.
Widzę, że kolega jest niemalże moim sąsiadem. I biega tam, gdzie zapewne przez lornetkę bym zobaczył. Mam wspaniały panoramiczny widok na naszą "górę" Donas (przypominam - najwyższa w Trójmieście - 205 mtr) i Kaczą w dolinie. Poezja.
A teraz po kolei. Najpierwsza radiostacja była na Oksywiu. Tam się łączyło na słynnych 500 kHz (SOS) i dookoła tej częstotliwości. Oczywiście - tylko titawą (Morse'm). Potem, jak się jedzie na Hel, nieco za tym lasem za Redą, była właśnie Gdynia Radio, w miejscowości Rekowo. Nie wiem, czy są tam jeszcze jakieś pozostałości. Tu już była łączność globalna na falach krótkich, specjalnych morskich kanałach od 2 do 22 MHz. Oczywiście już mowa i stara titawa, a później jeszcze doszedł telex. Nasza, polska stacja do łączności satelitarnej, została wybudowana w Psarach w Górach Świętokrzyskich. A kompleksowa radiostacja "Mewa" (nota bene, bardzo dobra, jak na tą moc - kłopoty były tylko z Zatoki Meksykańskiej (jakiś fenomen?)) faktycznie zajmowała całą ścianę radiostacji, tę od strony mostka. Z boku było tylko małe okienko, by sobie w momentach nudy można było pogadać z oficerem wachtowym, zazwyczaj III-cim, bo stacja pracowała 08:00 - 12:00 i 20:00 - 24:00 (Potem wieczór zmieniono na 18:00 - 22:00). Takie były czasy... Z domem rozmawiało się raz na tydzień, a połowa rozmowy to było - Halo, halo! Słyszysz mnie?! Over. Nie jak teraz, że nawet z kabiny się nie wychodzi.
Dalej:
- co do biegania. Niestety konstrukcja naszych stawów, wszystkich trzech "nożnych" - biodrowego, skokowego i przede wszystkim kolana, jest taka, że zgodnie z banalną fizyką, nasze nogi nie są dobre do biegania. Oczywiście, przodkowie podpatrywali przyrodę i biegali. Szczególnie w kulturze Inków i na terytorium dzisiejszego Sudanu, Etiopii i Kenii.
- cukier i to co go zawiera, oraz jaki cukier - cukry proste i złożone - skrobia to też cukier, w zależności jeszcze od tzw. indeksu glikemicznego, jest zawsze niedobry. Gorzka czekolada bardzo dobra. A sól? G. prawda. Należę do tych, co lubią jeść słono. Wszystko jeszcze sam dosalam. I co? Poziom Na we krwi całe życie w normie, arteriosklerozy nie ma, ciśnienie zgodne z wiekiem. Każdy człowiek jest inny. Jak to się mówi - jeden pada po jednym kieliszku, a drugi po litrze wygląda i zachowuje się, jakby wódki nie tknął. Medycyna i jej standardy, a za tym niezbyt błyskotliwi lekarze, wpychają wszystkich do jednych norm. A to niestety jest bzdura. Ja wcinam właśnie truskawki całymi koszykami, a syn biedak, mimo, że lubi, jest na nie uczulony.

Miłego urlopu!

Ps. Też gapiłem się w Marine Traffic. Dobra aplikacja

Obrazek użytkownika Kazimierz Koziorowski

17-06-2018 [15:46] - Kazimierz Kozio... | Link:

ciekawe dlaczego w czasach kadencji s.p. F.Cegielskiej nazywano panow dzielnice czerwona dabrowa?

Obrazek użytkownika Tadeusz Hatalski

17-06-2018 [17:59] - Tadeusz Hatalski | Link:

@ Kazimierz Kozio...
Ja się nigdy nie zapisałem do OPZZ-tu (i partii też nie) i nie dostałem za to działki. Kupiłem działkę w 1993r za własne, ciężko zarobione na morzu pieniądze i za te pieniądze zbudowałem dom. Od komuny nic nie dostałem. A jeżeli coś to tylko nękanie i opresję. Na przykład za komuny nie mogłem być kapitanem statku, mimo że wszystkie uprawnienia i odpowiednie doświadczenie miałem. Toteż pana insynuacje są nie na miejscu.

Obrazek użytkownika Kazimierz Koziorowski

18-06-2018 [11:04] - Kazimierz Kozio... | Link:

niczego nie sugerowalem w odniesieniu do pana a pytalem o chyba juz zapomniany synonim tej czesci gdyni. wymienione opzz i partia - cos pan wie o historii dzielnicy ktora zaczela powstawac tuz przed okraglym stolem. 

Obrazek użytkownika Tadeusz Hatalski

18-06-2018 [15:42] - Tadeusz Hatalski | Link:

Wiem, ta Dąbrowa o której pan mówi to szeregowce. Ja nie mieszkam w szeregowcu.

Obrazek użytkownika jazgdyni

17-06-2018 [19:23] - jazgdyni | Link:

Panie, co pan gadasz, co pan wiesz? Młodzieżowa Spółdzielnia Komunistyczna to było to za komuny. Dąbrowa, wszystkie te szeregowce, plus nieco na Chwarznie, to był ten czerwony projekt. A ja, panie, wprowadziłem się tu dokładnie rok temu, za ciężko zarobione pieniądze. I do domu, nie szeregowca. Poza tym, jest Dąbrowa i Dąbrówka. Co do dzielnic Gdyni, możemy pogadać. Pisałem zresztą o tym.

Obrazek użytkownika Tadeusz Hatalski

17-06-2018 [16:56] - Tadeusz Hatalski | Link:

@ jazgdyni
Górę Donas widzę ze swoich okien. A na tej mapce z endomondo też jest (wewnątrz pętli na północny wschód od Rewerendy).
Dziękuję za życzenia i pozdrawiam.

Obrazek użytkownika jazgdyni

18-06-2018 [07:44] - jazgdyni | Link:

Pozwolę sobie jeszcze dać mała radę, lecz ważną. Jako, że ciągle jest pan zawodowym marynarzem, proszę skrupulatnie załatwiać sobie i zbierać zaświadczenia, że na statku pracuje pan w warunkach szkodliwych dla zdrowia (zgodnie z polską ustawą). Na zachodzie nie ma zwyczaju takich zaświadczeń, bo sprawa jest oczywista. Lecz każdy kapitan na życzenie napisze takie krótkie pismo. Bo dla ZUSu liczy się tylko papierek. Ja tego nie dopilnowałem. Miałem tylko papier z PLO, a potem z MAG. Gdy już sam się zatrudniałem, to na moją logikę była to kontynuacja warunków pracy i już zaświadczeń nie miałem. A to 300 - 400 zł straty do emerytury. W sądach nagminnie te sprawy się przegrywa. Niektórym 3 dni zabrakło i mieli do tyłu.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Tadeusz Hatalski

18-06-2018 [15:40] - Tadeusz Hatalski | Link:

Sam sobie bym musiał pisać. Nie wiem czy ZUS by uznał :) Innych, krajowych i bardziej oficjalnych nie uznawał. A poza tym ten problem jest już poza mną.