Zawiła historia Komisji Europejskiej

Już za rok i kwartał nastąpi zmiana warty przy rondzie Schumana w Brukseli – tam, gdzie mieści się siedziba Komisji Europejskiej. Już wiadomo, że na kolejną kadencję nie wystartuje obecny jej przewodniczący, długoletni premier Wielkiego Księstwa Luksemburga Jean-Claude Juncker.

Kiedyś, w rozmowie z ówczesnym premierem rządu RP Jarosławem Kaczyńskim, aby okazać swoją sympatię i życzliwość wobec dzielnych Polaków, ofiar II wojny światowej, powiedział prezesowi Prawa i Sprawiedliwości, że w jego rodzinie też były ofiary represji ze strony Niemiec. Polski premier zainteresował się, o jakie ofiary chodziło. Usłyszał, że kilku wujków Junckera zostało wcielonych do armii III Rzeszy...

Nowa miotła z Niemiec?

W Brukseli coraz częściej mówi się, że nowa „miotła” w eurokomisji będzie produkcji niemieckiej. Jeśli tak, to będzie to zapewne kanclerska miotła. Tymczasem warto prześledzić losy poprzedników Joségo Manuela Barroso i Junckera, a więc dwóch ostatnich przewodniczących Komisji, która u zarania swojego istnienia, w latach 50., nazywana była po prostu... Wysoką Władzą.

W poprzednim artykule na ten temat, opublikowanym w „Codziennej” 28 maja, zakończyłem komisyjną epopeję na jedynym Brytyjczyku, który w tych sześciu dekadach kierował Wspólnotami Europejskimi – Royu Jenkinsie. Barwnego syna Albionu, polityka, pisarza i na koniec kariery politycznej członka Izby Lordów, który od socjalizmu ewoluował w kierunku liberalizmu, zastąpił w 1981 r. pierwszy przedstawiciel Luksemburga (pierwszy z trzech!) na tym stanowisku, liberał Gaston Thorn. Ten 53-letni prawnik wcześniej przez pięć lat sprawował funkcję premiera Wielkiego Księstwa Luksemburga, a wcześniej był też wicepremierem i ministrem. Wykształcony na uczelniach we Francji i w Szwajcarii przez 10 lat (od 1959 r.) był posłem do Parlamentu Europejskiego. Wówczas w Europejskiej Wspólnocie Gospodarczej nie było jeszcze bezpośrednich wyborów do europarlamentu, to poszczególne parlamenty narodowe delegowały tam swoich reprezentantów. Wybory bezpośrednie zostały zainicjowane dopiero w 1979 r. – Thorn wziął w nich udział, ale natychmiast po wyborze złożył mandat.
Gaston Thorn był jedynym przewodniczącym w historii Komisji Europejskiej, który wcześniej zasiadał w rządzie jako… minister od WF! Po prostu resort sportu w jego Luksemburgu nosił nazwę „wychowania fizycznego i sportu”. W czasie pełnienia funkcji premiera był jednocześnie szefem kilku resortów naraz – takie sytuacje zdarzają się tylko w małych krajach. W tym samym czasie był ministrem spraw zagranicznych, wychowania fizycznego i sportu, kierował też resortem ds. gospodarki i klasy średniej. W wymiarze międzynarodowym przez 12 lat pełnił funkcję lidera Międzynarodówki Liberalnej. Po odejściu z Brukseli został przewodniczącym rady dyrektorów jednego z największych banków w Luksemburgu, a także prezesem największego tamże domu mediowego.

Czego zaniechał Jacques Delors

Dużo bardziej charyzmatyczny okazał się jego następca w Brukseli, francuski socjalista Jacques Delors. Ten były europoseł i przez trzy lata minister finansów Republiki sprawował funkcję przewodniczącego Komisji Europejskiej aż trzy kadencje, w sumie 10 lat (1985–1995). Zaczynał raczej na prawym skrzydle francuskiej sceny politycznej – jako działacz Chrześcijańskiej Konfederacji Francuskich Pracowników oraz doradca republikańskiego, gaullistowskiego premiera Jacques’a Chabana-Delmasa. Jednak w wieku 49 lat przystąpił do socjalistów.
Delors, jak wielu francuskich polityków, zaliczył wszystkie szczeble polityki – centralny (jako minister), międzynarodowy (jako poseł do PE) i samorządowy (jako mer Clichy-la-Garenne). To wielki zwolennik pogłębionej eurointegracji – w 1987 r. przedstawił koncepcję stworzenia unii gospodarczo-walutowej. Ten paryżanin z urodzenia po opuszczeniu Brukseli działał w UNESCO w Komisji na rzecz Edukacji w XXI w. Rekordzista wśród eurobiurokratów, jeśli chodzi o liczbę doktoratów honoris causa – odebrał je z mniej więcej 30 uczelni.
Do historii Jacques Delors przeszedł smutną konstatacją podsumowującą jego brukselską dekadę. Zapytany przez dziennikarza, co by zmienił, gdyby ponownie został przewodniczącym Komisji Europejskiej, i czego zabrakło w jego 10 latach, odpowiedział, że w większym stopniu poświęciłby czas i decyzje KE sprawom kultury. Było to przyznanie, że EWG stała się projektem gospodarczo- -biznesowym, nieodwołującym się w praktyce do sfery tożsamości, historii i kultury, czyli – mówiąc językiem marksistów – nadbudowy. Delors był ósmym w kolejności przewodniczącym Komisji Europejskiej, trzecim socjalistą na tym stanowisku i drugim Francuzem (po François-Xavierze Ortolim).

Jedyny, który wziął na siebie odpowiedzialność

Następca Delorsa, Jacques Santer, był drugim Luksemburczykiem na stanowisku przewodniczącego KE. Był też czwartym przedstawicielem chadecji, czyli Europejskiej Partii Ludowej. Objął urzędowanie w dniu moich urodzin, 25 stycznia 1995 r., ale przeszedł raczej do historii europejskich skandali niż europejskiej polityki. Wraz z całą Komisją – jedyny raz w dziejach Unii Europejskiej – podał się do dymisji po czterech latach urzędowania. Powodem był skandal korupcyjny. Santer nie był w niego zamieszany, ale poniósł odpowiedzialność polityczną.

W najbardziej spektakularny sposób w ten skandal uwikłana była francuska komisarz, a wcześniej premier swojej ojczyzny Édith Cresson. Jako swojego doradcę zatrudniła kochanka, z zawodu dentystę, którego jedynym osiągnięciem przez blisko dwa lata kariery urzędniczej był krótki raport o… HIV i AIDS. Sama Cresson we Francji była znana ze skandalu obyczajowego – przypisywano jej, że jest kochanką prezydenta François Mitterranda. W Brukseli zasłynęła ze skandalu korupcyjnego. Warto tu przytoczyć popularne we Francji powiedzenie, że skandale obyczajowe są lepsze od finansowych – bo nic nie kosztują podatnika.
Sam Santer, jak znacząca część elit Luksemburga, kształcił się na francuskich uczelniach – w Strasburgu (do którego potem wracał jako szef KE i europoseł) i Paryżu. W latach 1975–1977 był moim poprzednikiem na funkcji wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Następnie został ministrem finansów i pracy, aby w 1974 r. objąć funkcję premiera Wielkiego Księstwa Luksemburga – jednocześnie sprawował funkcje ministra finansów oraz skarbu. Szefem rządu był przez 11 lat, aby płynnie przejść na stanowisko przewodniczącego Komisji Europejskiej.

Skandal, skandal, po skandalu…

Charakterystyczne, że dymisja Santera – i całej Komisji Europejskiej – po aferze korupcyjnej w marcu 1990 r. w niczym mu nie przeszkodziła, aby zaledwie kilka tygodni później wygrać wybory do europarlamentu. Już po dymisji Luksemburczyk reprezentował własny kraj w Konwencie Europejskim, który tracił czas, debatując nad m.in. europejską konstytucją. Można więc powiedzieć, że Jacques Santer swoją dymisją ratował establishment unijny, którego był przedstawicielem, przed całkowitą erozją autorytetu instytucji UE. Jego polityczne samobójstwo w związku z tym nie zakończyło bynajmniej jego kariery politycznej, opóźniło natomiast o półtorej dekady eurosceptyczny bunt, którego jesteśmy świadkami, a w jakimś sensie też uczestnikami od półtorej dekady.
*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (06.06.2018)