Najkrócej jak można, część 2

 
4. Czy Putin ma strategię?
Strategię zdarza nam się mylić z doktryną lub nawet metodologią, a więc z czymś niezbyt elastycznym lub wręcz schematycznym. Strategia Putina polega na prowokowaniu i macaniu – a więc na metodzie palpacyjnej: prowokacje na terenie Ukrainy, na wodach terytorialnych Szwecji i ostatnio Portugalii, na braniu w obronę interesów mniejszości narodowych lub religijnych, a w Polsce na prowokacjach poprzez agentów wpływu i np. sondowaniu za pomocą pomników wdzięczności; w innych krajach Zachodu za pomocą nacisków gospodarczych lub innych, itd. Taka forma weryfikacji musi trochę potrwać, a przyszła ofiara odsłonić słabe strony, pokazać swoją formę odpowiedzi oraz stopień determinacji do obrony. Te wszystkie elementy, na pozór chaotycznego obrazu, nanoszone są na odpowiednią mapę prawdy, która z precyzyjną dokładnością wyświetli przyszłą strategię. Innymi słowy, to Unia Europejska, bo ona jest tu adresatem sondażu, za pomocą swojej odpowiedzi, sama wyrysuje przyszłą strategię Rosji przeciwko sobie. Czyli, że Kreml plany swojej ekspansji dostanie za darmo.

Jakże idealnie w tę tonacje wpisują się słowa M. Gorbaczowa wypowiedziane kilka dni temu w ostatnią rocznicę obalenia muru berlińskiego. Powiedział, że współpraca Niemiec i Rosji zawsze zapewniała pokój w Europie. Statystyczny Niemiec ten slogan kupi natychmiast, ponieważ dziś żadna wojna nie jest mu potrzebna. Nie będzie zatem stawiał dodatkowych pytań. Nie odwoła się do przyczyn ani pierwszej, ani do drugiej wojny, ani nawet do refleksji, że każdy początek współpracy Niemiec z Rosją, to początek rywalizacji o panowanie nad światem, natomiast każdy, kto będzie myślał inaczej, stanie się osobistym wrogiem jego i całej „cywilizacji zachodniej”. Tę tendencję natychmiast podchwycą partie polityczne i zupka zacznie się gotować…

Jest to jednak model demokratyczny – polski, bo w Niemczech w zasadzie wszystko dzieje się odwrotnie. Tam państwo ma charakter odgórny, priorytetowy i panuje nad obywatelem, a polityka kierowana jest za pomocą elit – także w sposób odgórny. Niemcy siłę budują za pomocą polityki historycznej skierowanej do rzeszy swoich obywateli po to, by wykształceni w ten sposób Niemcy, mogli spotkać się w pośrodku i połączyć potencjał państwa z potencjałem swojego narodu. Potęga jednak niemieckiego społeczeństwa (pośrednio także państwa), składa się z trzech elementów: 1. Posłuszeństwa wobec poważnej własnej władzy, 2. własnego prawa (zazwyczaj egoistycznego), 3. zachowania ciągłości elit. Porządek,  karność i gospodarka są konsekwencją tych przymiotów. Ale jest też słabość, którą wykorzystuje Rosja. Ujmijmy ją na planie geopolitycznym. To nieustająca walka z Rzymem, jako stolicą cywilizacji łacińskiej. Nie chodzi tu oczywiście o rzeczy drobne, czy małostkowe, lecz o postawę niemal ciągłego oporu, lub chęci zmanipulowania rzymskiej idei dla własnych egoistycznych celów. Ten opór, w stosunku do całej cywilizacji, ma charakter destrukcyjny.

Płaszczyzną porozumienia miedzy Rosją, czy dawniej Związkiem Radzieckim, jest gospodarka. Ale jednocześnie jest to porozumienie, które ma znamiona nieporozumienia. Dla Niemiec, które nie mają wystarczającej ilości własnych surowców, a mają, jak na swoje warunki, nazbyt rozbudowany przemysł, zasoby Syberii, a więc porozumienie z Moskwą, są warunkiem spokojnego ich rozwoju. Dla Rosji natomiast gospodarka nie ma żadnego znaczenia, mają znaczenie natomiast rynki zbytu. Zależności tych państw są do siebie odwrotnie proporcjonalne. Dlatego też sankcje gospodarcze są jakimś sposobem na zatrzymanie Rosji, ale tylko w pojęciu mentalności zachodniej. Pogorszenie życia statystycznego Rosjanina nie ma żadnego znaczenia, ma natomiast znaczenie w państwach zachodnich, w których ludność nie jest przygotowana na obniżenie standardu materialnego. Na tej płaszczyźnie to dwa odrębne światy.

Niemcy dla Rosji są partnerem nie dlatego, że są Niemcami, lecz dlatego, że posiadają najlepiej rozwinięty przemysł w Europie – są więc potencjalnie największym odbiorcą surowców. To wyznacznik strategiczny. Kolejne elementy układanki: tradycja wzajemnego porozumienia, wspólny wróg itd., mają charakter uzupełniający, a więc – drugorzędny, choć zachęcający. Ale w tym wszystkim najważniejsze jest przekonanie Rosjan, że na interesie z Niemcami, Moskwa jeszcze nigdy nie wyszła źle.

Wracając do Putinowskiego sondażu Europy pod względem wytrzymałości, odporności i spójności, trudno nie zauważyć, że skaperowanie Niemiec i otwarcie ich rynku dla zbytu rosyjskich surowców, jest zneutralizowaniem europejskiego rdzenia. Uzależnienie gospodarki niemieckiej od rosyjskich surowców, jest połknięciem połowy Europy, łącznie z państwami środkowoeuropejskimi (Polska, Czechy, Rumunia, Ukraina itd.).
Połknięcie nie jednak oznacza bezwarunkowego podporządkowania, ponieważ wahania cen surowców nie gwarantują jeszcze stabilizacji rosyjskiemu państwa i imperium. Stabilizację może zagwarantować dopiero taki rodzaj podporządkowania, jaki znamy z PRL-u. Rosja, chce czy też nie, musi wykonać skok na Europę, która zamierza dalej rozwijać się w sposób niekontrolowany przez nikogo. Surowcowy model gospodarki jest więc zbyt wrażliwy na niestabilność gospodarczą, musi więc mieć w założeniu opanowanie terenów swojego rynku zbytu. W przeciwnym razie istnieje ryzyko, że udusi się własnymi minerałami.

W jaki sposób więc może to uczynić? Sondaż ukraiński udowodnił, że państwa niezrzeszone pozostają osamotnione (państwa zrzeszone posiadające status „tymczasowych”, też się nie liczą). Ścieżką do złóż norweskich, a więc konkurencji surowcowej w Europie, mogą być państwa skandynawskie – stąd zapewne podwodna i nawodna penetracja obszarów szwedzkich. Ani Finlandia, ani Szwecja nie należą do NATO. Należą wprawdzie do UE, ale polityka surowcowa Rosji może wpłynąć na jej kondycję i zmusić do przyjęcia wersji dwóch prędkości. Takie rozwiązanie, siłą faktu, osłabi związki z centralą i rzuci na pastwę losu całe podgrodzie pozostawionych samym sobie państw. Takiej wersji wykluczyć nie można.
Jeżeli natomiast chodzi o NATO, w którym Norwegia ma status państwa założycielskiego, to jego właściwą pozycję Rosja zweryfikuje swoim stosunkiem do krajów nadbałtyckich (Litwy Łotwy i Estonii). Odpowiedź NATO na ewentualne prowokacje skierowane w Bałtów, będzie odpowiedzią na pytanie ile jest ono warte? Z Finlandią Rosja ma dodatkowe porachunki. Podporządkowanie sobie państwa skandynawskich ma dla Rosji dodatkowe znaczenie w rozgrywce o rynki surowcowe w Arktyce.

I na koniec, co w takiej sytuacji z Polską – 36 milionowym narodem? Ciekawe, jak zachowałoby się NATO, Unia Europejska i cały Zachód, a także USA gdybyśmy doszli do przekonania, że nie mamy zamiaru po raz czwarty własnym ciałem bronić Europy i zamierzamy wysłać sygnał w kierunku Kremla, iż na wypadek wojny jesteśmy skłonni przepuścić wojska rosyjskie przez swoje terytorium? Oznaczałoby to, że ewentualne poatomowe gruzowisko przesunęłoby się z terytorium Polski nad Niemcy i Berlin. Ciekawe, czy taki ruch włożyłby siły w poszczególne członki tych organizacji, czy może poddałby się one już na samym początku i przedłużyły pozwolenie marszu, aż pod kanał La Manche? Z różnych względów odpowiedź na takie pytanie warto znać.
 
5. Patriotyzm
Patriotyzm jest forma zdrowego rozsądku. To zdrowy rozsądek nakazuje ci poznać własną historię po to, by byle kto nie wykorzystał twojej niewiedzy do nabijania sobie portfela; żeby twoja niewiedza nie zrobiła z ciebie pożytecznego idioty. Zdrowy rozsądek nakazuje dbać o swoje interesy nie tylko osobiste, ale również państwowe, bo sam nie jesteś w stanie się ochronić ani przed złodziejem, ani przed bandytą, ani agresją wrogiego państwa. Bez pomocy państwa oni mogą ci wszystko zabrać, a ciebie zabić. Ale to państwo musi istnieć i funkcjonować, a ty musisz być świadomym jego obywatelem.

Dobro wspólne jest twoim bankiem, z którego powinieneś korzystać w razie potrzeby. Pusty budżet państwowy odbiera ci pracę, odpoczynek, spokój, stabilizację i perspektywę; pełny budżet pozwoli ci rozwijać twoje możliwości i zdolności, zachować pracę, wychowywać dzieci i szanować starych rodziców. Dobro wspólne to nie tylko domy, samochody, sprawna gospodarka, ale również kultura, bez jej reprezentacji i dbałości o rozwój będziesz nikim i znikąd. W dzisiejszym świecie takim ludziom nie przysługuje ani praca, ani szacunek, ani nawet uwaga. Nie jesteś kimś, jesteś nikim!

Stawianie pytania, czy potrzebny jest nam dziś patriotyzm jest równoznaczne z innym: po co nam dzieci lub po co nam dom? Trzeba to powiedzieć jasno, stawianie takiego problemu świadczy o niskim poziomie wyczucia społecznego i politycznego, ale również o braku wiedzy. W II RP postawienie takiego pytania wzbudziłoby zdumienie.

Dlaczego jest nam tak źle? Dlaczego wiele narodów uważa nas za społeczność drugoplanową, społeczność bez przyszłości? W Niemczech funkcjonuje pojecie ludzie „zbędni” – dlaczego? Dlatego, że wstydzimy się być Polakami, że nie potrafimy, z braku wiedzy, bronić naszej godności, naszego wyjątkowo pouczającego doświadczenia historycznego i kulturowego. Nie potrafimy, ba nawet nie dostrzegamy tego, że mamy jakiś własny wspólny interes, jakąś formację, jakąś tożsamość których musimy bronić, bo to jest nasza niepodległość – to nas odróżnia od innych i daje prawo do istnienia. Niewolników klasyfikuje się jako niewolników. I koniec. Jest nam źle również dlatego, że nie potrafimy wygenerować odpowiednich swoich delegatów do parlamentu, a ci nie potrafią odpowiednio reprezentować nas w trudnych sprawach. Większość naszych nowobogackich jeszcze nie rozumie, że ich sukces nie zależy od tego ile wyciśnie z robola, ale odwrotnie, jakie mu stworzy warunki do twórczej pracy. Ustawodawcy także nie rozumieją, że system prawny w państwie nie może stwarzać chaosu itd., itd.

Patriotyzm wyzwala poczucie odpowiedzialności i dojrzałości; jest stanem ducha, który nie godzi się na bylejakość, domaga się odpowiedzialności i odpowiedniego statusu intelektualnego. Nauczyciel i naukowiec nie powinni godzić się na zaniżenie poziomu nauczania, bowiem wykształcenie nie decyduje o pozycji na wsi, lecz o naszej pozycji w świecie. Dziennikarz odpowiada za jakość informacji – nie na poziomie partyjnym, lecz państwowym. Lekarz swojego pacjenta nie traktuje jako dozgonny dochód, lecz jako człowieka, którego trzeba wyleczyć. Prawnik, parlamentarzysta powinni rozumieć co znaczy być strażnikami interesu państwowego, stanowionego prawa, jak również uczciwego jego wykonania… Ta może naiwna wyliczanka nie wynika  z infantylności, lecz miejsca, w jakim się wszyscy znaleźliśmy. Czy nie czas już przerwać niekończący się łańcuch oszustw? Każdy każdego chce oszukać: piekarz szewca, mechanik prawnika, dziennikarz czytelnika, rolnik naukowca, lekarz państwo, przedsiębiorca konsumenta, żona męża, dziecko babcię itd. Wszyscy są pozornie zadowoleni, ale państwo, zdrowie, rodzina, a więc podstawa, na której stoimy coraz bardziej tonie w bagnie. A na horyzoncie nie widać żadnej instytucji, ani nawet wewnętrznej intencji, która byłaby zdolna zmobilizować Polaków do obrony przed zbliżającą się kompletną klęską. Warto zapamiętać, że to właśnie patriotyzm i zdrowy rozsądek pomógł Polakom w 1918 r. odzyskać niepodległość.