RECHOTERAPIA

Śmiech to…poważna sprawa. To mimowolna czynność organizmu, wentylująca go przezornie ( a często pozornie) w kierunku zdrowia. Ta pobożna definicja nie tyczy wszystkich jego form. Transformacja demokratyczna zdmuchnęła stary porządek, by na scenie pozostawić „próżniaczą klasę”, zali cyklicznie wymienny układ partyjno – towarzyski (plankton polityczny, sejmici, ich akolici & celebryci etc.) i ogólnie definiując - „dawców ergów i podatków”.  Dawno temu genialny Jonasz Kofta postawił ironiczną tezę – „czy świat się wiele zmieni, gdy z młodych gniewnych wyrosną starzy wkurwieni?”. Jak filozofia zaczyna się od wątpienia, tak godne tego miana życie człowieka, zaczyna się od ironii – podpowiada Soren Kierkegaard. Bardziej ambitni młodzi gniewni stali się szybko udatnymi aktorami „reality show” (sejm, rząd, synekury na konfitury), a mniej zdolni urzędnikami i trybikami kolaborującymi z  „nadbudową”. Śmierć cenzury tylko potwierdziła, iż nowy system, korzystający z owsiakowej doktrynki „rób ta co chceta”, nie potrzebuje poszukiwaczy sprzeczności i kontestatorów. Kabaret literacki stracił zatem rację bytu. Ale nie słowo magiczne – „kabaret”. Zgodnie z religią dekonstrukcji (patrz Bauman) – termin trzeba było wypatroszyć i nafaszerować go nową, niezbędną treścią. I tak rozpoczęła się pandemia tzw. kabaretowisk. Wszelkiej maści błazenekami, dowcipnisiami, świrusami i wesołkami sypnęło jak łupieżem u Macrona (vide Trump). Pośmiechujki młodopańskie, paranienormalne, neonówkonate, łowcy jaj po kropce B itp. panopticum wytresowanych medialnie sprytków od inicjowania chichotu & rechotu do rozpuku. Obrotowi i obrotni fabrykanci grepsów wywołujących ekstazę tłumów, magowie nocy świętokrzyskich, płockich, mrągowskich, biletowanych na dziesiątki tysięcy dusz, gladiatorzy humoru używający częściej pochwy niż miecza. Kochasz mnie? – Noo… Kto tego nie zna? - Jak nie – jak tak – dopełnię tautologią Ferdka Kiepskiego. Tu nie ma czasu na refleksję, tu ma działać odruch Pawłowa. Istotą sformatowania takiego na przykład klop trendy jest uderzenie w chrześcijańskie i katolickie wartości. Podowcipkować z biedy przykrytej moherowym beretem. Spostponować ideę kolędy w scence z pazernym księdzem, czy nawet uderzyć w powagę papieża „pidżamą w jezuski”. O telekabarecie „Pożar w burdelu” z litości nie wspomnę. Odwaga tanieje, greps i witz drożeją. Jeżeli znalazł się taki odważny, co chciał „dymać orła białego”, to dlaczego boi się zawadzić o ostre krawędzie gwiazdy Dawida, czy strawestować surę z Koranu. Bo może mu się doświadczenie z „Charlie Hebdo” nie tylko przyśnić, ale przerodzić w real. Nergal mający za kumpla księdza Bonieckiego może rechotać z wyroków sądu, który nie chce zauważyć niczego uwłaczającego w publicznym rwaniu Biblii czy totalnego ekscesu z penisem i krucyfiksem.  Do czasu! Zawsze jednak znajdzie się jakiś szturwysyn, co zakpi narodowych świętości czy katastrofy smoleńskiej ku uciesze poprawnej politycznie gawiedzi. Reaktory śmiechotwórcze muszą pracować pełna mocą, bo świat pękł na pół.
"don't euthanize me"
(Salon tatuażu. Amsterdam)
Tę prośbę na trzęsącej się ręce
Każe staruszka wydziergać.
 Sokrates wprowadził ironię do filozofii. Człowiek zajmujący postawę ironiczną tworzy przede wszystkim dystans wobec samego siebie, ale też wobec przedmiotów świata i świata jako takiego (SK). Skutecznie zaś wyprowadza ją z Twittera niejaki kameleon Migalski. Prowokacyjnie chamskim ćwierknięciem (Alfie nie odróżnia lampy od matki) świadomie z wyrachowaniem wywołał tsunami gnojówki. Dobrze czy źle, ważne by mówiono o nim. Ale ad rem. To było raczej o młodych gniewnych a gdzie starzy wkurwieni? Czy nie można doń zaliczyć publicysty – wizjonera Stanisława Michalkiewicza, egidowego prześmiewcy, marszałka starej szlachty kabaretowej Jana Pietrzaka,  bądź Witolda Gadowskiego, który jak Kolumb odkrywa przed nami tajniki zamtuza „przepastnych wyżyn” władzy. To on bezbłędnie policzył, iż w MSZ pracuje 700 nieusuwalnych komuchów. I nic tu geremkowiec Kaput`owicz nie uczyni.
P.s. Nie jest aż tak źle. W Gdańsku powstał rasowy kabaret literacki. Zwie się „Dom Zarazy”. Wypada liczyć na epidemię.