„Darmowy” podręcznik kosztuje coraz więcej

Temat sztandarowego projektu PO w obszarze edukacji czyli „darmowego” podręcznika dla najmłodszych wciąż  nie schodzi z pierwszych stron gazet. Głośno komentowana stała się sprawa recenzji elementarza, przygotowanej na zlecenie Episkopatu przez ekspertów. Potwierdzili oni to, co już wcześniej mówili specjaliści z zakresu edukacji wczesnoszkolnej – książka jest infantylna, ma dużo błędów merytorycznych. Coraz więcej wątpliwości budzą także koszty „darmowego” podręcznika.
MEN przepłaciło prawdopodobnie kilkadziesiąt tysięcy zł za dystrybucję pierwszej części elementarza, powierzając ją kuratoriom zamiast firmie, która wygrała specjalnie rozpisany przetarg. Wciąż nie wiadomo, ile wyniosły rzeczywiste koszty druku elementarza oraz przygotowania dodatkowych materiałów, szkoleń itd. Przysłowie mówi, ze darowanemu koniowi nie patrzy się w zęby, ale coraz więcej wskazuje na to, że koń ten nie jest ani darmowy, ani darowany – media informowały o tym, ze szkoły nie chcą dawać elementarzy uczniom do domu, bojąc się, że dzieci go zniszczą.
Efekty tej „darmowej” polityki odczuwają już rodzice, którzy nakłaniani są przez nauczycieli do finansowania dodatkowych materiałów dla uczniów. Dlaczego? Doświadczeni pedagodzy po cichu oceniają, że elementarz i przygotowane do niego materiały są po prostu niskiej jakości.
Nowatorskie podejście MEN do polityki edukacyjnej odbija się także na nauczycielach. Krajowa Sekcja Oświaty i Wychowania Solidarności wysłała list, m.in. do MEN, Sejmu i Senatu, w którym domaga się pilnego podjęcia sprawy zapewnienia koniecznych materiałów pomocniczych dla nauczycieli. Problem dotyczy m.in. nauczycieli klas I szkół podstawowych. Solidarność przypomina, że prawo oświatowe gwarantuje tego typu pomoc nauczycielom. Na czym polega problem?  Do tej pory, MEN i samorządy akceptowały sytuację, w której materiały metodyczne i inne pomoce nauczyciel otrzymywał od wydawnictw edukacyjnych. W toku wojny, którą MEN wypowiedział wydawcom, zabroniono przekazywania nauczycielom jakichkolwiek pomocy. Skutek jest taki, że „w praktyce wielokrotnie dochodzi do zaniedbań w wyposażeniu nauczycielskich stanowisk pracy, nawet w podstawowe materiały biurowe, nie mówiąc o sprzęcie informatycznym i pomocach dydaktycznych. Skoro jednak wydawnictwom zabroniono doposażania szkół, czas na wywiązanie się organów prowadzących szkoły z realizacji obowiązującego prawa oświatowego” – pisze szef nauczycielskiej Solidarności. Podkreśla jednocześnie, że niedopuszczalne jest, aby dyrektorzy zobowiązywali nauczycieli do zakupu niezbędnych im materiałów dydaktycznych za prywatne pieniądze. Jak widać „darmowa” reforma MEN kosztuje coraz więcej podatników, rodziców i nauczycieli.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

25-10-2014 [11:11] - NASZ_HENRY | Link:

Jeszcze Szumilas kazała nauczycielom pomoce naukowe wykonywać samodzielnie. Jakby była ministrą MONu a nie MENu to żołnierze w Afganistanie dzidy by sobie strugali ;-)