W kosmosie czyli nigdzie

Wyobraź sobie, że w odwiedziny wpadł do ciebie  kumpel z gwiazdozbioru Andromedy.  Jego translator tłumaczy jego imię na polski jakoś tak: Yhhgr. Jak zapewne wiesz w gwiazdozbiorze Andromedy panuje wzorcowa demokracja, wręcz książkowa, rozumiesz, platony, manteskujsze i inne w czystej postaci.

No więc obmacał cię na powitanie dziesięcioma czółkami, ucałował trzema otworami gębowymi, obejrzał ciebie od góry do dołu swoimi niezależnymi czterema parami oczu, wyjął translator i powiedział coś do niego w swoim języku a translator poprawną jagiellońską polszczyzną zapytał:

- No co tam u ciebie stary? Lecąc tutaj czytałem „Politico”. - Wyraźnie chciał mi dokopać na przywitanie.

- A może byśmy wódeczki trochę wypili, pod śledzika i z czarnym chlebem? - Próbuję jakoś zmienić temat rozmowy bo ze wstydu bym się zapadł po ziemię. Yhhgr na znak zadowolenia wydzielił z otworów gębowych zielony śluz.

Yhhgr wkłada każdy z komponentów do innego otworu gębowego, zamyka wszystkie pary oczu i wydaje z siebie jakiś pomruk zadowolenia co jego translator znowu poprawną polszczyzną wyjaśnia jako:

- Nooo, to macie dobre…mniam, mniam, polej jeszcze po kieliszeczku.

Polewam naprędce a on w tym czasie głosem z translatora pyta:

- Słuchaj, a czy nie powinno być tak, że ten Tusk to powinien przedwczoraj stawić się przez jakąś komisją waszego Ciała Ustawodawczego i złożyć obszerne wyjaśnienia? Czy to nie powinno być tak, że członkowie Europejskiego Ciała Ustawodawczego powinni go  trybie pilnym wezwać na przesłuchanie i rozważyć odwołanie z funkcji Prezydenta Ciała Wykonawczego? Nie zrobili tego?

Qrna – myślę sam do siebie i podsuwam przed niego talerzyk ze śledzikami w oliwie z cebulką, rozgniecionym zielem angielskim i grubo zmielonym pieprzem w cierpkiej oliwce  – jak ja lubię te jego definicje demokracji książkowej.

- A czy u was nie jest tak, że jak premier jedzie z wizytą do innego kraju to ma nawtykane gdzie tylko się da aparaty podsłuchowe a ekipa to wszystko nagrywa w kilku kopiach i po powrocie kataloguje, sejfuje i udostępnia potem na życzenie członkom Ciała Ustawodawczego tak aby nie było żadnych wątpliwości? Podobno nie ma żadnych nagrań? Powaaaaażnie?

Gapię się bezmyślnie w oszronioną butelkę.

- Może jeszcze po kieliszeczku? A co tam u was się działo odkąd się widzieliśmy? - Próbuję zmienić temat rozmowy.

- Albo ten wasz przewodniczący Ciała Ustawodawczego. Czy wy macie w zwyczaju, że o sprawach zagranicznych własnego kraju musicie najpierw powiadomić jakiś portal internetowy po drugiej stronie planety zamiast zwołać zamkniętą komisję spraw zagranicznych Ciała Ustawodawczego? Nie rozumiem tego kompletnie.

- No wiesz, platfusy tak mają – odpowiadam wściekły za ciąganie po ulicy za nie swoje grzechy. Pięć razy obracam w ręku kromkę pysznego razowca jakbym ją widział pierwszy raz w życiu.

- No tak – rzuca Yhhgr przeciągając niektóre sylaby, wódka jednak robie swoje – i wy tak spokojnie przyjmujecie aby Władza Wykonawcza stawiała na baczność Przewodniczącego Ciała Ustawodawczego? Wy Polacy, o których ja opowiadam legendy andromedzianom o waszym przywiązaniu do demokracji, o waszym wiekowym przywiązaniu do wolności? O waszym nie poddawaniu się przemocy władzy własnej lub obcej. Co się z wami stało od ostatniej  mojej wizyty?

- Yhhgr, sledzika? – nie ma już ochoty na dalsze dokopywanie mi. Ale jestem ziemianinem i Polakiem a on z tej cudnej Andromedy.

I nagle Yhhgr wydaje z siebie jakieś dźwięki, które translator tłumaczy jako nagły wybuch śmiechu. Po chwili translator zaśmiewając się co chwila mówi do mnie:

- Podobno Bieńkowska wypadła słabo na przesłuchaniu przez Europejskim Ciałem Ustawodawczym ale mimo tego dostała zarządzanie Całym Kosmosem, czy to prawda?

- Yhhgr, błagam przestań!

- Ech, u nas na Andromedzie...