Błękitna garsonka

Zapewne spostrzegliście, że w scenografii wszystkich eventów Platformy dominuje niezmiennie kolor niebieski.
  
Potencjalnemu wyborcy ma się to kojarzyć z lazurowym niebem, które jak wiadomo można oglądać tylko w dni pogodne i słoneczne – czytaj: „Platforma! Należeć do niej, z nią działać, z nią marzyć, z nią w planach nieulękłych, z nią w trosce bezsennej, to najpiękniejsze, co może się zdarzyć…”.

W myśl tej niebiańskiej wizji, odkąd przejęła ster państwa po Donaldzie Tusku, nasza pani Premier pokazuje się przed kamerami wyłącznie w chabrowych garsonkach – czytaj: „Obywatelu! Jestem błękitnym aniołem. Zaufaj mi, a twoja przyszłość będzie idylliczna i świetlista”.
  
I wszystko byłoby cacy, tylko ja się wychowałem na Marlenie Dietrich i tak sobie myślę, że nie byłoby takie głupie, gdyby przez wzgląd na powagę urzędu, pani Premier uskromniła ociupinkę dekolt i podłużyła spódniczkę. No i te czarne rajstopki do garsonki w kolorze blue. Sorry, ale przypomniała mi się sukienka żony Leszka Millera na spotkaniu z Janem Pawłem II. Tylko się pochlastać!

Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)

Post Scriptum
Zastanawiałem się, czy napisać tę notkę, lecz decyzję podjąłem po tym, jak któryś z rzędu celebryta piał z zachwytu w telewizji, że nareszcie premierem jest szykowna dama posiadająca wszystkie przymioty męża stanu.
Ja osobiście nie mam nic przeciwko wyglądowi i poziomowi pani premier Kopacz, gdyż podobnych jej kobiet są w Polsce miliony i należy je tak szanować, jak wszystkie kobiety.
Sęk jednak w tym, że jeśli wybiera się kogoś premierem dużego europejskiego państwa, to ten ktoś powinien być osobowością niezwykłą, tak pod względem intelektualnym, jak i wizerunkowym.
A pani Kopacz nie potrafi wypowiedzieć bez kartki dwóch zdań złożonych bez zgubienia wątku.
Na domiar złego źle mówi po polsku, i powiedzmy to otwarcie nie ma kindersztuby i charyzmy. To oczywiście nie jej wina, ale premier musi takie cechy posiadać.
Skoro tego nie widzą  ci, którzy ją na to stanowisko wybrali, to znaczy, że nie czują, iż popełnili błąd. A to już nie jest do śmiechu bynajmniej, bo wychodzi na to, że Polską rządzą ludzie, którzy sprawią, że świat znów zaczie Polskę postrzegać jako kraj prowincjonalny i zaściankowy. I stąd właśnie moja notka.

Post Post Scriptum
Pisząc te notkę wiedziałem, co mówię, bo największa miłość mojego życia była top-modelką w Modzie Polskiej, a ja, jak syn pułku, jeździłem z nimi na dziesiątki, jeśli nie setki pokazów i o modzie wiem, jeśli nie wszystko to prawie. A wtedy (lata 60/70) Moda Polska była szanowaną firmą, projektantem był Artysta ubioru Jurek Antkowiak, a pani Grabowska mogła konkurować z najlepszymi domami mody w Londynie, Paryżu i Nowym jorku.

Zacytuję Państwu teraz fragment z mojej powieści wspomnieniowej pt. Magia namiętności":

"Dojechali do Jabłonny, gdzie miał się odbyć pokaz dla zachodniej dyplomacji.  Z dala wyłonił się piękny kompleks pałacowy, otoczony angielskim parkiem. Przez stylową bramę wjechali na przestronny dziedziniec, wypełniony drogimi limuzynami najprzedniejszych marek.
Dobrze, że mi nie przyszło do głowy przyjechać tu moim maluchem, pomyślał, oszołomiony widokiem stojących w kilku rzędach rollsrojsów, jaguarów i nieco mniej kosztownych mercedesów.
Gdy zajechali przed bramę, do samochodu podbiegł postawny jegomość w złocistej liberii.
– Państwo pozwolą, że odprowadzę samochód na parking – ponaglał uprzejmie, gdyż za nimi zdążył się już ustawić długi sznur limuzyn.
Kiedy wchodzili do holu, majordomus zapowiedział konsula argentyńskiego z małżonką, Bernarda, po czym spojrzał pytającym wzrokiem na Krzysztofa, któremu serce podeszło do gardła. To mój polski przyjaciel wyjaśnił Bernard. Na szczęście, majordomus przedstawiał już kolejną parę.
Zewsząd dały się słyszeć gorące pozdrowienia. Stało się jasne, że Bernard jest w tym towarzystwie znany i lubiany nie tylko, jako attache kulturalny Ambasady Belgijskiej, lecz również nad wyraz przystojny dżentelmen. Bernard bez ustanku się z kimś witał, a jego polski przyjaciel witał się z kluchą w gardle z przedstawianymi mu ambasadorami, konsulami, attaché kulturalnymi, attaché wojskowymi i sekretarzami ambasad ze wszystkich kontynentów.
Gości poproszono do sali balowej.
Całe szczęście, że zabrałem z Krakowa garnitur kupiony spod lady na obronę pracy magisterskiej, odetchnął z ulgą, obserwując przybyłych notabli w smokingach, w towarzystwie małżonek strojnych w wieczorowe suknie.
– Czy mogę zerknąć na zaproszenia? – zapytał jakiś miły, młody człowiek.
Po sprawdzeniu zaproszenia Bernarda, skłonił się szarmancko:
– Bardzo proszę za mną! Zaprowadzę państwa na miejsce – mówił wyraźnie przejęty. – Przepraszam! Przepraszam! – przepychał się dyskretnie w kierunku wybiegu.
Jak się okazało, czekały już na nich miejsca w pierwszym rzędzie.
Wiało wielkim światem.
Sącząca się dyskretnie muzyka mieszała się z gwarem podnieconych ludzi.
W okrągłej, barokowej sali zadawały szyku osiemnastowieczne portrety, strojne ornamenty, kwieciste rozety, wzorzyste arabeski i przebogato zdobione sztukaterie.
Pośrodku ustawiono podest dla modelek, w oszałamiającej scenografii.
Krzysztof, jak już trochę ochłonął, rozmyślał:
Trzeba przyznać, że komuniści potrafią dbać o wizerunek. W kraju piszczy bieda, naród się buntuje, robotnicy na granicy strajku, a tu – wielki świat, niczym nie ustępujący słynnym domom mody Paryża, Londynu, Mediolanu i Nowego Jorku. W ludowej ojczyźnie na nic nie wystarcza, a tutaj impreza, jakiej by się nie powstydzili nawet najsłynniejsi kreatorzy mody. Gierek wie, co robi, promując na salonach urodę nadwiślańskich dziewcząt. Bo po takim występie, wszyscy przez chwilę zapomną, jaka u nas bryndza, a Polska im się wyda mniej brudna, bogatsza i nie taka szara. Sprytne sukinsyny!
Raptem zgasło światło, rozbłysły tęczowe snopy reflektorów, gruchnęła muzyka i show się rozpoczął.
W pokazie brało udział osiem najbardziej wziętych dziewczyn w kraju, terminujących u takich ikon świata polskiej mody jak Jadwiga Grabowska i Grażyna Hase, która paroma ruchami piórka potrafiła z tkaniny wyczarować więcej niż niejeden maestro, a jeszcze do tego miała nadprzyrodzony talent wynajdywania rasowych modelek.
Dziewczyny biorące udział w wytwornym pokazie dobrano nie tylko podług ich urody. Każda z nich musiała być nie tylko pięknością, lecz jeszcze do tego miała prezentować odmienny charakter.
Ówczesne pokazy Mody Polskiej to nie były jakieś banalne prezentacje babskich fatałaszków, ale wyrafinowane rewe kobiecych osobowości, podkreślonych stosownie dobraną tkaniną, a wszystko „pod batutą” Jurka Antkowiaka. To były czarodziejskie spektakle magicznej mocy kobiecego stroju.
Pierwsze wyjście miała Marta, córka słynnego Jeremiego Przybory z Kabaretu Starszych Panów – równie piękna, co wyniosła brunetka o urodzie chłodnej, acz promieniującej porażającą dystynkcją. Gdy Marta wychodziła na wybieg, ludzie przestawali oddychać.
Tak było i tym razem.
Kiedy się ukazała w jedwabnej, prostej sukni w barwach jesiennego złota, sala dosłownie zamarła, a oklaski gruchnęły dopiero, jak kończyła wyjście.
Po niej wychodziła, cała w ciepłych beżach, słynna Elka Grabacz – pełnokrwista blondynka, która była uosobieniem damskiej dyplomacji. Dlatego podobała się głównie paniom, albowiem ta urodzona modelka potrafiła tak chodzić, że się z nią mogła utożsamić w zasadzie każda kobieta.
Trzecie wyjście przypadało Ewie.
Kiedy wyszła na wybieg w blasku reflektorów, po sali przeleciał pomruk fascynacji. Tym razem reagowali panowie. Ewa była, bowiem uosobieniem seksu. A kiedy w tabaczkowym mini, kroczyła na swych czaplich nogach, kołysząc zmysłowo wąskimi biodrami, Krzysztof spojrzał na Bernarda, który zacisnąwszy dłonie, aż mu pobielały kostki, wpatrywał się w Ewę z uwielbieniem.
Belg był zaszokowany. Pamiętał ją bowiem jako szarą petentkę swojej ambasady. Nie wiedział, że tajemnica sukcesu prawdziwej modelki polega na tym, że jej na co dzień nie widać, a dopiero po wyjściu na wybieg, w pełnym makijażu i stosownym stroju, z surowego brylantu przemienia się w diament o amsterdamskim szlifie.
– She is simply wonderful! – szepnął Bernard.
– Przesadzasz – odparł z udawaną skromnością Krzysztof, czując rozpierającą go dumę, że jego narzeczona robi takie wrażenie na tych wszystkich "władców świata".
Po Ewie wychodziły jeszcze: zawadiacka Kalina, kapryśna Karin, filuterna Ewka i wyzywająco zgrabna Iza. Wszystkie jednakowo piękne, choć kompletnie różne.
Pokaz olśnił gości, albowiem pani Grabowska zaprezentowała iście czarowną kolekcję jesiennych kreacji, w większości szytych ręcznie ze szlachetnych jedwabi, w odcieniach ciepłego złota i jasnego beżu. 
Kiedy nadszedł finał, zebrani na sali dyplomaci, warszawscy notable i baronowie świata finansjery rzęsistymi brawami na stojąco, trzy razy wywoływali na podest dziewczęta, a także kreatorów urzekającego pokazu.
Potem gości poproszono do sali mauretańskiej na bankiet, gdzie suto zastawione stoły uginały się od półmisków pełnych homarów, ostryg, krewetek, kawioru, najprzedniejszych wędlin, sałat i sałatek, nie mówiąc o wyszukanych deserach, najszlachetniejszych trunkach i koszach pełnych egzotycznych owoców. Wszystko na stylowej porcelanie, podane według dworskiej etykiety, w okresie, kiedy w polskich sklepach straszyły puste półki.
– Coś panu podać – zspytał Krzysztofa kelner w białym fraku.
– Poproszę o szklaneczkę whisky z coca-colą.
– Życzy pan sobie z lodem?
– Tak, dużo lodu.
– Może coś jednak zjemy – zaproponował Bernard.
– Nie, dziękuję bardzo – odparł Krzysztof.
– Hej! Hej! Hallo! – rozległo się raptem wołanie modelek, które już zdążyły się przebrać i prowadzone przez Ewę przeciskały się ku nim.
– Hallo! – rozpromienił się Bernard.
– Cześć Krzysiu, Jak miło cię widzieć w stolicy – krzyczały jedna przez drugą do Krzysztofa, który je znał jak własne siostry, bo z nimi jeździł na setki pokazów.
Z opowiadań Ewy dziewczyny świetnie znały romans Ewy z Krzysztofem na „Batorym”. I choć nie były w stanie zrozumieć, że ich koleżanka poświęca karierę w modzie dla jakiegoś gołego studenta z Krakowa, to jednak jej zazdrościły. Bowiem intuicyjnie czuły, że Ewa dostała od losu to coś, czego im się nigdy nie udało przeżyć.
– Do śmierci nie zapomnimy – przekrzykiwały się dziewczyny – jak w tym twoim maleńkim mieszkaniu tańczyłeś z Kaliną na parapecie, bo tyle ludzi się zeszło! Pamiętasz? W radio leciała ta piosenka Skaldów „Gęsi już wszystkie po wyroku”, czy jak ona się tam nazywa! – wspominały dziewczyny, nie zwracając uwagi na Bernarda. – A ten twój śmieszny kolega, chyba Jasiu, podgrywał nam na gitarze piosenki Presleya, no i ta ciepła wódeczka, bo zabrakło lodu, pamiętasz?
– Może panie coś zjedzą – zachęcał Bernard, usiłując zwrócić uwagę na siebie.
– Bardzo dziękujemy, – odmówiły dziewczyny, przyzwyczajone do takich wystawnych bankietów, odbywanych po każdym pokazie w różnych częściach świata, jako że Moda Polska była naszą wizytówką.
Otoczonego modelkami studenta z Krakowa opadła cała chmara dyplomatów, przybyłych na pokaz solo, bądź tych, którym się udało na chwilę oderwać od swoich partnerek. Wszyscy się przedstawiali, wciskając mu wizytówki. Posypały się zaproszenia na rozmaite cocktaile,  kolacje i bankiety w coraz to innych ambasadach. Zorientował się, że znajomość tych przepięknych dziewczyn stanowi jego siłę, dzięki czemu stał się dla tych wszystkich dyplomatów równorzędnym partnerem.
Ich otaczał przepych, jego najpiękniejsze kobiety Warszawy...", koniec cytatu.
 
Patrz także:
Wyśpijcie się dobrze rodacy!
http://salonowcy.salon24.pl/60... 
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika xena2012

04-10-2014 [19:18] - xena2012 | Link:

cóż za wyrafinowane okrucieństwo porównywać premierkę Kopacz do Marleny Dietrich,ta ostatnia nawet grubo po osiemdziesiatce wygladała lepiej.Nasz błękitny a właściwie szafirowy anioł na zdjęciu ma dziwnie czerwone kolana,czyżby przed exposee modliła się całą noc o boskie wstawiennictwo w intencji kolejnych cudów,które zamierza dokonać ze swym wspaniałym staro-nowym gabinetem.Pierwsze osiągnięcia już są :3 mld rozpłynęły się we mgle,a naród tak się zakochał,że głupio mu nawet o takie grosze zapytać.

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

05-10-2014 [08:50] - Krzysztof Pasie... | Link:

"cóż za wyrafinowane okrucieństwo porównywać premierkę Kopacz do Marleny Dietrich,ta ostatnia nawet grubo po osiemdziesiątce wyglądała lepiej..."
--------------------------
Jest Pani często komentatorem mojego blogu, więc zapewne Pani wie, że jestem bardzo przekorny. A skojarzenie z Marleną Dietrich pochodzi stąd, że media prorządowe często publikują zdjęcia pokazujące panią premier w sposób nie odpowiadający prawdzie. Dobry fotograf może wiele zdziałać w tej materii. Kontrprzykładem mogą być setki ohydnych fotek, jakie robiono braciom Kaczyńskim. Więc tę notkę napisałem dla równowagi.

Serdecznie pozdrawiam. 

Obrazek użytkownika licho

04-10-2014 [19:19] - licho | Link:

Zlosliwy z Pana esteta.
Pozdrawiam serdecznie.

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

05-10-2014 [08:52] - Krzysztof Pasie... | Link:

"Złośliwy z Pana esteta...."
-----------------
Nie tyle złośliwy, co przekorny. Pamięta Pan jakie obrzydliwe fotki robiono Kaczyńskim?

Serdeczności.

Obrazek użytkownika bohumilova

04-10-2014 [19:40] - bohumilova | Link:

Rewelka!Świetne zestawienie tych dwóch zdjęć, pomysł przedni, serdecznie pozdrawiam.

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

05-10-2014 [08:54] - Krzysztof Pasie... | Link:

"Rewelka! Świetne zestawienie tych dwóch zdjęć, pomysł przedni, serdecznie pozdrawiam..."
--------------------------
Dziękuję. Ale jak widać z komentarzy nie wszyscy potrafili dostrzec to, co my dostrzegamy.

Serdecznie pozdrawiam.

Obrazek użytkownika ankal75

04-10-2014 [20:53] - ankal75 | Link:

i to jest to Szanowny Panie Krzysztofie
nie da się zastąpić tzw kindersztuby
cbdo
pozdrowienia
Pana stały czytelnik
Andrzej Kalbarczyk

Obrazek użytkownika JacBiel

04-10-2014 [23:09] - JacBiel | Link:

Chodzi Panu o naśmiewanie się z czyjegoś wyglądu?

Obrazek użytkownika ba.a

05-10-2014 [10:25] - ba.a | Link:

A co,nie ma się z czego śmiać? Że to brak wychowania? Czy może zuchwałość?
Nie wolno powiedzieć,że odczytać z kartki nie potrafi bezbłędnie,że włosy ma tłuste jak zawsze,że w wielu pozycjach w jakich jest pokazywana,wygląda jakby miała garba,a nogi/no cóż/ krzywe,o walorach charakteru i kompetencjach............szkoda mówić.Prowincjonalny przebieraniec,który gdy zostanie "obrobiony" /za nasze 100,200 tys./ do poziomu względnej przyzwoitości,może wizualnie dorówna podstawowym normom.

Obrazek użytkownika JacBiel

05-10-2014 [16:47] - JacBiel | Link:

Oczywiście, że jest się z czego śmiać, a nawet płakać, co kto woli.

Ale rozmawiamy o dobrym wychowaniu.
Nie wypada "zauważać" że jakaś pani ma krzywe, brzydkie nogi +
nie wypada nadto eksponować brzydkich, krzywych nóg.

Dla osób dobrze wychowanych, to w ogóle nie jest temat do rozmów w szerszym gronie +
dla osób dobrze wychowanych, to nie jest odpowiedni strój na oficjalne premierowe wystąpienie.

Ale każdy o tym wie, a kto nie wie, to pewnie nigdy się nie dowie, gdyż brak mu kindersztuby.

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

05-10-2014 [13:52] - Krzysztof Pasie... | Link:

@JacBiel

W wolnej chwili zapraszam do odsłuchania mojego felietonu pt. "Politycy i blogerzy" nagranego przez Niepoprawne Radio:

http://www.youtube.com/watch?v...

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

05-10-2014 [09:08] - Krzysztof Pasie... | Link:

"i to jest to Szanowny Panie Krzysztofie, nie da się zastąpić tzw kindersztuby..."
---------------------
No właśnie. Ja osobiście nie mam nic przeciwko wyglądowi pani premier Kopacz. Podobnych jej kobiet są w Polsce miliony.
Sęk jednak w tym, że jeśli wybiera się kogoś premierem dużego europejskiego państwa, to ten ktoś powinien być osobowością niezwykłą, tak pod względem intelektualnym, jak i wizerunkowym.
A pani Kopacz nie potrafi wypowiedzieć bez kartki dwóch zdań złożonych bez zgubienia wątku.
Na domiar złego nie ma kindersztuby i charyzmy. To oczywiście nie jej wina, ale premier musi takie cechy posiadać.
Skoro tego nie widzą  ci, którzy ją na to stanowisko wybrali, to znaczy, że też kindersztuby nie mają. A to już nie jest do śmiechu bynajmniej, bo wychodzi na to, że Polską rządzą ludzie, którzy sprawią, że świat znów zaczie Polskę postrzegać jako kraj prowincjonalny i zaściankowy. I stąd właśnie moja notka.

Serdecznie pozdrawiam.

Obrazek użytkownika JacBiel

05-10-2014 [16:37] - JacBiel | Link:

Dziękuję za zaproszenie - wysłuchałem - trochę za długie, przy końcu nieco mdłe, o smaku bitej piany.

1. Zabawne, bo tworzy Pan katalog "kiepskiego blogera", pod który Pan sam podpada - albo autoironia, albo Pańska ulubiona prowokacja.
2. Apologizuje Pan zabieg "prowokacja blogerska" - co mnie nie przekonuje, gdyż jak Panu kadzą, to nie jest to tekst prowokacyjny, a jak krytykują - to nie poznali się (nekumate biedaki) na Pańskiej "prowokacji blogerskiej zmuszającej do myślenia".
3. Sugeruje pan współpracę blogerów z politykami - proszę się pochwalić, z kim Pan współpracuje?

pozdrawiam

Obrazek użytkownika hertrich

05-10-2014 [08:55] - hertrich | Link:

Zdaje się, że Bernard potem dość łatwo sprzątnął Krzysztofowi narzeczoną i wywiózł za morza. Temu drugiemu pozostała bajka o najpiękniejszych kobietach Warszawy, które go otaczały.
JW

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

05-10-2014 [13:16] - Krzysztof Pasie... | Link:

@hertrich

Niewtajemniczonym muszę zdradzić, że autorem tego donosu jest jawny współpracownik krakowskiego salonu wpływu, emerytowany profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, a zarazem laureat najbardziej „prestiżowego” wyróżnienia nazywanego „polskim noblem naukowym (dwieście tysięcy złotych na rękę).
 
Stali czytelnicy mojego blogu wiedzą, że ten maniak mniej więcej od dwóch lat czatuje na moim blogu w cyklu całodobowym, o czym świadczą godziny dodawanych przez niego komentarzy.
 
No cóż, jak widać zawistny profesor nie wybaczy mi nigdy zażyłej znajomości z pięknymi kobietami, które na niego nie spojrzały by nawet (nie mówię dlaczego, bo nie lubię się włóczyć po sądach).
 
Słowem taka jakość politycznego dyskursu w III RP, jaki poziom obecnych „elit”
 
A o tym jak było naprawdę, możecie Państwo przeczytać w mojej książce pt. „Magia namiętności” wydanej przez Wydawnictwo ARCANA – (polecam tez lekturę czytelników) – patrz:
 
http://www.portal.arcana.pl/Wi...
a także
http://www.portal.arcana.pl/Te...
 
Pozdrawiam serdecznie wszystkich Gości mojego blogu z wyjątkiem jednego, oczywiście.

Obrazek użytkownika hertrich

06-10-2014 [17:28] - hertrich | Link:

@Krzysztof Pasierbiewicz (2014-10-05 (13:16)

Kilka uwag:

1. Donos. Informacja o dyplomacie Bernardzie został sporządzona na podstawie wspomnień p. Pasierbiewicza. Wygląda na to, że sam p. Pasierbiewicz stał się swoim tajnym (może jawnym) współpracownikiem. I słusznie, co dwie głowy, to nie jedna;
2. Wyróżnienie itd. Nagroda Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej jest potocznie zwana polskim Noblem, a nie "polskim noblem naukowym (dwieście tysięcy złotych na rękę), aczkolwiek nie jest do końca jasne, gdzie p. Pasierbiewicz chciał zamknąć nawias. Nie jest to najbardziej prestiżowe wyróżnienie w ogóle (wbrew literalnemu znaczeniu komunikatu p. Pasierbiewicza; pomijam przy tym niezbyt klarowny sens cudzysłowu). Dla porządku, informuję, że "na reke" jest 200 tys. minus całkiem spory podatek.
3. Zawiść itd. Trudno żywić rzeczoną zawiść, zważywszy, że zażyłości, którymi szczyci się p. Pasierbiewicz, często kończyły się a la przypadek z dyplomatą Bernardem, więc nie ma czego zazdrościć;
4. Też polecam lekturę książki p. Pasierbiewicza, ale, jeśli ktoś ma szansę, wersji wcześniejszej (z 2010 r.). Znajdują się tam niezwykle sugestywne kawałki, nie mówiąc już o tym, że tam są opisane niektóre przygody dyplomaty Bernarda.
5. P. Pasierbiewicz zaznacza
"Pozdrawiam serdecznie wszystkich Gości mojego blogu z wyjątkiem jednego, oczywiście."
Cała przyjemność po mojej stronie.

Obrazek użytkownika nauczyciel akademicki

05-10-2014 [11:09] - nauczyciel akad... | Link:

Dyżurny komentator dał merytoryczny głos !

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

05-10-2014 [16:10] - Krzysztof Pasie... | Link:

@nauczyciel akad...

Witam Panią i ogromnie się cieszę, że mam przyjemność znów Panią gościć na moim blogu po dłuższej przerwie.

A co do dyżurnego komentatora to trzeba sprawiedliwie przyznać, że ma chłopina zdrowie mimo słusznego wieku. Bo wystarczy prześledzić godziny dodawania przez niego komentarzy do moich notek, żeby się przekonać, iż rzeczony czatuje na moim blogu w cyklu całodobowym.

No cóż, jakie "elity", taki poziom debaty społecznej w III RP.

Pozdrawiam Panią jak zawsze serdecznie.

Obrazek użytkownika hertrich

05-10-2014 [16:47] - hertrich | Link:

A co do dyżurnego komentatora to trzeba sprawiedliwie przyznać, że ma chłopina zdrowie mimo słusznego wieku. Bo wystarczy prześledzić godziny dodawania przez niego komentarzy do moich notek, żeby się przekonać, iż rzeczony czatuje na moim blogu w cyklu całodobowym.
* Wnioski p. Pasierbiewicza są skutkiem zbyt częstego biegania do sklepu sprzedającego w cyklu całonocnym. A ponieważ głowę ma niezbyt tęgę, skutki owych peregrynacji są natychmiast widoczne w tym, co pisze na blogu.

No cóż, jakie "elity", taki poziom debaty społecznej w III RP.
** Wniosek p. Pasierbiewicza opoziomie debaty społecznej w III RP wyprowadzony z przesłanki, że ktoś czatuje na jego blogu w cyklu całodobowym, znakomicie potwierdza tezę wyrażoną w zdaniach oznaczonych symbolem *. Można ewentualnie przyjąć, że p. Pasierbiewicz nieświadomie oparł się na regule, że z fałszu wynika wszystko.
JW

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

05-10-2014 [21:02] - Krzysztof Pasie... | Link:

Ja wiem, że ma Pan stare nawyki, ale skoro Pan nadal pisze donosy, to może by się Pan jednak z imienia i nazwiska przedstawił, bo żyjemy już a wolnej Polsce, a czasy TW już się dawno skończyły. Myślę, że Internauci by się ucieszyli. Zwracam Panu uwagę, że zaczepia mnie Pan już po raz trzeci, czy czwarty od czasu, kiedy Pan przyrzekł Internautom, że już nigdy nie będzie na moim blogu komentował. Zobowiązał się Pan również w sądzie, że nie będzie naruszał moich praw osobistych jako naukowca i autora.

Mam nadzieję, że Internauci znajdą właściwe określenie na działalność, którą Pan uprawia. Zdemaskował Pana już Gontarczyk i co? Jeszcze Panu mało?

A moja książka tak Pana rozjuszyła li tylko dlatego, że prezeska krakowskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich powiedziała o niej publicznie, że "to książka głęboko patriotyczna i hołdująca polskim  wartościom narodowym". To Pana tak ubodło. Bo Pan nienawidzi wszystkiego, co... resztę niech sobie Internauci sami dopowiedzą.

A może to totalna kompromitacja Pańskiego uniwersyteckiego krajana, którego nawet Palikot wyrzucił z partii tak Pana rozjuszyła? Pan zdaje się nie rozumieć, że czasy nietykalnych  świętych krów już się skończyły. Że są granice bezkarności.

I jeszcze słowo do Internautów, którzy mi piszą, że mają już dość tej przepychanki między mną i panem profesorem JW. Zwróćcie proszę Państwo uwagę, że to prof JW mnie molestuje na blogu uprawiając stalking, a nie odwrotnie. To on zawsze pierwszy atakuje, obraża, prowokuje i na blogu mi paskudzi.

Na szczęście Internauci już dawno go rozgryźli - czytaj: http://rk1.salon24.pl/503711,j....
Naprawdę warto przeczytać bo to tekst błyskotliwy, dowcipny i demaskujący rzeczywiste zamiary niejakiego JW.

Obrazek użytkownika hertrich

06-10-2014 [09:35] - hertrich | Link:

Kilka sprostowań i wyjaśnień.
1. Nawyki. Po pierwsze, powinien Pan wiedzieć, że "Hertrich", to pierwszy szłon mojego nazwiska. Po drugie, przecież Pan sam odkrył, że kiedyś nazywałem się tylko Hertrich, a od pewnego czasu coś tam dodałem. Tak więc, występuję na Pańskim blogu pod swoim nazwiskiem. W tej sytuacji, jest rzeczą nawet zabawną domaganie się przez Pana ode mnie podpisu, skoro on widnieje, a nie domaganie się tego samego od osób piszących całkowicie anonimowo.
2. Przyrzeczenia. Proszę zacytować moje przyrzeczenie brzmiące "Przyrzekam internautom (to tzw. rzeczownik pospolity, a nie imię własne, więc pisze się z małej litery, że nie będę więcej komentował itd". W samej rzeczy, to Pan wielokrotnie posłużył się zwrotem "No more comments" wobec moich wpisów. Po trzecie, sugeruję, aby jeszcze raz przeczytał Pan ugodę zawartą w sądzie. Może Pan zrozumie, kto do czego zobowiązał się.
3. Pańska książka mnie nie rozjuszyła, ale rozśmieszyła, zupełnie niezależnie od opinii Pani Prezeski. Rozśmieszyła nie tylko mnie, ale znacznie więcej osób. Czyżby Pan już zapomniał salwy śmiechu w czasie odczytywania fragmentów w Jastarni.
4. Jeśli X i Y pracują w tej samej uczelni, to są kolegami z uwagi na miejsce pracy a nie krajanami. Radzę postudiować "Słownik języka polskiego" przez zabraniem się do pisania czegokolwiek. Warto, aby Pan np. zapoznał się ze znaczeniem słów "molestować" i "stalking".
5. Tekst, którego lekturę Pan poleca ma rzeczywiście rozmaite walory (niekoniecznie te, które Pan wymienia), z których największą jest całkowita anonimowość.
JW

Obrazek użytkownika hertrich

07-10-2014 [19:02] - hertrich | Link:

"Bo Pan nienawidzi wszystkiego, co... resztę niech sobie Internauci sami dopowiedzą".

Jako jeden z internautów dopowiadam "wszystkiego, co] polskie". Mam Pan całkowitą rację, o czym świadczy, że
- opublikowałem 8 książek (33 w językach obcych) o filozofii polskiej i jej osiągnięciach;
- zredagowałem 21 (17 w językach obcych) tomów prac filozofów polskich lub antologii poświęconych filozofii polskiej;
- opublikowałem kilkaset artykułów, recenzji i t.p. na temat filozofii polskiej i jej recepcji w świecie.

I za to otrzymałem "prestiżową" (czyli nie prestiżową, a nawet, jak Pan już kiedyś sugerował, nie wiadomo czy polską) Nagrodę Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej (zwaną polskim Noblem) za rok 2013 w obszarze nauk humanistycznych i społecznych.

To oczywiście nic wielkiego z Pańskim dorobkiem pisarskim (o liczbie pozycji szybko zmierzającej do nieskończoności, aczkolwiek chwilowo spoczywającej około wielkości 20), dzięki której polska geologia stała się szeroko znana w świecie.
Jan Woleński

Obrazek użytkownika hertrich

08-10-2014 [07:30] - hertrich | Link:

Poprawki:
8 (w tym 3, nie 33 w językach obcych);
ma być " nic wielkiego w porównaniu z Pańskim"
JW