Na przekór Polakom

W 1917 roku Litwini rozpoczęli, przy pomocy Niemiec, budowę swojego państwa.
 
      W warunkach dominacji kultury polskiej wśród inteligencji, litewska odrębność narodowa przybrała postać niechętną polskości.
 
      Momentem przełomowym w procesie odrodzenia Litwinów było powstanie w 1883 roku Auszry, gazety drukowanej w Prusach Wschodnich i kolportowanej na Litwie. Założycielem i pierwszym redaktorem pisma był Jonas Basanowiczius, zwolennik emancypacji narodowej Litwinów, bardzo krytycznie oceniający okres współpracy polsko-litewskiej.
 
      W tej sytuacji stosunki polsko-litewskie na przełomie wieków znalazły się w impasie. Polacy nie mogli zaakceptować nowej sytuacji, a wśród działaczy litewskich coraz mocniej dochodziło do głosu przekonanie, iż polskość jest najpoważniejszą barierą dla odradzającej się świadomości narodowej Litwinów. Strona polska uważała, iż o przynależności narodowej decyduje, obok języka, wola i świadomość jednostki. Litwini wręcz przeciwnie twierdzili, że narodowość jest przesądzona pochodzeniem, nieraz bardzo dawnym, świadomość zaś i dążenia człowieka nie odgrywają większej roli.
 
      W 1904 roku władze rosyjskie zainteresowane w pogłębieniu rozdźwięków polsko-litewskich, uchyliły zakaz druku publikacji litewskich w alfabecie łacińskim, co umożliwiło powstanie szeregu czasopism z „Vilniaus Żinios” na czele.
 
     W grudniu 1905 roku na zjeździe w Wilnie działaczy litewskich opowiedziano się za autonomią dla Litwy w „jej granicach etnicznych”, obejmujących cztery gubernie: kowieńską, wileńską, grodzieńską i suwalską. Tereny te  zamieszkałe były w tym czasie przez prawie 6 mln osób, spośród których Litwini stanowili zaledwie 30% mieszkańców.
 
      Wybuch I wojny światowej, a zwłaszcza okupacja niemiecka wytworzyły nową sytuację w stosunkach polsko-litewskich. Obie strony, korzystając z większej swobody działalności politycznej, zaczęły formułować programy na przyszłość. Jakkolwiek dotychczasowe spory nabrały trwałego charakteru, to nie brakowało prób porozumienia. Jedno z takich spotkań obu stron odbyło się na jesieni 1915 roku w Warszawie. „Obrady miały charakter wzajemnie informacyjny – podaje Michał Romer – stanowisko warszawian było bardzo wolnościowe w stosunku do Litwy i sprawiło na Litwinach dobre wrażenie”.
 
      Ze strony polskiej wzięli w nim udział zwolennicy federacji, wywodzący się ze środowisk demokratyczno-socjalistycznych, zwolennicy odbudowy zjednoczonego państwa polsko-litewskiego. Cechowała ich otwartość wobec Litwinów oraz zrozumienie dla ich dążeń niepodległościowych. Uważali oni, iż w sfederowanym państwie takie a nie inne wytyczenie wewnętrznej granicy między ziemiami polskimi i litewskimi nie miało większego znaczenia. Z tego też powodu gotowi  byli zgodzić się na spełnienie litewskich roszczeń terytorialnych.
 
     Zwolennicy federacji nie posiadali jednak poparcia większości ludności polskiej zamieszkałej na ziemiach dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego. Ludność polska na tych obszarach popierała postulaty narodowych demokratów, opowiadających się za inkorporacją, oznaczającą oddzielenie od Litwy Wileńszczyzny i przyłączenie jej do Polski.
 
     Podobne tendencje wystąpiły po stronie litewskiej. W momencie wybuchu I wojny światowej postulaty litewskie były bardzo skromne – grupa osób skupiona wokół Antanasa Smetony, który stanie się czołowym działaczem narodowym, nadal dostrzegała swe miejsce po stronie Rosji. Swoje postulaty ograniczali do wyłączenia Suwalszczyzny ze składu Królestwa Polskiego i przyłączenia jej do guberni litewskich.
 
     Dopiero po pierwszych rosyjskich klęskach wysunęli oni postulat autonomii ziem litewskich, aby stopniowo od 1916 roku przejść do żądania niepodległości.
 
     Znaczną rolę w tym procesie odegrały litewskie ośrodki emigracyjne, wśród których czołową rolę odegrał Juozas Gabrys. Zorganizował on w marcu 1916 roku w Bernie konferencję działaczy litewskich, w czasie której zdecydowanie opowiedziano się za samodzielnością Litwy i przeciw jakimkolwiek związkom z Polską. Miesiąc później emigranci litewscy zebrani w Hadze proklamowali dążenie narodu litewskiego do odzyskania niepodległości i oderwania się od Rosji. Uchwały te określiły kierunek dążeń, od których nie było już odwrotu.
 
     Jednocześnie Litwini współdziałając z niemieckimi władzami okupacyjnymi starali się ograniczyć funkcjonowanie instytucji polskich na terenie Litwy. 

     „Szkolnictwo ludowe polskie – stwierdzał raport Tymczasowej Rady Stanu – jest tępione systematycznie przez władze niemieckie przy współudziale księży Litwinów. W Kownie zamknięte zostały 4 szkoły polskie przy ochronkach, ponieważ kazano je prowadzić albo po niemiecku albo po litewsku. (…) W ochronkach katolickich polskich w Wilnie dawano dzieciom 2 razy dziennie pożywienie. Litwini wprowadzili w swoich 3 razy dziennie, skutkiem czego pewna część dzieci tam przeszła. Kazano im przed wszystkim zdjąć medaliki z polskimi napisami i zabroniono mówić po polsku nawet z rodzicami”.
 
      W 1917 roku działacze litewscy podjęli próbę porozumienia z okupantami. „Litwini przypuszczali, - pisał polski działacz z Litwy, Zygmunt Jundziłł – że Niemcy będą przynajmniej na wschodzie długo czynnikiem decydującym. Niezupełnie zdawali sobie sprawę z grożącej im zagłady ze strony nacjonalizmu niemieckiego. Był to historyczny daltonizm. Pociągała ich kultura niemiecka. Nie umieli przewidzieć powrotu Polski do historycznej wagi na wschodzie”.
 
     Oferty litewskie trafiły na podatny grunt – niemieckie władze okupacyjne na Litwie doszły do wniosku, że korzystniejsze będzie wygranie karty litewskiej, z kilku powodów: prowadzonej wobec krajów bałtyckich polityki aneksji, szachowania Polaków i uzyskania dodatkowego atutu w rozgrywce z Rosją.
 
     Wykorzystując Litwinów w swojej rozgrywce z Polakami i Rosją, Niemcy niewiele im oferowali – poza stworzeniem pozorów niepodległościowej działalności. Pozwalając tworzyć fasadę narodowej reprezentacji, przymykając oczy na gromkie deklaracje, władze niemieckie nie dawały Litwinom nawet cienia faktycznej samodzielności.
 
     W tym kontekście należy rozpatrywać zwołanie, za zgodą Niemców, konferencji litewskich działaczy, do której doszło we wrześniu 1917 roku. Obradom przewodniczył senior litewskiego ruchu narodowego Jonas  Basanavićius, ale faktyczne kierownictwo spoczywało w rękach Smetony i jego sojuszników.
 
      Konferencja wyłoniła Radę Krajową (Kraśto Taryba) ze Smetoną na czele, która miała pełnić funkcję tymczasowego organu wykonawczego do czasu zwołania Sejmu Ustawodawczego.
 
      W dniu 10 grudnia 1917 roku Taryba wydała oświadczenie proklamujące odbudowę niezależnego państwa litewskiego ze stolicą w Wilnie. Równocześnie zwrócono się do rządu niemieckiego z prośbą o opiekę i pomoc, wyrażając gotowość zawarcia trwałego sojuszu z Niemcami. Sojusz ten miał opierać się na konwencji wojskowej, komunikacyjnej, celnej i monetarnej.
 
      Od początku Taryba wprowadziła antypolską politykę. „Oficjalny jej organ – wspominał Erazm Piltz – „Lietuvos Aidas” rozpoczął zażartą kampanię przeciwko Polakom pod wyraźnym wpływem niemieckim. Litwa ma być państwem narodowym litewskim i w skutek tego szlachta, obywatelstwo i ludność poczuwająca się do polskości będą traktowane jako czynniki wrogie i destrukcyjne. Głównym zadaniem organu rządzącego ma być <odpolonizowanie> kraju”.
 
       Te litewskie posunięcia spotkały się z uzasadnioną krytyką ze strony polskiej, która słusznie uważała, iż „Litewska Rada Krajowa osłonić ma jedynie poczynania Niemiec zmierzające do powołania buforowego, ściśle uzależnionego od Niemiec państewka litewskiego”.
 
       Ugodowa polityka kierownictwa Taryby nie zyskała także poparcia większości Litwinów. Pod ich naciskiem Taryba w dniu 16 lutego 1918 roku proklamowała niepodległość Litwy. Władze niemieckie nie aprobowały tego aktu, żądając powrotu do formuły z 10 grudnia 1917 roku. Taryba ustąpiła i w dniu 23 marca 1918 roku przedłożyła kanclerzowi Niemiec zmieniony dokument, potwierdzający wszystkie wcześniejsze koncesje na rzecz Niemiec. Został on zatwierdzony przez cesarza Wilhelma II.
 
       Jednocześnie doszło do zwiększenia się aktywności Polaków na Wileńszczyźnie, gdzie prężnie działały Związek Wojskowych Polaków miasta Wilna, Polska Organizacja Wojskowa oraz Polskie Wojskowe Ognisko na Litwie, zorganizowane przez zdemobilizowanych oficerów I Korpusu Polskiego w Rosji.
 
      Na czele polskich organizacji stanął Komitet Polski, w skład którego weszli przedstawiciele różnych środowisk politycznych. Latem 1918 roku przy Komitecie Polskim  wyłoniona została Komisja Wojskowa.
 
       W dniu 17 października 1918 roku Komitet Polski zwrócił się z odezwą do ludności, w której podkreślił, iż „Nie chcemy powrotu do niewoli rosyjskiej (…). Nie chcemy żadnego innego obcego jarzma. My, Polacy na Litwie, widzimy najszersze zabezpieczenie nie tylko naszych, lecz i całej ludności interesów i swobód w łączności naszego kraju z Polską”.
 
      Trzy dni później doszło do wielkiej manifestacji Polaków w Wilnie, podczas której miały miejsca starcia z niemiecką policją, w wyniku których kilkadziesiąt osób zostało rannych. Determinacja Polaków wywarła wrażenie na Niemcach, którzy przeprosili Polaków za brutalne działania policji.
 
       W odpowiedzi na działania Polaków Litwini chcieli zorganizować swoją demonstrację, „ale zorientowali się szybko, jak znikoma grupa weźmie w tym udział, więc chcąc wycofać się bez kompromitacji, udali się do wypróbowanych przyjaciół – Niemców, z prośbą o niedozwolenie na manifestację litewską. Zakaz został wydany i oczywiście skwapliwie się do niego zastosowano”.
 
      Rozwój sytuacji sprawił, iż „trudno było marzyć – jak zanotował Eugeniusz Romer – o porozumieniu Polaków z Litwinami na gruncie wileńskim”. Jak przyszłość pokaże, niemożliwa stała się jakakolwiek współpraca między Polską a Litwą w okresie międzywojennym.
 
 
 
 
 
Wybrana literatura:
 
 
P. Łossowski – Konflikt polsko-litewski 1918-1920
 
Z. Jundziłł – Z dziejów polskiej myśli politycznej na Litwie historycznej
 
E. Romer – Dziennik 1914-1923
 
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz

28-02-2018 [13:28] - Ryszard Surmacz | Link:

Dobrze, że Pan w obecnej sytuacji politycznej, przypomina o uwarunkowaniach litewskich. Momentem przełomowym może i była "Auszra", w której zmieniono pisownię polską i zaczęto wyrażać narodowe interesy litewskie, ale jej wydanie poprzedził kilkudziesięcioletni proces, który zaczynał się od uwłaszczenia chłopów. Rosjanie litewskim i ukraińskim chłopom dawali stypendia na kształcenie - nie dlatego, aby podnieść ich poziom (to przy okazji), ale po to, aby wyrugować polskość wraz z korzeniami. Bp Wołonczewski, a więc i Kościół katolicki, włączył się w organizowanie kolportażu książek litewskich gł. z Prus, a przez to i formowanie nowego państwa litewskiego. Bohaterami byli tzw. "nosiciele książek".

Ale tak naprawdę nie ma się co dziwić. Kultura ludowa na Litwie była bardzo silnie zakorzeniona i prędzej czy później coś takiego stać się musiało. Podobne mechanizmy działały na Ukrainie i dziś działają na Śląsku, z tą jednak różnicą, że Śląsk i Ślązacy są etnicznymi Polakami, a ich "fanaberie językowe" nie mają podłoża etnicznego, lecz polityczne. Nie zdają sobie sprawy, że sami sobie szkodzą. Gdyby przypadkiem Śląsk znalazł się w Niemczech, natychmiast powstałaby dużo większa mniejszość polska, a ich próby językowe zanikły zupełnie.
Moim zdaniem obecna polska polityka w stosunku do Litwy jest formą odreagowania polskich niepowodzeń na innych polach. Tak samo Litwinom, jak i Ukraińcom powinno się pozwolić na całkowitą swobodę w kształtowaniu losów swojego państwa, bacząc jednak na to, aby nie okrążali nas Niemcy. My Polacy ani na Litwę, ani na Ukrainę, nie mamy już po co wracać, tak samo, jak Niemcy nie mają po co wracać na nasze ziemia odzyskane. Zasada ta powinna być słońcem i Gwiazdą Betlejemską polskiej dyplomacji. Pilnujemy ziem zachodnich, a nie Kresów, które już nie są nasze, na których istnieją trzy uznane przez nas państwa i na które już nie wrócimy. Polska deklaracja powinna być jasna. Zachowanie w ten sposób przyjaźni może w przyszłości (nie wiadomo jak długiej) zaowocować odzyskaniem zaufania i współpracy na zasadzie samodzielnych państwa narodowych. Pozdrawiam