Czy bohater może być kapusiem? czy kapuś może być bohaterem?

[tagi: Kieżun]

Ostatnio zaroiło się od różnych kombinacji i permutacji, bohaterstwa z donosicielstwem. Jak ocenić człowieka, który (jak każdy) miał swoją historię, i to najczęściej nie świetlaną, tylko „trudną”, czyli był i bohaterem i antybohaterem.

Nie należy zbyt prosto wyciągać wniosków. Co niedzielę bijemy się w piersi wyznając: „mea culpa”, co po polsku znaczy: byłem świnią.
I co niedzielę mamy możliwość uzyskać kredyt zaufania na dalsze życie.

Znamy przykłady nawróceń przekreślających uprzednie złe życie (np. św. Paweł Apostoł), na poły polityczne, społeczne, a przede wszystkim osobiste.

W przypadku prof. Kieżuna, kwestia rozbija się wg mnie o to, że sam profesor nie przyznaje się do współpracy, pomimo upublicznionych dokumentów. Gdyby się przyznał i załkał, myślę, że postrzegany byłby, jak św. Paweł właśnie, po pewnych transpozycjach okoliczności.

Nie zrobił tego – nie dorównał św. Pawłowi - ale coś jednak robił, zrobił, i robi.

W takich przypadkach, w przypadkach, gdy nie sposób wypracować jednoznacznej oceny, tradycja podpowiada, aby jej nie wypracowywać.
To dosyć nawet proste, gdy spojrzeć na to chłodnym okiem.

Tam, gdzie Kieżun miał i ma rację, należy go popierać, a tam gdzie pobłądził – zdecydowanie nie.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Marek1taki

01-10-2014 [08:57] - Marek1taki | Link:

@autor
Był bohaterem Powstania, był ofiarą sowieckiego łagru i był beneficjentem systemu PRLowskiego, i współpracował z SB na co są dokumenty. I to może być przykrą prawdą dla wielu osób ale nie rozumiem potrzeby wybielania. Trzeba odróżnić jedno od drugiego a nie zacierać granice. To źle służy sprawie prawicy.
Z perspektywy tygodniowej dostrzegam kolejną udaną akcję podziału społeczeństwa. Tym razem linią podziału jest lustracja i co szczególne kontrowersje są po stronie niepodległościowo-prawicowej, czyli wydawałoby się świadomej problemu kolaboracji.

Obrazek użytkownika gorylisko

01-10-2014 [11:27] - gorylisko | Link:

w rzeczy samej... mógłbym zrozumieć, że współpracował... ale przyznał się...powinien zrobić to duuuużoooo wcześniej...ale teraz idzie w zaparte...to go nie przedstawia w świetle sprawiedliwego za jakiego chcą go widzieć różnej maści bałwochwalcy... żal jest tylko tego klangoru jaki sie podniósł kiedy ikona bohatera okazała sie bohaterem nie całkiem takim cacy...  widać wyraźnie, że nie tylko wśród czerwono-różowego lewactwa są ludzie którzy mają problem z zaakceptowaniem prawdy...szkoda...
Łysiak przytaczał niejeden raz starą druidyczną zasadę "prawda, przeciw światu..."
z kolei nawiązując do katolskich wartości...Jezus wyłożył to prosto jak konstrukcja cepa...tak, tak zaś nie, nie...a co ponadto to od złego jest

Obrazek użytkownika romekromek

02-10-2014 [00:56] - romekromek | Link:

Pomijam wiarygodność materiałów. Pomijam współczesne środki techniczne, które pozwalają na skompletowanie podobnej literatury na temat każdej znanej osoby (szkielet stanowiły notatki funkcjonariuszy, monitorujących człowieka, zatem fakty i daty się zgadzają), pomijam niezrozumienie badaczy dla tamtej rzeczywistości, pomijam błędne założenia metodologiczne ich pracy: 1. ludzie służb są skrupulatni i wiarygodni, 2. poddany badaniu człowiek kłamie, 3. w PRL-u nikt uczciwy nie mógł studiować, pracować naukowo, robić kariery, mieć aspiracji, 4. każde zetknięcie ze służbami reżimu to zbrodnia, każdy kontakt krzywdzi Ojczyznę.
A przecież - tak wyglądało wtedy życie Polaków, nie wszyscy przez okrągłych 40 lat siedzieli w tiurmach. Chodzili do komunistycznych szkół z Leninami na ścianach, śpiewali Kalinkę, defilowali w pochodach 1-majowych, załatwiali zakupy w wojskowych kasynach i milicyjnych konsumach, płodzili pisma z prośbą o pożyczkę albo paszport, mieszkanie lub wczasy pracownicze. Każdy na swoją miarę. Nawet Wyszyński musiał obracać się w tej rzeczywistości. Nawet Papież. Od dziecka wiadomo było, że prasówkę do szkoły czy wojska robi się z Trybuny Ludu, a nie z Wolnej Europy.

Wczoraj zobaczyłem, jak w Klubie Ronina dyskutują panowie Cenckiewicz, Woyciechowski i Gmyz. Doskonali w swoim fachu, skrupulatni, drobiazgowi, poświęcają się dla zgłębiania prawdy i umocnienia moralnego porządku w Ojczyźnie. Pracują dla ogółu, demaskują mity, stosują bez wątpienia naukowe metody i - nie popełniają błędów. Warsztat mają doskonały. Dokonane przez nich odkrycia są tak udokumentowane, że nie dadzą się obalić.
A jednak czujemy niepokój, zapoznając się z wynikami ich badań. Czujemy jakiś lęk, może niesmak. Dlaczego? BO KOSZT SPOŁECZNY TAKIEJ ZABAWY PRZEWYŻSZA JEJ IDEE. Pozostawienie tematu "Tamizy" bez rozgłosu nikomu nie przyniosłoby szkody, wybebeszenie tej jednej teczki zaszkodziło nam wszystkim.
Słuchając dyskusji w Klubie Ronina odniosłem wrażenie, że mam do czynienia z wyznawcami filozofii doktora Mengele.
Rasa panów może spać spokojnie, gdy nad czystością narodu czuwają takie - wszak bardzo naukowe i bardzo moralne - autorytety.

Obrazek użytkownika JacBiel

02-10-2014 [10:02] - JacBiel | Link:

Pozostawienie tematu "Tamizy" bez rozgłosu nikomu nie przyniosłoby szkody, wybebeszenie tej jednej teczki zaszkodziło nam wszystkim.

Jednak pozostaje kwestia faktów. Oczywiście, historykom można zarzucać brak delikatności, ale oni przedstawiają po prostu dokumenty, i jest to ich powołaniem. Inaczej manipulowaliby faktami tworząc kolejną wersję polityki historycznej.

Ten brak delikatności to kolejny krok, historyka, jakim jest interpretacja faktów. Zamiast wylewać pomyje na Kieżuna, bez trudu można zinterpretować jego życiorys podkreślając, że nawet kolaboracja z komuną nie osłabiła, ani nie wypaczyła wydźwięku i znaczenia jego wojennych dokonań, ani obecnej apologii Powstania Warszawskiego.
Dodatkowo, jest również faktem, że sam Kieżun przedstawia się, jako kolejne wcielenie Konrada Wallenroda - samotnego podwójnego agenta.
To również może budzić wątpliwości, czy nie jest to próbą wybielania się, ale z drugiej strony losy Wallenroda były tragiczne.
Tak, czy inaczej - jest kwestią interpretacji - jak odbierać te wypowiedzi.