WIELCY SZU-lerzy okupują Polskę

Ku wielkiemu zaskoczeniu opinii publicznej, „najwyżej cenionych” dziennikarzy i dyżurnych ekspertów, Tusk nagle pod koniec stycznia 2010 roku ogłosił, że nie będzie ubiegał się o najwyższe stanowisko w państwie i rezygnuje z walki o zakwaterowanie z prezydenckim pałacu. To, co wydawało się w stu procentach pewne zrozumiałe i politycznie uzasadnione w jednym momencie zostało anulowane i nawet wielu rozczarowanych polityków PO nie kryło zdziwienia faktem, że dowiadują się o tym z telewizji. Oczywiście decyzję Tuska poparła natychmiast Gazeta Wyborcza ustami pierwszego majordomusa na dworze tate Michnika, czyli Jarosława Kurskiego, który powiedział:
Wszyscy wiedzą, że gdyby tylko Donald Tusk zechciał kandydować, to starłby Lecha Kaczyńskiego na proch. [...] Jeżeli tego nie zrobił, to znaczy, że miał naprawdę ważne powody. Ja się z tymi ważnymi powodami Donalda Tuska zgadzam.
Jako że większość z nas pochłoniętych problemami dnia codziennego polityczną pamięć ma krótką niczym akwariowe rybki będące w stanie jako tako zarejestrować zaledwie jedno okrążenie wokół akwarium to umyka nam bardzo często sens i cel pewnych decyzji i posunięć. Nie jest też przyjemnie przyznać się, że to nie My Naród przy pomocy wyborczej kartki decydujemy kto, co, jak i kiedy. Niestety nie decydują też o tym „nasi wybrańcy”, którym często w ostatniej chwili tak jak było w przypadku Tuska, wręczane są kartki scenariusza ze zmienionymi nagle kwestiami oraz rozkazem natychmiastowego ich odczytania.
...starłby Lecha Kaczyńskiego na proch. [...] Jeżeli tego nie zrobił, to znaczy, że miał naprawdę ważne powody” - mówił Kurski. Te ważne powody znamy. Postanowiono, że Lecha Kaczyńskiego „zetrzeć na proch” trzeba będzie w sensie dosłownym, a na jego miejsce jest już wyznaczony inny niż Tusk kandydat. I tak Lech Kaczyński w wyniku zamachu ginie pod Smoleńskiem wraz z całą delegacją udająca się na uroczystości katyńskie. Tego samego 10 kwietnia 2010 roku łamiąc konstytucję, czyli bez urzędowego stwierdzenia zgonu głowy państwa Komorowski natychmiast rozpoczyna pełnienie jego roli, a po przedterminowych wyborach, 6 sierpnia 2010 roku zostaje przed Zgromadzeniem Narodowym zaprzysiężony na prezydenta. Warto pamiętać, że niemal natychmiast włącza się on w amerykańską politykę „resetu” z Rosją i śladem Niemiec zaczyna śpiewać na putinowską nutę oraz traktować wschodnią azjatycką dzicz niczym pełnokrwistych Europejczyków.

Oczywiście wielką naiwnością, jest mówienie, że Lecha Kaczyńskiego mogły zamordować miejscowe WSI-oki, bez żadnej pomocy czy inspiracji z zewnątrz.. Ten zamach musiał mieć niejednego możnego mocodawcę, a miejscowi renegaci do wynajęcia pełnili zapewne rolę drobnych podwykonawców. O tym, że Jarosław Kaczyński zdaje sobie doskonale sprawę z powodów, jakie doprowadziły do zgładzenia jego brata świadczy ten fragment wywiadu udzielonego kiedyś tygodnikowi „Do Rzeczy”: Niezależnie od tego, jak bardzo jest to teraz zakłamywane, za jego czasów liczono się z nim. A co za tym idzie – liczono się z Polską. Miał opinię w amerykańskich analizach, że jest niesterowalny, ale że potrafi tworzyć koalicje, czyli że trzeba się z nim liczyć. Potrafił to robić – wymuszać na silniejszych korzystne dla nas decyzje. Pokazał, że Polska ma wystarczający do tego potencjał. Że nie trzeba prowadzić polityki takiej, jaka dziś jest prowadzona. Pewnie za to zapłacił życiem, ale to pokazał.
W dobie polityki resetu przywódca niesterowalny i niepatrzący na Rosję przez różowe okulary, ale przez lupę był niewygodny nie tylko dla Putina, ale również dla Angeli Merkel i Baraka Obamy. Po raz kolejny okazało się, że „wśród prawdziwych przyjaciół, psy zająca zjadły”, a ci przyjaciele nawet nie raczyli pojawić się na uroczystościach pogrzebowych prezydenckiej pary.
Pisanie i mówienie, że Tusk sam z własnej woli zrezygnował w 2010 roku z kandydowania, a z kolei dzisiaj zapracował sobie uczciwie na stanowisko „prezydenta UE” czy twierdzenie, że Ewa Kopaczyna powołała właśnie swój autorski, czyli wymyślony przez siebie rząd jest dziecięcą naiwnością, żeby nie powiedzieć głupotą. Partię pokera na tym naszym nadwiślańskim karcianym stoliku rozgrywają nietutejsi Wielcy Szu. My możemy co najwyżej w wyborach zadecydować kto zagra tymi znaczonymi od lat kartami.

Prezydent RP nadaje Medale za Długoletnie Pożycie Małżeńskie parom, które w związku przeżyły razem 50 lat. Myślę, że w przypadku zblatowanej ze sobą polskiej klasy politycznej mógłby zrobić wyjątek i skrócić jej o połowę ten wymagany staż. Tylko sporadycznie dochodzą do nas sygnały mówiące, że szczerzący do siebie kły na ekranach telewizyjnych przedstawiciele władzy i opozycji prywatnie są przyjaciółmi. 25 lat fraternizowania się i zaprzyjaźniania „elit” z prawa i lewa doprowadziły do tego, że ostre podziały istnieją jedynie na ekranie. Biorąc przykład z Michnika i Kuronia zakolegowanych z Jaruzelskim i Kiszczakiem bez żenady byli parlamentarzyści PiS, Joanna Kluzik-Rostkowska i Paweł Poncyliusz spiskowali razem z Palikotem. Niesiołowski z Millerem czy Kaliszem to prywatnie przyjaciele. Komuchy typu Dariusz Rosati czy Danuta Hubner są w jednej partii z Bogdanem Borusewiczem i Antonim Mężydło. To wspólne picie wódeczki zaczęło się już w Magdalence i to tam postanowiono polską politykę przekształcić w spektakl teatralny, w którym odgrywana jest sztuka „Policjanci i złodzieje”, a wykonawcy co jakiś czas zamieniają się tylko kostiumami. Zaprzyjaźniają się nawet tak zwani medialni celebryci z kato-celebrytami, na co najlepszym przykładem jest wypity ostatnio na antenie telewizyjnej bruderszaft i przejście na ty Kuby Wojewódzkiego z Tomaszem Terlikowskim. Radzę też nie dziwić się i nie łapać za głowę na wieść o wspólnym grillowaniu Romana Giertycha, Ryszarda Kalisza i Rafała Ziemkiewicza.
„Widzisz przedstawienie, a nie widzisz rzeczy” mówił Wielki Szu do taksówkarza Jurka i te słowa mógłby powtórzyć dzisiaj nam wszystkim. Jarosław Kaczyński niestety jest tylko wyjątkiem od tej obowiązującej w III RP reguły, a to, że sam osobiście nie zaprzyjaźniał się z tą współczesną Targowicą nie uchroniło i nie uchroni go przed Brutusami we własnych szeregach.

Albert Einstein powiedział kiedyś, że „Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów”
Coś mi się wydaje, że my Polacy zachowujemy się podobnie i „robiąc wciąż to samo” liczymy, że któreś kolejne wybory pozwolą nam wygrać z szulerami i specjalistami od gry w polityczne trzy karty.
Z oszustami człowiek uczciwy nigdy nie wygra i niestety sam musi zacząć w końcu łamać reguły gry w myśl zasady mówiącej, że cel uświęca środki. Nie można wychodzić na ring i podejmować z pozoru uczciwej walki, jeżeli wiemy, że przeciwnik ma ukrytą w rękawicy żelazną podkowę. Nawet kiedy to zdemaskujemy to stado reżimowych dziennikarzy i autorytetów zawsze zakrzyknie, że to przecież podkowa tylko na szczęście. Trzeba doprowadzić na początek choćby do wyrównania szans by móc za ponownie wywołanym do odpowiedzi Wielkim Szu powiedzieć: Graliśmy uczciwie: ty oszukiwałeś, ja oszukiwałem – wygrał lepszy
Pamiętajmy, że w ten paraliżujący nas gorset w postaci fetyszu demokracji i państwa prawa wcisnęli na ci, którzy tę demokrację oraz prawo mają po azjatycku w pogardzie. Z mentalnymi Azjatami nie należy bawić się w Wersal, ale najnormalniej w świecie pogonić hołotę nie oglądając się na demokratyczne standardy, którymi spętano nam nogi, ręce i języki. Jeżeli oni mają dyspozycyjne media, sądy, prokuratury, resorty siłowe i służby specjalne, a na dodatek wyborcze głosy liczą rosyjskie serwery to nie dziwota, że takiej „demokratycznej zdobyczy” będą bronić do ostatniego wystrzelonego przez seryjnego samobójcę naboju.

Artykuł opublikowany w tygodniku Warszawska Gazeta
Nowy numer tygodnika Polska Niepodległa już w kioskach

 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Optymista1930

29-09-2014 [11:33] - Optymista1930 | Link:

No tak, ale powraca stare pytanie 'Co robić?'. Opisać patologię jest rzeczą najprostszą, ale co robić, by z teorią wyjść do ludzi i praktyki...?

Obrazek użytkownika Boguslaw

29-09-2014 [13:57] - Boguslaw | Link:

Dobre - ba ... bardzo dobre ...

Obrazek użytkownika ba.a

30-09-2014 [10:56] - ba.a | Link:

.."Z mentalnymi Azjatami nie należy bawić się w Wersal, ale najnormalniej w świecie pogonić hołotę nie oglądając się na demokratyczne standardy, którymi spętano nam nogi, ręce i języki"... Ale obok "Wielkiego Shu" zawsze można postawić "Leona zawodowca".To on bowiem znalazł sposób na ocalenie małej,bezbronnej dziewczynki.

Obrazek użytkownika święta kinga

30-09-2014 [11:49] - święta kinga | Link:

jeśli w komentarzu piszesz, że łatwo opisać Tuska i świtę to napisz lepiej niż Kokos poinformuj też ile czasu poświęciłeś na tekst
pozdrowienia dla Kokosa. DZIĘKUJĘ ZA TEKST