Brama Krakowska i pedagogika UE

  Lublin jest miastem powszechnie rozpoznawalnym. Bez trudności znajduje się go na mapie. We wschodniej części Polski nie ma konkurencyjnych ośrodków. Podobnie łatwo daje określić w tym grodzie jego centralny punkt. To plac, nad którym  dominuje Brama Krakowska.

  Przez nią można wejść na teren Starego Miasta, można  też wybrać trzy inne kierunki. Propozycję tę stanowią trzy ważne od wieków ulice: Królewska, Lubartowska i Krakowskie Przedmieście.  Zbiegają się one właśnie tu, w swym najwyższym punkcie pod tą bramą. Ranga tego miejsca powiększona jest nadto  umiejscowieniem przy tym placu ratusza, siedziby władz miasta.
 

 
  Na tej dostojnej, starożytnej budowli zawieszono kiedyś, zauważalny dla każdego przechodnia obraz Matki Boskiej. Wisiał na niej w okresie zaborów, w czasie pierwszej wojny światowej i oczywiście po niej. Na obrazach, fotografiach a przede wszystkim pocztówkach  widnieje bez konieczności podretuszowywania  jako istotny element charakterystycznej, zabytkowej budowli. W czasie drugiej wojny nie zaszkodziły mu bombardowania i zmieniająca się władza w mieście. Potem komuniści tolerowali go prawie 10 lat. Gdy budowa komunizmu była już dostatecznie zaawansowana, zniknął. Stało się to w roku 1953.

  Pod koniec lat osiemdziesiątych wyznawcy bolszewizmu zaczęli się nawracać. W ramach tego trendu pozwolono ludowi lubelskiemu, który w większości  już zdążył zapomnieć o swojej Orędowniczce w tym wizerunku,  na przywrócenie  obrazu na należne mu miejsce.  Znajduje się tam do tej pory.  Kilka lat temu bramę odnowiono, obraz poddano (zaskakująco długotrwałej) restauracji  i dalej świadczy on o wierze tutejszych.

  Ten zakończony już remont pozostawił mi pewne pytanie – nierozwiany do dziś niepokój.
Bramę Krakowską odnawiano w ramach  tzw. projektu europejskiego.  Z takim przedsięwzięciem wiąże się  nachalna, uporczywa kampania reklamowa, mająca na celu zmuszenie obywateli do wdzięczności i podziwu wobec Europy-dobrodziejki. Z jednej strony należy przekonać nuworyszów do Wspólnoty a z drugiej zmienić ich odpowiednio, aby nie przynosili wstydu towarzystwu, w którym dominują kontynuatorzy Rewolucji Francuskiej i pruskich herezji. Przez ileś tam miesięcy raczono mieszkańców Lublina takim oto banerem:


 

 
  Najczęściej wypełniał on okna pojazdów miejskiej komunikacji publicznej. Nie dawało się od niego uciec, atakował oczy przechodniów i kierowców. Było w nim coś znamiennego. Na Bramie Krakowskiej brakuje świętego obrazu - tak powinna ona wyglądać i taka kiedyś będzie. Taka będzie dla chłoptysia ze słuchawkami. Te sztuczne uszy kojarzą mi się z wyrzeczeniem się  części  rozumu, ograniczeniem percepcji nastawionej na słuchanie głosów z abstrakcyjnego zewnątrz, kosztem interesowania się najbliższym otoczeniem, jego przeżywania. Teraz nadchodzi era młodych – mówi ten afisz. To 2007, początki ofensywy budowniczych nowej Polski, Platformy Obywatelskiej, klakierów europejskiego lewactwa. Dlatego w projekcie plastycznym usunięto  chrześcijański obraz. To nie jest przypadek. Przebudowywany dom kultury na ulicy Hempla długo w trakcie remontu był przysłaniany tkaniną z wizualizacją modernizowanego obiektu. Zawierała ona fragment ulicy przed budynkiem, ale nie było można dostrzec tam kapliczki z Chrystusem Frasobliwym stojącej w tym miejscu od ponad 200 lat. Najwyraźniej dogmaty europejskie skłoniły autorów plastyków do pominięcia nieprawomyślnej pamiątki.
  Prowokacja ukazywana przez grafikę podrzuconą milionom spojrzeń wędrujących po mieście jest jasna - tę część muru Bramy Krakowskiej, gdzie powinien wisieć obraz wyeksponowano, a mogłaby być dyplomatycznie przysłonięta, skoro, jak się tutaj okazuje, wizerunek Matki Boskiej godzi w europejskie prawa. Na tysiącach rycin, zdjęć i innych plastycznych odtworzeń   Bramy, jeśli tylko skala pozwalała umieścić jakieś jej szczegóły,  pojawiał się ciemny prostokąt obrazu, jakaś plamka w tym miejscu albo kropka. Już ta czarna kropka, w sposób wystarczający, stanowiła poświadczenie zrozumienia  przez ilustratora ducha tego miejsca, dowód szacunku dla miasta.
  Niedawno mogłem przekonać się, że to zaprogramowane zgorszenie działa. Młoda wykształcona wszechstronnie osoba związana mocno z Lublinem reprezentuje uzasadnione aspiracje artystyczne. Jej prace malarskie wzbudzają uzasadniony podziw. I co widzę? Na obrazie ukazującym krasę Bramy Krakowskiej, z  frontem w świetle słońca kończącego swój bieg, nie ma śladu obrazu z Matką Boską. Wykluczyć należy ignorancję, to zamierzone pominięcie. Podobnie jak na banerze z młodym człowiekiem widać w tym miejscu nagi, odarty ze znaku polskiej chwały  mur miasta zdobytego przez obcych.
  2014. Jak daleko zamysłom bezbożnych do ich urzeczywistnienia, faktycznego ogołocenia narodu z jego wiary i z jego świętych pamiątek? Skoro milczący tłum w nominalnie najbardziej katolickim mieście w Polsce przyzwala na tego rodzaju impertynencje, odpowiedź brzmi : - Blisko.