Gdzie narodowa dyskusja !?

 

 
Lato było wyjątkowo piękne... Zdobycie miejsca w nadmorskich miejscowościach, mimo horrendalnych cen, graniczyło z cudem. Podobnie, jak zdobycie skrawka piasku na plaży nad Bałtykiem.
Na szczęście mieszkam w Gdyni...
A wokół, na świecie dzieją się sprawy wielkie. Wielkie i złe. Co gorsza, dotykają one jak najbardziej, nas, wszystkich Polaków i to w stopniu tak niebezpiecznym, jakiego chyba nie było od roku 1939. To zresztą nie przypadek, że ten rok przywołuję.
Nie spodziewam się, że propagandowe media głównego nurtu, różne tam GieWu, Newsweeki,  czy tefałeny same z siebie rozpoczną narodową debatę na temat polskiej racji stanu – tu i teraz, w gwałtownie pogarszającej się sytuacji u naszych granic. Oni podejmą dyskusję, jeżeli ich ośrodki dyspozycyjne, które, chyba nikt nie ma wątpliwości, leżą poza granicami Polski, uznają, że jest taka potrzeba.
Ale na szczęście istnieją już w kraju media niezależne, które właśnie gromkim głosem taką narodową dyskusję powinny wzbudzić.
I jest też internet, gdzie powoli zaczynają się ścierać różne postawy odnośnie roli i zaangażowania Polski w światowych procesach.
 
 
Dziwię się bardzo, że nie jest jeszcze głośno i że fora nie brzmią gorącą dyskusją, na temat dwugłosu, będącego właśnie wstępem do takiego niesłychanie potrzebnego dialogu. Mianowicie, serii artykułów w ostatnim numerze tygodnika "DO RZECZY", z cover story pod wspólnym tytułem: "CZY TO JEST NASZA WOJNA?" – "Czy Polska powinna dostarczać Ukrainie broń? Czy powinna wysyłać lekarzy i pielęgniarki? A może także instruktorów wojskowych?   Wildstein i Semka kontra Ziemkiewicz i Zychowicz."
Uważam, że powinna to być lektura obowiązkowa, dla myślącego obywatela i patrioty. A potem obowiązkiem powinien być udział w publicznej debacie; danie głosu, byśmy mogli policzyć "ile mamy szabel".
 
Nie zamierzam niczego przesądzać i nikomu nie narzucać swojego zdania, mimo że jestem gorącym orędownikiem walczącej o suwerenność Ukrainy. Każdy powinien sobie sam wyrobić własne zdanie, co jest dzisiaj dla Polski najlepsze.
Redakcja "Do Rzeczy", czyli prawdopodobnie Paweł Lisicki dosyć ciekawie zestawił oponentów. Z jednej strony starsi i bywali Wildstein i Semka, a z drugiej strony "młode wilki" – Ziemkiewicz i Zychowicz. Jeżeli ci dwaj pierwsi uchodzą za niekwestionowane autorytety nie tylko prawicowej sceny, to dwaj pozostali dopiero do tej roli pretendują, choć często chcą sobie drogę ułatwić, stawiając kontrowersyjne tezy i oryginalne sądy. Cóż, przywilej młodości.
 
Popatrzmy sobie na wiek autorów, bo to ciekawe: Bronisław Wildstein – rocznik 1952, dziennikarz, publicysta, były prezes Telewizji Polskiej, zdecydowany i wyraźny opozycjonista i prawicowy patriota; Piotr Semka – rocznik 1965, aktywny działacz opozycji młodzieżowej w Trójmieście, wielokrotnie aresztowany, historyk po KULu, dziennkiarz i publicysta; Rafał Ziemkiewicz – rocznik 1964, publicysta, komentator, pisarz sci-fi, raczej bez znaczącej działalności politycznej, może za wyjątkiem okresu fascynacji Korwinem Mikke i UPR; Piotr Zychowicz – rocznik 1980, historyk, dziennikarz, autor kontrowersyjnych książek z historii Polski.
 
Życiorysy i wiek ustawiły te dwie pary – Wildsteina i Semkę oraz Ziemkiewicza i Zychowicza na przeciwnych biegunach odnośnie tytułowego pytania – "Czy to jest nasza wojna?", pamiętając, że chodzi o rosyjsko – ukraińskie walki.
Wydawałoby się, że starsi, rozważniejsi i bardziej obyci w świecie Wildstein i Semka powinni reprezentować kurs zdecydowanie umiarkowany, koncyliacyjny. Jedna nie – to oni w dyskusji są parą "jastrzębi", zdecydowanych i romantycznych Polaków, którzy widząc dalekosiężne zagrożenia, chcą aktywnie rozwiązywać problemy, nie unikając walki i konfliktu. Może to właśnie ta ich opozycyjna i chwalebna przeszłość spowodowała, że widzą świat właśnie w ten sposób i chcą działać konstruktywnie, nie omijając zagrożeń.
Przyznam, że mając za sobą pewne opozycyjne epizody i będąc z generacji Wildsteina w pełni się utożsamiam z takimi właśnie poglądami i taką postawą.
 
Natomiast u Ziemkiewicza i Zychowicza niestety czuć już ten dezodorant pozostawiony, przez tuskową " ciepłą wodę w kranie". Najlepiej dla Polski było by się nie mieszać do ukraińskiej awantury, bo po pierwsze, wszystko tam jest względne i nie wiadomo komu wierzyć, a po drugie, po co drażnić ruskiego niedźwiedzia, który niestety, rozzłoszczony, zawsze może nas ugryźć.
 
Czy bycie w opozycji, konspiracyjne przeżycia z czasów komuny, pewna prawicowa "iskra boża", są tak mocno zakodowane w mózgach, że ustawia czwórkę prawicowych publicystów po przeciwnych stronach problemu?

 
 
Choć nie do końca... Rafał Ziemkiewicz przecież pisze [1]: - " W wojnie z Rosją powinniśmy popierać Ukrainę nie dlatego, że walczy ona o wolność, ale dlatego, że jest w naszym geopolitycznym interesie, aby była ona niezależna od Moskwy. Także dlatego, ze jest w naszym interesie,aby ta wojna trwała jak najdłużej, bo angażuje zarówno rosyjski imperializm, jak i ukraiński nacjonalizm o ponad tysiąc kilometrów od naszej granicy (...)".
 
Podobnie Piotr Zychowicz [2] ; - "Dlatego w interesie Polski leży, aby konflikt na Ukrainie był konfliktem jak najbardziej przewlekłym. Im dłużej bowiem Putin będzie zajęty owym krajem, tym później przyjdzie do nas (jeżeli oczywiście ma takie zamiary). Ukraina, to gruby zwierz i nawet gdyby Rosji udało się ją całkowicie podbić, trawienie jej zajmie sporo czasu. Czasu, który moglibyśmy wykorzystać na zbrojenia. (...)"
 
Proszę zauważyć, że te "młode gołębie", przeciwnicy action directe Polski na Ukrainie, ani przez chwilę nie podają w wątpliwość ataku Rosji na niepodległą Ukrainę. To jest fakt dokonany i poza dyskusją. Mimo tego największe i najdurniejsze oszołomy zaczadzone doszczętnie przez moskiewską wojnę propagandową (tak, proszę państwa – jesteśmy w stanie wojny z Rosją, wojny propagandowej) w mediach i internecie krzyczą o wyzwoleńczych rewolucjonistach pragnących wyswobodzić kraj ze szponów faszystowskich banderowców.
 
Nieskromnie powiem, i Zychowicz i Ziemkiewicz jakby cytowali moje teksty, gdzie wielokrotnie stawiałem takie właśnie tezy : wszelkimi sposobami pomagajmy Ukrainie wykrwawić Moskwę tak, by na długie lata przeszły jej imperialistyczne pomysły.
 
Bronisław Wildstein już w pierwszym zdaniu swojego artykułu [3], jak przystało na byłego rewolucjonistę, jednoznacznie przedstawia swoje zdanie: "Ukraina walczy dziś za nas, a więc powinniśmy zrobić wszystko, aby jej w tej walce pomóc. Co więcej, mamy wyjątkową okazję, aby definitywnie powstrzymać imperialne aspiracje Moskwy (...).
I jeszcze dalej: "To, co się dziś dzieje na ukraińskich rubieżach ma zasadnicze historyczne znaczenie dla całego regionu. Chodzi nie tylko o status Rosji i Ukrainy, lecz także pozycję naszego kraju. Czy chcemy ulec redukcji do rzędu przedmiotu polityki regionalnych mocarstw? Czy spróbujemy odegrać w niej podmiotową rolę? To ostatnie możliwe stanie się wówczas, jeżeli zdobędziemy się na wsparcie Ukrainy. Nie tylko umożliwi to zatrzymanie Rosji, ale także będzie budować fundament sojuszu wszystkich krajów regionu zagrożonych jej ekspansją(...)".
 
Na jakie deficyty wyobraźni trzeba cierpieć, aby nie widzieć tych wszystkich zagrożeń idących ze strony Rosji? I nie tylko... Postawa Europy zachodniej, UE, NATO, a w szczególności Berlina, pokazują, że zagrożenia są nie tylko ze wschodu. Stawiam dukaty przeciwko kasztanom, że w przypadku bezpośrednich zagrożeń Polski tzw. "zachód" sprzeda nas za milion metrów sześciennych gazu i dziesięć lat spokoju. MUSIMY, jako Polska i Polacy, być aktywnym podmiotem w tym konflikcie. Taka jest nasza racja stanu. Albo ponownie znikniemy z map.
 
Piotr Semka, wyjątkowo tęga głowa, nie tylko fizycznie, pisze w artykule "Losy Warszawy ważą się w Doniecku" [4]: "Czy pomagać w formie dostaw uzbrojenia? Jeżeli poproszą o to Ukraińcy i będzie stał za tym sensowny i korzystny dla nas projekt polityczny – zdecydowanie tak. Czy angażować się militarnie polskimi siłami wojskowymi w wojnę poza auspicjami NATO i UE? Zdecydowanie nie. Czy wyznawać zasadę równego dystansu wobec Kijowa i Moskwy? Po trzykroć nie (...)" (podkreślenie moje – jk).
 
Gdy ja napisałem, przywołując tragedię Monte Cassino, potencjalną możliwość polskich ofiar ukraińsko – ruskiej wojny, podniósł się wrzask, a ja zostałem wyzwany od krwawych idiotów, siedzących w kapciach przed komputerem i wysyłających polską młodzież na śmierć. No pewnie... najlepiej zamknąć oczy i zasłonić uszy i cierpliwie czekać na ruskich, aż przyjdą gwałcić, zabijać i kraść.
 
Teraz z Rosją biją się tylko Ukraińcy. I przegrywają. Czemu nie należy się dziwić. To jeszcze dwadzieścia lat temu była jedna z radzieckich republik, w pełni zależna od Moskwy. Nie ma tradycji państwowości, nie ma patriotycznych urzędów, nie ma własnej, silnej armii. Potrzebuje jeszcze z pięćdziesiąt lat, by jako tako stanąć na nogi. Z kolei, Ukraina jest niesłychanie potrzebna Rosji. W każdej sytuacji zwasalizowana. Albo całkowicie podbita, jako następna republika, albo rozerwana na strzępy, z marionetkowym rządem w Kijowie, stolicy kadłubkowej Ukrainy, jaka pozostanie po oderwaniu wschodu i utworzenie kabaretowej Noworosji.
Czym taki scenariusz byłby dla Polski? Kompletną porażką. Trwaniem w nieustannym zagrożeniu na długie lata. A może nawet unicestwieniem, jeżeli takie są właśnie plany strategiczne Putina.
 
Stare przysłowie mówi – kuj żelazo puki gorące... Pomagajmy, gdy Ukraina jeszcze stawia opór. Gdy żelazo ostygnie, gdy ruscy rozbiją słabą Ukrainę, to już żadne kucie nie pomoże. A nasza sytuacja w sposób drastyczny się pogorszy.
 

 
Słuchaj!
Jeżeli na prawdę i szczerze jesteś zainteresowany najbliższymi losami kraju i leży ci na sercu jego dobrobyt, bezpieczeństwo i rozwój wydaj te 5,90 zł i kup "Do rzeczy". I przeczytaj te cztery cytowane artykuły. I wyrób sobie zdanie.
Co trzeba robić i jak się zachować? I dyskutuj głośno i wszędzie.
To na prawdę dziejowa i przełomowa chwila. Nie pozwólmy, by politycy znowu coś spierniczyli. Dopiero co pozbyliśmy się jednego pasożyta – uciekł dla srebrników do Brukseli. Lecz znacznie większe zagrożenie dla kraju niż Tusk, jest ciągle o te tysiąc kilometrów na wschód od naszych granic.
Zróbmy wszystko, aby się nie przybliżyło.
 
 
Ps. Bloger Czarna Limuzyna, człowiek, którego wysoko cenię, napisał ostatnio tekst dokładnie na ten sam temat. Niestety... nie zdefiniował zdecydowanie swojego stanowiska, widać, że sam ma spore wątpliwości i trudno mu się określić, no i wyszło – na dwoje babka wróżyła. W rezultacie tekst ten jest przywoływany od lewa do prawa. I przez proputinowską propagandę na Neonie i przez stronnictwo "białej flagi", jak i przez stronę popierającą Ukrainę.
Myślę, że nie ma już czasu na intelektualne, czy akademickie rozterki. Nie dzielmy włosa na czworo, nie przypominajmy bez przerwy 600 – letniej historii Polski na kresach. Skoncentrujmy się na dzisiaj i na jutro.
Jak już, daj Boże, przy naszej pomocy powstanie rzeczywiście niepodległa Ukraina, to wtedy ich stanowczo poprosimy, aby się rozliczyli za Wołyń. A może sami od siebie przeproszą?
A przypomnę również, że jeszcze nas Niemcy za okupację nie przeprosili, Rosjanie za 17 września, za Katyń i za Smoleńsk, Francja i Anglia za wystawienie nas na łup w 1939 roku.
Tak to jest z tym przepraszaniem....
 

 
Wszystkie cytowane artykuły pochodzą z tygodnika "Do Rzeczy" z dn. 1-7 września 2014, nr 36/084
[1] – Rafał A. Ziemkiewicz – "Uczyć się na błędach"
[2] – Piotr Zychowicz – "Bić się czy nie bić"
[3] – Bronisław Wildstein – "Nasza wojna na Ukrainie"
[4] – Piotr Semka – "Losy Warszawy ważą się w Doniecku"
 
 
 
.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

06-09-2014 [17:00] - NASZ_HENRY | Link:

A rząd zamiast pomagać ucieka na zachód przez Okęcie ;-)

Obrazek użytkownika jazgdyni

06-09-2014 [18:14] - jazgdyni | Link:

Twój rząd?
Ja nie mam rządu w swoim kraju ;-)

Obrazek użytkownika zawadiaka

07-09-2014 [05:11] - zawadiaka | Link:

Mam jenak obawy że ta dyskusja nawet jeśli się odbędzie, nie przyniesie żadnych konkretnych rezultatów. Mamy wszak rządy ludzi, którzy zrobią wszystko by nie narazić się nikomu. Ani wschodowi ani zachodowi. Kunktatorski stosunek do rzeczywistości. Nie narazić się nikomu i prześliznąć przez swój czas przy korycie, urawć jak najwięcej a w razie draki czmychnąć. Polska istnieje dla nich tylko teoretycznie.
Jeśli nie weźmiemy do ręki rozrzażonego żelaza i nie wypalimy dosłownie tego całego chłamu, nic się nie zmieni. Liczenie na demokrację w Polsce może nas srodze zaweść. Może, o ile opozycja, czyli PiS nie zrobi to co należy. W sposób bezwzględny i bez wyjątków.

Obrazek użytkownika jazgdyni

07-09-2014 [07:44] - jazgdyni | Link:

W pełni się zgadzam.
Jednakże wojna propagandowa, którą już od dawna prowadzi Kreml, kształtuje opinie zwykłych ludzi. Dosłownie - czyni z nich biernych poddanych systemu. Dlatego musimy walczyć, musimy pisać, a jak się da zapalać dyskusję.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Marek1taki

07-09-2014 [11:13] - Marek1taki | Link:

@autor
Zwrócę uwagę, że Ukraina nie ogłosiła stanu wojny ani mobilizacji. USA i kraje UE de facto wprowadziły embargo na dostawy broni na Ukrainę a tylko w sferze propagandy mówią o pomocy i sankcjach. Używają przy tym języka propagandy rosyjskiej.
Jednym słowem oglądamy walkę buldogów pod dywanem. Nie może dziwić dezorientacja ludzi, gdy taki jest cel polityki realizowany przez propagandę.
Nie wiemy jakie są ustalenia tajne między mocarstwami, a co jest próbą wyharatania części Ukrainy przez Rosję jednej strony i z drugiej strony wciągnięcia Rosji do wojny przez USA.
O szerszych aspektach - polityki światowej i faktu, że polityka państw nie jest jedyną płaszczyzną walki - też nie można zapominać.

Obrazek użytkownika jazgdyni

07-09-2014 [20:58] - jazgdyni | Link:

Witam

Istnieją pewne zawiłości prawne z ogłoszeniem stanu wojny, bo Ukraina oficjalnie nie została przez nikogo zaatakowana. Rosja zaprzecza udziałowi swoich wojsk. Stanu wojennego też Ukraina nie może wprowadzić, bo wówczas nie mogłyby się odbyć wybory. Mówi się, że po wyborach wprowadzenie stanu wojennego będzie możliwe.
Jest dosyć duża pewność, że państwa NATO zaczną prowadzić "lustrzaną" politykę Putina. To znaczy - akcja i działanie, lecz oficjalnie zaprzeczanie takim faktom.
To wszystko robi się na prawdę skomplikowane.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Ula Ujejska

08-09-2014 [11:01] - Ula Ujejska | Link:

Witam wojownika z Gdyni.

Dla mnie jest tylko jeden problem w sprawie naszej akcji na Ukrainie; Ile i jakiej broni oraz jak szybko możemy ją dostarczyć. Poza tym, oczywiście żywność i pomoc medyczna dla Ukrainy. Rozważania czy to jest nasza wojna czy nie, uważam za niepotrzebne. Obrona i pomoc dla każdego narodu napadniętego przez ruską dzicz to obowiązek wszystkich przyzwoitych ludzi.

Pozdrawiam serdecznie.

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

08-09-2014 [11:34] - NASZ_HENRY | Link:

My Ula nic nie możemy im dostarczyć! Celnicy Tuska i Komorowskiego nie przepuszczą ;-)

Obrazek użytkownika jazgdyni

08-09-2014 [14:16] - jazgdyni | Link:

Witam Szanowną Panią Ulę!

Chyba będzie dobrze...
Wprawdzie potwierdził to tylko pan Saryusz Wolski, ale on dobrze wie, co w trawie piszczy i jakoś mu ufam.
NATO nieoficjalnie i raczej poufnie, lustrzanie zastosowało putinowski trick. To znaczy - nic oficjalnie się Ukrainie nie dostarcza i oficjalnie się nie pomaga. Tak, jak oficjalnie nie ma na Ukrainie ruskich sołdatów. Ale... każde państwo NATO ma zgodę i pomoc, właśnie w pomaganiu Ukrainie.
Komorowski oficjalnie zdementował, co znaczy, że potwierdził, iż takie tajne porozumienie jest.

Poczekajmy i bądźmy dobrej myśli.

Pozdrawiam