T jak Piotr

Czym jest błąd? Jakie są jego rodzaje? Moje tu uwagi nie odnoszą się do potencjalnie istniejących teorii poprawności, gdyż takowych nie znam. Przedstawiam tu swoje kibicowskie przede wszystkim refleksje. Od przykładów drobnych przejdę do  uprawnionego negowania aksjomatu, powodującego zgrzyt w całkiem udanie skomponowanej całości, jaką jest obecny futbol.
 
Błąd oczywisty i spekulacje na temat jego genezy
 
Przed mającym się rozpocząć sezonem piłkarskim zwyczajowo ukazują się tzw. skarby kibica, czyli przedstawienie drużyn, roszad osobowych w nich ostatnio poczynionych, terminarza i jakichś tam odniesień do historii rozgrywek. W jednym z takich dodatków, zredagowanych przez czołowy ogólnopolski, warszawski dziennik sportowy umieszczono mapkę z miastami, które mają swoje drużyny w najważniejszych ligach. Rzucał się w oczy ewidentny błąd – Lubin umieszczono tam w połowie drogi między Legnicą a Wrocławiem. Też mi wielka pomyłka? – pomyśli w tej chwili spora część czytających. Dobrze, może jestem poprzez swoją dobrą znajomość Dolnego Śląska tutaj przewrażliwiony. Lecz jestem nadto przekonany, iż cały oddział redaktorów, o czytelnikach nie wspominając, zareagowałby skutecznie, gdyby na ten przykład umieszczono Zamość pomiędzy Lublinem a Chełmem. Układ odległości i konfiguracja są w wypadku obu trójek miast podobne, z tym, że te  dolnośląskie mają odpowiednio większe liczby mieszkańców. Nad samym rodzajem błędu nie ma co dyskutować, zdarzają się takie lapsusy i już, lecz nad okolicznościami jego zaistnienia można się głębiej zastanowić. Znajduje w nim odbicie zjawisko nierównomierności rozwoju poszczególnych regionów kraju. Ma on miejsce w każdym państwie i jako zjawisko wymaga odpowiedniej  polityki wobec tego rodzaju upartych dysproporcji i zmiennych tendencji. Najwięcej zależy tutaj od stolicy. Uderzyło mnie kiedyś lekceważenie okazywane przez Warszawę debiutującej w najwyższej klasie rozgrywkowej drużynie Zagłębia Lublin (1985). W czasach rozdawnictwa i i ręcznie sterowanej gospodarki komunistów,  zaskakiwała mnie ponadto  skala inwestycji, jakimi, w zestawieniu z Ziemiami Zachodnimi, obdarowywała  Warszawa Lubelszczyznę. Minęły lata i dawne obserwacje ożyły we mnie na widok tego błędu na mapie – dostrzegam w  tym niedociągnięciu potencjalnie mało zmienioną mentalność warszawskich urzędników, wypełniających gmachy ministerstw oraz setki innych ważnych państwowych instytucji. To zbiorowisko dalej dużo lepiej wie, gdzie znajduje się Zamość niźli ten Lubin. A  to stoi w jawnej sprzeczności z czymś innym - skąd, do diabła-schizofrenika, ten cały marazm na wschód od Wisły? Ściana wschodniej biedy nie wyrosła sama, duży udział w jej powstaniu mieli planiści i propagandziści z centrali. Dziś z portu lotniczego we Wrocławiu wystartowało 56 samolotów pasażerskich, z portu w Lublinie 6 (sześć).
 
Permanentny, niegroźny, irytujący 
 
Przez dziesiątki lat celem opisania sytuacji na boisku związanej z grą koło bramki używano terminów: „krótki róg” i „długi róg” oraz „pierwszy słupek” i „drugi słupek”. Działo się to w czasach, kiedy to kibice, o ile nie znajdowali się na stadionie,  zapoznawali się z przebiegiem gry na podstawie relacji prasowych i radiowych. Przekaz był klarowny i jednoznaczny. Wymienione terminy występowały w stałych układach frazeologicznych, których nie zamierzam tu analizować. Powiem, że niekiedy różnice w stosowaniu wyrażenia ze słowem „słupek” alternatywnie do określenia zużyciem słowa „róg” były dość subtelne. Kibicom, którzy o wiele więcej rozmawiali kiedyś o piłce nożnej niż ma to miejsce obecnie, nie sprawiało to jednak kłopotu, wszyscy mieli do tego odpowiedni słuch i nie pamiętam, żebym w dawnych latach irytował się brakiem poprawności w tym zakresie. Potem nastały lata ignorancji. Sprawozdawcy z przypadku dużo gorzej, albo i wcale, znali się na samej grze w piłkę i język ich w stosunku do dawnego, precyzyjnego bywał często ułomny. Nagle zacząłem słyszeć o „długim słupku”, co wśród łamańców językowych odbiegających od dotychczasowych, próbujących po nowemu opowiadać historie sytuacji podbramkowych, szczególnie zdradzało braki fachowości. Potem czas ignorancji minął. Od ponad 20 lat sprawozdawcy wykazują się coraz lepszą, a często wyśmienitą, imponującą znajomością rzeczy. Analizują głęboko grę i potrafią niuanse pierwszorzędnie kibicowi przekazać. Niestety ten „krótki słupek” pozostał. Gdyby ta skamielina, świadcząca o zapaści dziejowej w tym zawodzie dziennikarskim, wyparła całkowicie onegdajsze sformułowania, jakoś bym to strawił. Pewna część jednak sprawozdawców stosuje dawne, szlachetne określenia; inna ucieka się do wybiegów w rodzaju ten dalszy róg (lub słupek), unikając przymiotników „krótki, długi” i tak to sobie trwa. Cóż język polski żyje,  zmienia się dość swobodnie i pojawiają się nowe prawidła.  Wszakże tęsknię do jakiejś unifikacji, do ustalenia, jak to ma brzmieć. Wiadomo, że i tak słysząc albo czytając o krótkim słupku, będę zgrzytał zębami, ale jeśli jakieś ciało społeczne uchwali, że odtąd tak ma być, to w żaden sposób nie będę tego kwestionował. Może to tak ma być – ewolucja naturalna powołała do życia formy tak dziwaczne i różne, nikt ssakom nie zabronił udawania ptaków albo ryb – że samo dziwienie się temu okazuje się aktem ignorancji. Zmiany są chyba zawsze na swój sposób bolesne: „na wślizgu” zamiast „wślizgiem”; „na sprincie” zamiast „sprintem”; idące „na biegu” zamiast „w biegu” traktowałem początkowo jako językowe kurioza, które szybko wyeliminują ich nosicieli, ale rozmnożyło się toto na zasadzie mody, czy sposobu imponowania jedni drugim, że nie ma już nadziei na niezderzanie się z nowymi, kanciastymi wyrażeniami.
Ten rodzaj błędu nie szkodzi niczemu poza samą „potrzebą piękna”, która jest śmiesznie nieważna. Wzbudza ona, co prawda, potrzebę kodyfikacji, ustalenia normy, lecz dotyczy sprawy powierzchownej. Jest przy tym tak względna, że nasza strata z nią związana jest żadna. Gdy przestawimy transmisje na kanał z relacją w innym języku albo obejdziemy się bez całej tej gadaniny, wyłączając głos, wtedy nasza psychika tylko zyska.
Gorzej, jeśli wrażenie artystyczne psuje nam element stanowiący integralną część systemu – o tym w następnej części.
 
 
Błąd gruby
 
Wreszcie od jednego ze sprawozdawców usłyszałem opinię na temat konieczności zmiany przepisów gry w piłkę nożną, wskazującą dokładnie na ten sam dokuczliwy mankament negatywnie rzutujący na płynność gry i stwarzający okazję do nieczystych - czasem bezczelnych, czasem żenujących - zachowań. Generalnie ostrożnie wprowadzane zmiany okazują się mądrymi,  poprawiają bowiem atrakcyjność piłki nożnej i zwiększają bezpieczeństwo zawodników. Jednym z wiodących kierunków w tych działaniach jest ograniczenie możliwości tzw. gry na czas, czyli umyślnego opóźniania wprowadzania piłki do gry. Za taką zwłokę zawodnicy rychło mogą otrzymać ostrzeżenie w postaci żółtej kartki. Dlatego zupełnie niezrozumiała jest dla mnie, trwająca już całe lata, tolerancja wobec graczy drużyny przeciwko której dyktowany jest rzut wolny. Często blokują oni wznowienie, stając w niedopuszczalnie małej odległości od piłki, niekiedy przy samej piłce, plączą się z premedytacją przy szykującym się do wykonania rzutu wolnego, przeszkadzają zyskując na czasie dużo więcej niż przy użyciu  innych chwytów, za które automatycznie są karani.
Naprawa tego istotnego mankamentu nie wymaga nowatorskich rozwiązań. W grach zespołowych wiele pomysłów wychodziło od jednej dyscypliny sportowej i były one powszechnie asymilowane przez inne. Tak i tutaj wystarczy zapożyczenie od dawna stosowanego w piłce ręcznej natychmiastowego pozbycia się piłki, jeśli sędzia przyznał ją drużynie przeciwnej i bezzwłocznego ograniczenia się do przepisowej obrony.  Podobnie widzi to wspomniany komentator telewizyjny.  Na to spaczenie patrzą miliony, sprawa jest w jakiejś mierze gorsząca i nikt się za to nie bierze – słychać tylko jeden mały głos, domagający się naprawy a reszta jakby ślepa.
Niestety, analogicznemu zahipnotyzowaniu ulega świat w naprawdę istotnych dziedzinach: niszczyciele demokracji w opinii światowej stają się jej obrońcami; okrutni najeźdźcy wszczynający wojny, raptem zostają uznani za godne współczucia ofiary, choć ich niezmienna butę i cynizm widoczne są dla każdego .