Zapomniany prezydent Warszawy (3)

Książę Zdzisław Lubomirski pełnił funkcję prezydenta Warszawy do momentu objęcia stanowiska w Radzie Regencyjnej.
 
       Wbrew pierwotnym nadziejom Tymczasowa Rada Stanu nie była w stanie podołać postawionym przed nią zadaniom. Jedynie odbudowa administracji państwowej, dla której podłoże tworzyły już wcześniej komitety obywatelskie, okazała się sukcesem.
 
       Pomimo odrzucenia oferty wejścia do Rady Lubomirski  zaangażował się w działania Komisji Sejmowo-Konstytucyjnej, której zadaniem było przygotowanie ordynacji wyborczej.
 
       Zwolniony przez cara ze swych przyrzeczeń stał się politycznie niezależny. Nic go odtąd nie krępowało w jego dalszych decyzjach i działaniach.
 
       Wobec zapowiedzi aktu 5 listopada o utworzeniu Królestwa Polskiego, na jesieni 1916 roku rozpoczęto rozmowy na temat wyboru regenta. Wśród kandydatów na to stanowisko od samego początku przewijało się  nazwisko Zdzisława Lubomirskiego.  Pierwszy z pomysłem regencji dla księcia zwrócił się w końcu listopada 1916 roku bezpośrednio do samego zainteresowanego Adam Tarnowski. Książę Zdzisław stanowczo odmówił, jednak coraz więcej osób widziało go w roli najwyższego przedstawiciela narodu. W tym samym czasie Ignacy Daszyńskim tłumaczył mu w rozmowie, że dla dobra kraju lewica z prawicą muszą współdziałać oraz luźno zadeklarował, że dopóki razem z Piłsudskim nie przejmie on władzy, nawet w wyniku zamachu stanu, dopóty nie będzie w Polsce porządku.
 
       Tę propozycję powtórzył w połowie grudnia 1916 roku w rozmowie z księciem sam Komendant, który widząc w księciu Zdzisławie najpopularniejszego polityka na ziemiach polskich i reprezentanta nie tylko Warszawy, ale całego narodu, zabiegał o jego wsparcie. Złośliwie skomentował to Dzierzbicki, pisząc, „że ponieważ dąży on do dyktatury, pragnie przeto porozumieć się z Lubomirskim, który obok niego jest drugim najpopularniejszym człowiekiem. We dwóch mogliby oni pokusić się o rząd moralny krajem, a ponieważ Zdzisław Lubomirski jest człowiekiem chwiejnym, więc faktycznie władza skupiłaby się w ręku Piłsudskiego”.
 
       Po przystąpieniu Stanów Zjednoczonych do wojny po stronie państw Ententy niemieckie władze okupacyjne na czele z Beselerem uporczywie naciskały na powołanie polskiej armii. Równocześnie cesarz austriacki oddał Polski Korpus Posiłkowy pod zwierzchnictwo niemieckie. Wywołało to wielkie oburzenie, które zrodziło plan gwałtownego
przejęcia władzy. Pomysłodawcami swoistego zamachu stanu byli Józef Targowski, Marian Zbrowski i Eustachy Sapieha. Ten ostatni wieczorem 29 kwietnia przedstawił jego plan Zdzisławowi Lubomirskiemu. Zamach stanu miał rozpocząć się w Ratuszu warszawskim podczas uroczystości 3 maja. W ich trakcie zamierzano powołać rząd polski oraz obwołać Zdzisława Lubomirskiego regentem z suwerenną władzą aż do wyboru prawowitego króla Polski. Wobec wstępnego wsparcia tego planów przez Piłsudskiego i ugrupowania lewicowe z Centralnego Komitetu Narodowego, powołany przez niego rząd miałby poparcie całej polskiej sceny politycznej.
 
       Głównym celem zamachu było zdobycie znacznie silniejszej pozycji wobec Niemców. Sądzono, że albo powołany  rząd postawi okupantów przed faktem dokonanym i będą musieli zgodzić się na jego działalność, albo ministrowie zostaną internowani, wywołując problem międzynarodowy dla państw centralnych. Książę podszedł do tego planu z rezerwą, gdyż  wiedział, że trudno będzie przekonać endeków i MKP do współuczestnictwa. Odpowiedział więc Sapiesze, że  „Wezmę rzecz pod uwagę, jeśli cały naród przez swe stronnictwa za mną się opowie; bez absolutnej spójni wewnętrznej i siły fizycznej, jakież szanse wobec okupanta”. Całe przedsięwzięcie odwołano, ponieważ działacze Narodowej Demokracji ostatecznie wycofali swoje wstępne poparcie dla zamachu.
 
        Trudna sytuacja aprowizacyjna w mieście powodowała coraz liczniejsze manifestacje głodowe. Podczas jednej z nich książę wszedł w środek tłumu, próbując go uspokoić i obiecując załatwienie sprawy u Beselera. Zgromadzeni byli „groźni rozpaczą, dyszący nienawiścią ku Niemcom”. Jeden z manifestujących wypowiedział do Lubomirskiego znamienne słowa: „Wierzę, że czynicie u władz co możecie (w magistracie) na naszą korzyść, ale jeżeli nic nie możecie, to usuńcie się panowie, abyśmy wiedzieli, kto naszym wrogiem. Gdy się usuniecie, będziemy wiedzieli co mamy czynić. (rewolucję)”.
 
        Lubomirski nie ustąpił z urzędu, zdołał uzyskać od generał-gubernatora jedynie ustępstwo co do dostarczania żywności do stolicy z okolicznych wsi. W zamian zażądano od niego, aby rozpędził gromadzące się dzień w dzień tłumy, przy użyciu straży ogniowej i jej sikawek wodnych. Prezydent zdecydowanie odmówił.
 
       Jakkolwiek współpraca z okupantem była coraz trudniejsza Lubomirski coraz wyraźniej akcentował swoją postawę aktywistyczną. Zdaniem prof. Pajewskiego, decydujący wpływ na to miał Marian Zbrowski, który w liście do prezydenta z 10 czerwca 1917 roku wskazywał, iż „Tak państwom centralnym, jak koalicji chodzi przede wszystkim o to, aby utrzymać Polskę w bezwładzie, rozbiciu i dezorganizacji do chwili zawarcia pokoju, a następnie uczynić ją wartością wymienną, z którą można robić, co się chce. Państwo papierowe, jakim obecnie jest Polska, która fizycznie przez własne organa państwowe istnieć nie zaczęło, może obecnie nie zacząć wcale istnieć. Nie trzeba wtedy niczego niszczyć, bo nie powstało nic. Dość jest wycofać się z deklaracji i obietnic, co do których zawsze się rozumie, że dane były rebus sic stantibus. Uczynić to tym łatwiej, jeżeli się można powołać na fakt, że naród mając sposobność organizować państwo nie chciał, lub nie umiał tego uczynić. Pasywizm właśnie ułatwia grę tak państwom centralnym, jak koalicji i po prostu zwalnia obie strony od ich jednostronnych deklaracji. Inna rzecz, gdy państwo w jakimkolwiek zakresie, ale faktycznie istnieć zaczyna. Aby się z takiej sytuacji wycofać, państwa wojujące musiałyby nie tylko zadać kłam własnym uroczystym aktom, ale zniszczyć żywy zalążek organizmu, a to już jest o wiele trudniejsze. Dlatego też każdy batalion naszego wojska, każdy nasz urząd państwowy z ograniczoną choćby, ale rzeczywistą władzą ma ogromne wewnętrzne i międzynarodowe znaczenie i wciąga państwo wojujące w orbitę faktycznego istnienia państwa polskiego. To jest polityka faktów dokonanych”.
 
        W ten sposób, jak zanotowała Maria Lubomirska: „Zbrowski urodził koncept Rady Regencyjnej”.
 
       Tymczasem fiasko powołania armii polskiej u boku Niemiec – zbiegło się w lipcu 1917 roku z odmową złożenia przysięgi przez zdecydowaną większość żołnierzy Legionów Polskich. Tak zwany kryzys przysięgowy zakończył się represjami. W nocy z 21 na 22 lipca 1917 roku aresztowano i uwięziono Piłsudskiego i Sosnkowskiego, a resztę opornych legionistów umieszczono w obozach jenieckich w Szczypiornie i Beniaminowie lub wysłano na front włoski.
 
      Pomimo, iż plany związane z utworzeniem polskiej armii spełzły na niczym Niemcy potrzebowali mimo wszystko poparcia ze strony Polaków, przede wszystkich z kręgów ziemiańskich, nastawionych antyrewolucyjnie.  W lipcu 1917 roku  rozpoczęto rozmowy w sprawie składu personalnego przyszłej Rady Regencyjnej. Od początku wymieniano jako kandydatów Zdzisława Lubomirskiego, arcybiskupa Aleksandra Kakowskiego, Adama Tarnowskiego, Wacława Niemojowskiego, księcia Witolda Czartoryskiego, Józefa Świeżyńskiego, Stanisława Staniszewskiego oraz Józefa Ostrowskiego. Uczestnictwo pierwszych dwóch było niemal pewne, negocjacje toczyły się o trzeciego z wymienionych. Ostatecznie wybrano na to stanowisko Józefa Ostrowskiego. Był on jednym z ważniejszych członków realistów, byłym prezesem kół Dumy i Rady Państwa.
 
       Rokowania na temat składu Rady ominęły prezydenta Warszawy, który latem odbył kilka znaczących wizyt, z których najważniejsza była godzinna audiencja u cesarza Karola Habsburga w jego ogrodach w Reichenau na Jeziorze Badeńskim. W jej trakcie przedstawił  dwie koncepcje niepodległego państwa polskiego – jedna opowiadała się za Polską całkowicie niezależnej od innych państw, druga zaś deklarowała się za oparciem o Austrię, przy czym oddałaby ona Polsce Galicję. Cesarz wydawał się zakłopotany taką propozycją,    c. i k. monarchia była bowiem wówczas całkowicie zależna w swoich działaniach od Berlina.
 
      W międzyczasie Tymczasowa Rada Stanu  zupełnie straciła na znaczeniu, w dniu 25 sierpnia roku wszyscy jej członkowie złożyli dymisję. „Zakończyła swój krótki, - zanotowała księżna Lubomirska - a męczeński żywot, posuwała się drogą cierniową, od swoich karmiona goryczą, schodzi z widowni potępiona”. Zaraz potem władze okupacyjne zapowiedziały powołanie nowych polskich instytucji państwowych. Jeszcze przed wydaniem odpowiednich aktów, 1 września 1917 roku w polskie ręce oddano administrację, szkolnictwo oraz sądownictwo.
 
        W dniu 12 września 1917 roku obaj generał-gubernatorzy ogłosili patent, który stwierdzał, iż  „Najwyższą władzę w Królestwie Polskim, aż do jej objęcia przez króla lub regenta oddaje się Radzie Regencyjnej z zastrzeżeniem stanowiska mocarstw okupacyjnych według prawa międzynarodowego”. Zapowiadano także powstanie rządu przy Radzie oraz nowej Rady Stanu jako organu prawodawczego. Regenci mieli ograniczone – na rzecz okupantów – kompetencje w sprawach, których nie oddano w ręce polskie. Ponadto generał-gubernatorowie mieli możliwość kontroli wszelkich aktów normatywnych
wydawanych przez władze polskie.
 
       Książę nauczony wcześniejszym doświadczeniem współpracy z Berlinem, nie wierzył, żeby cokolwiek „dało się zrobić z Niemcami”. Swoje wstąpienie do rady uzależnił od spełnienia trzech warunków: ogłoszenia amnestii politycznej, wydania przez von Beselera okólnika do władz okupacyjnych, aby odnosiły się przyjaźnie do społeczeństwa oraz powrotu Legionów. Niemcy nie mogli na to zgodzić, stąd też księciem targały skrajne uczucia i emocje. „Gdybym był egoistą – mówił książę – to niewątpliwie usunąłbym się obecnie, czekając końca wojny (lub trwałbym na stanowisku prezydenta miasta), a to tym bardziej, że wychodzę z dotychczasowej rezerwy i wchodzę w kompromis z państwami centralnymi bez przeświadczenia o ich zwycięstwie, a więc bez tych poglądów, które kierowały Radą Stanu”.
 
      Ostatecznie zdecydował się przyjąć propozycję wstąpienia do Rady. Ustąpił ze stanowiska prezydenta miasta stołecznego, które dało mu niesamowitą popularność, aby objąć niebezpieczną funkcję regenta. Był doskonałym organizatorem, dzięki czemu potrafił usprawnić zaopatrzenie aprowizacyjne miasta oraz wywalczyć od Niemców szereg ustępstw, które uczyniły stolicę coraz bardziej polskim miastem.
 
       Rada Regencyjna oficjalnie powstała 15 października 1917 roku, a intromisja jej członków odbyła się 27 października tego roku. Siedzibą regentów stał się Zamek Królewski, na którym umieszczono sztandar polski.
 
            Rada Regencyjna nigdy nie cieszyła się uznaniem Polaków, stąd też odeszły w zapomnienie zasługi księcia Lubomirskiego jako prezydenta Warszawy, jego dumna postawa wobec Niemców. „Było w Zdzisławie Lubomirskim – napisał Kamieniecki - trochę z magnata jakich wielu wichrzyło dawnej Rzeczypospolitej. Ale była też wielka odwaga, rzetelny patriotyzm, umiłowanie prawdy. A przede wszystkim był on ostatnim może wcieleniem niezrównanego wdzięku, jakim kiedyś książę Pepi zjednywał sobie serca w Warszawie i w Jabłonnej”.
 
 
Wybrana literatura:
 
K. Kasprowicz - Zdzisław Lubomirski – od prezydenta Warszawy do regenta w czasie Wielkiej Wojny
W. Pobóg-Malinowski - Najnowsza historia polityczna Polski 1864–1918, t. 1
K. Dunin-Wąsowicz -  Warszawa w czasie pierwszej wojny światowej,
Warszawa w pamiętnikach I wojny światowej
Pamiętnik księżnej Marii Zdzisławowej Lubomirskiej (1914–1918),
S. Dzierzbicki - Pamiętnik z lat wojny 1915–1918
J. Pajewski -  Odbudowa państwa polskiego 1914–1918
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika wielkopolskizdzichu

21-12-2017 [20:35] - wielkopolskizdzichu | Link:

Nie prościej byłoby dać link do Wikipedii, przecież jest tam dokładnie ten sam tekst co Pan Bloger tutaj wkleja.