Niepotrzebna wojna

Od jakiegoś czasu przeglądając w Internecie rozmaite portale i strony mniej lub bardziej chrześcijańskie napotykam zjawisko, które pochłania całkiem sporo (i chyba coraz więcej) ludzkiej energii i zaangażowania, nieodmiennie budząc we mnie niemiłe wrażenie marnotrawienia zasobów intelektualnych: spór ewolucjonistów z kreacjonistami...

Wojenka ta - importowana bodajże ze Stanów Zjednoczonych - wpisuje się dość dobrze w schemat przenoszenia przez nas na nasze polskie podwórko wszystkiego, co tylko da się znaleźć na zachodnim Bazarze Rzeczy Niepotrzebnych. Argumenty zaś w niej podnoszone, jako to np. interpretacja zapisu kopalnego, rewelacje o odkryciu arki Noego, czy też konsyderacje na temat „z czym Darwin sobie radził a z czym nie radził” jako żywo przypominają mi dyskusje i teorie o istnieniu UFO, którym w swoim czasie zdarzyło mi się również z bliska przyglądać a które można – w skrócie – podsumować zwrotką znanej żeglarskiej piosenki: „kto chce to niechaj wierzy, kto nie chce niech nie wierzy”.

Ja jakoś byłem przez całe życie wierzącym „ewolucjonistą” i podobnie jak do wiary nie przeszkadza mi znany od maleńkości fakt, że Ziemia nie jest bynajmniej płaska ani też nie stanowi centrum Wszechświata, tak nigdy nie sprawiała mi też problemu w tym kontekście teoria ewolucji...

Wg mnie nie jest ona z wiarą sprzeczna. Owszem: w głębokim ujęciu, gdy obejmuje również proces powstania gatunków może ona wykluczać (podobnie jak kilka innych dość dobrze ugruntowanych teorii) pewne dosłowne interpretacje początkowych rozdziałów Księgi Rodzaju...

Tyle, że nigdy nie odczuwałem potrzeby dosłownej interpretacji tej Księgi (jak również innych zapisów biblijnych). W ogóle tego rodzaju podejście nie dziwi mnie jedynie wtedy, gdy mam do czynienia z wyznawcami judaizmu, ale odbieram je jako dość osobliwe u chrześcijan: Chrystus nauczał przecież głównie w przypowieściach i bardzo często wypowiadał zdania zawierające wzajemną sprzeczność, którą można wyeliminować jedynie na drodze analizy kontekstu tych zdań (czasami wystarcza kontekst bezpośredni, ale nie zawsze), albo też posiadając wiedzę historyczną i teologiczną.

Najwyraźniej Bóg chce, abyśmy myśleli.

Skoro jednak ktoś chciałby się kurczowo trzymać interpretacji dosłownych, to co na przykład z Wieżą Babel?

Nie tak to dawno przecież, jak człowiek stąpał po Srebrnym Globie a autorzy science-fiction snuli wizje niedalekiej przyszłości, w której ludzkość sięga gwiazd i dociera do innych planet... Ale nauka – którą w tamtych czasach nawet zadeklarowany ateista, Stanisław Lem, postrzegał i głosił narzędziem poznawania Prawdy – dziś, w czasach wyścigu szczurów i upadku ideałów, poszła na służbę mamony oraz ideologii (niekiedy naprawdę bezbożnych). I cóż się stało? Odeszły w przeszłość wahadłowce, białe wieże nie unoszą już Rycerzy Postępu na podbój Księżyca a nadzieje wizjonerów skurczyły się do marnych pięciuset kilometrów niskiej orbity wokółziemskiej, na której krąży Stacja Międzynarodowa – ostatni bastion ludzkości w kosmosie, odkąd runął do oceanu na pół zwraczały „Mir”.

„Pan pomieszał ich języki”... i pokłócili się o granty, kariery i sławę. Nie dlatego, że chcieli sięgnąć nieba, ale ponieważ uroiło im się, że sięgając nieba więksi się stają od Pana.

Jak dla mnie taka interpretacja – jakkolwiek zapewne niedoskonała, jak i wszystko na tym świecie – więcej ma uroku i lepsze z niej płyną nauki, większe wynikają korzyści aniżeli z interpretacji dosłownej, która nakazywałaby obok dorobku geologii, kosmologii i biologii wyrzucić do śmieci także wyniki pracy lingwistów...

Nawiasem mówiąc: czy takie zamykanie się na alternatywne (ale przecież uznane przez Kościół Katolicki) interpretacje Pisma, nie jest przypadkiem czczeniem pewnego wybranego obrazu Boga w miejsce Jego samego? Czy nie stoi ono w sprzeczności z sensem Pierwszego Przykazania, które – w oryginalnym brzmieniu – taką sytuację omawia? (Księga Wyjścia 20, 2–17) Przecież On jest tajemnicą, Prawdą, której nigdy nie będzie nam dane poznać do końca w naszym doczesnym życiu...

No ale cóż – jestem zaledwie człowiekiem i zapewne nie przekonam ani tych, którzy usiłują wykorzystać dorobek Darwina celem usprawiedliwienia własnych niegodziwości (vide → darwinizm społeczny) ani tych, którym zaangażowanie w walce o posiadanie racji przesłoniło potrzebę dotarcia do Prawdy.

Jak na razie nikt nie przedstawił dowodów, które by rzeczywiście rzucały na teorię ewolucji jakiś poważny cień (choć wielu próbowało to zrobić). Nic mnie też bardziej nie zniechęca do rewizji poglądów aniżeli atmosfera ideologicznej wojny...

Jestem więc i pozostanę „ewolucjonistą”. Ale nie zdziwię się, jeśli pewnego dnia się okaże, że „z tą ewolucją to nie do końca tak”. Historia nauki zna wiele przypadków teorii, które – uznawane przez długie lata – zostały następnie udoskonalone, ale – nim to się stało – zdążyły naprowadzić badaczy na fałszywe wnioski... Przypadki te, których przykładem niech będzie historia planety „Wulkan” , powinny skłaniać do pewnej pokory przypominając, że w nauce wcale nie rzadko „wydaje nam się, że wiemy”.

Z drugiej strony nie będę się także dziwił, jeśli rzesze zawziętych ideologów, na siłę szukające niezbitych dowodów istnienia Boga, który się ukrył, bo taka była Jego wola, pewnego dnia stracą wiarę, gdy Ziemia znów – im na złość – okaże się okrągła.

Lepiej by było jednak zakończyć wcześniej tę importowaną wojnę.

Dlatego też czytającym ten wpis wierzącym ludziom dobrej woli (czy to z mojej opcji, czy też kreacjonistom), proponuję taką oto modlitwę (możemy również odmówić ją symultanicznie, np. jutro wieczorem o dziesiątej):

Panie Boże, który powiedziałeś „Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie”... łaską swoją zechciej dopomóc, by ta zagadka, którą przed nami stawiasz, nie czyniła nas wrogami, lecz jako lekcja wspólnego dążenia do Prawdy była dla nas z pożytkiem doczesnym i wiecznym.

Amen

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Stan

25-09-2014 [09:01] - Stan | Link:

Takie to "proste"Zawierzyć Bogu"i żyć ufając mu.