HGW próbuje wyjść z bagna ciągnąc się za własne włosy

Tomasz Wandas, Fronda.pl: Tłumaczenia Hanny Gronkiewicz-Waltz są ewidentnie pokrętne. Pani prezydent chce uciec przed prawdą. Pani prezydent bez wątpienia posiada dogłębną wiedzę nie tylko na temat Noakowskiego 16, ale też innych reprywatyzowanych kamienic – powiedział członek komisji weryfikacyjnej ds. warszawskiej reprywatyzacji, Jan Mosiński (PiS). Czy podziela Pan tę opinię? Czy może jest tak, że Hanna Gronkiewicz –Waltz po prostu niezbyt wiele wie i dlatego unika przesłuchań?
Ryszard Czarnecki, wiceprzewodniczący PE: Jan Mosiński jako członek komisji weryfikacyjnej ds. warszawskiej reprywatyzacji ma tak wielką wiedzę w tej kwestii, że mało kto w Polsce jest w stanie się z nim równać. To, że pani wiceprzewodnicząca PO nie chce przyjść na przesłuchanie komisji w ogóle nie dziwi.
To znaczy?
Pani Hanna Gronkiewicz-Waltz doskonale wie, że gdyby stawiła się przed komisją, zeznawałaby pod przysięgą, co się z tym wiąże, musiałaby mówić prawdę. Jeżeli zdarzyłoby się tak, iżby skłamała, to podlegałaby wtedy odpowiedzialności karnej – z czego jako prawnik doskonale zdaje sobie sprawę. Jak na razie nie będzie zeznawać, korzystając z różnych politycznych wykrętów – cel jest jeden, nie zeznawać pod przysięgą.
Jednak z dziennikarzami rozmawia…
Gdy rozmawia z dziennikarzami, może opowiadać różne „głupoty”, w tym przypadku liczyłaby się prawda i tylko prawda.
Czy ostatni briefing prasowy Hanny Gronkiewicz-Waltz to kolejna ucieczka przed tym, aby stanąć przed komisją? O czym świadczy fakt, że za każdym razem organizuje ona spotkania z dziennikarzami w czasie, kiedy powinna zeznawać przed komisją?
Doskonale widać po jej zachowaniu, że zależy jej na ucieczce od własnej odpowiedzialności i próbę nieudolnego przykrycia tego w wymiarze medialnym. Chce przez to narzucić narrację, która złagodzi brak jej obecności przed komisją weryfikacyjną.
Do tej pory była retoryka, że Hanna Gronkiewicz-Waltz nie jest stroną, że nie reprezentuje organu i ma swoich pełnomocników. Dzisiaj zdanie pani prezydent Warszawy jest takie, że nie może jako świadek być przesłuchiwana z tego względu, że świadkiem jest również pan Andrzej Waltz, małżonek pani prezydent. Czy w oczach pani prezydent wszystko podlega dyskusji? Czy zawsze znajdzie ona jakieś wytłumaczenie?
Pani wiceprzewodnicząca Platformy, prezydent stolicy, przypomina barona Munchausena, który wyciągał się z bagna za własne włosy. Oczywiście jest to jedna wielka ściema, wielka bajka. Z racji, że pani wiceprzewodnicząca PO jest prawnikiem, można by było porównać ją do adwokata, który dlatego, że chce za wszelką cenę ocalić swojego klienta, wymyśla przeróżne figury retoryczne. Pani prezydent robi dokładnie to samo, z tą różnicą, że chce chronić wyłącznie siebie.
Każde pseudoargumenty są dla niej dobre, nawet jeśli te użyte dzisiaj de facto dezawuują te wczorajsze.  
Fakty są też takie, że rodzina Waltzów to jest małżonek, żona i córka, jeszcze kilka lat temu były właścicielami części nieruchomości przy ul. Noakowskiego 16. Dlaczego, te fakty są zbyt słabe, aby ci państwo, a przynajmniej Hanna Gronkiwicz-Waltz stanęli przed sądem?
Niewykluczone, że jeszcze staną. Na pewno sprawa powinna zostać jak najszybciej wyjaśniona. Jeżeli ktokolwiek utrudnia dociekanie do prawdy, to należy zadać pytanie dlaczego to robi?
Jakie są ku temu podstawy?
Ktoś kto byłby niesłusznie oskarżony to uciekałby od odpowiedzi na pytania? Kluczyłby, mataczył? Nie. Ktoś taki pokazałby wszystkie karty na stół i żądałby przeprosin.
A tym czasem Hanna Gronkiewicz-Waltz ucieka…
I nie wytacza ona dział, typu, że jakiś dziennikarz skłamał na jej temat i tym samym nie udowadnia, że mówi on nieprawdę. W tym czasie wykorzystuje kruczki prawne do tego, aby nie stawić się na komisji weryfikacyjnej. Działa tak samo jak adwokat, który robi wszystko, aby jego klient nie przyszedł zeznawać do sądu, czy prokuratury, załatwiając mu L4, czy innego badania lekarskie.
Co jeszcze musiałoby się stać, aby dowody były tak silne, że nie pozostawiałyby wątpliwości, i pani Hanna Gronkiewicz-Waltz zostałaby odpowiednio osądzona?
Myślę, że pani Hanna Gronkiewicz-Waltz była przez dwa lata tak bardzo broniona przez członków swojej partii, dlatego, że ma dużą wiedzę o tym jak funkcjonowała i funkcjonuje jej partia. Niewątpliwie PO bała się zdezawuować swoją wiceprzewodniczącą, gdyż musiałby pewnie zapłacić bardzo dużą cenę.
Co jednak jeszcze musi się stać, aby winni zostali ukarani?
Myślę, że pani HGW jest na linii pochyłej, że tak naprawdę będzie jej coraz trudniej się bronić, już niedługo może stać się persona non grata. Jej towarzysze partyjni (czy do niedawna podwładni), gdy będą się z nią mijać na ulicy, będą przechodzić na drugą stronę ulicy, aby przypadkiem ktoś nie zrobił im zdjęcia w jej towarzystwie.
Czyli jednym słowem…
Myślę, że zanim nastąpią decyzje prawne, czeka ją infamia.
Kiedy Pana zdaniem skończy się ta sprawa i jak się skończy? Czy poza końcem kariery politycznej może jej zagrażać jakaś realna kara?
Nie można wykluczyć żadnej możliwości, także spraw natury karnej.
A gdyby miał się Pan założyć to, co?
Gdybym miał się założyć o to, czy poza konsekwencjami politycznymi HGW czekają konsekwencje karne, głęboko bym się zastanowił. Jak na razie widać, że pani HGW jest izolowana zarówno wewnątrz Platformy, jak i w opinii publicznej. Politycy PO doskonale wiedzą, że przynosi ona wyłącznie punkty ujemne, skąd stopniowi będą się od niej odsuwać, co oczywiście stopniowo będzie oznaczało zabieranie jej parasola ochronnego.
Dziękuję za rozmowę.

*wywiad dla portalu Fronda.pl, pytał Tomasz Wandas (06.12.2017)