Szlifowanie PiS-u, czyli liderzy nienawiści

W „Mistrzu i Małgorzacie” Michaiła Bułhakowa pseudoliteraci i służalcy stalinowskiego reżimu Michał Aleksandrowicz Berlioz i Iwan Nikołajewicz Ponyriow, w centrum Moskwy, na Patriarszych Prudach, spotykają cudzoziemca, który budzi w nich odrazę i przerażenie. Nie tylko dlatego, że jest elokwentny, oczytany i przepowiada im tragiczną przyszłość.  Głównie dlatego, że jest OBCY, a więc w ich przeświadczeniu, zagraża utrwalonemu i zaakceptowanemu ładowi i porządkowi społeczno-moralnemu.  Swoje więc obawy i lęki próbują oswoić poprzez nazwanie go. Może to  Niemiec..., Anglik...,  Nie, to raczej Francuz..., Polak..., -  prześcigają się w domysłach.
 
Klasyczny podział na  „swoich” i „obcych” nie bierze się znikąd i nie jest jedynie świadectwem naszych współczesnych czasów. Oparty jest na stereotypowych wyobrażeniach ludowych hermetycznej i silnej społeczności plemiennej, która doświadczała wiele zagrożeń od obcych przybyszów. Nic dziwnego, jak pisze J.S.Bystroń w swojej książce „Megalomania narodowa”, że charakterystyka obcych dostarczała tylko ich jednoznacznie negatywnych cech. Byli określani jako dzicy, barbarzyńcy, zwierzęcy, czarni, ślepi, głupi, źle urodzeni, z fizycznymi defektami i  traktowani jako wrogowie czy zagrożenie, by podać tylko jeden przykład z „Księgi przysłów”:  „Gdzie Niemiec staje, tam trawa nie rośnie”. Stereotyp „obcego” podparty ludowymi wierzeniami tworzy też obraz obcych  – jako „foreign devils”,  demonów niosących zagładę, zarówno posiadających widoczne demoniczne cechy zewnętrzne, ale także, a może i głównie, ujemne cechy charakteru, które  zagrażają. tubylcom.  Powiedzenie „typ spod ciemnej gwiazdy” – czyli osoba zła, niegodziwa, nikczemna i niebezpieczna, wywodzi się z wierzenia, że każdy człowiek ma własną, towarzyszącą mu od urodzenia gwiazdę, która, gdy człowiek umiera,  przestaje świecić, staje się czarna. „Obcy” więc nie tylko umiejscowiony jest w porządku ludzi zmarłych, ale  i wyznacza opozycję wobec dobrego świata jasności poprzez fakt, że  reprezentuje ciemność i  zło.

Jednoznacznemu, skrajnemu wizerunkowi „obcych”, jako odrębnych narodowo, etnicznie, kulturowo, mentalnie, a więc obrazowi wrogów czy niosących zagrożenia, przeciwstawia się nie tylko chrześcijaństwo, ale jak pisał Jan Parandowski, także człowiek homerycki, który był daleki od poglądu, że zawsze homo homini lupus est. W naszej religii postać wędrowca, żebraka czy jakiegokolwiek wygnańca, otoczona jest wręcz kultem; każdy z nich jest mile widzianym gościem, życzliwie witanym i przyjmowanym, o czym świadczy dodatkowe miejsce przy wigilijnej  wieczerzy,  a staropolskie „Gość w dom – Bóg w dom”,  wypływało zarówno z otwartości Polaków, staropolskiej gościnności i empatii, jak i z  wiary, że może Bóg przebrał się w którąś z tych postaci, by wystawić człowieka na próbę. 
Czy współczesny człowiek sprostał tej próbie?

Wydaje się, że nie. Strach przed obcymi jako postawa niechęci, wrogości wobec odmiennych rasowo, etnicznie czy religijnie, jako wyraz braku tolerancji, rodzi niebezpieczeństwa. Strach ze swą siostrą nienawiścią zaślepia, niesie szkodę ludziom i narodom, wyłącza racjonalne myślenie i  bywa usprawiedliwieniem dla wszelkich form agresji fizycznej, czy o wiele gorszej, werbalnej. Gdyby usprawiedliwiać taką postawę części współczesnych Polaków tylko strachem przed obcymi, można by powiedzieć, że ta ksenofobia, niezwykle pospolita i prymitywna, wyrosła z przeświadczenia o wyjątkowości Polaków jako nacji, która kumuluje wszystkie  pozytywne cechy,  przypisywane sobie  od wieków, od przynależności do walecznego ludu Sarmatów począwszy, nie widząc własnych win i błędów.  Paradoksem jest to, że przypisując sobie cechy pozytywne jak: mądrość, religijność, gościnność, otwartość czy umiłowanie wolności, posługujemy się prymitywnymi stereotypami, które wyzwalają w nas pogardę dla innych narodów i nienawiść.  A jak mówił kardynał Stefan Wyszyński – „Ten, kto zamknął się w nienawiści, już się skończył”.

 Antysemityzm, rasizm i ksenofobia to nie tylko choroba hajlujących, stadionowych kiboli. To także wiele aktów przemocy, wzywanie do nienawiści na tle rasowym i etnicznym, zastraszenia, fizyczne napaści na „obcych”, jak pobicie grupy azjatyckich studentów, atakowanie Romów i ich dzieci, a nawet agresja wobec bezdomnych, biednych, chorych i niepełnosprawnych czy hasła Korwin-Mikkego wręcz ich unicestwienia. To także profanacja obcych cmentarzy, rysowanie neofaszystowskich symboli na budynkach i hasła ”Polska dla Polaków”, „Polska rasa, czysta rasa” , „Biała siła – czarna kiła” czy „Je...ć naród wybrany", oraz przemoc werbalna, wyzywanie czarnoskórych piłkarzy od małp, obrażanie Ukrainek przez Wojewódzkiego i Figurskiego, które, bardziej wykształcone od nich przyjeżdżają do Polski za groszową pracą. To też palenie i niszczenie straganów pracowitych i spokojnych Wietnamczyków, wzajemne obrzucanie się kamieniami przez narodowców i gejów, to podsycanie nienawiści przez polityków, media, również elektroniczne, wymyślanie prawicowym dziennikarzom od żydów sefardyjskich, a także obsesja niektórych księży, zatracających granicę między Ewangelią i polityką, którzy z nienawiści uczynili dzieło swego życia dzieląc – zamiast łączyć, a powinni dostrzegać dobro, zamiast tropić zło.

Obserwując działania liderów nienawiści, którzy podsycają ksenofobię i agresję, wykorzystują  ideową młodzież, zawiedzioną i zrezygnowaną  działaniami rządzących, którzy niczego nie potrafią im zaoferować, jestem przekonana, że to walka polityczna. Zaplanowana i dobrze zorientowana na jednego wroga i bynajmniej nie są to obie partie rządzące, skompromitowane i przeżarte korupcją,  ani wróg zewnętrzny, bandyta i  kagiebista, który z Kremla terroryzuje Europę i świat. Zadaniem tych siewców nienawiści jest zagospodarowanie emocji i gniewu młodych ludzi, na gniewie których chcą dojść do władzy. Bo  nie chce mi się wierzyć, że doświadczeni, wykształceni i wrażliwi ludzie, humaniści, mogą być tak krótkowzroczni w swoim poparciu, mając doświadczenie z pierwszą partią narodową, którą zbudowali dwaj  wysocy panowie: ojciec, który był doradcą Jaruzelskiego, i syn, który dziś się chwali, że obalił PiS. Gdy obecnie czytam, że  Prawo i Sprawiedliwość  wykorzystało Majdan,  by odwrócić uwagę od spraw polskiego rządu, afer i korupcji, przestaję wierzyć w ludzką inteligencję i logiczne myślenie. Bo jaki miałaby w tym interes największa partia opozycyjna?Ale „szlifowanie” PiS-u trwa nadal i przybiera rozmiary niespotykanej agresji i głupoty, jak zestawienie zdjęć W.Jaruzelskiego i prezydenta L.Kaczyńskiego z podpisem „Pamiętamy zdrajców”. Już sam ten skandaliczny fakt powinien na stałe wyeliminować „narodowców” z przestrzeni publicznej, ale oskarżenia wobec prezesa  padają  nadal. Dzisiaj, że sieje nienawiść do Rosji i Rosjan, co w konsekwencji  doprowadziło do embarga na polskie jabłka, jutro Prawo i Sprawiedliwość może być winne zestrzeleniu malezyjskiego samolotu. Bo po co popierało banderowców? Przecież, uważają, nie istnieje naród ukraiński, to są sami banderowcy, w dodatku opłacani przez Żydów i Amerykę. Nie chcę spekulować, skoro nie wiem, kto jest sponsorem tej nienawiści. Faktem jest, że początkowo byli to dyspozytariusze polskiej i sowieckiej wojskówki pod szyldem Ryszarda Opary i Nowego Ekranu, gdzie Artur Zawisza, nazywany „proizraelskim antysemitą”, dawniej współudziałowiec Radia Hobby, czyli „Głosu Rosji”,  zasiada w radzie nadzorczej. Trudno też jednoznacznie określić, jakie poglądy mają siewcy nienawiści, bo są one koniunkturalnie zmienne. Raz strażnicy ruskich interesów,  którzy razem z Putinem chcą rozgonić muzułmańską Europę, a innym razem poplecznicy Niemiec i zwolennicy autonomii Śląska. Pewne jest, że na poparcie Dmowskiego, którego wciąż cytują, nie mogliby liczyć. Stale ksenofobiczni i pełni uprzedzeń, krzyczący: żadnych stypendiów, żadnych szpitali, żadnej pracy dla banderowców, napędzają spiralę wrogości, nienawiści i nonsensu, antyukraińskiej histerii, która tylko pomaga Putinowskiej Rosji. A wszystko to w jednym, konkretnym celu. By skompromitować PiS i nie dopuścić go do władzy, czego się nie wypierają.  A skoro wiemy,  kogo ten ruch ma skompromitować,  to i wiemy  czyj on jest i komu służy.
.
Opublikowano w "Warszawskiej Gazecie"