Wolę być amuletem niż strażą pożarną

Tegoroczny sezon żużlowy był dla Biało-Czerwonych jednym z najlepszych w historii: kolejne drużynowe mistrzostwo świata, indywidualne wicemistrzostwo świata i troje Polaków w pierwszej "piątce" IMŚ, kolejne drużynowe mistrzostwo świata juniorów, złoto i srebro indywidualnych mistrzostw świata juniorów, kolejne złoto mistrzostw Europy juniorów w drużynie... Najlepszym - subiektywnym, moim - podsumowaniem sezonu A. D. 2017 w „czarnym sporcie” jest wywiad, jaki red. Bartłomiej Czekański przeprowadził ze mną dla „Tygodnika Żużlowego”. Oto ten wywiad:

Rozmowa z Ryszardem Czarneckim, wiceprzewodniczącym Parlamentu Europejskiego, patronem wielu prestiżowych imprez żużlowych, człowiekiem, który pomaga także klubom i zawodnikom.

- Umówiliśmy się, że dokończymy naszą poprzednią rozmowę w „Tygodniku Żużlowym” już po ostatnim turnieju SEC w Lublinie, nad którym również miał pan honorowy patronat. Jakie wrażenia po tej imprezie? Plusy i minusy, bo chyba frekwencja publiczności nie dopisała? I jak to jest, że Lebiedievs nie potrafił ostatnio nic ugrać dla macierzystej Sparty, a w SEC jechał niczym młody Bóg?

-  Dobra, dobra. Po tylu latach przyjaźni i współpracy już nie oszukujmy Czytelników, że jesteśmy Bartku na „Pan”. Zachowajmy naszą codzienną konwencję, czyli takze w tej rozmowie przejdźmy na „Ty”. To już kolejny rok, gdy byłem honorowym patronem Indywidualnych Mistrzostw Europy seniorów, czyli SEC. To dla mnie duży zaszczyt. Jeśli chodzi o plusy tej imprezy, to perfekcyjna organizacja w wydaniu toruńskiej firmy One Sport.  Minusy? Powiedziałem to otwarcie organizatorom, że ceny biletów były zbyt wysokie. To mogło wpłynąć na słabszą frekwencję na trybunach. Również deszcz nie rozpieszczał Lublina tego dnia. Do tego impreza z uwagi na złą pogodę wcześniej była przełożona, w rezultacie czego odbyła się już tydzień po zakończeniu rozgrywek ligowych. To wszystko miało zły wpływ na frekwencję. A ta jest kluczowa. I nie chodzi tu tylko o SEC. Organizatorzy chcą mieć komplety na trybunach, gdyż to pozytywnie wpływa na pozyskiwanie sponsorów. Tymczasem zobaczmy: dwoje rodziców plus dwoje dzieci na bilety musi wydać 200 zł na bilety, do tego dojazd, jakieś picie i jedzenie, czyli kolejne 50 zł. Stanowczo za dużo! Ja się przeciw temu buntuję. Postuluję, by ustalać ceny wejściówek zgodnie z realiami. Jeszcze na turnieje GP drogie bilety da się sprzedać, ale na inne imprezy żużlowe już nie. Zapowiadam, że wszędzie, gdzie będę patronował żużlowym imprezom, będę opowiadał się za zdroworozsądkowymi cenami biletów. Chcę, by na prestiżowych imprezach speedwaya mogli pojawiać się także mniej zamożni kibice i młodzież. To jest szansa, by potem zostali przy tym sporcie. Co do Lebiedievsa, to on faktycznie po wygranym starcie jest nie do zatrzymania. Jako doświadczony dziennikarz wiesz, że wielu zawodnikom łatwiej jest unieść presję w rywalizacji indywidualnej. Zupełnie jest inaczej, gdy na ich barki spada ciężar walki za całą drużynę, jak to było podczas finału DMP Leszno-Wrocław. Lebiedievsowi gorzej szło więc w lidze niż w SEC, ale on sobie z tym w przyszłości poradzi, zwłaszcza, że Sparta współpracuje z psychologiem. To zresztą nie jest tylko problem utalentowanego Łotysza.

 - Byłeś w tym roku patronem IMŚJ, SEC, DMEJ, IMME i MPPK,a takze towarzyskich meczy polskiej reprezentacji. Nasi juniorzy w IMŚJ zdobyli dwa medale, w tym złoty, w DMEJ również najwyższy stopień podium. Tylko SEC (IME) nie nasz, ale dwóch zawodników bliskiej Tobie WTS Betard Sparty Wrocław znalazło się na podium. Do tego Sparta w finale DMP spotkała się ze zwycięską Unią Leszno, której również pomagałeś, ściągając dla niej sponsorów. Czy więc masz jakiś amulet, bądź zaklęcie, które przynosi takie sukcesy sportowcom, klubom i imprezom, którym patronujesz?  Bo wyraźnie przynosisz im szczęście.

- Niektórzy żartują, że to ja sam w sobie jestem takim żużlowym amuletem. Poza SEC-IME, na każdej imprezie, nad którą sprawowałem honorowy patronat, polscy zawodnicy zdobywali medale, a w większości po prostu zwyciężyli. Poza finałem DMEJ w Krośnie w pierwotnym terminie, gdy deszcz przerwał zawody, to pozostałe imprezy udało się dokończyć mimo opadów. A często bywało tak, że przestawało padać, gdy akurat wjeżdżałem na stadion. Oczywiście nie mam takiej mocy sprawczej, lecz to oznacza, że nie przynoszę pecha, a raczej szczęście. Cieszyłem się w tym sezonie ze złotej serii naszych juniorów, z dwóch medali zawodników Betardu Sparty w SEC i z finału DMP, do którego dotarły „moje” drużyny Unia Leszno i Sparta Wrocław, którym od lat pomagam.

- Którą z tegorocznych imprez, jakiej patronowałeś darzysz największym sentymentem? A która Cię zawiodła, jeśli taka była? Jeżeli tak, to dlaczego?

- Największe pozytywne emocje były wtedy, gdy Maksym Drabik i Bartosz Smektała zdobywali złoto i srebro w IMŚJ.  A także, gdy nasi młodzieżowcy wygrali DMEJ w Krośnie. Niedosyt pozostał po IME seniorów, gdzie Krzysiek Kasprzak nie obronił brązowego medalu, a na podium nie znalazł się żaden z biało-czerwonych. I to jest paradoks, bo wszędzie indziej sięgamy po medale - także w Grand Prix.

-  Twoje honorowe patronaty wiążą się z konkretną finansową pomocą dla organizatorów imprez żużlowych. Znajdujesz dla nich sponsorów. Na którą było najtrudniej znaleźć pieniądze? Nie chcesz ujawnić, ile pieniędzy załatwiłeś w tym roku na speedway. Dlaczego? I czy spółki skarbu państwa winny łożyć na sport?

- Pieniądze lubią ciszę i tego będę się trzymał. Nie ujawnię, ile tych środków zdobyłem. Organizatorzy imprez i kluby wiedzą. I nie powiem też, na jaki turniej było najtrudniej znaleźć sponsorów. Wyjawię tylko, że nie lubię sytuacji, gdy traktuje się mnie  jako straż pożarną, która ma szybko uzupełnić środki, których brakuje na organizację danej imprezy. Tłumaczę wszystkim zainteresowanym, że firmy, w tym także spółki skarbu państwa, ustalają swoje budżety jesienią i to wtedy trzeba z nimi rozmawiać na temat ewentualnego sponsorowania przez nie zawodów żużlowych, które mają być zorganizowane w następnym sezonie. Potem takie negocjacje są już trudne. I strażak Czarnecki wówczas czasem ugasi taki pożar, a czasem niekoniecznie. . Jako doświadczony dziennikarz wiesz, że spółki skarbu państwa przez lata wydawały swoje pieniądze na tak bezsensowne cele, że tylko włosy rwać ze zdumienia. Polacy kochają żużel. Frekwencja jest często wyższa niż na meczach piłki nożnej. To jest nasz narodowy sport, dlaczego więc spółki skarbu państwa nie miałyby na niego łożyć? Liczę, że tak będzie także w przyszłości. I chwała niech spada przede wszystkim na owych sponsorów speedwaya - firmy prywatne i te z udziałem skarbu państwa. Jeżeli udało mi się je pozyskać dla żużla, to  jestem zadowolony, że przyczyniłem się do rozwoju naszej ukochanej dyscypliny.

-  W tym roku zaszczyciłeś swoją obecnością bardzo wiele prestiżowych imprez żużlowych. Było tak, że jednego dnia musiałeś być na zawodach w Ostrowie i zaraz potem w Poznaniu (taka udana bilokacja), innym razem z tego obowiązku zwolnił Cię deszcz, a musiałbyś się szybko przemieścić z Krosna do Lublina. Prowadzisz obrady w europarlamencie, wyjeżdżasz w świat z oficjalnymi delegacjami PE, w mediach wszędzie Cię pełno, udzielasz wywiadów politycznych i sam piszesz w mediach ciekawe teksty publicystyczne. Ponadto intensywnie prowadzisz swojego bloga. Spotykasz się też w Polsce z wyborcami. Twoja doba ma 48 godzin. Do tego masz rodzinę. Twoja żona chyba musi bardzo nie lubić żużla, bo on często jej Cię zabiera. Jak ona to znosi?  I jak na to wszystko znajdujesz czas? I jak takie olbrzymie obciążenie wytrzymuje Twój organizm?

- Przepraszam, że ten nasz wywiad teraz przerywam. Jestem w Brukseli i właśnie miałem spotkanie z byłym premierem Mołdawii, a obecnie wiceszefem parlamentu w Kiszyniowie Lurie Leancą, a teraz czeka na mnie przewodniczący Parlamentu Europejskiego Antonio Tajani.  To prawda, rodzina czasem się buntuje, acz szanuje moje pasje. W zeszłym roku zabrałem żonę na GP do Torunia i na Stadion Narodowy w Warszawie. A nawet do parku maszyn, żeby ją trochę „oswoić”ze speedwayem. Przyznaję jednak, że gdy niedawno w sobotę jechałem na ostatni finał SEC do Lublina, to rodzina nie wykazała zbytniego entuzjazmu. Przez kilka dni w tygodniu pracuję za granicą i oni chcieliby mieć mnie  przy sobie przynajmniej na weekend. Generalnie to ratuje mnie umiejętna organizacja czasu i logistyki. Premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher sypiała ledwie cztery godziny na dobę. Cóż, idę w jej ślady. Wyspać się można w tym drugim życiu... Jestem tak zorganizowanym człowiekiem, że na wszystko znajduję czas. Tyle, że często żużel wygrywa u mnie z polityką, która musi wtedy poczekać.  Czuję także  sentyment do swego bloga, który jako jeden z dwóch pierwszych polskich polityków uruchomiłem  w 2004 roku przed moimi pierwszymi wyborami do europarlamentu.  W tym czasie bloga zaczął też pisać Paweł Graś z Platformy Obywatelskiej, ale po kilku latach go zamknął. Natomiast ja do dziś, od ponad  13 lat, codziennie umieszczam na swoim blogu jakiś tekst. Pytasz,jak taką aktywność wytrzymuje mój organizm? Nie mam już 20 lat. Ale wciąż posiadam w sobie mnóstwo "poweru". Cieszę się z tego, co robię. Polityka, publicystyka, sport, w tym szczególnie żużel, to moje pasje. "Czarny sport"to moja życiowa przygoda, wyzwanie z którym się z radością codziennie mierzę. Ja to po prostu lubię, dlatego jest mi łatwiej.

-  Zaczyna się sezon transferowy. Nieoficjalnie: Woźniak do Gorzowa, Hampel ponoć do Leszna, Przemek Pawlicki do Grudziądza, Doyle, Iversen i Holta rzekomo do Torunia, Hancock być może do pierwszej ligi itd., itp. Jak skomentujesz to szaleństwo? Tę transferową karuzelę, która oficjalnie, według przepisów,  jeszcze nie powinna była się rozpocząć? Zwłaszcza jak oceniasz odejście Woźniaka ze Sparty?

- Koniec każdego sezonu to karuzela transferowa. Czasem te zakupy są bardzo spektakularne ,ale zawsze nakręcają koniunkturę, bo jest o czym rozmawiać, oburzać się, wyrażać zdziwienie itd. Szymon Woźniak w tym roku odniósł życiowy sukces. Został indywidualnym mistrzem Polski. W Gorzowie pokonał medalistów IMŚ. W Sparcie pewnie ciążył mu wymagający numer 2. On chciał być w lidze liderem tego zespołu. Teraz uznał, że w Stali Gorzów przyjdzie mu to łatwiej. Szkoda, że negocjacje ze Spartą rozpoczął… od wyjazdu na rozmowę do Gorzowa. Gdyby nie to wrocławskiemu klubowi byłoby łatwiej dojść z nim do porozumienia. Ale nie ma co gdybać. Sparta z pewnością zakontraktuje kolejnych ciekawych zawodników.

- W wywiadach o żużlu nigdy nie wspominasz o polityce, no może czasem zagrasz w swoim stylu na patriotycznej nucie. Czyżby więc sport nie powinien iść w parze z polityką? A przecież Tomasz Mann napisał że nie ma nie - polityki, wszystko jest polityką.

- Tylko nie mów, że jakoś „gram” na patriotycznej nucie. Jestem po prostu patriotą, kocham Polskę. Mogę się tu posłużyć cytatem z transparentu wywieszonego przez naszych rodaków w USA, gdy jesienią 1979 roku pierwszy raz odwiedził ich nasz polski papież Jan Paweł II: „ I’m Polish,  I’m proud”.  Od wielu lat jestem rozpoznawalnym politykiem, a to zawsze budzi różne emocje. Uważam jednak, że my-politycy, kiedy udzielamy się w sporcie, to powinniśmy unikać eksponowania tego, z której opcji się wywodzimy. Oczywiście politycy mogą i potrafią skutecznie wspierać sport, ale to właśnie sport łączy Polaków. Polityka niekoniecznie.

- To był świetny rok nie tylko dla polskiego żużla, ale i dla Ciebie osobiście w tym sporcie. Powszechnie chwalono Cię za zaangażowanie w speedway i skuteczność w znajdywaniu sponsorów. Na stadionach witały Ciebie oklaski, co nie jest oczywiste w przypadku znanych polityków (jest takie powiedzenie: „nie wierzcie politykom”). W plebiscycie „Przeglądu Sportowego” kibice wybrali Cię „najbardziej wpływowym człowiekiem w polskim żużlu”. Sam za tym wyborem bardzo optowałem. Tak samo obecnie mam przy sobie zwolenników pomysłu, by „Tygodnik Żużlowy” na swym balu (gali) przyznał Tobie tytuł „Człowieka Roku w Żużlu”, czyli stworzył dla Ciebie nową kategorię plebiscytową, bo w innych po prostu się nie mieścisz, a zasłużyłeś na dużą nagrodę. Jak więc odbierasz tę przychylność kibiców, działaczy, zawodników i nas-dziennikarzy (też przecież jesteś dziennikarzem)? Nie peszy Cię to, czy może daje satysfakcję, że zostałeś doceniony za swe starania na rzecz żużla?

- To bardzo sympatyczne słowa. Dziękuję za nie. Mówi się, że jesteś w żużlu od zawsze i dobrze wiesz, którzy politycy pojawiają się na stadionach wyłącznie przed wyborami i którzy traktują żużel jako trampolinę do kariery i jak cytrynę, którą chcą wycisnąć dla siebie . Dla mnie speedway to jednak pasja, to moja miłość. Byłem wzruszony i zaszczycony nagrodą, którą otrzymałem na ostatniej gali „Tygodnika Żużlowego”, a potem kolejną, którą firma One Sport przyznała mi na zakończenie sezonu.  Spora niespodzianką okazało się dla mnie zwycięstwo w czytelnikowskim plebiscycie „Przeglądu Sportowego” na najbardziej wpływowego człowieka w polskim żużlu. Wygrałem z Tomaszem Gollobem i Markiem Cieślakiem, choć oczywiście wiem, że oni zrobili dla naszego speedwaya znacznie więcej ode mnie. Jednak ta wygrana to motywacja dla mnie, bym jeszcze bardziej starał się działać i szukać sponsorów dla "czarnego sportu", który tak naprawdę jest  sportem biało-czerwonym -czyli dla polskiego żużla.

- Młodzi, tzw. nowocześni menedżerowie ponoć naciskają, by „TŻ” – wbrew tradycji - zorganizował swój plebiscytowy bal (galę) w większym, europejskim Poznaniu (czemu ja jestem przeciwny), czyli w stolicy Wielkopolski, a nie w mniejszym, lecz też wielkopolskim  Lesznie, które jest historyczną stolicą polskiego speedwaya.   Leszno to tradycyjne miejsce takiego balu (gali), siedziba redakcji „TŻ” i obecnie miłościwie panującej nam Królowej Speedwaya Unii Leszno. Jakie jest Twoje zdanie? Tradycja, historia, czy przepych, nowoczesność, rozmach i europejskość za wszelką cenę?

- Ten wątek pojawił się na gali Ekstraligi w Warszawie, lansowany jest też chyba w Toruniu. A wiec tam,gdzie siedzibe ma prężna firma organizująca prestiżowe zawody żużlowe. Jestem jednak konserwatysta i tradycjonalistą. Zawsze lubiłem przyjeżdżać do Leszna. Na swoim pierwszym balu „TŻ” byłem tam blisko 20 lat temu. Oczywiście w Lesznie nie uświadczymy takiego przepychu i rozmachu jak np. na balu „ Przeglądu Sportowego” podsumowującego wybór najlepszych polskich sportowców. Ale i impreza „TŻ” ma swój niepowtarzalny urok, wdzięk i klimat. Jednak, jeśli władze polskiego speedwaya namówią redakcję „TŻ”, by przeniosła swoją galę do Poznania to oczywiście nie będę protestował i przyjmę to do wiadomości. Jako europoseł Ziemi Wielkopolskiej reprezentuję w Parlamencie Europejskim zarówno Leszno jak Poznań.

- Doszły mnie słuchy (na razie niepotwierdzone),  że toruńska firma One Sport chce zorganizować półfinał IMŚJ, na który chrapkę wcześniej miała firma KF Sport Macieja Polnego. Do tej pory One Sport skupiała się wyłącznie na finałach IMŚJ. Czy wobec bezwzględnego wycinania polskiej konkurencji przez angielską BSI, zaprzyjaźnioną z FIM, polskie firmy promocyjne nie powinny zewrzeć szeregów i współpracować ze sobą, zamiast bezsensownie rywalizować? I jak Tobie się z tymi naszymi polskimi organizatorami imprez współpracuje?

- Współpracuje mi się z nimi świetnie. Też o ich rywalizacji słyszałem. Jestem tak blisko speedwaya, że generalnie wiem co w żużlowej trawie piszczy. Speedway to w jakieś tam mierze część gospodarki wolnorynkowej, której składowym elementem jest też konkurencja. A wtedy zawsze dochodzi do podziału tortu. Toruńska firma One Sport organizuje finały IMŚJ i pewnie uznała, że gdańska KF Sport Macieja Polnego chce wejść na jej miedzę i pobuszować na jej terytorium. Nie robiłbym z tego jakiegoś larum . Konkurencja sprawi, że imprezy żużlowe będą u nas organizowane z jeszcze większym rozmachem i jeszcze lepiej, choć już teraz jest z tym bardzo dobrze, a czasem wręcz świetnie. Tylko nigdy nie jest tak, żeby nie mogło być lepiej, prawda?

- Rozmawiamy jeszcze przed końcową australijską GP.  Zatem niebawem znów się spotkamy i pogadamy o ostatecznych rozstrzygnięciach w IMŚ ‘2017 i o Twoich żużlowych planach na przyszły sezon, gdy one już się sprecyzują. Na razie dziękujemy za wszystko, co uczyniłeś dla speedwaya i prosimy o więcej.