Kto pragnie wojny?

Kto pragnie wojny?

 

            Czytając wypowiedzi niektórych polityków, ale także wsłuchując się w to co mówią między sobą zwykli ludzie zauważyłem, że tworzy się mylne przekonanie, że działania podejmowane przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, czy nawet jakieś moje propozycje umieszczane na blogu, dotyczące wojny rosyjsko – gruzińskiej, mogą narazić nas na niebezpieczeństwo. Ktoś nawet napisał do mnie, że chce sprowadzić na Polskę wojnę.

            Nic bardziej mylnego. Wręcz odwrotnie. Jest to jedyna postawa, która może nas, mam nadzieję, że na długo, a nawet na zawsze, od takich okropieństw jakimi są wojny obronić. Natomiast sprowadzić nam wojnę na głowę najszybciej, mogą takie postawy, jakie są prezentowane przez niektórych polityków puszczających do społeczeństwa oko, że jest się tym „dobrym”, „łagodnym”, „niedrażniącym rosyjskiego niedźwiedzia”. To najkrótsza droga, żeby sprowadzić nam na głowę kłopoty.

            Ktoś do mnie napisał, że jak mogę mając rodzinę próbować sprowadzać na kraj wojnę? Właśnie dlatego, że mam rodzinę robię wszystko, aby zapewnić jej bezpieczeństwo. Z wykształcenia jestem historykiem dyplomacji. Mija właśnie 11 lat od czasu kiedy zająłem się w pracy badawczej właśnie tą dziedziną historii. Nauczyłem się w tym czasie wielu rzeczy i doszedłem do wielu wniosków. Jeden z nich to taki, że z państwami, które mają predyspozycje do zachowań agresywnych należy postępować podobnie jak przy wychowywaniu dzieci.

            Są dwie szkoły wychowywania dzieci. Tradycyjna i tzw. bezstresowa. Dziecko z natury swojej ma tendencje do tego, żeby trochę rozrabiać, wejść gdzie nie trzeba, coś popsuć. Każdy to wie bo sam był dzieckiem, a niektórzy wiedzą to także z drugiej strony bo dzieci wychowywali lub wychowują. W myśl tradycyjnej szkoły wychowywania dzieci należy reagować na takie przypadki kiedy dziecko jest niegrzeczne i przywoływać je do porządku, tłumaczyć dlaczego tak nie należy postępować, dawać dobry przykład, a gdy to nie pomaga karać (nie mylić z biciem, bo mi tu zaraz nie potrafiący czytać ze zrozumieniem napiszą, że dzieci każe bić). Szkoła wychowywania bezstresowego sugeruje, aby dziecku dać pełną swobodę do samorealizacji i nie stresować go zakazami, a już w żadnym wypadku nie karać.

            Jakie są efekty jednej i drugiej szkoły wychowania nie muszę chyba tłumaczyć. Mówiąc w dużym skrócie mamy dzieci grzeczne (te wychowywanie tradycyjnie) i niegrzeczne (wychowywane bezstresowo). To znaczy przepraszam. One nie są niegrzeczne, ona mają ADHD. Pewnie niektóre faktycznie mają (nie neguję, że taka choroba faktycznie istnieje i dotyka dzieci), ale większość przypadków tego tzw. ADHD to efekt zaniedbań w procesie wychowywania dzieci. Niedowiarki mogą się o tym przekonać oglądając program o Super Niani.

            Z polityką zagraniczną wobec państw, które mają takie polityczno – imperialistyczne ADHD jest właśnie tak jak z wychowywaniem dzieci. Można przyjąć za właściwy sposób postępowania taktykę państw europejskich przyjętą wobec Trzeciej Rzeszy przed II wojną światową. Hitler wkracza i zajmuje Austrię udajemy, że nic się nie dzieje, przecież Austriacy sami tego chcieli. Hitler żąda praw dla mniejszości niemieckiej w Czechosłowacji to wymuszamy na tym państwie oddanie Niemcom części terytorium w Monachium w 1938 r. Wszystko po to, aby ratować pokój! Proszę poczytać sobie wypowiedzi premierów Francji i Wielkiej Brytanii po powrocie z Monachium w 1938 r. „Przywieźliśmy Europie pokój”. To „bezstresowe” postępowanie z Hitlerem zakończyło się tak jak się zakończyło. Politycy, którzy „przywieźli z Monachium pokój” zapewnili sobie poklask na kilka miesięcy. Swoim zaś państwom zafundowali, taką polityką, straszliwą wojnę rok później.

            Na zło trzeba reagować od razu i zdecydowanie. Nie oznacza to, że należy reagować wojną. Wręcz przeciwnie to co robił i postulował np. prezydent Lech Kaczyński było właśnie najdalej idącym działaniem politycznym, a nie wojennym. Podobnie moje propozycje, które publikowałem na swoim blogu.

            Sankcje polityczne, ekonomiczne i ostracyzm międzynarodowy mają niekiedy siłę o wiele większą niż eskadry samolotów i pancerne dywizje. Może się to jednak stać wówczas kiedy są podejmowane natychmiast, bezwzględnie i na szeroką skalę. Jeśli takie państwo jak Rosja zauważy szczelinę w murze na pewno wysadzi ten mur w powietrze. Gdyby natychmiast po agresji Rosji na Gruzję państwa Unii Europejskiej i NATO podjęły takie działania jak zerwanie wszelkich kontaktów z Moskwą, zamroziły rosyjskie aktywa, wykluczyły Rosję z G8 czy OECD, zagroziły odebraniem Igrzysk Olimpijskich Soczi w 2014 r. Kreml nie posunąłby się tak daleko. Każdy kij ma bowiem dwa końce i nawet rura, którą na zmianę straszy nas Moskwa i lokalni defetyści ma dwa końce. Można ją oczywiście zakręcić, ale też można przestać za nią płacić. Na takim obrocie sprawy traciłaby także Rosja. Nawet małe dziecko nie zaryzykuje rozrabiania kiedy wie, że rodzice tego nie zaakceptują i przykładnie go ukarzą. A o politykach pokroju Putina można powiedzieć wszystko, ale nie to że ma mniej rozumu niż małe dziecko. Wręcz przeciwnie jest to wybitnie inteligentny polityk i doskonale zna sztukę dyplomacji. Niestety w odróżnieniu od przywódców Unii Europejskiej zna ją o  wiele lepiej i potrafi robić z tego świetny (dla swoich planów oczywiście) pożytek.

            Gdyby cała Unią i NATO potrafiły wykazać się taką determinacją i odwagą jak Lech Kaczyński na Kaukazie już byłby porządek, a Rosja nigdy nie posunęłaby się tak daleko w swojej polityce agresji. Nie dlatego, że trzeba by tam wysłać wojsko i prowadzić wojnę, jak wmawiają nam co niektórzy niezbyt rozsądni analitycy (część to zapewne agentura wpływu rosyjskiego KGB), ale właśnie dlatego, że politycznymi metodami wymuszono by na Rosji zmianę swojego postępowania.

            Platon już w Starożytności stwierdził: „chcesz pokoju, szykuj się do wojny” (si vis pacem, para bellum). Trudno tego filozofa posądzać o jakikolwiek wojownicze nastawienie. Warto o tym pamiętać patrząc na słuszną i roztropną politykę prowadzoną przez polskiego prezydenta i nie dać się zwieść okrągłym słówkom politykierów, którzy nawet ze Szwajcarii uczyniliby najbardziej zagrożony agresją kraj w Europie. Ci którzy pragną pokoju walczą na słowa i polityczne gesty, ci którzy boją się nawet słów narażają się na to, że staną się mięsem armatnim.

            Dziękuję Panie Prezydencie! Nawet jeśli nie zawsze, wszystkie Pana działania mi się podobały, dziś wiem jak słusznego wyboru dokonałem oddając na Pana głos w 2005 r.