Frieda Sammer

W tej części strychu znalazłem się tylko na chwilę. Po to, żeby coś porwać ze szwabskości tego domu, w której jestem od dzieciństwa pogrążony. Telepatycznym zmysłem, w perspektywie nadchodzących tygodni, chyba widziałem też tę tryumfalną defiladę die Nationalmannschaft 2014:
„ Tak idą pastuchy, a tak maszerują Niemcy”.
Człowiek potrzebuje zrozumienia, dlaczego to tak? Dlaczego Kargule i Krzyżacy są tak różni i niezmienni? Dlaczego 15 lipca 1410 naprzeciwko wielkiego maryjnego zakonu stanęły gotowe do bitwy zastępy równie ufne Bogurodzicy?

Na skrzyni leżała bordowa książeczka. Okładka, choć mocno zniszczona, zachowała swą dawną kobiecą, secesyjną wytworność. Składały się na nie wytłoczony  ozdobny wzorek, metalowe zapięcie i tytuł: „Poesie”. Przypuszczenie, że jest to pamiętnik a nie zbiorek wierszy, okazało się słuszne. Tytuł zaś nie był tak mylący jakby się mogło wydawać, treść odręcznych wpisów, tchnąca z nich nieumierająca siła młodości, dramatyczna epoka ich powstawania, fakty zakotwiczone w jednym i tym samym miejscu – tu gdzie właśnie się znajdowałem - stanowią jedyną w swoim rodzaju szaloną, żywą i przejmującą poezję.
Na pierwszej stronie delikatne pismo właścicielki:
Album für Frieda Sammer in Linderode.
Linderode to obecne Lipinki Łużyckie. Frieda chodziła do tutejszej szkoły. Zapewne mieszkała w tym domu, gdzie znalazłem jej pamiętnik. Dziwne jest to, że jej nazwisko nie występuje w żadnej z ksiąg adresowych dla tamtego okresu. Niemcy w tym zakresie, w innych zresztą też, są szczególnie skrupulatni i nawet po pożodze wojennej dysponują mnóstwem informacji, w ościennych krajach gubionych i niszczonych bezmyślnie.
Kłopoty ze znalezieniem jej krewnych wskazują, że Frieda Sammer musiała być osobą szczególną – zjawiskiem efemerycznym i tajemniczym. Na dodatek mieszkała w domu oddzielonym od reszty wsi, jakby do niej nienależącym - ostentacyjnie samotnym.
Do albumu pomiędzy 5 lutego 1916 a 30 marca tegoż roku wpisały się 44 osoby – koleżanki i koledzy szkolni i jeden nauczyciel. Wszyscy podpisywali się imieniem i nazwiskiem, zawsze z datą. Sentencje mają od 2 do 8 linijek, przeważają te czterowersowe. Bóg, wiara, nadzieja, miłość, szczęście, Ojczyzna należą do powtarzających się słów – odręczny gotyk i niewspółczesne zwroty utrudniają mi wgłębienie się w treść. Był to drugi rok wojny, która mała toczyć się jeszcze ponad dwa i pół roku. Cóż te dzieci, ta młodzież musiała znosić!?
Internet i niemiecki porządek pozwalają spojrzeć w przeszłość. W świetle dokumentów jeszcze bardziej zdumiewa gotowość Niemców do poświęcenia. Z kręgu parafii Linderode zginęło w latach 1914-18 ponad 60 młodych mężczyzn. Z jednej tylko parafii! I zostali tu uwzględnieni jedynie ci zabici, zmarli na froncie, niepoliczeni zostali żołnierze-inwalidzi oraz ci, którym przejścia wojenne zasadniczo skróciły życie. Ta masakra, nie mniej kolosalna w skali całego kraju, wcale nie odstraszyła ich od rozpoczęcia w 1939 kolejnego, totalnego już zabijania. Twardzi są ci Niemcy.
Przybliżam sobie i wszystkim jeden z takich wpisów, starłem się zachować oryginalną pisownię, przepraszam za swoje potknięcia:

Holfe nichts, und fürchte nichts auf Erden mit Leidenherschaft
und du wirst glücklich werdenso glücklich als es Menschen sind,
denn Glück unwandelbar undungestöret das selbst der Neid
mit stummer Achtung ehret Blüht für kein Menschen kind.
Zur Erinnerung
an Deinen Mitschüler
Richard Kaut
Linderode, den 18.III.1916

Sądzę, że rozumiem te słowa w większej części; moje pojmowanie wygląda mniej więcej tak:
Nie lękaj się niczego na tej ziemi opanowanej przez cierpienie a będziesz najszczęśliwszą z ludzi, Twoje nieprzemijające szczęście nawet zazdrość w niemym podziwie będzie obdarzać kwiatami.
W tym jednym zdaniu Richarda widać twardość, dumę, potrzebę podziwu i domyślne zjednoczenie obywatelstwa wokół tych cech. Nie bać się niczego, znieść wszystko i żądać w zamian respektu – tak wychowywano kolejne pokolenia.
Nie wszyscy w rodzinie muszą nosić to samo nazwisko, jak też ludzie o tych samych nazwiskach, nawet w obrębie jednej miejscowości nie muszą być najbliższą rodziną, tedy tylko w przybliżeniu mogę podać liczbę uczniów z pamiętnika Friedy, których najbliżsi zginęli za Niemcy. Naliczyłem ich 22. Do wiosny 1916 poległo ich kilku, potem coraz to więcej i coraz to młodsi aż do rocznika 1899. Z pewnością ginęło rodzeństwo tych uczniów. Śmierć nie była dzielona po równo: z rodziny Alfreda Lehmana trzech, co rok jeden -1915,1916,1917, najmłodszy miał 19 lat; z rodziny Marthy Anders również trzech, wszyscy w 1918; z rodziny Klenke siedmiu.

Pokój ich duszom, a duszy Friedy w szczególności!

 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

25-07-2014 [08:19] - NASZ_HENRY | Link:

Strychy starych domów to kopalnie pamiątek ;-)

Obrazek użytkownika St. M. Krzyśków-Marcinowski

25-07-2014 [11:54] - St. M. Krzyśków... | Link:

Niewyczerpalne:)
A znaleziska można traktować różnie - jako sentynentalne bibeloty albo jako zapis danych, mających zastosowanie do trzeźwej oceny rzeczywistości.