Odzyskanie niepodległości

Pan Romuald Szeremietiew, którego nota bene znam i cenię od wielu lat, reprezentujący mimo poważnego wieku młodszą o jedno pokolenie generację narodu polskiego, zamieścił w witrynie „salon 24” wspomnienie złożenia przez KPN w grudniu 1991 roku projektu ustawy o „restytucji niepodległości”.
Był to bardzo obszerny projekt zawierający wiele wątków jak choćby powszechną weryfikację prawa, lustrację i szereg innych zmian.
Projekt został odrzucony większością niemal wszystkich klubów i kół sejmowych z ZChN i PC włącznie.
Spadkobiercom tych ugrupowań można postawić zarzut poparcia dla postkomunistycznego systemu.
Osobiście mam wątpliwości czy droga do odzyskania niepodległości zaproponowana przez KPN była właściwa.
 
Po roku 1989 zaistniał formalnie jedyny moment, w którym można było w zgodzie z prawem odzyskać status państwa niepodległego.
W chwili upadku rządu Rakowskiego sąd na wniosek „Solidarności” mógł ogłosić bezprawność reżymu komunistycznego uznając, że prezydent na uchodźstwie jest prawnym depozytariuszem legalnych władz Rzeczpospolitej Polski.
W zgodzie z artykułem 24 konstytucji prezydent przybywszy do Warszawy powinien był ogłosić wybory nowego prezydenta najdalej w ciągu trzech miesięcy, a ten odpowiednio wybory parlamentarne.
Był jeszcze moment, w którym można było zadbać o zachowanie ciągłości państwowej. Było to przekazanie insygniów prezydenckich przez ostatniego prezydenta Rzeczpospolitej Polski na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego.
Chodziło jedynie o przekazanie nowo wybranemu prezydentowi tekstu obowiązującej konstytucji z 23 kwietnia 1935 roku i złożenia przez niego przysięgi według obowiązującej w tej konstytucji roty.
Obowiązkiem nowego prezydenta było w tych okolicznościach ogłoszenie powszechnych wyborów parlamentarnych, a nowego parlamentu ustosunkowanie się do obowiązującej konstytucji.
W ten sposób zostałaby zachowana ciągłość państwa ze wszystkimi wynikającymi z tego skutkami, mimo usterki polegającej na braku stwierdzenia, że wybory prezydenta odbyły się zgodnie z formułą konstytucyjną.
 
Zaletą stanu zachowania formalnej ciągłości państwa było przejęcie wszystkich praw, a także klarowny stosunek do PRL.
Najważniejsze zaś to odzyskanie niepodległości i możliwości budowy własnego, niezależnego państwa we wszystkich aspektach życia narodowego i społeczności lokalnych.
 
Próby odzyskania atrybutów niezawisłości w ramach ustroju będącego i de iure i de facto kontynuacją PRL natrafiają na kolosalne trudności.
Mamy na to przykłady zarówno rządów Olszewskiego jak i Jarosława Kaczyńskiego.
Wydawało się, że obecnie sytuacja pod tym względem jest łatwiejsza, ale przebieg wypadków wskazuje na to, że przeszkody istnieją zarówno ze strony bezwzględnego ataku zewnętrznego jak i dywersyjnej akcji wewnętrznej.
Tym „trudnościom” sprzyja przyjęta przez zwycięski obóz opcja działania w ramach przejętego po poprzednikach systemu prawnego.
Zarówno ze względów merytorycznych jak i formalnych istnieją podstawy do uznania obecnie stosowanej konstytucji z 1997 roku za nielegalną, co nie wymagałoby uzyskania akceptacji parlamentarnej.
Stworzyłoby to warunki dla podjęcia prac nad nową konstytucją uznając, że do czasu jej uchwalenia obowiązuje konstytucja z 1935 roku.
Takie rozwiązanie ma najmocniejsze uzasadnienie prawne, ale mając na względzie upływ czasu i najłagodniej mówiąc – zastrzeżenia do treści tej konstytucji, może być na okres do czasu uchwalenia nowej konstytucji przyjęte prowizorium konstytucyjne, uchwalone w trybie normalnej ustawy.
Jego umocowanie prawne jest dużo słabsze, ale może stanowić kanwę projektu nowej konstytucji.
Niezależnie od wszystkich zastrzeżeń jest to rozwiązanie zarówno pod względem prawnym, jak i interesu narodowego, znacznie lepsze od obecnie stosowanej konstytucji, która po prostu Polsce szkodzi.
 
Problem leży głównie jednak w politycznej woli przeprowadzenia operacji niezbędnej dla odzyskania naszego państwa: - „żeby Polska była Polską”.
W przeciwnym wypadku męki powodowane istniejącym stanem formalnym państwa będą kontynuowane z rezultatem nie do przewidzenia.