Dwa teatry które są życiem. Sądy, veta, nowsze nowe centrum

Teoria rewolucji powstała m.in. na podstawie rewolucji francuskiej wskazuje kilka jej etapów. W pierwszym rewolucja wprowadza zmiany popierane przez większość, w drugim część centrowa wyraża protest, by zawrzeć sojusz z reakcją przeciw części radykalnej, gdy część radykalna wygrywa historia powtarza się aż do czasu gdy siła radykałów wyczerpie się i wygra ówczesna część centrowa.

Ciekawym pytaniem jest czy właśnie doszliśmy do końca pierwszego etapu pisowskiej rewolucji.
Niewątpliwie pojawiła się na prawicowym rynku idei taka oferta. Myślę tutaj o wywiadzie jakiego udzielił Rafał Ziemkiewicz Marcinowi Roli. Ziemkiewicz stawia tam dość jasne postulaty:
a. zaprzestać wymiany kadr - nowi to będą kolejni kaczmarkowie i kornatowicze czyli ludzie sprzedajni
b. zaprzestać zemsty czyli ścigania przez wymiar sprawiedliwości - odsunięcie od władzy jest wystarczającą sankcją.
Mówiąc inaczej jest to apel o utrzymanie michalkiewiczowskiego fundamentu III RP: "My nie ruszmy waszych, wy nie ruszacie naszych". Albo cytując frazę wielokrotnie przywoływaną przez samego Ziemkiewicza: nie zmieniajmy ustroju, wystarczy nam socjalizm z ludzką twarzą.

Ciekawie współbrzmią z tymi tezami scenariusze II serii popularnego "Ucha prezesa". Serial ten rezygnuje z charakterystycznej dla I serii jak i dla posiedzeń rządu formy kabaretowej na rzecz spektaklu polityczno - propagandowego z jasnym przekazem: pisowcy radykałowie są źli (nawet prezes) część świrnięta (karykatura dra Targalskiego) zaś żywioły umiarkowane wzywane są do czynu. 

Do tego działania, o których wszyscy słyszeli: prezydenckie weta, rzecznik Łapiński, prof. Królikowski, medialne rajdy p. Romaszewskiej, spór o polityczne ustawy prezydenckie w kwestii sądów,  polityczne manifesty 26-latka. Wszystko to dość jednoznacznie zdaje się wskazywać na formowanie się grupy centrowej na prawicy, która jeszcze nie mówi veto, ale już pracuje nad zebraniem rzędu dusz które zrozumieją konieczność kompromisu Mordorem. Nie z tym najstraszniejszym gorejącym okiem Saurona, lecz tym Mordorem łagodnym, cywilizowanym takim z ludzką twarzą. (Przy okazji ciekawe,że popularny w sieci Michalkiewicz mówiąc o Kaczyńskim najczęściej używa podobnej retoryki jakiej używa się sorosowskim Tok.fm - czyli wpisując JK w figury autorytarne lub totalne).

To jedna strona medalu.

Druga strona medalu: 
Akt1 - kabaretowy pucz opozycji
grudzień zbliża się czas zakończenia dymisji Rzeplińskiego, parlament ma uchwalić budżet i oto wybucha kabaretowy pucz opozycji. Aj waj, nitrasiątka biegają z komórkami po sejmie, grzebią po torbach, krzyczą, skandują, oczka rozbiegane, srebrny pył nad górną wargą. Tymczasem w sali kolumnowej zwarty pisowski monolit na zasadach oblężonej twierdzy przegłosowuje dwie ustawy: budżet i cofnięcie przywilejów emerytalnych b. sbekom.
Po głosowaniu cyrk pod sejmem: kosmopolityczna lewacka młodzież i postkomunistyczny KOD zachęcane są do czynu wojskowymi pieśniami patriotycznymi z okresu XX-lecia międzywojennego. Ktoś tam rzuca się pod koła samochodów rządowej kolumny, p. Diduszko przed kamerami odgrywa teatr z trupem rażonym przez policję. Po majdanie krąży osobiście gen. Marek Dukaczewski - ostatni szef ostatniej, żywcem przeniesionej z komunizmu służby specjalnej terroryzującej obywateli. W części regionów zanika sygnał TVP, coś dziwnego dzieje się z ruchem lotniczym w kraju.

Akt 2: Sądy po raz pierwszy
Po dwóch latach brzydkiej stylowo ale bardzo skutecznej pisowskiej ofensywy legislacyjnej walec Zjednoczonej Prawicy zabuksował i stanął na rafie. Rafą okazał się układ sędziowski - kolejny ostatni okop postkomunizmu. Zawiódł wywodzący się z UW młody, nieopierzony prezydent A. Duda. Ale wiadomo kto inspirował: twarz Marka Dukaczewskiego przewijała się pod sejmem, a tuż przed decyzją prezydent rozmawiał przez telefon z A. Merkel. I rzecznik Merkel powiedział, że rozmawiano o sądach. 
Po raz pierwszy od nie wiadomo kiedy, jeśli nie pierwszy raz w ogóle postkomunistycznej targowicy udało się zgromadzić kilkadziesiąt tys. ludzi na ulicach. I nie były to mazguły i esbeccy emeryci ale ludzie młodzi, pełni werwy, dobrze zorganizowani. Powiało autentycznym KORem: młodzi, ideowi wspomagani przez stare, doświadczone legendy opozycji: Jan Rulewski w kole młody opowiadający jak było kiedyś, za pierwszej komuny i czego się wystrzegać. I oto w chwili największego dołka, gdy całość ustaw przeszła przez parlament pozostało jedynie czekać na podpis prezydenta - długopisa: Victoria: Adrian stał się Andrzejem.

Akt3: sądy po raz drugi
Wpływają prezydenckie projekty ustaw, tym razem już w sposób bardziej cywilizowany: po konsultacjach z partiami politycznymi, po trybucie oddanym luminarzom środowiska prawniczego (konsultacje z prezes Gersdorf, współudział prof. Królikowskiego, umizgi do figur zawsze pompatycznej Unii Wolności), z błogosławieństwem Kukiz'15 (moim zdaniem tzw. 4 partii - reprezentantów gł. postkomunistycznego (co nie znaczy niepatriotycznego) biznesu, który zbuntował się przeciw nieudolności Tuska i PO ale nie chce dać zbyt wiele władzy Kaczyńskiemu). Wpływają dokładnie w momencie gdy w życie wchodzą obniżki emerytur dla b. SB, uchwalone w akcie I, i gdy owiż SB-cy złożyli mnóstwo pozwów w najbardziej powskim z powskich sądzie warszawskim (po Komisji ds. AmberGold Gdańsk jest raczej spalony) gdzie rozpatrzą je sędziowie Tuleya, Rysiukiewicz, Łączewski et consortes (w tym może i sędzia - reprywatyzator kamienic). 

Tak jakoś przypadkowo wszystko się układa, i poparcie dla PIS które spadało do 20 paru %, poszybowało dwa razy wyżej dokładnie na rok przed wyborami samorządowymi i ma tendencję wzrostową. Zaś największa instytucjonalna nadzieja opozycji bankowa .Nowoczesna Ryszarda Petru spadła z ponad 20% na próg wejścia do sejmu. Liderem opozycji stała się skompromitowana i (a kompromitacja ta będzie się pogłębiać) proniemiecka PO. O KOD - nowym KOR - szkoda nawet pisać. Lipcowe dziesiątki tysięcy zaniepokojonych, młodych, astroturfingowanych obywateli skurczyły się do setek. A wielki "wkurw" czarnych parasolek, które zatrzymały ustawę antyaborcyjną zmienił się właśnie dziś na skromne (nawet zdaniem tvn) "kurwa".
I już po pierwszym kabaretowym puczu pojawiły się opinie, że był on podobny do puczu przeciw Erdoganowi w Turcji. Tyle, że kto tu jest Erdoganem?

Co o tym wszystkim myśleć? Jeśli wierzyć W. Gadowskiemu to prawdziwym jest raczej pierwszy scenariusz. Ja, napisawszy powyższe, czuję się raczej jak widz w teatrze marionetek. Tyle, że te marionetki współdecydują o moim bycie, a ni cholery nie widać kto tu pociąga za sznurki.

YouTube: