Ile waży Polska

Ile waży Polska
 

Ostatnio doświadczamy bardzo dużo szumu medialnego, spróbujmy więc na to wszystko spojrzeć z lotu ptaka i postawić zasadnicze pytanie: ile waży Polska? Odpowiedź jest bowiem tylko pozornie prosta. Brzmi ona następująco: Polska waży tyle, ile waży jej dorobek kulturowy i aktualna świadomość jej obywateli. A „pozornie prosta” dlatego, że choć to stwierdzenie jest wyartykułowaniem prawdy, to na przeciętnym obywatelu nie robi żadnego wrażenia. Część pomyśli: a czy świadomość może ważyć; druga – a co ja mogę zmienić, ryba psuje się od głowy; kolejna grupa ludzi machnie ręką bo przecież byt kształtuje świadomość a w garnku nie może być mniej… I w taki sposób zatrzymujemy wszelkie ruchy obronne i akceptujemy zjazd po równi pochyłej. Co to znaczy? Gdy skończą się dotacje europejskie i już nie będzie co sprzedawać w kraju, wówczas osiągniemy stan idealny – kompletne dno. Ta wizja nie jest nikomu obca, lecz – ciekawe, że większość myśli, iż nie będzie dotyczyła jego osobiście.

Zupa dla diabła
Pojecie „kompletnego dna” z jednej strony wymaga pewnej wyobraźni, ale z drugiej, nie wymaga żadnego zaangażowania. Więcej, „kompletne dno” i drugie, pokrewne pojecie, „nasze bagienko” uzyskały już tak łagodną i wyszlifowana konotację, że kojarzą się bardziej z biesiadą, niż rzeczywistym znaczeniem. Nikt tych pojęć nie wiąże z „piekielnym kotłem” i skutkami manipulacji kulturowej, której od 70 lat jesteśmy poddani. 

Tymi (czy tamtymi) rencamy budowaliśmy PRL, czy tymi samymi rencamy, a dziś dodatkowo nogami, chcemy zbudować swój prawdziwy dom? Czy w takim domu chcemy mieszkać, czy tylko z niego uciekać? To bardzo ważne pytania strategiczne. Monika Głodek pisze: „A miliony poniewierają się dalej. Tysiące popełniają samobójstwa. Burdele zachodnie wypełnione Polkami, farmy Polakami. Na Pekaesie każdego dnia do Londynu odjeżdża autokar wypełniony po brzegi. Dramatyczny niż demograficzny [taki zapis – R.S.]. Ludzie nie mają siły, ani czasu użerając się z codziennością i na opiekowanie się małymi dziećmi” (https://www.facebook.com/guttk...).

Przesada? Być może tak, być może nie. Ale powiedzmy sobie szczerze, bez kozakowania i prymitywnych dowcipów, czy tu w Polsce, mąż jest pewny własnej żony, a żona męża? Czy normy moralne, godność i honor, tak mocno trzymające polskie społeczeństwo przed II wojną i jeszcze przez wiele po jej zakończeniu, obowiązują tylko w kraju (jeżeli cokolwiek jeszcze znaczą), a poza jego granicami już nie? Czy może już zapomniano o wszystkim? Czy wyjeżdżający za chlebem nie zdawali sobie sprawy, że chleb jest ważny dla robotników/niewolników a opinia dla pracodawcy? Owszem, uratowaliście budżet swojego kraju, ale nie kontrolowaliście na co wydawane są Wasze pieniądze. Nie chcieliście w kraju mieć swojego przedstawicielstwa. Nie zauważyliście, że wyrabiacie nie tylko opinię sobie, ale też własnemu narodowi i że ta opinia przekłada się na pozycję Polski w świecie i personalnie na każdego z Was –  robotników/niewolników? Szczerze, kto w świecie będzie się z takimi liczył? Czy dalej mamy zamiar ulegać antycywizacyjnej propagandzie i bić rekordy w ilości rozwodów, sierot i eurosierot? Czy dalej będziecie się obrażać na Polskę nie zdając sobie sprawy, że to Wy ją tworzycie i kształtujecie? Będzie Ona taka, jacy jesteśmy my wszyscy razem wzięci… To nie kazanie, to postawienie pytań, które od lat czekają na odpowiedź. Od lat… Czy raka zamierzamy leczyć za pomocą piwka, prezerwatywy, plastra, czy skalpela? Co po sobie zostawiamy własnym dzieciom? Jak po takiej pożodze będzie wyglądała polska kultura, polska świadomość, polskie państwo, matka, ojciec? W artykule pod dość znamiennym tytułem: „Jak nas Niemiec nie wykupił” podano: „MSW policzyło, że łączna powierzchnia gruntów (nie tylko rolnych i leśnych), które kupili cudzoziemcy w naszym kraju w latach 1999-2013, wynosi 48,9 tys. ha. To niecałe 0,16 proc. powierzchni Polski” (źródło: http://finanse.wp.pl/wid,16710...). Gdy weźmiemy pod uwagę zainteresowanie, zwłaszcza Niemców, województwami dolnośląskim i zachodniopomorskim, dane te zakrawają na kolejną kompromitację MSW. Ba, sądząc po stosunku polskiej władzy do władzy poszczególnych landów, podany procent może być wiarygodny wówczas, gdy Rosja przeniesie się nad kanał La Manche. Rok 2016 r. odsłoni wszystko. Tego typu artykułów jest więcej. Ważne są jednak mechanizmy. Wojciech Surmacz na ogólne pytanie: „czy toniemy po uszy w szambie”, odpowiada: „Toniemy” (źródło: http://www.sdp.pl/wywiady/9947...).

Marzena Nykiel nakreśla poszczególne fazy przewrotu ideologicznego: 1. Demoralizacja (trwa 15-20 lat), 2. Destabilizacja (2-5 lat), 3. Kryzys (2-6 m-cy), 4. normalizacja (zaprowadzenie porządku na nowych warunkach) (źródło: http://wpolityce.pl/polityka/2... ). Oczywiście, poszczególne okresy mogą się zmieniać, ale kolejność jest ustawiona prawidłowo. Trudno nie zauważyć, że realizacja tego programu ma miejsce na wschodniej Ukrainie. A czy w Polsce jest inaczej? Czy nie mamy do czynienia z brakiem patriotyzmu, brakiem znajomości własnej historii, z mentalnością garnka i rozkładem moralnym społeczeństwa? Połykanie takiego tworu jest kwestią mechaniczną. (Lepszą wykładnie kulturowego i cywilizacyjnego kryzysu cywilizacji łacińskiej daje książka prof. Anny Pawełczyńskiej „Głowy hydry”, wznowiona ostatnio przez Wydawnictwo LTW).

Ale to jeszcze nie jest pełny obraz. W tym miejscu warto przywołać wywiad z prof. Witoldem Kierzunem: „Soros, który w dniu 8 maja 1988 r. przyjechał do Polski i spotkał się z kierownictwem komunistycznej partii […] i przedstawił im program przejścia na gospodarkę kapitalistyczną przy jednoczesnych zyskach, bo przy takim przejściu są możliwości zawłaszczenia dużej części przedsiębiorstw przez nomenklaturę”. I dalej: „Nikt nie sprawdził, że Sachs wcześniej położył Boliwię. […] Efekt był taki sam jak w Polsce - olbrzymie bezrobocie, całkowita likwidacja przedsiębiorstw państwowych, olbrzymia, po prostu olbrzymia, inwazja kapitału zagranicznego. Z tym doświadczeniem przyjechał do Polski”. Dalsza część w wywiadzie: (źródło: http://wpolityce.pl/gospodarka... ). Śp. prof. Anna Pawełczyńska mówiła o „wyuczonej bierności” Polaków. A poseł prof. Krzysztof Szczerski z mównicy sejmowej w stronę rządu wyrzuca słowa: „jesteście obcy”. Nadchodzi więc czas próby.

Ryba psuje się do głowy
„Zwaliste byki” i „opasłe rekiny” często myślą Korwinem, albo wciąż Leninem (aż się chce rymować)… Prof. Anna Pawełczyńska czytając pamiętniki Jana Lechonia natknęła się na bardzo ciekawą jego konstatację: kontynuatorami bolszewizmu w Europie będą Niemcy. I dalej, w innym miejscu: - że nie można zapominać, iż wpływ na powojenną kulturę europejska będą mieli nie tylko Amerykanie ale również Rosjanie. Lechoń swoje pamiętniki pisał w 1950 r. A więc jeżeli chcemy cokolwiek zmienić, musimy zaczynać od tych trybików, które demoralizują cywilizację. Innymi słowy, jeżeli chcemy mieć pełny garnek, nie możemy patrzeć w jego dno, bo po pierwsze za mocno się wychylamy, a po drugie tracimy perspektywę. Napełnić garnek i zadowolić nas samych może tylko spójna polityka państwa, która dostarczy odpowiedniej jakości produktów (w tym elit), odpowiedniej ceny i jakości paliwa na ich podgrzanie oraz spokoju na zdrowe spożycie posiłku – sztućcami, a nie ręką.

Dlaczego więc Polska jest tak atakowana? Najprostrza odpowiedź brzmi: bo jest usytuowana pomiędzy Niemcami a Rosją. A co takiego zrobiła? Stworzyła własną odrębność cywilizacyjną, która zaproponowała ludziom demokrację pomiędzy dwoma totalitaryzmami, wprowadziła ją w życie i utrzymała przez kilka wieków (pisałem o tym wielokrotnie). Obszar pomiędzy Niemcami a Rosją, niezależnie od wielkości, zawsze będzie ziemią sporną. Ten obszar zwany Europą Środkowo-Wschodnią od kilkuset lat jest terenem ścierania się interesów Rosji i Niemiec. Polska w tym obszarze, ze względu na populacje, doświadczenie historyczne i typ kultury szlacheckiej, jest liderem. Przywództwo to wynika z równań geopolitycznych – jesteśmy na osi wschód-zachód, a więc w miejscu szczególnym. Jeżeli tej ponadczasowej prawdy nie zrozumieją „zwaliste byki”, staną się bykami rzeźnymi, jeżeli zapomną o niej „opasłe rekiny”, staną się zwierzyna łowną, której miejsce jest na patelni, albo w klatkach. Ale jest jeszcze jednej element składanki: społeczna świadomość, która pozwala lub nie owym rekinom i bykom się tuczyć. Zgoda na zapasienie prowadzi w tym samym kierunku wszystkich. Ryba jest więc całością, ale gdy psuje się od głowy, ma zgodę pozostałej części. Prof. Kierzun zauważa, że Solidarność miała wspaniały plan gospodarczy, lecz podobnie, jak rząd Rakowskiego, dała się kupić.

Ile więc Polska waży?
O ciężarze gatunkowym Polski decydują jej elity i społeczeństwo. Ograniczenie polskiej perspektywy do PRL-u i III RP jest niczym innym, jak wyrażeniem zgody przez aklamację na likwidację państwa, proletaryzacje polskiej kultury i rezygnacje z poczucia tożsamości narodowej. Oczywiście, to wszystko dzieje się wbrew naszej woli. Ale dzieje się. W takim ujęciu Polska nic nie waży. Afera podsłuchowa dodatkowo skompromitowała polskie władze. Czy można traktować poważnie szefa MSW i koordynatora służb specjalnych, który dał się podsłuchać i premiera, który jeszcze go broni? Czy można traktować poważnie państwo, którego liderzy traktują jako nieistniejące, a suwerenność jako coś zbędnego? Na przykład ostatnie porozumienie rosyjsko-niemiecko-francuskie w sprawie Ukrainy, odbyło się bez udziału Polski.
Ciężar gatunkowy Polski zapisany jest w 1000-letnich jej dziejach, w doświadczeniu, zwycięstwach i ofiarach – w jej całości. Polska jest całością, która ma 1000 lat. Polska stworzyła propozycję cywilizacyjną, która dziś stała się jedyną rozsądną alternatywą dla współczesnej cywilizacji łacińskiej. Tę propozycje przetestował Jan Paweł II, i została przyjęta przez cały świat – powiedzmy drugiego obiegu. Natomiast świat pierwszego wszedł w jednokierunkowy i jednowymiarowy kanał, z którego nie ma już wyjścia.

Na początku lipca br. upłynęła 70 rocznica konferencji w Bretton Woods (lipiec 1944 r.), w której uczestniczyły 44 państwa alianckie. Stworzyły one nie tylko swoje podstawy rozwojowe, ale również  podstawy hegemonii USA w świecie: wymienialność walut i ustalenie dolara jako waluty darzonej największym zaufaniem, Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Międzynarodowy Bank Odbudowy i Rozwoju (Bank Światowy). Wymienialność walut wówczas oparła się na parytecie złota (początkowo za uncję płacono 35 dol.). W 1971 r. stało się oczywiste, że nie sposób utrzymać dolara jako jedynej waluty wymienialnej na rynku i zrezygnowano z pokrycia w złocie na rzecz dolara jako waluty bez zaplecza. Oznaczało to kryzys twardych kursów i erozję samego systemu Bretton Woods. W 1976 r. doszło do nowych regulacji walutowych w Kingston , które otrzymały nazwę „Jamajskiego systemu walutowego”. Wówczas do głosu doszedł MFW. On zaczął decydować o dewaluacji walut narodowych oraz zaczął udzielać pożyczek w dolarach i w ten sposób zadłużać poszczególne państwa. Dziś kursy walut stały się elastyczne i określane na bieżąco przez rynek walutowy. Coraz więcej państw skarży się na zalew coraz tańszych dolarów. Fakt ten oznacza erozję znaczenie USA w świecie, Kryzys stał się faktem i nie widać jego końca. Ale jednocześnie nie słychać refleksji, że to Chiny zwyciężyły USA i Europę jej własną bronią – wolnym rynkiem i że ta bitwa już została bezpowrotnie przegrana.

Powyższy akapit potwierdza następujący cytat: „Stany Zjednoczone swoją potęgę gospodarczą zawdzięczają nie tylko kapitalizmowi i wolnemu rynkowi, ale - szczególnie w ostatnich latach - wynikom przemysłu poligraficznego, a właściwie bankowego. Gigantyczny dodruk pustego pieniądza przez FED, który w każdym innym kraju skończyłby się dużą inflacją i w konsekwencji katastrofą gospodarki, w przypadku USA daje stabilizację, a nawet wzrost gospodarczy. Jednym z powodów jest to, że całą nadwyżkę pieniądza <zasysa> świat, rozliczający transakcje międzynarodowe i trzymający swoje rezerwy właśnie głównie w dolarze.

Rynek paliwowy jest zdominowany przez dolara. Gdyby choć jeden z ważnych światowych graczy stwierdził, że dolary już mu nie pasują, a zaczyna się rozliczać tylko np. w euro, lub w chińskim juanie, zagrożenie dla gospodarki amerykańskiej mogłoby być olbrzymie” (http://finanse.wp.pl/gid,16486...).  Stany nie mają więc wyjścia, swoją potęgę muszą utrzymywać siłą.
Pojawienie się na rynku Chin oznacza dwie rzeczy: 1. utrzymanie amerykańskiego kierunku na system walutowy i wolny rynek, które przyniosły Chinom wielki sukces (Amerykanie nie są przygotowani na żadne zmiany), 2. nacisk na nowe Bretton Woods, oczywiście na chińskich warunkach. Dlatego na horyzoncie nie widać i nie mogą się zdarzyć żadne, tak oczekiwane przez cywilizację łacińską, zmiany. Gołym okiem widać natomiast degenerację systemu na wielu płaszczyznach. Nie ma więc nadziei, że roszady skończą się pokojowymi uzgodnieniami. I to oznacza naszą nieuchronną klęskę. Aby dokonać jakikolwiek zmian, trzeba wyjść poza logikę obecnego systemu.

I tutaj, mimo wielkiego rozbawienia dotychczasowych elit, trzeba stwierdzić rzecz bardzo niepopularną, że na końcu tej drogi czeka niewyartykułowana jeszcze polska propozycja kulturowa. I to jest naturalny ciężar polskiego kulturowego dorobku – ba, „parytet” złotówki, która ma pokrycie w propozycji nowych stosunków międzyludzkich. I aby było mniej śmiesznie warto dodać, że w geopolityce (praktycznej) nie decyduje tylko geografia i siła fizyczna, decyduje również, a może przede wszystkim, świadomość społeczna i moralność mieszkańców danego obszaru.
I właśnie o tę świadomość na terenie Polski toczy się wojna od 70 lat. Biblioteka naszego doświadczenia politycznego i kulturowego aż płacze z tęsknoty za swoimi czytelnikami. Zacznijmy od budowy Muzeum Polskiej (prawdziwej) Demokracji. Cały świat musi zobaczyć jaką wartość zamordowano tu w Europie Środkowo-Wschodniej, a konkretnie w Polsce. Nasza odrębność cywilizacyjna nie musi być naszym problemem. Może być atutem.

Ale co można zrobić w kraju pozorantów, którego mieszkańcy zapomnieli o standardach cywilizacyjnych: roli władzy w stosunku do obywatela i odwrotnie – obywatela do władzy, nierozłączności kultury z tożsamością oraz że przeciwstawienie się złu jest ich wspólnym dobrem? Nie widzą, że podtrzymywanie obecnego stanu w Polsce w prostej linii prowadzi do ukrainizacji polskiego problemu?
 
 
Ryszard Surmacz

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

09-07-2014 [16:51] - NASZ_HENRY | Link:

Na ile odważy się Polska ;-)

Obrazek użytkownika CzarnaLimuzyna

09-07-2014 [18:11] - CzarnaLimuzyna | Link:

Przeczytałem wczoraj ten artykuł wPolityce.pl
Bardzo dobry. Oczywiście prawie nikt nie czyta podobnych tekstów.

@Nasz_Henry
"Na ile odważy się Polska?"
no właśnie - na ile?
Na tyle ile waży.

Obrazek użytkownika epitwo

09-07-2014 [23:37] - epitwo | Link:

Ten pomysł Muzeum Polskiej Demokracji - choćby i wirtualnego - bardzo inspirujący. Może jakiś szkic o tym na dobry początek?