Przedstawienie trwa. Akt trzeci.

Jutro wstanie nowy dzień... Chyba. W każdym razie w planie jest kolejny akt (trzeci) przedstawienia pt. "Taśmy prawdy". Cieszę się, że coraz więcej osób używa tego sformułowania bowiem są one fantastycznym świadectwem tego, czym jest III RP - jedną wielką aferą i czym są elity III RP - aferzystami. Trudno pisać o czymś, czego się jeszcze nie zna. Ja wiem, generalnie taki jest trend w Polsce i zaczyna się to już od matur, ale ja jestem starej daty i załapałam się na normalniejszy program nauczania a maturę zdawałam nie tyle starą, co "jeszcze-starszą" i jakoś tak nie umiem. Ale wiem już, że akt trzeci będzie o Giertychu i to już wystarczy, bym uśmiała się końskim śmiechem. Dlaczego? A dlaczego nie?

Ale po kolei.

Najpierw powiedzmy sobie, że ktoś, kto szantażuje kogoś, jeszcze nie dostał tego, co jest przyczyną szantażu. Oczywiście zbyt ostrożni jesteśmy by powiedzieć, co, kto, kogo i dlaczego, bo w Polsce są ludzie, co wstają przed piątą i jeżdżą po Polsce budząc przyzwoitych ludzi, którzy zwyczajnie lubią głośno myśleć a o piątej rano dopiero idą spać, bo do tej pory ...myśleli i poświęcali się dla innych.

Swoją drogą, paskudna robota, takie nałażenie obcych ludzi o świcie.

W niedzielę staram się nie oglądać TV, bo niedziela to Dzień Pański i świństw (szczególnie) nie wypada oglądać a co może pokazać telewizja, która jest publiczna... Pod koniec dnia, tj. tuż przed północą dałam się skusić i użyłam pilota. Dowiedziałam się, że komuś, gdzieś sztuczna szczęka wypadła na stół redaktorki z powodu Taśm Prawdy. Podobno kobiecie. Podobno z kręgów PO. Takim bowiem eufemizmem ktoś określił bicie piany w studio.  I przyszło mi do głowy, że całość faktycznie przywodzi na myśl kulinarne skojarzenia. Bo ja, Proszę państwa, lubię gotować.

Ktoś podzielił całą tzw. aferę taśmową na dwa z pozoru poboczne wątki. Zapewne nie był to przypadek, z pewnością było to celowe działanie: Kiedy ktoś rozbił śmierdzące jajo na głowie Sienkiewicza i Belki, starannie od razu oddzielono żółtko od białka. Uczyniono to w supernowoczesnym i tajnym  laboratorium propagandy PO w celu wyodrębnienia smrodu i skumulowania na jednym wyłącznie komponencie. Niestety, eksperyment nie powiódł się. Zbuk, jak by go nie dzielić - śmierdzi tak samo w każdej ze swoich części. Skoro tak, zaczęto zbuka ubijać. Być może ze złości, nie wykluczone. Ze szczególną troską zajęto się białkiem - w nim tkwił w końcu zarodek. Myślano, że pod wpływem trzepania powstanie tradycyjnie: lśniąca, biała i sztywna piana, która przesłoni zarodek i swoją urodą sprawi wrażenie pachnącej, tym samym smród spychając na żer - żółtko (przynajmniej na poziomie psychologicznym, skoro fizycznie nie daje rady).  Pianę należy trzepać jednak w warunkach naturalnych, tradycyjnie - językiem. Laboratorium przygotowało instrukcje i wypchnęło kilku ubijaczy, odcinając tym samym się od zapachów i wyziewów. Fetor ze zbuka jednak przenika wszystko, nawet ubrania i nie przemija wraz z wyniesieniem go do innego lokalu. Zastosowano zatem infantylną dość metodę odciągnięcia od siebie uwagi: "kto to? To ten, to ten..." No i padło na... PSL. Wniosek? Nie trzeba się zadawać z byle kim, ale tego nie zrozumie partia sprzedajna jak telewizja - publiczna...

Przyszło mi jednak na myśl, że paradoksalnie to właśnie PSL najwięcej może teraz ugrać (jeśli wybory odbędą się terminowo a pewnie tak będzie, bo na to wszyscy w parlamencie liczą i jeśli koalicja będzie trwać...). Na dzień dzisiejszy ta partia z każdym dniem chyba traci poparcie społeczne, znika ze sceny politycznej... Ktoś w PSL kombinuje: Afera taśmowa pokazuje, kim jest koalicjant, a skala tego, co wypływa z taśm jest tak porażająca, iż wszelkie aferki peeselowskie gdzieś bledną w mrokach zapomnienia. Partia ta ma okazję ukazać się jako stabilny, wyważony, wierny partner, na którym można polegać. Ba, może ukazać się (w kampanii) jako jedyny gwarant i obrońca narodowych interesów czasu aferowego. Nagle okaże się, iż "gdyby nie my" PSLu, Polska by leżała w śmiertelnych konwulsjach (jakby już dziś tak nie było).
Jeśli jednak panowie (głównie) z tej partii tak kombinują, tracą czas. Poparcie dla nich jest jakie jest właśnie przez to, że wiele spraw poszło w zapomnienie a pozostało jakieś silne, aczkolwiek mgliste (niewyraźne) wrażenie, które szepce wyborcom: PSL jest passe.

Kolejną rzeczą, jaka nasuwa mi się na myśl w związku z kolejną odsłoną prawdy, jest fakt, że ktoś, kto to zaplanował ma nie tylko łeb na karku i jest politycznym geniuszem, ale ma też władzę silniejszą niż prezydent, premier i wszelkie służby, w tym specjalne, w naszym kraju razem wzięte.
Po pierwsze: nagrał. Dwa: podsunął do opublikowania. Trzy: zaplanował te publikacje tak, by cała sprawa była sumiennie odrobioną lekcją przez Polaków. Polacy uczą się dziś, kim jest Tusk i jego ludzie. Tusk zaś uczy się, że jest sam. Okazuje się bowiem, że nie ma on wokół siebie nikogo, na kim mógłby polegać. Nie ma pleców, za którymi mógłby się schować. Nie ma twarzy, którą mógłby zasłonić własne nerwy, upokorzenie, wstyd, strach... Właściwie zostały mu już tylko pieniądze, za które może kupić kolejną PR-owską prasówkę na jutro. A ten ktoś nadal jest anonimowy. Znaczy, raczej nie Polak. Ale ma interes, bo gdyby miał dość Tuska, Tuska już by nie było...

Najpierw pozbył się Tusk niektórych ministrów - dziś płakać nie ma po kim, chyba że jest się Tuskiem - później okazało się, że pozostałych też trzeba wyrzucić a nowych kandydatów jak na lekarstwo. Bo, jak widać, nie sztuka wziąć pierwszego lepszego z Oxfordu...

Idąc drogą skojarzeń, przyjrzyjmy się, co wynikło z poprzednich aktów komediodramatu Taśm Prawdy.  Wiemy, jak załatwiano poparcie wyborcze, w oparciu o które wygrano wybory; wiemy, jakie są finanse publiczne; wiemy, kim są ci ludzie na pewno... To wszystko i tak już wiedzieliśmy. Co wydarzyło się? W Polsce: znów komisja wypadków lotniczych ma zajęcie, znów prof. Chazan ma kłopoty, znów Palikot bije pianę (znaczy odwracają uwagę od rzeczy arcyważnych) i znów czepiają się do życia dzieci nienarodzonych - najsłabszego ogniwa w strukturze społecznej (łatwo... łobuzy...). Poza tym na Ukrainie leją terrorystów. Odbyło się spotkanie Rosja-Niemcy-Francja nt. kryzysu ukraińskiego z ukraińskim przedstawicielem. Chyba..., ale nie wiem po co ten ukraiński przedstawiciel miałby tam jeździć i czas tracić. Skoro było to spotkanie partnerów biznesowych...
No, przedstawiciela Polski, szefa naszego MSZ nie było. Nie zaprosili. A taki zdolny, tyle w sprawie Ukrainy zrobił... i okazuje się prorosyjski jak nikt inny w tym rządzie. Przyszła mi myśl, że gdyby nie te Taśmy Prawdy o nim, byłby na tym spotkaniu. Zaprosiliby. A może za bardzo podskakiwał? Puszył się...? Może za bardzo wybiegł przed szereg..., zagalopował się... Mówią, że UE jest niedorozwinięta (przynajmniej moralnie) i cierpi na ciężką miażdżycę, toteż szybko mu to zapomni. Ba, może  za jakiś czas nawet nagrodzi - zrekompensuje wszelkie poniesione szkody. Bo unia lubi rekompensaty, przynajmniej ci, którzy tą unią kierują dzisiaj (a raczej trzymają ją za pysk) lubią, kiedy im się coś rekompensuje i mają szczególną zdolność przerabiania kata w ofiarę. Toteż może się udać.

Kolejną rzeczą, jaka nasunęła mi się w związku z trwającym przedstawieniem - obok tego, że PiS dawno powinno takie zaplanować, zorganizować i wystawić na polskiej scenie politycznej - jest fakt, że nagrania na taśmach kompromitują kolejne osoby z najbliższego otoczenia premiera a on sam pozostaje jak dotąd czysty. Ja wiem, jest sprawa np. Amber Gold, o której Belka go informował..., ale wciąż nie ma nagranego premiera...Jeszcze nie puścili, że Tusk wyznaje: kłamaliśmy w dzień, kłamaliśmy w nocy - i tak przez całe ostatnie siedem lat... i dalej będziemy byle nas wybrali...

Jeszcze Premier nie przemówił z Taśm Prawdy prawdy. Jeszcze prawdy o sobie nam nie ujawnił osobiście. Bo, jak dotąd, jakoś nie widziałam jeszcze prawdziwej twarzy Donalda Tuska. Taka moja kobieca intuicja... Za to jego otoczenie staje się coraz rzadsze. Nie wiem, czy nie należy obawiać się o to, czy nie jest to już gatunek zagrożony, bo że chroniony jest, to wiem na pewno. Jeśli tak dalej pójdzie, to parawan łbów, za którymi chowa się premier rozleci się i jakieś dziecko krzyknie publicznie "król jest nagi". Pytanie tylko: kiedy to się stanie? Słyszę bowiem, że lemingi łykają spreparowane półprawdy Po-wskiego laboratorium propagandy i manipulacji.

Ktoś kogoś szantażuje czymś, bo czegoś od tego kogoś chce. Ktoś jest dobrze przygotowany i zorganizowany: ma świetne materiały, dobrych i wiernych ludzi, doskonały plan a do tego jest uparty, żeby nie powiedzieć zawzięty, zapiekły..: nie odpuści. To, co obserwujemy to ciągle straszonko, próba sił. Konsekwentne posuwanie się naprzód. Na Litwie prezydent przeprosiła już za ichniejszą aferę taśmową, która jakoś dziwnie pojawiła się w tym samym mniej więcej czasie. Nikogo to nie dziwi. Nikt, szukając inicjatorów, znaczy żółtka, nie łączy tych spraw ze sobą, bo tam może być wspólnego miedzy dwoma postkomunistycznymi krajami, o wpływy w których nieustannie upomina się sowiecki agresor. A ja rozmyślając o sprawach ukraińskich przewidywałam, że wkrótce i u naszych północnych sąsiadów pojawi się jakaś afera...

Zagranica, Zachód, śmieje się z naszego szefa dyplomacji; szydzi z naszego rządu, kpi z naszej polityki i obchodów25-lecia  naszej wolności. Polska przestała się liczyć. Polski nikt serio nie bierze. Polska okazała się być jakimś parchem, który przez przypadek się rozleciał. I to akurat po obchodach 25-lecia a nie przed... akurat w dobie kryzysu ukraińskiego a nie przed...  I akurat ludzi Tuska kompromitują te taśmy. Podobno Leszek Miller też jest w planie, ale byli już tacy rozplanowani, o których jeszcześmy nie usłyszeli, choć czekaliśmy, czekaliśmy...

Jakiś czas temu pan Schetyna zamieszany był w aferę hazardową. Takie przynajmniej pozostało wrażenie.  I nagle okazuje się, że są ludzie bardziej skompromitowani niż on sam. Brzmi jak zemsta Schetyny. Podobno sam prezydent jadał z przyjaciółmi u przyjaciół, ale Bóg raczy wiedzieć, czy to nie jakaś zmyłka przeciwnika. Bo kto, jeśli nie Schetyna, zostałby delegowany do utworzenia kolejnego rządu PO w tym parlamencie? Tusk nawet już prawnika dobrego nie może się czepić, żeby wypłynąć na jakieś spokojniejsze wody. Kto go lepiej wybroni od złotego mecenasa? I kolejna rzecz: znowu Kulczyk gada z magnetofonu i tym razem podobno go słychać... Goście pod budką z piwem powiedzieliby bełkotliwym tonem: pewnie komuś coś podpier...ł... (pod budką albo u Sowy i Przyjaciół)

Kolejne nagrania łamią dotychczasowe wyobrażenia społeczne o naszych elitach i stają się rozwinięciem tezy początkowej: państwo polskie nie istnieje. Jedni szukają sprawcy lub zleceniodawcy nagrań po to, by go ukarać, by wyrwać mu jeszcze to, czego nie zdążył ujawnić. Inni myślą, kim jest człowiek, któremu zawdzięczamy wierną charakterystykę elit III RP. Ameryka, Rosja... "wewnętrzne siły nieujawnione". Dobrze, że mam jeszcze zęby na swoim miejscu, bo szczęka mogłaby mi wypaść. Ktokolwiek wewnątrz, jest powiązany z dwoma rodzajami służb zewnętrznych: amerykańską lub rosyjską, się mówi... a przecież to w Polsce najgłośniej mówi się o świństwie Francji czy Niemiec, które - jak to maja już we krwi - kolaborują... gospodarczo z Rosją, agresorem europejskiego kraju. Ukraina jest dla Francji tym, czym była Polska w 1939 r. Dla Niemiec Polska nadal jest tym, co wówczas. Afera taśmowa w Polsce ośmieszyła ją w UE i na świecie, nadwątliła nić porozumienia z USA (fajny sposób, by wyprzeć ruskich, ale i fajny powód dla nich, by rozluźnić przyjaźń...), ale i wykluczyła z międzynarodowej dyskusji politycznej.

Polacy zachłyśnięci boleśnie taśmami zaniemówili. A nawet jeśliby krzyczeli, kto ich posłucha? I komu poza Rosją to na rękę? Kto lepiej w tym świetle wygląda? Tak, nie tylko Rosja. A jeśli o USA i resztę towarzystwa chodzi... Co rozwiązałby konflikt i unormowało życie międzynarodowe, w tym stosunki UE i USA z Rosją? Czy nie byłoby łatwiej poświęcić przynajmniej część Ukrainy? Drugą część można by rozczłonkować między Polskę, czy Węgry... Ktoś powie: nie, niemożliwe. Możliwe. Jeśli Tusk i jego ludzie (przynajmniej na poziomie werbalnym) wierzyli w modernizację rosyjskiej polityki w kierunku demokratycznych standardów, o ile bardziej naiwne stanowisko mogą przyjmować zachodni nasi partnerzy? Zwłaszcza ci od resetów różnej maści i ci skomercjalizowani do szpiku kości, interesowni znaczy... Tu przecież o czystą kalkulację chodzi. I interes... Wszyscy ww. mają wystarczający interes w tym, by u nas się działo. Wszystkich jednak łączy jedno słowo: Rosja. Taki wytrych. A jeśli ten wytrych, to szantaż polityczny na najwyższym szczeblu i zamach stanu w jednym: budowa neosowieckiego imperium - odbudowa imperium zła. A na to receptą jest tylko różaniec.